Natalia Brzozowska - pierwsza powojenna polska dokumentalistka

„Natalia Brzozowska była pierwszą debiutującą po wojnie polską dokumentalistką. Na zjeździe filmowców w Wiśle zarzucono jej formalizm, zablokowano możliwość realizacji filmów, usunięto ze środowiska i skazano na zapomnienie” – powiedział mediom kierownik biblioteki Filmoteki Narodowej– Instytutu Audiowizualnego FINA Adam Wyżyński

Pionierka kinematografii

.”Natalia Brzozowska była pierwszą debiutującą po wojnie polską dokumentalistką. Zapowiadała się na dobrą reżyserkę. Oglądając Kopalnię widzimy jej nieprzeciętny talent i wrażliwość, poetyckie wręcz podejście do tematu pracy górników. Niestety film nie spełniał wymogów socrealizmu. Na zjeździe filmowców w Wiśle zarzucono jej formalizm. Brutalnie zablokowano jej możliwość realizacji filmów, usunięto ze środowiska i skazano na zapomnienie” – powiedział filmoznawca i kierownik biblioteki Filmoteki Narodowej–Instytutu Audiowizualnego FINA, Adam Wyżyński.

Natalia Brzozowska urodziła się 29 listopada 1915 roku w majątku ziemskim koło Niżnego Nowgorodu nad Wołgą (Rosja)jako Natalia Ponizowkin. Po wybuchu rewolucji bolszewickiej jej rodzice zbiegli do Polski i zamieszkali w majątku Antonopol w powiecie oszmiańskim (obecnie Białoruś) Latem 1939 roku ukończyła studia malarstwa na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego. Wykładowcami wileńskiej uczelni byli wówczas czołowi twórcy okresu II Rzeczypospolitej, m.in. Ferdynand Ruszczyc i Ludomir Ślendziński.

„Wykształcenie plastyczne zwykle daje reżyserowi inne, szersze spojrzenie na otaczający go świat oraz większą wrażliwość na stronę wizualną filmu. Można wymienić wielu wybitnych reżyserów m.in. Andrzeja Wajdę czy Wojciecha Hasa, którym studia na wydziale malarstwa czy grafiki pomogły rozwinąć talent. Z pewnością tak było również w przypadku Brzozowskiej” – wyjaśnił Wyżyński.

Podczas wojny Natalia wyszła za mąż za filmowca Jarosława Brzozowskiego (ur. 1911). W Wilnie urodził się Marek (1941) i Dorota (1944). W latach sowieckiej okupacji (1939-41) i Jarosław Brzozowski był operatorem kroniki filmowej Sojuzkinożurnał na terenie Kowna. „W tym samym czasie był żołnierzem ZWZ-AK, który pod pseudonimem Korab, wraz z innym znanym po wojnie operatorem Sergiuszem Sprudinem, realizował na taśmie 16 mm filmy o wojennej sytuacji w regionie wileńskim. Kurierzy przekazywali je przedstawicielom rządu emigracyjnego w Londynie. Przynależność Brzozowskiego do AK zaważyła na późniejszych losach małżeństwa” – zwrócił uwagę filmoznawca.

W sierpniu 1945 roku Natalia Brzozowska przyjechała wraz z grupą wileńskich repatriantów do Łodzi. Jej mąż powrócił do kraju jako żołnierz Czołówki Filmowej Wojska Polskiego. Po demobilizacji otrzymał przydział do Przedsiębiorstwa Państwowego „Film Polski” z siedzibą w dawnym pałacu Oskara Kohna przy ul. Targowej 61 – późniejszej siedzibie Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej (obecnie Państwowa Wyższa Szkoła Filmowa, Telewizyjna i Teatralna im. Leona Schillera). Prowadził także wykłady w krakowskim Instytucie Filmowym kształcącym operatorów i reżyserów filmowych, którego absolwentami byli m.in. Jerzy Kawalerowicz, Wojciech J. Has, czy Mieczysław Jahoda.

Jego pracę doceniono za granicą. We wrześniu 1946 r. Brzozowski , jako pierwszy polski filmowiec, otrzymał Grand Prix na I. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Cannes w kategorii krótkometrażowych filmów oświatowych za „Kopalnię soli w Wieliczce”. „Zdjęcia wykonane w podziemnych ciemnościach ukazują nam ciekawe formacje geologiczne, które skrywają jeden z najcenniejszych skarbów Polski” – czytamy na stronie festiwalu. W tym samym roku jego żona wraz z Konstantym Gordonem zrealizowała film oświatowy „Gimnastyka dla wszystkich” oraz dokument „Pałace”.

