Nadopiekuńczość rodziców negatywnie wpływa na zdrowie psychiczne dzieci
Na zdrowie psychiczne dzieci i nastolatków negatywny wpływ ma spadek możliwości swobodnej zabawy, samodzielnego poznawania okolicy i angażowania się w działania bez bezpośredniego nadzoru ze strony dorosłych – alarmują naukowcy.
.Do takich wniosków doszli badacze z Florida Atlantic University. Zauważyli oni, że – pomimo niewątpliwie dobrych intencji – dążenie dorosłych do ciągłego ochraniania i prowadzenia dzieci przez życie pozbawia je niezależności, której potrzebują, aby zachować pełnię zdrowia psychicznego. To właśnie te czynniki mogą przyczyniać się do rekordowego poziomu lęku, depresji i samobójstw wśród młodych ludzi, z jakimi mierzymy się w ostatnich latach. Wyniki obserwacji opublikowano w piśmie „Journal of Pediatrics”.
Potrzeba niezależności a zdrowie psychiczne
.Lęk i depresja wśród dzieci i młodzieży w wieku szkolnym są najwyższe w historii – podkreślają autorzy publikacji. W USA w 2021 r. ogłoszono, że stan zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży przekroczył poziom alarmowy i należy uznać go za stan wyjątkowy. I choć uważa się, że za tak znaczne pogorszenie parametrów psychicznych może odpowiadać wiele różnych czynników, to najnowsze badanie przeprowadzone przez trzech wybitnych specjalistów z dziedziny rozwoju dzieci wskazuje, że jednym z kluczowych jest brak „niezależnej dziecięcej zabawy”.
„Dzisiejsi rodzice regularnie otrzymują komunikaty o niebezpieczeństwach, które mogą spotkać pozostawione bez nadzoru dzieci, oraz o tym, jak ogromne znaczenia mają szkole osiągnięcia. W przeciwieństwie do tego bardzo niewiele mówi się im o przeciwstawnych wynikach badań, które pokazują, że jeśli dzieci mają dobrze i zdrowo dorastać, potrzebują możliwości angażowania się w niezależne od dorosłych aktywności. Potrzebują samodzielnej zabawy i znaczącego wkładu w życie rodziny i społeczności, bo tylko wtedy doświadczą poczucia zaufania, odpowiedzialności i sprawczości. Tylko wtedy poczują, że potrafią skutecznie radzić sobie w prawdziwym świecie, a nie tylko w świecie szkoły” – podkreśla dr David Bjorklund, współautor badania i profesor na Wydziale Psychologii Florida Atlantic University.
Naukowiec zaznacza również, że swoboda dzieci w angażowaniu się w działania, które wiążą się z pewnym ryzykiem i osobistą odpowiedzialnością oraz odbywają się z dala od dorosłych, zmniejsza się regularnie na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci. Tymczasem ryzykowne zabawy, takie jak chociażby wspinanie się wysoko na drzewa, chronią dzieci przed rozwojem fobii i zmniejszają ryzyko zaburzeń lękowych oraz niepokoju w przyszłości. Zwiększają też pewność siebie i zdolność radzenia sobie w nagłych wypadkach.
Presja i nadmiar obowiązków a zdrowie psychiczne
.Wśród wielu ograniczeń, które mają wpływ na niezależną aktywność dzieci, badacze zidentyfikowali wydłużony czas spędzany w szkole i na obowiązkach szkolnych już w domu (np. na odrabianiu prac domowych). Pomiędzy rokiem 1950 a 2010 średnia długość roku szkolnego w USA wzrosła o pięć tygodni. Prace domowe, które kiedyś w tym kraju były rzadkością, a w szkole podstawowej nie istniały w ogóle, są teraz powszechne nawet w przedszkolu. Co więcej, do 2014 r. średni czas spędzany na przerwach (łącznie z przerwą obiadową) w szkołach podstawowych wynosił zaledwie 26,9 minut dziennie, a niektóre szkoły w ogóle nie przewidywały przerw.
„Główną kategorią niezależnej aktywności, zwłaszcza dla małych dzieci, jest zabawa – mówi dr Bjorklund. – Badania, ale też codzienne obserwacje wskazują, że zabawa jest bezpośrednim źródłem szczęścia młodych osób”.
