Najpopularniejsze teksty „Wszystko co Najważniejsze”. Grudzień 2023
Przedstawiamy Państwu zestawienie 30 najpopularniejszych tekstów z grudnia 2023 r., które zostały opublikowane na łamach „Wszystko Co Najważniejsze”.
1. Prof. Andrzej NOWAK – Niepodległość 2023
.Zestawienie najpopularniejszych wpisów na portalu „Wszystko co Najważniejsze” otwiera esej „Niepodległość 2023” autorstwa prof. Andrzeja NOWAKA, w którym zostają przedstawione te momenty w dziejach Polski, kiedy niepodległość i suwerenność naszego kraju zostały zatracone.
„Korona królewska była w Europie wieków średnich znakiem pełnej suwerenności. Zbliża się tysiąclecie tak rozumianej niepodległości Polski. W roku 1025 jako pierwszy król Polski został koronowany Bolesław Chrobry. Po nim – przez osiem wieków – miała Polska jeszcze 28 koronowanych królów. Niepodległość straciła w ciągu wieku XVIII. Kiedy zreformowała swój ustrój, przyjęła pierwszą w Europie konstytucję – 3 maja 1791 roku – i starała się zmodernizować swój system państwowy, zaniepokojone tym sąsiednie, agresywne imperia, najechały zbrojnie i zlikwidowały to państwo. W nocy z 3 na 4 października 1794 roku żołnierze pruscy włamali się do skarbca Królestwa Polskiego na zajętym przez nich zamku w Krakowie i zabrali stamtąd klejnoty koronne używane przez polskich władców. Zabrali je do Berlina. Wycenione na ponad pół miliona talarów polskie regalia (m.in. sześć koron, cztery berła królewskie i dwa miecze koronacyjne) zostały w 1811 roku na rozkaz króla Prus przetopione. Z uzyskanych w ten sposób 25 funtów złota i srebra wybite zostały pruskie monety. Tak zlikwidowane zostały symbole suwerenności Królestwa Polskiego. I tak też praktycznie zrealizowane zostało postanowienie ostatecznej konwencji o rozbiorach, zawartej przez trzy imperia, Rosję, Prusy i Austrię, w styczniu 1797 roku, zgodnie z którą należało „zlikwidować wszystko, co mogłoby przywołać pamięć istnienia Królestwa Polskiego”.
„Ponad 120 lat zajęła walka i praca pięciu pokoleń, by Polska mogła wrócić na mapę Europy. Odzyskana w roku 1918 i utrwalona w formie republiki niepodległość trwała krótko: tylko 21 lat. Pakt dwóch najbardziej zbrodniczych w historii i najsilniejszych militarnie imperiów, III Rzeszy Hitlera oraz Związku Sowieckiego Stalina, ponownie wymazał Polskę z mapy. Po II wojnie światowej, obcięta na wschodzie i przesunięta na zachód, Polska wróciła na mapę. Ale nie była niepodległa, zależała całkowicie od Stalina i jego następców. Była częścią uznanej przez mocarstwa zachodnie w Jałcie w roku 1945 strefy wyłącznej dominacji Moskwy. Nie wszyscy Polacy ten werdykt zaakceptowali. Kolejne zrywy niepodległościowe, m.in. w latach 1956, 1968, 1970, 1976, wreszcie w masowym, dziesięciomilionowym ruchu „Solidarności”, tworzyły to, co amerykański prezydent Ronald Reagan w przemówieniu w parlamencie brytyjskim w roku 1982 nazwał wzorem „wspaniałej niezgody na zniewolenie”. Kryzys imperialnego systemu sowieckiego, do którego owa niezgoda się przyczyniła, pozwolił w końcu Polsce ponownie odzyskać niepodległość. Cieszymy się nią znów, podobnie jak inne kraje naszego regionu, nazywanego Europą Środkowo-Wschodnią albo Europą Wschodnią, od ponad 33 lat”.
2. Prof. Chantal DELSOL – Jak inni mają kochać Zachód, skoro on sam siebie już nie kocha?
.Na temat nasilającego się od końca XX wieku procesu odrzucania dorobku cywilizacyjnego kultury zachodniej na świecie, pisze prof. Chantal DELSOL w tekście „Jak inni mają kochać Zachód, skoro on sam siebie już nie kocha?„.
„Na przełomie XX i XXI wieku rozpoczął się na świecie proces odrzucenia kultury zachodniej. To zjawisko odwrotne do tego, które nastąpiło po podboju przez Zachód w XVI stuleciu dużej części zamieszkanych ziem naszej planety, a mianowicie fascynacji jego kulturą i pragnieniem upodobnienia się do niego we wszystkim. Przez wieki wszelkie idee modernizacyjne tych obcych kultur jeśli nie całkowicie, to przynajmniej w części sprowadzały się do przyjęcia modelu zachodniego. Przykładów jest mnóstwo, równie wiele, jak kultur na świecie”.
„Tymczasem z końcem XX wieku pojawił się nurt odrzucenia Zachodu i jego zasad, nieprzestający przybierać na sile. Przywołajmy choćby rosyjskiego socjologa i filozofa Aleksandra Zinowjewa i jego teorię okcydentyzmu, w myśl której prawa człowieka są przejawem zachodniej ideologii podboju. Przykład Putina uzmysławia nam, jak silny jest w Rosji nawrót nurtów słowianofilskich („prawosławie, autokracja, nacjonalizm”), które od czasów rewolucji bolszewickiej służą podsycaniu wojny z kulturą zachodnią. Podobne reakcje widzimy w Chinach – oficjalny państwowy tekst z 2013 roku, zwany Dokumentem nr 9, mówi o bezlitosnej wojnie kulturowej, którą należy wypowiedzieć indywidualistycznemu i dekadenckiemu Zachodowi. Nie zapominajmy również o krajach muzułmańskich, które co prawda nie są jednomyślne w ocenie kultury zachodniej, ale coraz bardziej idą w kierunku jej odrzucenia, by nie powiedzieć – nienawiści do niej”.
„Wszystkie te postawy są przejawem resentymentu wobec kolonizacji, historycznych zdobyczy Zachodu, poniżeń (to ostatnie wytykają choćby Chiny), ale dostrzec w tym zjawisku można także znak upadku duchowego Zachodu, przenikniętego poczuciem winy, wstydzącego się samego siebie, porzucającego wszelką nadzieję. Jak inni mają kochać Zachód, skoro on sam siebie już nie kocha? Ten kryzys ducha zachodniego ma głębokie i mocno osadzone w historii przyczyny. Jest on wypadkową zarówno straszliwej depresji, jaką wywołały zdarzenia z XX wieku, jak i zapaści chrześcijaństwa, które dotąd sprawowało rząd dusz i umysłów (można wręcz mówić o końcu świata chrześcijańskiego). Również swoją rolę w tym procesie odegrało pojawienie się wraz z postnowoczesnością rozmaitych odmian nowej „moralności czystości”, tak nieodległej od jej wcześniejszych, utopijnych wcieleń. To wszystko przeorało mentalność ludzi. Jest więc wysoce prawdopodobne, że osłabiony tym sposobem Zachód nie będzie w stanie odpierać stawianych mu zarzutów – tym bardziej że on sam nie chce się bronić czy wręcz, kajając się, sam sobie owe zarzuty stawia…” – pisze prof. Chantal DELSOL.
3. Prof. Michał KLEIBER – Mężowie stanu pilnie poszukiwani
.Na temat tego, iż mężowie stanu są potrzebni we współczesnej polityce pisze prof. Michał KLEIBER w tekście „Mężowie stanu pilnie poszukiwani„.
„Mąż stanu to ktoś, kto kieruje się przekonującą wizją przyszłości państwa, uwzględniającą wszelkie możliwe do przewidzenia wydarzenia w kontekście międzynarodowym. To polityk, który nie kieruje się wynikami różnego rodzaju sondaży, wiedząc, że mówią one jedynie o popularności danej osoby, a nie o uznaniu dla jej dokonań. Innymi słowy, mąż stanu to ktoś postrzegany jako lider swej społeczności, gotowy podejmować niepopularne decyzje bez oglądania się na sondaże opinii publicznej. To polityk, który patrzy w przyszłość dalszą niż termin następnych wyborów. Znani są z historii mężowie stanu, którzy stracili w pewnym momencie wyborcze poparcie, ale o ich wiodącej roli nie zapomniała historia”.
„Przyznajmy, że określenie „mąż stanu” brzmi w dzisiejszych czasach nieco archaicznie, ale to bynajmniej nie oznacza, że osobowości zasługujące na najwyższy publiczny szacunek ze względu na swoje dokonania nie są kluczowe dla jakości uprawianej polityki. Zdobycie tak wysoko szanowanego publicznego statusu jest możliwe w każdych warunkach, choć bez wątpienia najłatwiej zdobyć go w okresach kryzysu, kiedy wykazanie się skutecznością w działaniu jest bardzo czytelne. Z tego powodu na miano to z dzisiejszej perspektywy zapewne zasługują np. Winston Churchill bądź Ronald Reagan”.
4. Sztuczna inteligencja i pokój – Papież FRANCISZEK
.Na temat tego jak Kościół zapatruje się na coraz bardziej dynamicznie postępujący rozwój sztucznej inteligencji i technologii cyfrowych pisze papież Franciszek w tekście „Sztuczna inteligencja i pokój„.
„Postęp w informatyce i rozwój technologii cyfrowych, w minionych dekadach, już zaczęły powodować głębokie przemiany w globalnym społeczeństwie i jego dynamice. Nowe narzędzia cyfrowe zmieniają oblicze komunikacji, administracji publicznej, edukacji, konsumpcji, interakcji osobistych i niezliczonych innych aspektów codziennego życia”.
