Naukowcy z Krakowa jako pierwsi na świecie zbadali własności farby przedrenesansowego malarstwa włoskiego
Szczegółowych informacji o powstających na obrazach różnorodnych siatkach spękań malarskich dostarczyły badania naukowców skupionych wokół projektu „Grieg Craquelure”. Podczas prac badawczych naukowcy z Krakowa wyznaczyli również – jako pierwsi na świecie – własności farby typowej dla przedrenesansowego malarstwa włoskiego – tempery jajowej.
Krakowscy specjaliści zbadali siatki spękań na renesansowych obrazach
.W ramach zakończonego właśnie projektu badacze z Polskiej Akademii Nauk, krakowskiej ASP, Zamku Królewskiego na Wawelu i norweskiego Uniwersytetu Naukowo-Techicznego z Trondheim analizowali siatki spękań malarskich widoczne na obrazach z okresu renesansu.
„Oglądając obrazy, patrzymy, co jest na nich przedstawione, ale mało zwiedzających widzi siatkę spękań, która jest bardzo charakterystyczna i typowa dla miejsca, w którym powstał obraz, techniki i technologii użytej przez artystę, a także całej historii przechowywania dzieła: – zwróciła uwagę podczas konferencji prasowej w PAN w Krakowie dr Aleksandra Hola, główna konserwator Zamku Królewskiego na Wawelu i adiunkt na Wydziale Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki ASP w Krakowie.
Celem naukowców było wyjaśnienie, w jaki sposób na obrazach powstają siatki spękań oraz rozwiązanie zagadki ich różnorodnych wzorów. „Konserwatorzy intuicyjnie wiążą siatki spękań z pewnymi zjawiskami, natomiast do tej pory nie było uporządkowanego języka, który by o tej siatce spękań mówił” – zwróciła uwagę dr Hola.
Badacze wskazali, że siatki te, będące układem pęknięć, mogą przybierać różne kształty; równoległych linii, prostokątne, kwadratowe, okrągłe, obserwowane są również siatki niemające żadnego porządku. Projekt pozwolił zrozumieć, w jaki sposób one powstają oraz dlaczego np. w „Sądzie ostatecznym” Hansa Memlinga występuje inna siatka spękań niż w „Madonnie pod jodłami” Lukasa Cranacha starszego, a jeszcze inna w „Damie z gronostajem” Leonarda da Vinci.
„To własności materiałowe, a także klimat, w którym obiekty były przechowywane, w dużej mierze decydują o tym, jakie spękania powstają. Inaczej rozwija się siatka spękań na obrazie powstałym na południu Włoch, inaczej w Norwegii. Wpływa na to również grubość warstwy (malarskiej) i układ tych warstw – dlatego też mówimy, że siatki spękań są charakterystyczne dla różnych szkół artystycznych oraz okresu, w którym powstały” – wyjaśnił prof. Łukasz Bratasz z Instytutu Katalizy i Fizykochemii Powierzchni im. Jerzego Habera PAN. „Siatki są charakterystycznym odciskiem palca zarówno dla artysty, jak i dla szkoły, z której się wywodzi, czasu, w którym obiekt został stworzony i materiału, którego użył” – dodał prof. Bratasz.
Naukowcy podkreślili, że zrozumienie procesu tworzenia pękań może się przyczynić do prawidłowej oceny oryginalności obrazów i lepszej identyfikacji fałszerstw. „Widzimy, które siatki spękań wynikają z przyspieszonego starzenia, czyli techniki, której używają fałszerze, a jakie powstają naturalnie. To otwiera drogę do stworzenia zupełnie nowych narzędzi pozwalających na autentykację obiektów” – zauważył prof. Bratasz.
Jak chronić takie dzieła?
.Drugim celem projektu było określenie potrzeb związanych z ochroną dzieł posiadających rozwiniętą siatkę spękań. Żeby to zrobić, badacze musieli na początku wyznaczyć własności materiałów używanych przez artystów. „Inżynierowie otwierają książkę i mogą łatwo znaleźć własności materiałów. W przypadku obiektów dziedzictwa kultury nie jest znana własności farby olejnej Leonarda, której on używał, nie wiemy, jakie są jej własności. To był cel projektu. Po raz pierwszy na świecie wyznaczyliśmy własności tempery jajowej, tak ważnej dla malarstwa włoskiego” – podkreślił naukowiec.
Ostatecznie badania te udowodniły, wskazał, że obrazy z rozwiniętą siatką spękań są dużo mniej wrażliwe na niestabilności mikroklimatu niż sądzono. „Obiekty z rozwiniętą siatką spękań wcale nie potrzebują bardzo restrykcyjnych warunków. To otwiera drogę do obniżenia zużycia energii w muzeach i promocji wdrożenia idei »zielonego muzeum«, czyli instytucji, która dbając o skarby przeszłości, dba również o środowisko naturalne i przyszłość kolejnych pokoleń” – stwierdził prof. Bratasz.
