Nepalczycy chcą powrotu monarchii. Wierzą, że tylko król może ocalić ich kraj

10 tysięcy mieszkańców stolicy Nepalu, Katmandu zebrało się 9 marca aby powitać dawnego władcę Gyanendrę Bir Bikrama, domagając się przywrócenia monarchii i ustanowienia hinduizmu religią państwową – przekazała agencja AP. Nepalczycy wierzą, że tylko król może ocalić ich kraj od pogłębiającego się kryzysu gospodarczego i politycznego.
Nepalczycy chcą powrotu monarchii
.Były władca wracał do Katmandu po podróży po zachodnim Nepalu. „Otwórzcie przed królem bramy pałacu. Wróć, władco i ocal kraj. Chcemy monarchii” – skandowali zebrani przed stołecznym lotniskiem manifestanci. Policja zablokowała im wejście na lotnisko. Nie doszło do aktów przemocy – podkreśliła agencja.
W 2006 roku masowe protesty uliczne zmusiły Gyanendrę do zrezygnowania z władzy. Dwa lata później parlament przegłosował likwidację monarchii, a Gyanendra opuścił pałac, by rozpocząć życie zwyklego obywatela kraju. Jednak republika rozczarowała część Nepalczyków, którzy narzekają na niestabilność, niezadowalający stan gospodarki i powszechną korupcję. Od likwidacji monarchii władzę w Nepalu sprawowało już 13 gabinetów.
Gyanendra nie odniósł się do wezwań o przywrócenie go na tron. Pomimo manifestacji z 9 marca poparcia uważa się, że nie ma on obecnie znaczących szans na objęcie władzy. Obalony monarcha przejął obowiązki królewskie w 2002 roku, kiedy jego brat i rodzina zostali zamordowani podczas pałacowej masakry. W 2005 roku przejął władzę absolutną – rozwiązał rząd i parlament, zaczął wtrącać do więzienia polityków i dziennikarzy, ogłosił stan wyjątkowy i sprawował rządy za pomocą armii – przypomniała agencja.
Chiny i Azja w kulturowym patchworku
.Jeśli Chiny nie zdecydują się dziś na inwazję na Tajwan, to z pewnością w ciągu najbliższych 50–100 lat będzie to państwo tak odrębne kulturowo od Chin, jak dziś Korea czy Wietnam. Chińska Republika Ludowa chce ten proces powstrzymać politycznie. Jednak transformacja kulturowa, która już się dokonała, jest czymś bardzo trudnym do odwrócenia – pisze w opublikowanym na łamach „Wszystko co Najważniejsze” tekście „Chiny i Azja w kulturowym patchworku” prof. Michał LUBINA.
„Słowo Azja wywodzi się ze starożytnego greckiego słowa Ἀσία, po raz pierwszy użytego przez Herodota (ok. 440 p.n.e.) w odniesieniu do Anatolii lub Imperium Perskiego, w przeciwieństwie do Grecji i Egiptu. Pierwotnie była to po prostu nazwa wschodniego brzegu Morza Egejskiego, obszaru znanego Hetytom jako Assuwa. I jak to zwykle bywa w zachodniej nomenklaturze, termin ten szybko nabrał pejoratywnego znaczenia. Zachód we własnym odczuciu stał się więc tym, co cywilizowane, a Wschód tym, co barbarzyńskie. Ten wiekowy orientalizm pokutuje do dziś”.
„W konsekwencji wzrostu potęgi europejskiej i podróży upowszechniło się słowo Azja, które wkrótce zaczęto stosować jako nazwę całego kontynentu, jaki znamy dzisiaj, przede wszystkim w sensie geograficznym: na wschód od Europy, na zachód od Oceanu Spokojnego i na północ od Oceanu Indyjskiego. Dziś w refleksji nad Azją nakładają się dwa porządki: geograficzny i kulturowy. Według geograficznego, który przejawia się w podziale świata przyjętym przez Organizację Narodów Zjednoczonych, Azja dzieli się na Azję Zachodnią, czyli to, co potocznie nazywamy Bliskim Wschodem; Azję Środkową lub Centralną, do której należą poradzieckie państwa Kirgistan, Uzbekistan, Kazachstan, Tadżykistan i Turkmenistan (w szerszym sensie również Mongolia i Afganistan); oraz Azję Wschodnią, czyli Chiny, Japonię i Koreę”.
.”Dokonuje się czasem także osobnego podziału na Azję Północno-Wschodnią, w skład której wchodzą wspomniane państwa oraz dalekowschodnia część Rosji; Azję Południowo-Wschodnią, do której należą państwa ASEAN (Brunei, Kambodża, Indonezja, Laos, Malezja, Birma, Filipiny, Singapur, Tajlandia, Wietnam) i Timor Wschodni; oraz Azję Południową, czyli subkontynent indyjski (oprócz Indii także Pakistan, Bangladesz, Sri Lanka, Malediwy i Nepal). Podział ONZ w zakresie normalizacji ma swoje zalety, przede wszystkim neutralność. Ale ma też tę wadę, że podział na poszczególne obszary, na przykład Azję Południową i Azję Południowo-Wschodnią, jest dość sztuczny. Na przykład Birma jest krajem, który historycznie należał do dwóch światów. Tajlandia pod pewnymi względami też. Nic dziwnego, w końcu Azja jest jednością tylko w sensie geograficznym. Kraje te różnią się od siebie znacznie bardziej niż kraje europejskie od latynoamerykańskich. Co wspólnego ma Turkmenistan z Filipinami? Dlatego dla zrozumienia współczesnej dalekowschodniej Azji ważniejszy jest element kulturowy, a w szczególności rola Chin” – pisze prof. Michał LUBINA.
LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-michal-lubina-chiny-i-azja-w-kulturowym-patchworku/
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