„Ponadto, technologie wykorzystujące różnorodne algorytmy mogą wydobywać z cyfrowych śladów pozostawionych w Internecie dane, które pozwalają kontrolować nawyki mentalne i relacyjne ludzi w celach komercyjnych lub politycznych, często bez ich wiedzy, ograniczając ich świadome korzystanie z wolności wyboru. Rzeczywiście, w przestrzeni takiej jak sieć, charakteryzującej się nadmiarem informacji, mogą one kształtować przepływ danych zgodnie z kryteriami wyboru, które nie zawsze są zauważane przez użytkownika”.
„Musimy pamiętać, że badania naukowe i innowacje technologiczne nie są oderwane od rzeczywistości i »neutralne«” [4], lecz podlegają wpływom kulturowym. Jako że, są one w pełni działaniami ludzkimi, to obierane przez nie kierunki odzwierciedlają wybory uwarunkowane wartościami osobistymi, społecznymi i kulturowymi każdej epoki. Odnosi się to także do osiąganych przez nie rezultatów: właśnie dlatego, że są one wynikiem specyficznie ludzkiego podejścia do otaczającego świata, zawsze mają wymiar etyczny, ściśle związany z decyzjami tych, którzy projektują eksperymenty i ukierunkowują produkcję ku określonym celom”.
„Dotyczy to również form sztucznej inteligencji. Jak dotąd, w świecie nauki i technologii nie ma jednoznacznej jej definicji. Sam termin, który wszedł już do języka potocznego, obejmuje różnorodność nauk, teorii i technik mających na celu sprawienie, by maszyny odtwarzały lub naśladowały w swoim działaniu zdolności poznawcze istot ludzkich. Mówienie w liczbie mnogiej o „formach inteligencji” może pomóc podkreślić nade wszystko niemożliwą do pokonania rozbieżność istniejącą między tymi systemami, niezależnie od tego, jak niesamowite i potężne mogą one być, a osobą ludzką: są one w ostatecznym rachunku „fragmentaryczne” w tym sensie, że mogą naśladować lub odtwarzać tylko niektóre funkcje ludzkiej inteligencji” – pisze papież Franciszek.
5. Joseph de WECK – Niemcy znów mogą stać się źródłem niestabilności Europy
.Na temat tego, iż Niemcy przestały być motorem napędowym Europy, a wkrótce mogą stać się po raz kolejny państwem burzącym europejski porządek, pisze Joseph de WECK w tekście „Niemcy znów mogą stać się źródłem niestabilności Europy„.
„Deklasacja Niemiec to problem nie tylko dla samego kraju, ale również dla UE. W chwili utworzenia jej poprzedniczki, Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, w latach 50. XX w., chodziło o ucywilizowanie Niemiec, a tym samym stabilizację kontynentu. Później UE zaczęła traktować Niemcy jako swój punkt zaczepienia. Gospodarka Niemiec była wystarczająco silna, by pomóc finansować projekt europejski, a ich politycy często myśleli wystarczająco daleko w przód, by widzieć, że rozwój UE leży w interesie Berlina. Wzrost popularności AfD czyni Berlin mało wiarygodnym partnerem w Europie”.
„CDU była kiedyś liderem układu w Schengen, polityki europejskiej umożliwiającej podróżowanie na całym kontynencie bez paszportu. Merz, przewodniczący AfD, zwracając się do prawicowego elektoratu, wzywa do ponownego wprowadzenia kontroli paszportowej na granicach z innymi państwami członkowskimi UE, jak np. z Czechami, aby odsyłać imigrantów. Rząd Kanclerza Scholza zaskoczył Brukselę, w ostatniej chwili torpedując decyzję o zakazie sprzedaży samochodów z silnikiem spalinowym w Europie od 2035 r. Mająca wpływ na tę decyzję partia FDP otrzymała dzięki temu tak potrzebne jej lepsze wyniki w sondażach. Krytyka AfD dotycząca „lekkomyślnego” wydatkowania budżetu przez rząd Scholza powoduje, że FDP i jej kanclerz podwójnie tną wydatki. Niemcy są coraz mniej chętne do wydawania pieniędzy na siebie i na UE”.
„Od dekady eksperci spekulują, że to Francja pod rządami Le Pen narazi projekt europejski na największą próbę wytrzymałości. Jednak Niemcy chyba wyprzedzają Francję w tym wyścigu. AfD może jednego dnia przejąć władzę w kraju, jednak nie dokona tego sama. Aby działać w koalicji, partia ta prawie na pewno będzie musiała odstąpić od swoich najbardziej radykalnych propozycji, jak zamknięcie amerykańskiej bazy wojskowej w Ramstein. Jednak nawet w przypadku samych nacisków ze strony AfD na polityków niemieckich UE prędzej czy później stanie w obliczu zmian – przyszłości, w której Niemcy nie będą już punktem oparcia dla gospodarki i polityki, ale źródłem jej niestabilności”- pisze Joseph de WECK.
6. Aleksander HALL – Czas na policzenie się konserwatystów
.Na temat tego jaka może być przyszłość konserwatyzmu i szerzej prawicy w Polsce pisze Aleksander HALL w tekście „Czas na policzenie się konserwatystów„.
„Długo w Polsce obserwowaliśmy, jak poglądy konserwatywne utożsamiano z PiS-em – to była konsekwencja działań mediów liberalno-lewicowych, które ciągle łączyły te dwa pojęcia. Tymczasem Polacy w wyborach 15 października 2023 r. odrzucili PiS nie dlatego, że odrzucili konserwatyzm. Ta decyzja nie była formą sprzeciwu wobec tego, że obóz rządzący w latach 2015–2023 werbalnie bronił dziedzictwa Jana Pawła II i odwoływał się do patriotyzmu. Polacy podjęli tę decyzję, mimo że rządzący tak mocno bronili tradycyjnych wartości. Najlepiej potwierdza to wynik Lewicy, która zdobyła o 23 mandaty mniej niż w poprzednich wyborach w 2019 r. To konsekwencja profilu tego ugrupowania. Dziś Lewica w Polsce nie jest partią, która zajmuje się obroną klasy robotniczej i walką o pomoc dla warstw najbiedniejszych. Obecnie specjalizuje się ona przede wszystkim w reprezentowaniu mniejszości seksualnych, oczekuje stałego rozszerzania katalogu praw człowieka o tzw. kwestie postępowe i obyczajowe. Taki trend na lewicy obowiązuje od dawna, widoczny jest silnie w krajach zachodnich, przeniósł się także do Polski – ale rezultat Lewicy w ostatnich wyborach pokazał, że Polacy nie są skłonni go popierać”.
„Przywiązanie do tradycyjnego porządku wartości w Polsce jest cały czas silne, mimo to partia, która mieniła się jako jego główny obrońca, nie odniosła w ostatnich wyborach sukcesu. Przesądziły o tym trzy czynniki. Po pierwsze, Polacy nie akceptowali wyraźnego zamysłu budowy państwa coraz bardziej autorytarnego, coraz mocniej podporządkowanego jednej osobie. Po drugie, zanegowali nieodpowiedzialną politykę ciągłego konfliktu z Unią Europejską, który doprowadził do tego, że Polska znalazła się w politycznej izolacji pomimo swojego zaangażowania na rzecz sprawy ukraińskiej. Przecież w konsekwencji tych działań obecnie mamy jako państwo tylko jednego pewnego sojusznika: Stany Zjednoczone, które w dodatku w 2024 r. mogą mieć prezydenta gotowego szukać szybkiego porozumienia z Rosją. Po trzecie, sposób prowadzenia kampanii wyborczej przez PiS, przede wszystkim przez Jarosława Kaczyńskiego, który w kolejnych przemówieniach wskazywał samych wrogów, akcentując samotność Polski zmuszonej do samodzielnej obrony naszej suwerenności. To wszystko Polacy zanegowali – ale widać wyraźnie, że nie odwrócili się od poglądów centrowych, centroprawicowych i prawicowych, skoro takie poglądy ma ponad połowa posłów w Sejmie”.
„Dziś znaczenie takich słów jak „prawica” czy „konserwatyzm” jest wypaczone – przez to, że przez lata utożsamiano je z Prawem i Sprawiedliwością oraz prowadzoną przez tę partię polityką. Czeka nas żmudny proces przywracania tym pojęciom ich właściwego sensu – takiego, jaki obowiązywał w Polsce jeszcze na przełomie XX i XXI wieku. Przecież rządzący wtedy krajem premier Jerzy Buzek z dumą podkreślał, że stoi na czele gabinetu centroprawicowego”.
„Po wyborach 15 października 2023 r. rozpoczął się proces ponownego układania relacji między prawicą i lewicą w Polsce. Ale jeśli nowy rząd zacznie realizować silnie lewicową agendę, to reakcja na to będzie dokładnie taka, jaka pojawiła się na ideologiczne przegięcie ze strony Prawa i Sprawiedliwości. Bo Polacy nie chcą rewolucji ideologicznej. Chcą przede wszystkim wolności, możliwości swobodnej dyskusji. Odrzucają każdą formę indoktrynacji – bez względu na to, czy ma ona profil prawicowy, czy lewicowy. Potwierdził to dobry wynik w wyborach Trzeciej Drogi – ugrupowania wewnętrznie silnie zróżnicowanego, w którym jednak funkcjonuje grupa polityków świadoma tego, że próba narzucenia jakiegokolwiek skrętu Polakom byłaby czymś złym, zablokowałaby możliwość osiągnięcia celu nadrzędnego: pojednania Polaków. Bo ani Jarosław Kaczyński, ani Donald Tusk nie mają możliwości odbudowy jedności narodowej. Mamy ją natomiast my wszyscy jako naród”.
7. Lubko PETRENKO – Co jest nie tak na linii Kijów-Warszawa?
.Na temat napięć i kwestii spornych w relacjach polsko-ukraińskich pisze Lubko PETRENKO w tekście „Co jest nie tak na linii Kijów-Warszawa?„.