W projekcie „Grieg Craquelure” wzięło udział 15 osób specjalizujących się w różnych dziedzinach nauki, w tym specjalistów Zamku Królewskiego na Wawelu, Instytutu Katalizy i Fizykochemii Powierzchni im. Jerzego Habera PAN, Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki ASP im. Jana Matejki w Krakowie oraz Norweskiego Uniwersytetu Naukowo-Technicznego z Trondheim. Naukowcy badali istniejące dzieła sztuki: „Madonnę pod jodłami” Lukasa Cranacha ze zborów Muzeum Archidiecezjalnego we Wrocławiu, „Sąd ostateczny” naśladowcy Hieronima Boscha ze zbiorów Zamku Królewskiego na Wawelu oraz „Madonnę z Dzieciątkiem” z Bazyliki Mariackiej w Krakowie.
Sens archeologii
.Zastępca Redaktora Naczelnego „Wszystko co Najważniejsze”, Michał KŁOSOWSKI, w tekście „Sens zapomnianych światów„, zaznacza, że: „Bo ostatecznie to tego właśnie się zawsze szuka – oznak sensu, okruchów celu, artefaktów myśli, przebłysków dążenia do czegoś więcej, nawet jeśli miałoby być to po prostu antyczne bogactwo w postaci monet czy kolejna piramida. Każda prosta linia kamieni z epoki brązu czy żelaza świadczy przecież o jakimś przebłysku myśli i celu. Biorąc to pod uwagę, nie powinno dziwić, że archeologia swoje triumfy święci w Polsce, kraju skazanym na wieczną tymczasowość, zawieszonym w historii ostatnich dwustu lat ciągle »pomiędzy«, ciągle z potrzebą odbudowy i koniecznością poszukiwania sensu”.
„Znad morza podnosi się słońce. Wszyscy jesteśmy niewyspani, ale mimo wszystko – szczęśliwi. Idąc ulicami uśpionego jeszcze miasta w kierunku parku archeologicznego, nikt nie zadaje pytań, po co tu jesteśmy. Przede wszystkim, jest zbyt wcześnie. A kiedy pierwszy kilof uderzy o twardą ziemię, będzie już za późno: każdy kawałek materii koloru innego niż grunt pod naszymi stopami powoduje, że odradzają się marzenia o odkryciu jakiegoś skarbu, który dawno już przykryła ziemia, drobnej choćby pozostałości jakiejś konstrukcji, której obecność w tym miejscu odmieni sposób patrzenia na historię. I tak dzień po dniu, przez kilka tygodni. W radości, słońcu, upale, pocie i ciężkiej pracy. Ktoś mógłby w końcu zadać to kardynalne pytanie: po co?”
„Owszem, często słyszałem to pytanie w różnych okolicznościach. Podczas rodzinnych obiadów i rozmów z przyjaciółmi, na większych forach czy w trakcie rozmów kwalifikacyjnych i kiedy wracałem z piachem pod paznokciami, spalony południowym słońcem, do miejsca, które akurat nazywałem domem. Bo jakoś zawsze tak było, że cywilizacji szuka się na Południu, rzadko kiedy na Wschodzie czy Północy. Tamtejsze pozostałości przypominają bardziej mozolne odtwarzanie wiecznego ruchu, pędu jakiegoś i dążenia niż odkrywanie i odbudowywanie pięknych miast Greków, Inków czy Sumerów. To na Południe dążyli wszyscy, którzy chcieli dołączyć do cywilizacji – nie odwrotnie.”
„Polscy archeolodzy to ekstraklasa światowa. Jeśli ktoś ma przenieść jedną z największych egipskich świątyń, zachowując jej oryginalny charakter i kształt, a jednocześnie ochronić ją przed wiecznym zalaniem, to będą to Polacy. To przecież wypisz wymaluj historia prac Kazimierza Michałowskiego w Abu Simbel, archeologa, który był uczniem wybitnego lwowskiego logika Kazimierza Twardowskiego, twórcy szkoły lwowsko-warszawskiej.”
„Historia to archiwum, wieczna biblioteka. Archeologia zaś to uczucia i wieczne pytania, ciągłe wątpliwości i próba zrozumienia. Rzucenie wyzwania losowi i liczenie na łut szczęścia. To poczucie, że robi się coś z sensem dla tych, których dookoła już nie ma, a byli. Że wydziera się przeszłości tajemnice, o których wszyscy zapomnieli, bo przecież mogły być takie kłopotliwe.”
PAP/Julia Kalęba/Wszystko co Najważniejsze/JT