„Pałace podejmowały tematy zabytkowych rezydencji polskich i niemieckich, które najpierw dewastowała i okradała Armia Czerwona, a po dekretach uwłaszczeniowych znalazły się we władaniu ludowego państwa. Autorka filmu podjęła temat wielce kontrowersyjny. Miała świadomość, tego, że jest on trudny (…) cenzuralnie niewygodny ze względu na skalę grabieży i zniszczeń” – pisał prof. Marek Hendrykowski w monografii „[Nie}zapomniani dokumentaliści”.

W latach 1947-48 Brzozowska zrealizowała kolejne krótkie metraże – „Ziemię Lubuską” oraz „Muzykę” z udziałem profesorów i studentów PWSM w Łodzi, m.in. skrzypaczki Wandy Wiłkomirskiej. Wraz z pisarką Polą Gojawiczyńską przygotowała konspekt scenariusza filmu „Stolica”. Dokument miał podejmować tematykę związaną z odbudową Warszawy, jednak kierownictwo Filmu Polskiego nie zatwierdziło go do realizacji. Pod koniec 1947 r. Brzozowska wraz z operatorem Andrzejem Ancutą zjechała do kopalni węgla kamiennego w Bytomiu.

„Była mistrzynią dokumentu poetyckiego. Obdarzona niezwykłą wrażliwością w zakresie kompozycji wizualno-dźwiękowej dzieła filmowego wyprzedzała o cała epokę późniejsze poszukiwania swoich kontynuatorów i następców w sferze kreowania ekspresji audiowizualnej kina” – podkreślił Hendrykowski.

„Dynamiczne ujęcia i montaż kojarzą się z dokonaniami przedwojennej awanagardy, film jest niezwykle poetycki. W jednym z ujęć widzimy figurę św. Barbary – patronki górników. Brzozowska w sugestywny sposób, i bez słowa komentarza, przekazała widzom o trudnej i niebezpiecznej pracy górników” – podkreślił Wyżyński.

„Kopalnia” została zaprezentowana na 9. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji w 1948 roku.

Hendrykowski wskazał, że film był inspiracją dla „Gwiazdy muszą płonąć” (1954) Witold Lesiewicza i Andrzeja Munka. Po latach wysoko oceniał go jeden z najwybitniejszych polskich dokumentalistów, Kazimierz Karabasz.

W czerwcu 1948 r. agenci UB aresztowali Brzozowskiego na planie filmu „Wielki redyk” w okolicy Zakopanego. 20 grudnia 1948 r. Wojskowy Sąd Rejonowy skazał filmowca na sześć lat więzienia pod zarzutem utrzymywania kontaktów o charakterze szpiegowskim z agentem angielskiego wywiadu, za działalność konspiracyjną pod okupacją sowiecką, nieujawnienie się po amnestii z 1947 r. oraz nielegalne posiadanie broni. Karę odbywał w więzieniu przy ul. Rakowieckiej (Warszawa), w Jaworznie, Rawiczu i w Krakowie.

„Dopóki nie spuszczono kurtyny milczenia na jego twórczość, po aresztowaniu wyświetlano jeszcze filmy Kwitną jabłonie i Młodzież na Wybrzeżu” – pisał Beniamin Kostrubiec w opracowaniu na temat więźniach Jaworzna.

„Aresztowanie męża przypieczętowało los Brzozowskiej. Okazją był zjazd filmowy w Wiśle w listopadzie 1949 r. Omawiając Kopalnię, zarzucono filmowi formalizm” – przypomniał Wyżyński. „W okresie pracy nad filmem miałam tendencję do formalizmu. Prawie we wszystkim, co dotąd zrobiłam – mało obchodziła mnie treść, tylko z punktu widzenia artystycznego brałam te rzeczy, uważając jedynie, żeby była proporcja treści, ale sens, ideologia obchodziła mnie mało. Od czasu, kiedy zaczęłam się interesować sprawą ideologii socjalistycznej […] – zupełnie zmieniło się moje podejście nie tylko do treści, ale zmienił się mój stosunek do formy. Dziś patrząc na dawne moje filmy, czuję obcość” – mówiła reżyserka w publicznej samokrytyce złożonej podczas zjazdu w obecności ministra kultury i sztuki Włodzimierza Sokorskiego