„W pewnym momencie Zełenski, który jeszcze wczoraj był „kryworoskim chuliganem”, poczuł się jak najpopularniejszy polityk na świecie, półbóg. Cały cywilizowany świat był gotów go zaakceptować, uhonorować i pomóc mu w walce z potężnym agresorem. Ukraiński prezydent zaczął brać to za pewnik, nawet z pewną arogancją, która czasami graniczyła z chamstwem. W końcu jego niewdzięczność została mu bezpośrednio zasygnalizowana zarówno przez prezydenta USA Joe Bidena, jak i przez byłego brytyjskiego sekretarza obrony Bena Wallace’a. Podobną uwagę mógłby skierować do niego i Duda, ale jako „intelektualista z Krakowa” postanowił powstrzymać się od wyrzutów pod adresem swojego ukraińskiego kolegi. Chociaż niesmak pozostał. Ponadto narastał spór”.
„Warszawa nie była zachwycona faktem, że Zełenski uparcie nie składał oficjalnych wizyt w Polsce. Przyjeżdżał do Polski cały czas, ale tylko tranzytem do Londynu, Paryża, Waszyngtonu i Brukseli, arogancko odkładając bezpośrednie wizyty oficjalne. Dopiero w kwietniu 2023 r., ponad rok po rozpoczęciu inwazji na pełną skalę, Zełenski w końcu złożył wizytę w Polsce”.
„Jeszcze jednym czynnikiem, który poważnie zaszkodził stosunkom ukraińsko-polskim, był incydent rakietowy w pobliżu polskiej wsi Przewodów, w którym zginęły dwie osoby. Natychmiast po incydencie Wołodymyr Zełenski z pewnością stwierdził, że był to rosyjski pocisk rakietowy. Co więcej, nazwał to „agresją Rosji przeciwko NATO” i oczekiwał, że Sojusz odpowiednio zareaguje. A niektórzy ukraińscy politycy i publicyści oskarżyli nawet Polskę i jej sojuszników z NATO o niezdecydowanie w związku z opóźnieniem ich oświadczenia w sprawie „rosyjskiego pocisku”. Można przypuszczać, że Zełenski mógł nie wiedzieć, że był to ukraiński pocisk rakietowy. Jednak nawet w takim wypadku powinien był poczekać z głośnymi oświadczeniami. A później dokładnie ustalono, że ten fatalny pocisk został wystrzelony przez ukraiński system obrony powietrznej. Jednocześnie nawet wtedy Warszawa nie wysunęła żadnych skarg przeciwko Ukrainie, a wręcz przeciwnie, stwierdziła, że w każdym przypadku główna wina leży po stronie Rosji, agresora”.
„Od Zełenskiego Polska oczekiwała przynajmniej przeprosin za incydent, co byłoby całkiem normalne. Jednak i także wówczas ukraiński prezydent zachował się wyjątkowo arogancko. Nie przeprosił ani nawet oficjalnie nie przyznał, że rakieta rzeczywiście była ukraińska. Wiadomo jedynie, że Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy, generał Walerij Załużny, osobiście zadzwonił do swojego polskiego odpowiednika i przeprosił za incydent z rakietą. Niewykluczone, że to właśnie ten incydent był punktem, po którym stosunki polsko-ukraińskie zaczęły się nieustannie pogarszać, przynajmniej na poziomie wyższego kierownictwa politycznego” – pisze Lubko PETRENKO.
8. Łukasz GIBAŁA – Kraków w trybie awaryjnym
.Na temat stanu finansowego Krakowa zmagającego się z ogromnym zadłużeniem, pisze Łukasz GIBAŁA w tekście „Kraków w trybie awaryjnym„.
„Czy jechaliście kiedyś psującym się samochodem? Takie auto przechodzi w tryb awaryjny, zachowując tylko niezbędne funkcje. Moc silnika zostaje ograniczona, nie może przekraczać pewnej prędkości, nie da się korzystać z wielu funkcji auta. Właśnie takie porównanie przyszło mi na myśl, kiedy analizowałem przyszłoroczny budżet. Przejdźmy jednak do konkretów. Zadłużenie miasta jest gigantyczne. Dług Krakowa ma wzrosnąć o dodatkowe pół miliarda złotych, osiągając na koniec 2024 roku 6,4 mld. Do tego zadłużenia należy dodać zobowiązania spółek miejskich, które nie są umieszczane w budżecie – a to do nich realnie przenoszono wiele inwestycyjnych wydatków miasta. Dług spółek to ponad 3 mld zł. Jacek Majchrowski zadłużył więc Kraków na prawie 10 mld zł!”.
„O awaryjnym trybie budżetu świadczy poziom nakładów na inwestycje. W porównaniu z 2023 rokiem zmniejszyły się o połowę i większość z nich to kontynuacja już rozpoczętych zadań. Wśród tych najkosztowniejszych są projekty oprotestowane przez mieszkańców, takie jak Centrum Muzyki (115 mln zł), budowane w fatalnym miejscu oraz w niewystarczającej skali, czy kładka pieszo-rowerowa Kazimierz-Ludwinów (51 mln zł), która nie będzie w pełni przystosowana do potrzeb osób z niepełnosprawnościami czy wózków dziecięcych. Drastycznie obcięto ważne dla transformacji energetycznej miasta programy termomodernizacji, wsparcia OZE i małej retencji. W 8,5-miliardowym budżecie zabrakło środków na wiele potrzebnych zadań, takich jak remonty DPS-ów, szkół czy miejskich szpitali. Ale najbardziej dotkliwe są cięcia w przypadku tych inwestycji, które są najbliżej mieszkańców. Mamy przecież w Krakowie ulice nieremontowane od kilkudziesięciu lat, wiele dróg jest pozbawionych chodników, przez co dzieci nie mogą bezpiecznie dotrzeć do szkoły, w wielu miejscach brakuje tak podstawowej infrastruktury, jak kanalizacja sanitarna. Na to nie ma pieniędzy”.
„Czy krakowskim budżetem można zarządzać mądrzej? Z pewnością tak. Sławna na całą Polskę ławka na placu Biskupim za ćwierć miliona złotych jest najlepszym symbolem nieracjonalnego wydawania pieniędzy z podatków krakowian. Jacek Majchrowski i jego urzędnicy nie potrafią inwestować oszczędnie, a przoduje w tym Zarząd Zieleni Miejskiej. Tam, gdzie mieszkańcy oczekują nowego lub zrewitalizowanego parku, za dziesiątki milionów złotych tworzone są „lunaparki”. Choć w wielu miejscach wystarczyłoby uporządkować zieleń, dostawić trochę ławek i koszy na śmieci, władze miasta inwestują w kosztowną i często mało funkcjonalną infrastrukturę. Gdyby to jeszcze proporcjonalnie do kosztów służyło mieszkańcom – ale nie, można mieć wrażenie, że celem urzędników jest zrobienie ładnych fotografii do kolejnego wniosku aplikacyjnego o tytuł Zielonej Stolicy Europy, niespełnionego marzenia Jacka Majchrowskiego. Podobnie jest z inwestycjami infrastrukturalnymi. Miliard złotych wydano na Trasę Łagiewnicką, środkowy fragment nieistniejącej trzeciej obwodnicy miasta. Czteropasmowa droga znikąd donikąd ma jeden plus: tam akurat nie ma korków. Nie wiadomo, kiedy powstaną kolejne odcinki i obwodnica stanie się funkcjonalna, bo… nie ma pieniędzy”.
9. Jake SULLIVAN – Ameryka nie słabnie
.Na temat nowej strategii administracji prezydenta USA Joe Bidena w sektorach przemysłu i innowacji, której wdrożenie ma zapewnić Stanom Zjednoczonym utrzymanie statusu najsilniejszego mocarstwa na globie, pisze doradca prezydenta Joe Bidena ds. bezpieczeństwa narodowego Jake SULLIVAN w tekście „Ameryka nie słabnie„.
„Po II wojnie światowej Stany Zjednoczone poprowadziły podzielony świat drogą do budowy nowego, międzynarodowego porządku gospodarczego. Pozwolił on setkom milionów ludzi wyjść z ubóstwa, dał podwaliny rewolucji technologicznej oraz umożliwił Amerykanom i wielu innym narodom osiągnięcie dobrobytu na niespotykaną dotąd skalę”.
„W ciągu kilku ostatnich dziesięcioleci na fundamencie tym pojawiły się jednak rysy. Zmiany, które zaszły w globalnej gospodarce, odbiły się na wielu amerykańskich pracownikach i ich społecznościach. Klasą średnią wstrząsnął kryzys gospodarczy. Pandemia ujawniła słabości naszych łańcuchów dostaw, a zmiany klimatu zagroziły naszemu zdrowiu i zdolnościom zarobkowym. Rosyjska inwazja na Ukrainę uwidoczniła natomiast ryzyko nadmiernej zależności”.
„Zaistniała sytuacja wymaga wypracowania nowego konsensusu. Stany Zjednoczone pod przewodnictwem prezydenta Joe Bidena postanowiły zatem wdrożyć nowoczesną strategię w sektorach przemysłu i innowacji. Robimy to zarówno w kraju, jak i we współpracy z naszymi partnerami na całym świecie. Strategia ta polega na inwestowaniu w źródła naszej gospodarczej i technologicznej przewagi, promowaniu zdywersyfikowanych i odpornych łańcuchów dostaw, wyznaczaniu wysokich standardów w każdym obszarze, od pracy i środowiska do godnych zaufania technologii i dobrych metod zarządzania, oraz przeznaczaniu środków na takie dobra publiczne, jak klimat i opieka zdrowotna. Trzeba od razu zaznaczyć, że przekonanie, jakoby ten „nowy konsensus waszyngtoński”, jak nazwali go niektórzy, miał angażować wyłącznie Amerykę lub Amerykę i Zachód z pominięciem innych krajów, jest po prostu niedorzeczne. Strategia, o której wspomniałem, pozwoli zbudować uczciwszy i trwalszy ład gospodarczy z korzyścią nie tylko dla nas, ale i dla całego świata”.