Naukowcy sugerują więc, że wydłużenie czasu spędzanego w szkole i presja na osiąganie dobrych wyników w nauce mają istotny wpływ na zdrowie psychiczne dzieci. I to nie tylko poprzez zmniejszanie czasu i możliwości niezależnej działalności, ale także dlatego, że strach przed niepowodzeniem w nauce i przed niewystarczającymi osiągnięciami jest bezpośrednim źródłem silnego stresu.
„W przeciwieństwie do innych kryzysów, takich jak pandemia COVID, ten spadek niezależnej aktywności, a tym samym dobrostanu psychicznego dzieci, wkradał się do nas stopniowo, przez dziesięciolecia. I zapewne dlatego tak wielu z nas go nie zauważało – uważa dr Bjorklund.
„Ponadto, w przeciwieństwie do innych kryzysów zdrowotnych, ten nie jest wynikiem wysoce zaraźliwego wirusa, ale raczej pokłosiem posuniętych za daleko dobrych intencji. Intencji ochrony dzieci i zapewnienia im czegoś, co wielu z nas uważało za lepszą edukację. Dotyczy to zarówno samych szkół, jak i zajęć pozalekcyjnych” – podkreśla specjalista.
Najważniejsza nauka, jaką wszyscy powinni wynieść z tego badania, to – zdaniem jego autorów – że na przestrzeni lat doszło do ogromnego spadku możliwości niezależnej aktywności dziecięcej, a jednocześnie ogromnego pogorszenia ich zdrowia psychicznego. Wpływ samodzielnej aktywności na szczęście dzieci i na budowanie ich odporności psychicznej jest zaś olbrzymi.
Artykuł kończy się stwierdzeniem, że troskę o bezpieczeństwo dzieci i potrzebę przewodzenia im przez dorosłych należy z roku na rok odpuszczać i zmniejszać. W miarę jak dzieci dorastają, potrzebują coraz większych możliwości samodzielnego kierowania własnymi działaniami. Autorzy sugerują też, w jaki sposób można to osiągnąć w dzisiejszym świecie.
Więcej informacji w artykule źródłowym (https://www.jpeds.com/article/S0022-3476(23)00111-7/fulltext).
Wpływ rodziców na los swoich dzieci
.„Wakacje to dla wielu dobry czas do refleksji. Kiedy obserwuję szalejące w moim ogrodzie dzieci moich dzieci, zastanawiam się nad tym, w jaki sposób rodzice wpływają na los swojego potomstwa” – pisze Jarosław KORDZIŃSKI, autor tekstów z zakresu zarządzania oświatą, organizacji procesu edukacyjnego i psychologii pozytywnej.
Jak podkeśla, „nasz sposób dogadywania się z innymi, podobnie jak to, jak postrzegamy i oceniamy świat, a nawet to, jak się zachowujemy w sytuacji zagrożenia, w znacznym stopniu stanowi naturalną konsekwencję tego, jak porozumiewali się ze sobą oraz z nami nasi rodzice. W jaki sposób rozmawiano w środowisku, w którym powoli wkraczaliśmy w dorosłość”.
„O tym, że to właśnie od naszych rodziców przejmujemy pewne powtarzane klisze językowe świadczy choćby sytuacja, kiedy w dorosłych związkach słyszymy niekiedy: Mówisz jak twoja matka albo Zachowujesz się dokładnie jak twój ojciec. Co więcej, sami niekiedy się łapiemy na tym, że wypowiadane przez nas słowa oraz kryjące się za nimi poglądu już gdzieś słyszeliśmy. I właśnie wtedy przypominamy sobie, że to były słowa naszych rodziców. Co gorsza, słowa, które swego czasu bardzo nas irytowały…” – pisze Jarosław KORDZIŃSKI.
Jak twierdzi, „kiedy patrzę na swoje córki widzę przede wszystkim, że są różne. Można powiedzieć skrajnie różne. Zarówno fizycznie jak i psychicznie. Kiedy się im jednak bliżej przyjrzę widzę, że mają wiele podobnych cech, charakterystycznego sposobu mówienia (myślenia?), zachowań. Dobrych i złych. Wiele z nich, zwłaszcza w obszarze reakcji na innych, to ewidentna moja zasługa. Zasługa czy wina? Też jestem tylko człowiekiem”.
PAP/Katarzyna Czechowicz/WszystkoCoNajważniejsze/PP