Natalia Brzozowska – artystka zmuszczona do samokrytyki

.”Dziś wiemy, że samokrytyka Brzozowskiej była wymuszona. Kilka dni przed zjazdem wysłała do Ministerstwa Kultury i Sztuki kilkunastostronnicowy memoriał pod wymownym tytułem Uwagi o złych rzeczach ogólnych w Filmie Polskim i o sytuacji szczególnej, która z tego wynikła. Broniła w nim Kopalni i wskazywała liczne nieprawidłowości i niedociągnięcia w trakcie produkcji oraz przygotowania kopii na Festiwal Filmowy w Wenecji” – wskazał Wyżyński.

„Z Kopalnią była sprawa bardzo brzydka, bo laboratorium zepsuło ją technicznie nie tylko przez niedbalstwo, ale też świadomie.(…) Przy wysyłce filmu na festiwal do Wenecji zmieniono napisy na francuskie w sposób zupełnie barbarzyński – wyrzucili I scenę, z ostatniej odcięli dwa metry, a poza tym negatyw był niedokładnie ścięty i skutkiem tego film stracił synchron.(…) postanowiłam oddać tę sprawę do kontroli. (…) Trzy tygodnie użerałam się z S., który nie chciał mnie wpuścić do laboratorium mimo wyraźnego nakazu dyr. Albrechta, a jak już wpuścił, to mi utrudniał pracę – nie dawał przewijaczek, zabierał negatyw itd.” – pisała reżyserka, podkreślając, że montażysta domagał się łapówki lub „postawienia wódki” za pracę, którą wykonywał w ramach swoich obowiązków służbowych.

„Udało mi się sporządzić raport stwierdzający dokładny stan negatywu. Jednak (…)żaden z nich nie chciał podpisać tego raportu. Laboratorium jest taką mafią, że ludzie jej się boją” – konkludowała. Po zjeździe w Wiśle napiętnowana zarzutem „formalizmu” Brzozowska nie powróciła już do zawodu reżysera.

„Był to jeden z nielicznych przypadków w historii kina PRL całkowitego odsunięcia reżysera od pracy w zawodzie” – wyjaśnił Wyżyński. Po zjeździe w Wiśle komunistyczne władze usunęły z Filmu Polskiego co najmniej kilku innych filmowców z akowską przeszłością – wśród nich był Stanisław Rodowicz (1910-1969), organizator tajnej radiostacji Oddziału V Komendy Głównej ZWZ/AK,tzw. „łodzi podwodnej” przy ul Fortecznej 4 w Warszawie, operator Czołówki Filmowej WP i Polskiej Kroniki Filmowej. UB aresztowało go w styczniu 1951 r. Więzienną celę opuścił po sześciu latach. Podobnie jak Brzozowska nigdy już nie powrócił na filmowy plan.

Ze zrealizowanego przez Brzozowską w latach 1948-49 dokumentu „Biała etiuda” (zdjęcia Sergiusz Sprudin), pod koniec lat 50. zmontowano dwa filmy „Na wspinaczce” i „Narciarze” z muzyką Wojciecha Kilara.

Podczas pobytu męża w więzieniu, Brzozowska pracowała fizycznie w zakładzie odzieżowym i samotnie wychowywała dwójkę dzieci. 29 czerwca 1954 roku Jarosław Brzozowski wyszedł na wolność. Kilka miesięcy później powrócił do pracy jako operator w Wytwórni Filmów Oświatowych. W 1956 roku z Jerzym Bossakiem zrealizował film dokumentalny „Warszawa 1956” – jeden z tytułów „czarnej serii”. Za „Helioplastykę” (1965) otrzymał Złotego Lwa w kategorii dokumentów na 26. festiwalu w Wenecji. W latach 60. realizował m.in. z Jerzym Bossakiem filmy przyrodnicze „Reportaż z Jakucji” i „273 dni poniżej zera”. Zmarł 29 sierpnia 1969 roku w Warszawie. Jego „Abakany” (1970) – dokument poświęcony twórczości Magdaleny Abakanowicz – Kazimierz Mucha ukończył po śmierci twórcy.