10. Eryk MISTEWICZ – Byłoby dobrze, gdyby z czasem „Gazeta na Niedzielę” stała się Państwa niedzielnym rytuałem
.Na temat tego czym charakteryzuje się nowy projekt Instytutu Nowych Mediów w postaci portalu i tygodnika „Gazeta na Niedzielę” mówi Eryk MISTEWICZ w wywiadzie „Byłoby dobrze, gdyby z czasem „Gazeta na Niedzielę” stała się Państwa niedzielnym rytuałem”.
– A więc nowy projekt? Czym będzie „Gazeta na Niedzielę”?
– Każdy z projektów, które robię, robię dla siebie. Taki dosyć subiektywny punkt widzenia. Gdy było mi brak sążnistego pisma opinii badającego świat nowych mediów, powstał kwartalnik „Nowe Media”, liczący ponad 200 stron – bardzo użyteczne narzędzie służące zrozumieniu czasu, jaki nadszedł w komunikacji społecznej i sposobach przyswajania informacji w jej natłoku. Gdy brakowało mi na polskim rynku portalu z wysokojakościowymi tekstami liderów opinii, przedstawiających swoje zdanie w pierwszej osobie, we własnych tekstach, nie w tekstach dziennikarzy czy publicystów, powstał pierwszy w Polsce portal opinii „Wszystko co Najważniejsze”. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. A ponieważ teksty sążniste, długie, poważne najlepiej czyta się jednak w wersji tradycyjnej, wydrukowane na papierze, powstał miesięcznik „Wszystko co Najważniejsze”. Dziś trzymam w rękach 57 numer tego pisma, przygotowywany przez najlepszy moim zdaniem zespół redakcyjny w Polsce, kierowany przez prof. Michała Kleibera, byłego prezesa PAN, kawalera Orderu Orła Białego. Profesor nie jest co prawda dziennikarzem, ale jest bardzo mądrym człowiekiem. I takich mądrych, spokojnych, rozważnych ludzi o ogromnej wiedzy zgromadził wokół siebie ze swoim zastępcą, red. Michałem Kłosowskim, w redakcji „Wszystko co Najważniejsze”. Każdy z tych projektów bardzo dużo nas wszystkich uczy i co ważniejsze, jak widzimy, spełnia oczekiwania Czytelników.
– „Gazeta na Niedzielę” będzie więc tygodniowym wydaniem „Wszystko co Najważniejsze”?
– Oczywiście nie. Obydwa tytuły mają całkowicie inną charakterystykę. „Wszystko co Najważniejsze” pozostaje klasycznym magazynem opinii, zaś ambicją „Gazeta na Niedzielę” jest opisywać i komentować bieżące wydarzenia. I jeden i drugi tytuł łączy tylko to, że powstają w jednym miejscu, w Instytucie Nowych Mediów, działającym w Warszawie i Paryżu. W obu projektach stawiamy od początku na najwyższą jakość.
Wierzymy, że w świecie zdominowanym przez pośpiech, szybkość mediów społecznościowych, kakofonię informacji atakujących nas zewsząd – Czytelnicy doceniają wysokojakościowe, uczciwe dziennikarstwo. „Gazeta na Niedzielę” to typowe teksty tygodnikowe, bieżące, choć z pogłębionym spojrzeniem na nadchodzący tydzień. Stąd kalendarium wydarzeń, teksty zaś nie tyle przedstawiają, co się wydarzyło, ile raczej są zbiorem insiderskich informacji i artykułów o tym, co czeka nas w nadchodzącym tygodniu.
11. Prof. Jacek HOŁÓWKA – Ustrój rozumnej debaty
.Na temat różnych modeli demokracji, od demokracji populistycznej począwszy, a skończywszy na demokracji liberalnej, pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „Ustrój rozumnej debaty„.
„Gutmann ma klucz do zrozumienia tego stanowiska. To jej pierwsze przybliżenie do odpowiedzi na pytanie, czym jest demokracja. Jest to dobra metoda rządzenia, gdy pozwala możliwie największej liczba ludzi decydować o możliwie największej liczbie wspólnych spraw. Tak rozumianej demokracji nie musi się szczegółowo opisywać, bo w różnych społeczeństwach w odniesieniu do różnych spraw może ona przybierać różne formy. To wygląda na razie całkiem dobrze, ale Gutmann słusznie podkreśla, że względy praktyczne mogą podważyć zasadniczy sens takiej propozycji. Krajem demokratycznym może się okazać RPA przed obaleniem apartheidu i ZSRR przed przekształceniem się w Rosję bez cara. Wystarczy tylko powiedzieć, że w RPA właściwymi obywatelami byli jedynie ludzie biali, a w ZSRR tylko członkowie partii komunistycznej. Te niby łagodne korektury zasadniczo podważają pomysł Schumpetera. Ale nie zapomnijmy o tej propozycji całkowicie, bo według Gutmann dobra filozofia powstaje jak posąg w studio rzeźbiarza – przez odłupywanie i odkruszanie fragmentów od głównego bloku kamienia. Schumpeter to ten pierwotny blok”.
„Druga wersja to demokracja populistyczna. Ta wersja opiera się na spisie obywatelskich uprawnień. W demokracji każdy może korzystać z wolności słowa, praworządności, równości głosów podczas wyborów i uprawnień przyznawanych wszystkim członkom wspólnoty. Niedopuszczalna jest tylko dyskryminacja kogokolwiek bez właściwego usprawiedliwienia. Nie wolno nikomu odebrać prawa głosu na podstawie koloru skóry lub wiary religijnej. Wolno, jeśli utraci prawa obywatelskie lub się ich wyrzeknie. Lub jeśli uznany zostanie za głęboko upośledzonego umysłowo”.
„Trzecia wersja to demokracja liberalna. Szeroko rozumiana wolność z wersji trzeciej to coś innego niż szerokie uprawnienia obywatelskie z wersji drugiej. Wersja trzecia przyjmuje za pierwszą, że demokracja nie zezwala na ograniczanie osobistych uprawnień, a ponadto chce zapewnić opiekę prawną instytucjom gwarantującym nieingerencję w sprawy osobiste. Akcentuje rozdział władz politycznych, przestrzeganie prawa, jawne metody kontroli władz i – co najważniejsze – utemperowanie woli ludu. Żądanie nieingerencji i nieinterwencji w sprawy dotyczące jedynie tych osób, które są osobiście zainteresowane jakąś kwestią, ma większe znaczenie niż przestrzeganie jakichkolwiek norm obyczajowych lub konwencjonalnych. Autorka pisze: „Kontrast pomiędzy demokracją populistyczną a liberalną jest większy w teorii niż w praktyce. Demokracja populistyczna musi wspierać nie tylko procesy odzwierciedlające wolę ludu, ale również osiągnięcia, które w dłuższej perspektywie zapewnią spełnienie woli ludu”.
12. Andrzej DUDA – Zbrodnie muszą zostać rozliczone, a sprawcy ukarani
.Na temat konieczności rozliczenia rosyjskiej agresji na Ukrainę i popełnionych w jej czasie zbrodni pisze prezydent RP Andrzej DUDA w tekście „Zbrodnie muszą zostać rozliczone, a sprawcy ukarani„. Głowa państwa zwraca w nim uwagę, iż jeśli sprawy zbrodni wojennych pozostaną bezkarni, to szybko znajdą naśladowców.
„Dziś świat ponownie potrzebuje odważnych i dalekowzrocznych przywódców! Takim przywódcą był śp. prezydent Polski Lech Kaczyński z którym miałem zaszczyt współpracować. Przywódcą, który już kilkanaście lat temu próbował budzić sumienia, apelować do polityków, ostrzegać przed imperialną polityką Rosji Władimira Putina. Przypomnę jego niezwykle ważne słowa wypowiedziane w Tbilisi podczas rosyjskiej agresji na Gruzję w 2008 roku: Po raz pierwszy od dłuższego czasu Rosjanie pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Uważają oni, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy nie! Rosja uważa, że dawne czasy upadłego niecałe 20 lat temu imperium wracają. Że znów dominacja będzie cechą tego regionu. Otóż nie będzie. Te czasy się skończyły raz na zawsze!”.
„Tak. Dziś właśnie w tym miejscu, w siedzibie Organizacji Narodów Zjednoczonych chcę to powtórzyć: te czasy nie mogą nigdy wrócić! Logika podboju, zmieniania granic siłą, lekceważenia prawa i odmawiania narodowi ukraińskiemu prawa do istnienia musi zostać powstrzymana! Ta brutalna wojna musi się skończyć, a nie zostać zamrożona! Może się to dokonać tylko i wyłącznie poprzez przywrócenie pełnej integralności terytorialnej Ukrainy w jej międzynarodowo uznanych granicach!”.
„Stanowisko Polski w obliczu każdej wojny jest klarowne i jasne: żądamy bezwzględnego poszanowania międzynarodowo uznanych granic państwowych. Nienaruszalność tych granic stanowi fundamentalny element światowego porządku. Dziś ofiarą jest Ukraina. Jutro może nią być ktokolwiek z nas, jeżeli nie będziemy przestrzegali tych żelaznych reguł, jeżeli nie będziemy bezwzględnie egzekwowali przestrzegania prawa międzynarodowego!”.
„Zapomniane i nie ukarane zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciw ludzkości budują poczucie bezkarności sprawców. Tworzą przyzwolenie dla ich następców i naśladowców, którzy za ich przykładem popełniają podobne zbrodnie, gdy chcą dominować i decydować o losie innych państw i narodów. Dowodem na to są właśnie zbrodnie, które mają miejsce podczas wojny na Ukrainie. Dlatego angażujemy się w inicjatywy mające na celu pociągnięcie Rosji do odpowiedzialności za rażące naruszenia fundamentalnych norm prawa międzynarodowego. Zdecydowanie wspieramy prace Międzynarodowego Trybunału Karnego i Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. Popieramy prace Niezależnej Międzynarodowej Komisji działającej przy Radzie Praw Człowieka ONZ, której zadaniem jest zbadanie naruszeń praw człowieka i prawa humanitarnego w kontekście rosyjskiej agresji, a także zebranie, weryfikacja i zachowanie dowodów. Popieramy ideę ustanowienia specjalnego trybunału ad hoc! Zbrodnie muszą zostać rozliczone, a sprawcy ukarani!”.
13. Jan ŚLIWA – Polska i historycy. Jeśli nie opowiemy swojej historii, inni zrobią to za nas
.Na temat tego jak jest widziana Polska przez zachodnich historyków pisze Jan ŚLIWA w tekście „Polska i historycy. Jeśli nie opowiemy swojej historii, inni zrobią to za nas”.
„Szukając nowości, natknąłem się na ciekawą dyskusję z udziałem historyka Erica Kurlandera. Dowiedziałem się, że właśnie opublikował (współautorzy: Douglas T. McGetchin i Bernd-Stefan Grewe) historię Niemiec: Modern Germany: A Global History. Prawdziwe opus magnum – 907 stron. Dobra okazja, by przyjrzeć się sprawie z szerszej perspektywy. Starym zwyczajem poszukałem informacji o Polsce, by lepiej zidentyfikować autora, poznać jego poglądy i uprzedzenia. W paru punktach nabrałem wątpliwości. Oczywiście, to nie jest historia Polski ani nawet Europy, ale Niemiec. Autor ma więc prawo do własnej selekcji tematów i własnego spojrzenia. Historia Prus polskiego autora też nie będzie identyczna z niemiecką”.
„Na ile mogę oczekiwać obszernego potraktowania spraw polskich? O wiele więcej jest tam o Francji, ale też związki Niemiec i Francji były o wiele intensywniejsze. Inaczej widzimy to my: dla nas Niemcy (podobnie jak Rosja) były nemezis przez tysiąc lat, dla nich Polska to peryferie. W uważniejszym czytaniu zobaczyłem, że rozsądnie poruszonych jest wiele zagadnień, w tym potencjalnie problematycznych. Są Bismarck, germanizacja i Kulturkampf. Są Intelligenzaktion, działalność Einsatzgruppen, są deportacje z Wielkopolski, są Generalplan Ost i praca niewolnicza. Jest zdanie Hansa Franka, że chciałby po wojnie Polaków, Ukraińców i wszystkich, którzy się tam włóczą, przerobić na mielonkę. Dalej jest o roli papieża Jana Pawła II i Solidarności w przemianach w Polsce i w Europie oraz w zjednoczeniu Niemiec”.
14. Pierre BROCHAND – Boli mnie moja Francja
Na temat tego, iż państwu francuskiemu została wypowiedziana rewolta przez obcych kulturowo imigrantów, pisze Pierre BROCHAND w tekście „Boli mnie moja Francja„.
„Zdarzenia z 2005 roku nauczyły nas, że wystarczy iskra. Wiele z cech z zamieszek sprzed 18 lat widzieliśmy także w tym roku. Zaczęło się podobnie – od rzekomego nadużycia władzy przez policję. Mieliśmy podobną eksplozję różnego rodzaju przemocy. Przyświecały jej trzy cele: cel metapolityczny (sprzeciw wobec wszystkiego, co reprezentuje Francja jako państwo), utylitarność (grabieże na wielką skalę) oraz przemoc dla samej przemocy (nihilistyczny wandalizm). Uczestniczyły w nich te same osoby lub prawie te same, czyli młodzi mężczyźni z przedmieść, w których narzucają prawo silniejszego. Można dostrzec pozorne podobieństwa do urasowionych zamieszek w amerykańskich „gettach”. Na wzór wszystkich zamieszek miejskich na świecie ważnym aspektem jest upodobanie do działań po zmroku. I oczywiście zamieszki dotyczą wyłącznie miast. Obserwowaliśmy również wstrzemięźliwość – po obu stronach – w użyciu broni śmiercionośnej, czym zamieszki francuskie różniły się od amerykańskich, oraz tę samą bezradność sił porządkowych w przywróceniu porządku, mimo zmobilizowania maksymalnej liczby funkcjonariuszy. Chcemy wierzyć, że tegoroczny wybuch przemocy miał ten sam spontaniczny charakter jak w 2005 roku, że inni się do niego przyłączali na zasadzie puzzli, bez koordynacji na poziomie całego kraju, bez aktywistów działających w tle. Nie wiemy jednak, czy za tymi wandalami nie kryje się jakiś komitet centralny, jakaś islamska szura albo syndykat dilerów narkotykowych… Nie widzimy, żeby pojawił się jakiś ruch o rozgłosie i trwałości Black Lives Matter – bo początkowa próba zdyskontowania zamieszek przez klan Traoré była parodią”.
„Ale oprócz tych podobieństw do zdarzeń z przeszłości widać jak na dłoni różnice, które wszystkie zmierzają w jedną stronę: spektakularnej eskalacji, zarówno pod względem ilości, jak i jakości. Oficjalne statystyki dają do myślenia (rolą historyków jest ich weryfikacja): francuskie miasta nie doświadczyły niczego podobnego od czasów rewolucji 1789 roku lub co najmniej od okresu kilku tygodni, które nastąpiły po wyzwoleniu w 1944 roku. W szczególności może nas tylko przerażać niesłychane nasilenie się wymiaru przestępczego zamieszek, czegoś na kształt paroksyzmowego wytrysku statystycznie wysokiej przestępczości endemicznej w diasporach. Niestety nie znamy pełnej liczby uczestników tych zdarzeń, ale możemy domniemywać, że było ich od 100 do 200 tysięcy. To pobieżny i optymistyczny szacunek, ale pozwalający na podważenie stereotypu o „niewielkiej mniejszości”, który ma służyć nam za pociechę”.
15. Patryk PALKA – Mit Napoleona w Polsce
.Na temat kontrastu w postrzeganiu postaci Napoleona Bonapartego w większości krajów europejskich, gdzie ma on status tyrana i zbrodniarza, a w Polsce, w której szacunek i uznanie wobec cesarza Francji jest głęboko zakorzeniony w polskiej tożsamości narodowej, pisze Patryk PALKA w tekście „Mit Napoleona w Polsce„.
„Napoleon Bonaparte trwale zapisał się na kartach dziejów jako geniusz wojenny, który rzucił Europę na kolana i nagiął ją do swojej woli. Można w tym stwierdzeniu dostrzec przejaw podziwu i szacunku dla dokonań „boga wojny” – herosa, który rozkochał w sobie miliony osób i przekonał je do walki u swego boku. To część prawdy o Napoleonie. Środki, za pomocą których Cesarz Francuzów osiągał swoje cele, a przede wszystkim koszty ambicji Bonapartego, kładą się jednak cieniem na jego wizerunku. W wielkim władcy, wodzu i polityku pozwalają dostrzec tyrana, który splamił krwią każdy skrawek ziemi, po jakim stąpał. Porwał za sobą miliony, ale miliony również pogrzebał”.
„Dla większości mieszkańców Europy Napoleon jest postacią negatywną. Bywa określany „ludobójcą”, „zbrodniarzem wojennym”, a nawet „Hitlerem XIX wieku”. W Polsce sytuacja wygląda jednak inaczej. Przez ostatnie 200 lat Napoleon był nad Wisłą figurą powszechnie cenioną i szanowaną, a niepochlebne opinie o nim należały do rzadkości. Współcześnie – choć nie brak Polaków krytykujących Korsykanina – sytuacja się nie zmieniła”.
„Szacunek i podziw dla Napoleona są utrwalane w świadomości Polaków już od najmłodszych lat – po pierwszym zetknięciu z hymnem państwowym. Słowa Mazurka Dąbrowskiego doskonale oddają również istotę napoleońskiego mitu w Polsce. Dlaczego ten mit powstał? Ponieważ Bonaparte „dał nam przykład, jak zwyciężać”. Wszystkie inne kwestie, związane z domniemaną sympatią Napoleona do Polaków czy rzekomą romantyczną naiwnością i sentymentem tych ostatnich, mają drugorzędne znaczenie wobec zasadniczej prawdy: Napoleon dał Polakom krótkotrwałą, lecz realną nadzieję na odbudowę ojczyzny zniszczonej w 1795 r. Nigdy później, aż do wybuchu I wojny światowej, osiągnięcie tego celu nie było tak bliskie, jak w czasach napoleońskich. Ponieważ współczesna polska kultura wyrasta w dużej mierze z korzeni dziewiętnastowiecznych – z dorobku artystów, myślicieli i polityków, którzy podporządkowali swoją działalność sprawie niepodległości i czerpali z dorobku epoki napoleońskiej – mit Napoleona po dziś dzień jest nad Wisłą silny”.
16. Abp Paul GALLAGHER – Jerozolima musi pozostać miastem pokoju, miastem spotkania
.O tym jak Watykan zapatruje się na konflikt izraelsko-palestyński pisze abp Paul GALLAGHER w tekście „Jerozolima musi pozostać miastem pokoju, miastem spotkania„. Dyplomata wyraża w nim nadzieję, że obie strony dojdą do porozumienia i trwający od dekady konflikt zostanie zażegnany.
„Stolica Apostolska jest głęboko przekonana, że pokój między Izraelczykami i Palestyńczykami, a bardziej ogólnie: w regionie – przyniesie korzyści całej społeczności międzynarodowej. Dlatego też każda inicjatywa pokojowa jest mile widziana, łącznie z Arabską Inicjatywą Pokojową, o ile nie odbywa się to ze szkodą dla lokalnej ludności lub nie jest sprzeczne z uzasadnionymi żądaniami zarówno Izraela, jak i Palestyny. Palestyńczycy – musimy uczciwie przyznać – znajdują się dziś w bardzo słabej pozycji, zarówno ze względu na problemy z zarządzaniem wewnętrznym, jak i z powodu coraz bardziej surowej i inwazyjnej militarnie postawy Państwa Izrael”.