Po odwilży 1956 roku Brzozowska krytycznie oceniała kinematografię PRL. Pod koniec przełomowego roku opublikowała na łamach „Przeglądu Kulturalnego” tekst „Czy w kinematografii mają istnieć monopole?”. Ostatnie lata życia spędziła w łódzkim domu opieki społecznej. Zmarła 19 listopada 1988 roku w Łodzi.

„Jej prekursorska pod wieloma względami twórczość stanowi przykład niespełnionych marzeń i wielkich nadziei polskiego dokumentu po wojnie” – ocenia prof. Marek Hendrykowski.

Lata rządów komunistycznych w Polsce odcisnęły swoje piętno

.Natalia Brzozowska była tylko jedną z niezliczonych ofiar systemu, który przez dziesięciolecia niewolił nasz naród. Teraz, w czasach, gdy istnieje wolna Polska, nadal należy jednak pamiętać o zniszczeniu wywołanym przez socjalizm. O tym, że dziedzictwo komunizmu nigdy nie powinno już wrócić do przestrzeni publicznej pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze Karol NAWROCKI, prezes Instytutu Pamięci Narodowej.

Zaznacza on, że żyjemy dzisiaj szczęśliwie w wolnym i demokratycznym państwie, szanującym poglądy i przekonania obywateli. Jednak niechciane lata rządów komunistycznych w Polsce odcisnęły swoje piętno na naszym społeczeństwie. Dlatego pamiętamy o ofiarach, pamiętamy o pustoszącym nasze dusze systemie totalitarnym, mającym za nic fundamentalne ideały takie jak patriotyzm, wolność i prawda. Trudno zrozumieć pragnienie wolności tym, którzy nigdy nie zaznali niewoli, którzy nigdy nie doświadczyli represji za swoje przekonania, którzy nie stracili swoich bliskich zamordowanych z rąk komunistycznych oprawców.

„Na naszych oczach historia staje się żywym doświadczeniem. Przebrani w mundury Federacji Rosyjskiej, z Leninem i Stalinem w głowach i sercach, rosyjscy żołnierze wyzwalają Ukrainę, mordując kobiety, dzieci i zabijając żołnierzy niepodległego państwa przy użyciu czołgów. Rosyjski czołg udekorowany flagą Związku Radzieckiego stał się znamiennym symbolem, który obiegł cały świat. Nie zapominajmy, że komunizm nadal stanowi poważne zagrożenie dla świata” – przypomina autor artykułu.

W jego opinii, dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek jasne jest, że wykorzenienie nazw i symboli propagujących komunizm jest sprawą najwyższej wagi. Mimo że Związek Radziecki upadł 30 lat temu, a jego zbrodnie zostały dokładnie zbadane, w wielu miejscach na świecie wciąż można znaleźć pomniki upamiętniające Armię Czerwoną, ulice czy place nazwane imionami sowieckich dygnitarzy.

„Najwyższy czas, abyśmy podjęli działania zmierzające do całkowitej dekomunizacji. W samej Polsce mamy jeszcze około 60 sowieckich pomników” – pisze Karol NAWROCKI.

Kierowany przez niego Instytut Pamięci Narodowej będzie kontynuował akcję mającą na celu usunięcie z przestrzeni publicznej wszystkich pomników upamiętniających żołnierzy Armii Czerwonej. Niech wybrzmi to jasno i wyraźnie: w polskiej przestrzeni publicznej nie ma miejsca na jakiekolwiek upamiętnienia totalitarnego reżimu komunistycznego i służących mu ludzi.

„Niesprawiedliwością wobec ofiar, gwałtem na historii i prawdzie historycznej, na przyzwoitości jest stawianie na cokołach tych, którzy niewolili wolne, niepodległe państwa, tych, którzy zadawali ból i cierpienie kobietom i dzieciom. Tych, którzy dzisiaj stają się wzorem dla ludobójców XXI wieku” – zaznacza prezes IPN.

Karol NAWROCKI przypomina, że ani w wolnej, niepodległej i demokratycznej Polsce, ani w wolnej Europie nie ma miejsca w przestrzeni publicznej na pomniki i symbole oznaczone czerwoną gwiazdą. Symbol czerwonej gwiazdy, tak samo jak niemiecka swastyka, odpowiada za wybuch II wojny światowej. W tym symbolu widzimy zbrodniarzy z Katynia. I to właśnie ten symbol po 1945 r. mówił o zniewoleniu, kolonizacji Polski i Europy Środkowo-Wschodniej przez Sowietów.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 29 lutego 2024
Fot.:Dom spotkań z historią