„Rzeczywiście ze smutkiem zauważamy, że nadal omawiamy tu konflikt izraelsko-palestyński 30 lat po podpisaniu porozumień z Oslo w dniu 13 września 1993 r., które dały wgląd w to, jak będzie wyglądać rozwiązanie dwupaństwowe dla obu narodów. W tej atmosferze Stolica Apostolska znalazła podatny grunt do podjęcia kilku bardzo ważnych kroków, a mianowicie nawiązania stosunków dyplomatycznych z Państwem Izrael (1993), z Królestwem Jordanii (1994), oraz do rozpoczęcia nowego dialogu z Organizacją Wyzwolenia Palestyny, którego kulminacją było pełne uznanie państwa Palestyna (2012)”.
„Centralnym punktem spornym, którym należy się zająć, aby osiągnąć stabilny i trwały pokój, jest administracja Jerozolimy. Jest oczywiste, że to miasto jest bardzo ważne dla nas, chrześcijan, a także dla żydów i muzułmanów, którzy wszyscy postrzegają je jako Święte Miasto. Właśnie z tego powodu Stolica Apostolska postrzega Jerozolimę nie jako miejsce konfrontacji i podziałów, ale jako miejsce spotkania, w którym chrześcijanie, żydzi i muzułmanie mogą żyć razem w szacunku i wzajemnej dobrej woli. Naprawdę smutne jest obserwowanie aktów nietolerancji w Jerozolimie, takich jak te, których niedawno dopuścili się niektórzy żydowscy ekstremiści wobec chrześcijan. Wszelkie tego typu działania muszą zostać wyraźnie potępione przez wszystkie rządy, przede wszystkim rząd izraelski; powinny być także ścigane przez prawo i należy im zapobiegać w przyszłości poprzez wychowanie we wspólnocie”.
17. Kacper PŁAŻYŃSKI – Wszystkie pionki Putina
.Na temat niemieckiego programu transformacji energetycznej Energiewende, który opierał się na zakupie tanich surowców energetycznych z Rosji, pisze Kacper PŁAŻYŃSKI w tekście „Wszystkie pionki Putina. Rosyjski lobbing„.
„Drogę neoimperialnego marszu Rosji brukowano ideami będącymi odniesieniem dla dzisiejszych europejskich elit i instytucji: parareligijnym klimatyzmem, usakralizowaniem liberalnej demokracji, obyczajowym i społecznym tolerancjonizmem oraz antyamerykańskim pacyfizmem. W wykonaniu Zachodu mieliśmy tu do czynienia z mieszanką cynizmu (tego było najwięcej), konformizmu i wynikającej z niechęci do własnego dziedzictwa podatności na obce wpływy. A także, rzecz jasna, ze zwykłą głupotą”.
„Energiewende — po polsku „zwrot energetyczny” — to niemiecki program transformacji energetycznej, mającej być odpowiedzią na wywołane przez człowieka zmiany klimatyczne. Zakłada on zastąpienie paliw kopalnych odnawialnymi źródłami energii. Energiewende wykluwał się od lat 80., a jego korzenie sięgały lat 70. ubiegłego wieku, kiedy w ramach nowej Ostpolitik Republika Federalna Niemiec rozpoczęła gazową współpracę z Sowietami. Rodzicami ostatecznego kształtu są Gerhard Schröder i Angela Merkel. Kanclerz z SPD wprowadził postulat konieczności dokonania transformacji energetycznej w oficjalny obieg rządowy, podkreślając kluczowe znaczenie rezygnacji z paliw kopalnych dla przyszłości Niemiec i świata. Schröder zastosował przy tym tak dobrze znaną nam dzisiaj hiperbolizację języka, jakim opisywane są zagadnienia klimatyczne — to kolega Putina opowiadał, że Energiewende nie jest jakąś tam zmianą preferowanych źródeł energii, a panaceum na wszelkie utrapienia współczesności. Dla przykładu, niemiecki plan proklimatyczny miał być zdaniem Schrödera skuteczną bronią w wojnie z międzynarodowym terroryzmem”.
„Angela Merkel utrzymała kurs i wzmocniła retorykę. To ona rozpoczęła formułowanie „celów klimatycznych”, a wystąpieniem na sesji ONZ w 2007 roku, kiedy nazwała walkę ze zmianami klimatycznymi „zadaniem globalnym, które dotyczy wszystkich”, Klimakanzlerin zasiadła na tronie liderki światowego obozu proklimatycznego. Podjęcie się zadania „ratowania planety” miało być jej spuścizną, zapewniającą trwałe miejsce w panteonie najważniejszych polityków nowoczesnej Europy. Tu krótka dygresja. Bladym odbiciem tych marzeń są postulaty formułowane przez mini-Merkel, obecną szefową Komisji Europejskiej Ursulę von der Leyen. Mimo pandemii, wojny i największego od dekad kryzysu gospodarczego von der Leyen podziela marzenia swojej dawnej szefowej, pragnąc być zapamiętana jako ta, która zatrzymała katastrofę klimatyczną. Nie mam wątpliwości, że uparte trzymanie się twardego, ideologicznego kursu skończy się dla von der Leyen tak, jak w przypadku Merkel — klęską i wstydem”.
18. Daria GOSEK-POPIOŁEK – Kurz po wyborach powoli opada
Na temat problemów trapiących krakowską branżę teatralną pisze Daria GOSEK-POPIOŁEK w tekście „Kurz po wyborach powoli opada. Co to oznacza dla ludzi teatru w Krakowie?„.
„W myśleniu o kulturze łatwo wpaść w kilka pułapek. Pierwsza jest taka, że mówimy wyłącznie o znanych nazwiskach, twarzach, które widzimy na afiszach i w mediach. Tymczasem żeby stworzyć spektakl czy wydarzenie kulturalne, trzeba ogromnej pracy całego zespołu. Druga pułapka to chwalenie się kulturą, a jednocześnie zwyczajowe cięcie „kosztów”. Trzecia zasadzka: „Zawsze tak było i nikt nie narzekał”. Mieści się w niej obraz „głodującego artysty, który tworzy dla misji”, to są też fatalne warunki pracy i mobbing, bo „wizja reżysera czy dyrektora jest ważniejsza niż dobre samopoczucie aktora”. Z tym wszystkim zaczęły walczyć osoby tworzące krakowską scenę teatralną, a ja postanowiłam im w tym pomóc. Jak to w teatrze, walkę tę można podzielić na kilka aktów”.
„Dokładnie 4 lata temu, w listopadzie 2019 roku, Kraków usłyszał głośne oskarżenia o mobbing i molestowanie w Teatrze Bagatela. Jedną z aktorek, które wykazały się odwagą, by zabrać głos publicznie, była Alina Kamińska, aktorka i radna dzielnicowa, która mówiła o haniebnych zachowaniach dyrektora Schoena. Wraz z nią głos zabrało 8 innych artystek. Od początku wspierałam aktorki Teatru Bagatela nie tylko osobiście, ale także współorganizując spotkanie z Biurem Rzecznika Praw Obywatelskich. Natomiast prezydent miasta nie tylko schował głowę w piasek, ale także udostępnił dyrektorowi listę osób zgłaszających nieprawidłowości. Powiedzieć, że to zachowanie skandaliczne, to jak nic nie powiedzieć. Ostatecznie pod naciskiem mediów i opinii publicznej Jacek Majchrowski zawiadomił prokuraturę, a sprawa trafiła do sądu”.
„Sytuacja w Teatrze im. Słowackiego to z kolei przykład, jak wygląda zderzenie aparatu władzy z silnym zespołem teatralnym. W 2021 roku marszałek województwa małopolskiego Witold Kozłowski wszczął procedurę odwołania Krzysztofa Głuchowskiego ze stanowiska dyrektora teatru. Oficjalne powody to domniemane naruszenie prawa zamówień publicznych oraz „dobrego imienia” teatru (m.in. związane z wynajęciem sali na koncert Marii Peszek). Nieoficjalne? Wystawienie Dziadów w reżyserii Mai Kleczewskiej, która to interpretacja nie zgadzała się z „linią programową” partii rządzącej. Przed oglądaniem sztuki Kleczewskiej przestrzegała chociażby kurator Barbara Nowak, pisząc na Twitterze: „ODRADZAM organizację wyjść szkolnych na spektakl »Dziady« w Teatrze J. Słowackiego. W mojej ocenie haniebne jest używanie dzieła wieszcza A. Mickiewicza dla celów politycznej walki współczesnej opozycji antyrządowej z polską racją stanu”. Podobna opinia pojawiła się na oficjalnej stronie kuratorium. Tam mogliśmy przeczytać, że zdaniem małopolskiej kurator oświaty Barbary Nowak inscenizacja Dziadów nie wpisuje się „w cele systemu oświaty” – pisze Daria GOSEK-POPIOŁEK.
19. Olivier COSTA DE BEAUREGARD – Jesteśmy świadkami rozpadu pojałtańskiej Europy
.Na temat rozpadu ładu jałtańskiego w Europie do którego doprowadziła pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę pisze Olivier COSTA DE BEAUREGARD w tekście „Jesteśmy świadkami rozpadu pojałtańskiej Europy„.
„Po pierwsze, aspekt geograficzny – Europa pojałtańska, która rozpadła się na naszych oczach. Nie powinniśmy nigdy zapominać, że wschodnia część kontynentu została oddana na dwa pokolenia pod obcą, totalitarną okupację. Historyczną zasługą Gorbaczowa było umożliwienie rozpadu tej Europy bez nadmiernego rozlewu krwi. Dzisiaj Ukraina mówi nam, że nie jest jakąś inną Europą, ale że stanowi część naszej Europy. My natomiast musimy odpowiedzieć na pytanie, w którym miejscu wyznaczamy granice Europy. W sposób być może jeszcze bardziej zasadniczy Ukraińcy postawili na porządku dziennym kwestię prawa narodów do samostanowienia. Można w pewnym sensie powiedzieć, że Ukraińcy przyjrzeli się temu, co robią sąsiedzi. Zobaczyli, co robią Polacy, a co robią Rosjanie, i dokonali świadomego wyboru modelu polskiego, zachodniego, w sensie rozwoju gospodarczego, politycznych wolności i osobistych aspiracji. Wybrali te wolne społeczeństwa, gdyż widzieli ich wyższość. Pytania, jakie nam stawiają, brzmią: „Czy dostrzegamy ich pragnienie?”, „Czy wciąż uznajemy, że narody mają prawo do samostanowienia?”, „Czy dalej wyznajemy zasady filozofii politycznej, na których od XIX wieku w dużym stopniu była oparta Europa, przynajmniej taka, jaką znamy na Zachodzie?”, „Ile jesteśmy gotowi poświęcić dla tej idei?”.
„Idąc być może jeszcze głębiej w filozofię polityczną, Ukraińcy pytają nas, czy nadal jesteśmy kontynentem demokratycznym. Demokracja narodziła się i rozwinęła w Europie w długim, wielowiekowym procesie historycznego dojrzewania. Ukraina mówi nam dzisiaj, że wybiera demokrację. Nie jest to oczywiście demokracja bez wad, ale Ukraina odrzuca postsowiecki ustrój autokratyczny. Pyta, czy dla nas jako Europejczyków demokracja ma jeszcze swoją cenę, czy jest wartością, ideą, dla której jesteśmy gotowi do poświęceń. W tym samym czasie Ukraińcy tracą życie, żeby nie zostać stłamszeni. I w końcu – co wiąże się z poprzednim – Ukraińcy stawiają na porządku dziennym kwestię naszej obronności i wysiłku, jaki jesteśmy w stanie dla niej podjąć”.
„Zapewne wielu spośród Państwa czytuje czasopismo „Commentaire”. W jego frontyspisie znajdowała się – być może nadal się znajduje – taka sentencja Tukidydesa: „Nie ma szczęścia bez wolności ani wolności bez męstwa”. Naród ukraiński, który godzi się poświęcić swoje życie w obronie państwa i wolności, nie może nie budzić naszego podziwu. W głębi, w naszej kulturze, idea ta stanowiła część dziedzictwa europejskiego: umrzeć za ojczyznę było wartością, z którą poprzednie pokolenia były obeznane na co dzień. Nasze społeczeństwa, po wielkich zbiorowych masakrach I i II wojny światowej, po 75 latach dobrobytu i względnego pokoju, odeszły od tego. I oto Ukraina pokazuje nam, że być może idea ta będzie jeszcze konieczna. Stawia nas przed pytaniem, co jesteśmy gotowi zrobić w obronie wolności Europejczyków okupionej tak wieloma ofiarami”.
20. Prof. Jerzy MIZIOŁEK – Polskość to tolerancja
.Na temat takich fundamentalnych dla polskiego charakteru narodowego wartości jak tolerancja, kult wolności, heroiczna waleczność, pisze prof. Jerzy MIZIOŁEK w tekście „Polskość to tolerancja„.
„Gdy w 2003 roku na listę UNESCO „Pamięć świata” wpisano Akt konfederacji warszawskiej z 1573 roku, kilku moich przyjaciół z zagranicy wyraziło szczere uznanie, niektórzy prosili o podsunięcie im stosownej lektury. Rzeczywiście ten akt, który gwarantował bezwarunkowy i wieczysty pokój między „rozróżnionymi w wierze” i zalecał m.in. niewszczynanie pod żadnym pozorem walk religijnych, może być przedmiotem dumy. Ten akt tolerancji, niezwykły, bez mała unikatowy w całej ówczesnej Europie, nie wzbudził powszechnego uznania w Rzeczypospolitej, ale wszedł w życie i jego tradycje żyją w Polsce po dzień dzisiejszy”.
„Iluż to artystów i architektów, mimo że byli protestantami żyjącymi w morzu polskiego katolicyzmu, miewało się znakomicie, realizowało bardzo intratne zamówienia. Jednym z nich był Saksończyk Jan Chrystian Kamsetzer, który tak pisał: „Ponieważ uchodzę prawie zawsze za Polaka, gdyż wiadomo, że jestem w służbie Jego Wysokości Króla Polskiego, mam szczególną intencję spróbowania, tak jak mi na to zezwalają moje skromne możliwości, przyniesienia zaszczytu Narodowi, którego chleb spożywam od dłuższego czasu”. Jego dzieła, m.in. wnętrza Zamku Królewskiego w Warszawie, piękne fragmenty Łazienek Królewskich, pałace Raczyńskich i Tyszkiewiczów-Potockich, są perłami architektury warszawskiej czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego”.
„Przykłady można mnożyć, zarówno w XVIII, jak i XIX i kolejnych wiekach, wpisują się w nie m.in. Samuel Bogumił Linde, twórca pierwszego słownika języka polskiego, rodzina Kolbergów z wielkim Oskarem na czele i Wojciech Gerson, wielki malarz warszawski, m.in. twórca obrazu Mikołaj Kopernik wykłada astronomię w Rzymie„.
„A więc Polska to wolność wyznania, tolerancja religijna. Pięknie o tym pisze Karolina Lanckorońska w Szkicach wspomnień, które dotyczą czasów jej młodości spędzanej w okolicach Lwowa w okresie pomiędzy pierwszą i drugą wojną światową. Z taką samą sympatią odnosi się do Polaków, Żydów i Ukraińców, wtedy nazywanych Małorusinami. Idzie śladem swego ojca – hrabiego Karola Lanckorońskiego, dla którego prawosławna cerkiew, żydowska bóżnica czy polski kościół są tak samo warte troski, łoży na ich konserwację, a nawet rozbudowę”.
21. Prof. Ryszard BUGAJ – Czekając na IV RP
.Na temat transformacji gospodarczej i ustrojowej w Polsce po 1989 r. pisze prof. Ryszard BUGAJ w tekście „Czekając na IV RP„.
„Polska jest krajem, który jako pierwszy obalił komunizm i odniósł sporo sukcesów, choć doświadczyliśmy też porażek. Kilka lat temu Adam Michnik uznał okres transformacji po roku 1989 za najlepszy dla Polski czas od 300 lat. Ma rację, ale pamiętać trzeba, że te 300 lat nie było dla Polski dobre. Po stronie sukcesów należy dostrzec (po głębokiej recesji w latach 1990–1991) znaczny wzrost gospodarki, zbudowanie zrębów demokratycznego państwa, odzyskanie realnej suwerenności i integrację ze światem zachodnim. Program transformacji gospodarki podporządkowany został dyrektywie – „przywrócić normalność”. Oznaczało to reformy inspirowane doktryną neoliberalną, traktowaną jako bezalternatywna. W wymiarze makroekonomicznym zdecydowano się na stabilizację szokową. W wymiarze systemowym celem stała się przyspieszona i szeroka prywatyzacja. Tylko przemiany w sferze socjalnej były powściągliwe”.
„Nie wiadomo, czy przyjęcie gradualistycznego programu przemian pozwoliłoby – przy mniejszych kosztach społecznych – na uzyskanie porównywalnego sukcesu w zakresie wzrostu gospodarki. Jednak żadna alternatywa nie była brana pod uwagę. Elity niemal bez wyjątku podzielały przekonanie Fukuyamy o „końcu historii”. Również wybór modelu politycznej demokracji nie był poprzedzony szerszą refleksją. Prawie wszyscy (nie wyłączając ugrupowań postkomunistycznych) byli przekonani, że powinna to być demokracja liberalna. Konstytucja przyjęta kilka lat później ten wybór usankcjonowała”.
„Choć przemiany gospodarcze niosły dla znacznej części społeczeństwa bolesne konsekwencje (szczególnie bardzo wysokie bezrobocie), to sprzeciw nie był w długim okresie zmasowany. Z pewnością bardzo duże znaczenie miał fakt, że elity nie wytworzyły „wpływowego” programu alternatywnego. Wyborcy nie mieli realnego wyboru. Znaczna ich część zareagowała odmową uczestnictwa w wyborach. Po upływie kilku lat słabły dolegliwości wynikające z transformacji gospodarki. Zasadniczo obniżyło się bezrobocie. Wydaje się natomiast, że narastał krytycyzm z powodu rosnących nierówności oraz patologii rynku pracy (przede wszystkim „śmieciowe” umowy o pracę). Narastał też sprzeciw wobec konsekwencji funkcjonowania liberalnego modelu polskiej formuły ustrojowej. Raziła rozbudowa przywilejów elit, niezadowolenie budziło funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości i niesprawność państwowego systemu ochrony zdrowia. Irytowała „perswazja niemocy” (nie stać nas) i tłumaczenie podejmowanych przez rząd i parlament decyzji oczekiwaniami Brukseli i obiektywnymi rzekomo wymaganiami systemu rynkowego (wydłużenie minimalnego wieku emerytalnego). I w końcu pewna część wyborców krytycznie oceniała kategorycznie formułowane postulaty zmian w kwestiach obyczajowych (głównie sprawa LGBT+)” – pisze prof. Ryszard BUGAJ.
22. Paul KINGSNORTH – Technokraci porwali ekologię. I sprowadzili nas na manowce
.Na temat rosnącego błyskawicznie zagrożenia „ekofaszyzmem” w zachodnim świecie pisze Paul KINGSNORTH w tekście „Technokraci porwali ekologię. I sprowadzili nas na manowce„.
„Na pewno słyszeliście już o rosnącym zagrożeniu „ekofaszyzmem”. Jeżeli nie, to na pewno wkrótce o tym usłyszycie, gdyż liczba osób ostrzegających o tym nowym zagrożeniu cywilizacyjnym rośnie wykładniczo. W publikacjach zarówno z prawej, jak i lewej strony można przeczytać długie teksty na temat korzeni i celów tego przerażającego ruchu, który najwyraźniej rozprzestrzenia się na cały świat”.
„Jednakże wszystkie te eseje i artykuły można łatwo sprowadzić do jednego, a czasem nawet wydaje się, że są jednym i tym samym. Formuła zawsze jest tu taka sama i można ją z powodzeniem zastosować w całym spektrum politycznym. Na początku będzie mowa o „rosnącej fali autorytaryzmu” na całym świecie, o czym świadczyć mają „populizm”, brexit, Giorgia Meloni, Viktor Orbán, Justin Trudeau, Donald Trump, Joe Biden lub jakikolwiek inny lider, którego nie lubimy. Dalej przechodzimy do tego, jak ten „rosnący autorytaryzm” znajduje odzwierciedlenie w ekologii, o czym świadczyć mają inicjatywy Just Stop Oil, Extinction Rebellion, Zielony Nowy Ład, Wielki Reset, Bill Gates, Greta Thunberg lub … [tu wstawić nazwisko]”.
„Następnie należy wymienić inspiracje historyczne tych nowych zielonych autokratów. W świecie anglosaskim będą to: Ted Kaczynski, Pentti Linkolai Dave Foreman. Wydobądźmy tu najpodrzędniejsze kanały i „reddity” z internetu i „ujawnijmy” kilka zanonimizowanych awatarów promujących wojnę rasową w imię dobra planety. Wspomnijmy o zamachowcu z Christchurch. Często wykorzystujmy frazę „ciemna strona”. Wrzućmy nazwiska kilku pisarzy z lat 30., którzy zostali faszystami. Wymamrotajmy ponuro, jak to Hitler był wegetarianinem. „Wiedzieliście, że w Dachau istniał ekologiczny ogród? To daje do myślenia, prawda?”.
23. Igor JANKE – Nigdy jeszcze nie zaszliśmy tak daleko w rozwoju
Na temat tego, czy Polska jest w stanie awansować i wybić się z grona państw wchodzących w skład europejskiej „drugiej ligi” (w zakresie zamożności, poziomu życia itp.) i stać się jedną z kilku najzamożniejszych państw europejskich, pisze Igor JANKE w tekście „Nigdy jeszcze nie zaszliśmy tak daleko w rozwoju”. Autor opisuje w nim również ogromny skok cywilizacyjny oraz gospodarczy jaki dokonał się w Polsce w przeciągu ostatnich 30 lat.
„Dziś jesteśmy w historycznym momencie. Nigdy jeszcze nie zaszliśmy tak daleko w rozwoju. Nigdy nie żyło nam się tak dobrze i nie byliśmy tak atrakcyjnym miejscem i do życia i do inwestowania. Pomimo narzekań w mediach, wchodzą tu największe firmy technologiczne – Google, Intel, Samsung, Amazon. Rosną polskie firmy prywatne. Dino Polska, InPost, Cyfrowy Polsat, LPP, Synthos, Polpharma, Maspex, CD Project, Techland, Polenergia – to czołówka firm mających przechody liczone w miliardach złotych. Mamy świetny system bankowy. Coraz lepszą infrastrukturę. Świetnie wykształconych ludzi”.
„Wielu osobom jednak trudno uwierzyć, że możemy wskoczyć jeszcze kilka pięter wyżej i stać się jednym z najzamożniejszych państw w Europie. Przecież na świecie prawie nikt nie zna tych polskich firm, czy produktów przez nie produkowanych. Do pierwszej światowej ligi jeszcze im daleko. Nasze najlepsze uniwersytety w rankingach szanghajskich zaczynają się pojawiać na końcu pierwszej pięćsetki. W Unii Europejskiej to nie my nadajemy ton, a wręcz jesteśmy traktowani jako uciążliwe utrapienie”.
„Wielu ekspertów uważa, że dużo łatwiej odbić się od dna, co nam się udało, niż przebijać się z drugiej do pierwszej ligi, gdzie konkurencja jest już ogromna i rządzą dużo bogatsi od nas, którzy swój sukces budowali dziesiątki, a nawet setki lat. Kiedy oni budowali swoje demokracje i zamożność, przechodzili rewolucje przemysłowe i tranzycje kulturowe, myśmy byli okupowani, mordowani, dorobek materialny i kulturowy był niszczony i rozkradany, elity były systematycznie anihilowane, a kiedy skończyła się wojna, przyszło komunistyczne pranie mózgu i PRL-owska półsowiecka okupacja. Cud, że udało się w 30 lat tak dużo odrobić”.
24. Stéphane COURTOIS – Rosyjska twarz komunizmu. Przemoc, terror i niewola
.Na temat tego dlaczego to właśnie Rosja stała się pierwszym komunistycznym krajem na świecie oraz czemu od samego początku zaprowadzony przez bolszewików system przybrał totalitarne i ludobójcze oblicze, pisze prof. Stéphane COURTOIS w tekście „Rosyjska twarz komunizmu. Przemoc, terror i niewola„.
„Przełomowy moment, jakim stało się załamanie centralnego ośrodka systemu w Moskwie w 1991 roku oraz dostęp do bogatej dokumentacji, dotychczas głęboko strzeżonej, stanowi tylko pewien etap badań nad zjawiskiem komunizmu w XX wieku. Jednakże najlepiej nawet udokumentowane ustalenia i najgruntowniejsza wiedza, choć oczywiście niezbędne, nie są w stanie zaspokoić naszej ciekawości intelektualnej ani zadośćuczynić naszemu sumieniu. Wciąż bowiem brak odpowiedzi na podstawowe pytanie: dlaczego? Dlaczego współczesny komunizm, który pojawił się w 1917 roku, prawie natychmiast przekształcił się w krwawą dyktaturę, a następnie w zbrodniczy reżim? Czy jego cele można było osiągnąć jedynie, stosując skrajną przemoc? Jak wyjaśnić fakt, że władza komunistyczna przez dziesiątki lat postrzegała i wprowadzała w życie zbrodnię jako banalny, normalny i zwyczajny środek?”.
„Rosja sowiecka była pierwszym krajem o ustroju komunistycznym. Stanowiła centrum, siłę napędową światowego systemu komunistycznego, który powstawał stopniowo i który niebywale się rozwinął po roku 1945. Leninowski i stalinowski Związek Sowiecki stał się wzorcem współczesnego komunizmu. To, że od razu system ów osiągnął zbrodniczy wymiar, zadziwia tym bardziej, że pozostaje w sprzeczności z kierunkiem rozwoju ruchu socjalistycznego”.
„Przez całe XIX stulecie refleksja nad przemocą rewolucyjną była zdominowana przez fundamentalne doświadczenie Rewolucji Francuskiej. (…) Niektóre metody stosowane w okresie terroru – manipulacja napięciami społecznymi przez frakcję jakobińską, zaognienie fanatyzmu ideologicznego i politycznego, prowadzenie wyniszczającej wojny ze zbuntowaną częścią chłopstwa – można uznać za zapowiedź działań bolszewików. Niewątpliwie Robespierre położył pierwszy kamień na drodze, która później zawiodła Lenina do terroru. Czyż podczas głosowania praw prairiala Robespierre nie oświadczył przed Konwentem: „Aby ukarać wrogów ojczyzny, wystarczy ustalić, kim są. Mniej zresztą chodzi o ich ukaranie, raczej o ich unicestwienie”.
25. Prof. Aleksander SURDEJ – Henry Kissinger – strateg na czasy trudnych wyborów
.Na temat dorobku dyplomatycznego jednego z najbardziej kluczowych architektów polityki zagranicznej USA w XX wieku w postaci Henry’ego Kissingera, pisze prof. Aleksander SURDEJ w tekście „Henry Kissinger – strateg na czasy trudnych wyborów„.
„Zanim został doradcą do spraw bezpieczeństwa narodowego i sekretarzem stanu podczas prezydentur Richarda Nixona oraz Geralda Forda, Henry Kissinger był profesorem Uniwersytetu Harvarda, którego naukowy tytuł doktora uzyskał w 1954 roku dzięki dysertacji zatytułowanej: Peace, Legitimacy, and the Equilibrium (A Study of the Statesmanship of Castlereagh and Metternich)”.
„Badania historyczne i refleksja naukowa nie Kissingerowi nie wystarczyła. Chciał wpływać na bieg wydarzeń, a nie tylko komentować. Jako Żyd urodzony w 1923 roku w Niemczech, z których uciekł w 1938 roku, nie mógł zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych, aby uzyskać wpływ bezpośredni. Został więc « doradcą księcia »”.
„Przypisuje mu się dominujący wpływ na politykę zagraniczną Stanów Zjednoczonych w okresie od 1969 do 1976 roku – okresie wielu ważnych wydarzeń i kształtowanych przez nie procesów. Pokojową Nagrodą Nobla w 1973 roku (wspólnie z Lê Đức Thọ) została nagrodzona jego rola doprowadzeniu do rozejmu i wycofania się Stanów Zjednoczonych z Wietnamu. Wcześniej jednak był on silnie krytykowany za masowe bombardowanie Północnego Wietnamu i stosowanie napalmu. Co więcej losy zjednoczenia Wietnamu nie potoczyły się zgodnie z preferowanym przezeń scenariuszem!”.
„Wcześniej Henry Kissinger zasłużył się Ameryce otwierając kanały dialogu z komunistycznymi Chinami. Szczyt amerykańsko-chiński z lata 1972 roku Kissinger przygotowywał w sposób, który charakteryzować go będzie przez kolejne dekady: staranne budowanie sieci kontaktów i dyskretne ich wykorzystywanie. Ten kapitał osobistych relacji i zaufania wielkich tego świata służył mu przez kolejne dekady, gdy już nie pełnił formalnych funkcji”.
„Dialog z Chinami i odprężenie w relacjach ze Związkiem Radzieckim, wsparte porozumieniami o kontroli broni SALT I, nie były w żadnej mierze godzeniem się z istnieniem dyktatur komunistycznych. Paktować, żeby ocalić pokój i chronić ludzkość, ale równocześnie podejmować działania, aby te państwa długookresowo osłabiać. Tę filozofię polityczną Henry Kissingera określono mianem: „Realpolitik”. Niesłusznie jednak lokowano ją w towarzystwie cyników uosabianych przez Nicolo Machiavellego” – pisze prof. Aleksander SURDEJ.