Nie będzie żadnych „podróży z klasą”. Wycieczki szkolne to na razie przeszłość

MEN nie ogłosiło w tym roku naboru wniosków w programie „Podróże z klasą”. Jak poinformowano w resorcie, ewentualne zapisy nowej edycji programu „Podróże z klasą” muszą być zsynchronizowane z ustaleniami grupy roboczej ds. wynagrodzeń nauczycieli. Chodzi o wynagrodzenia za godziny nadliczbowe.

Związki zawodowe nauczycieli wskazują na nieprzestrzeganie praw pracowniczych nauczycieli wyjeżdżających na wycieczki szkolne

.Pod koniec maja ubiegłego roku minister edukacji Barbara Nowacka ogłosiła program sfinansowania wycieczek szkolnych pod nazwą „Podróże z klasą” skierowany do szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Jako cel programu podała uatrakcyjnienie procesu edukacyjnego dzieci i młodzieży poprzez umożliwienie im poznawania tradycji, kultury oraz osiągnięć polskiej nauki. Nabór wniosków w programie odbył się w czerwcu i lipcu 2024 r., uczniowie pojechali na wycieczki na początku roku szkolnego 2024/2025.

Przedstawiciele mediów zapytali Ministerstwo Edukacji Narodowej czy w tym roku także zostanie przeprowadzony nabór wniosków w programie „Podróże z klasą”.

„Programy i przedsięwzięcia ustanawia Minister Edukacji. W przypadku decyzji dotyczących ponowienia programu Podróże z klasą będziemy o tym informować” – poinformował resort edukacji. W odpowiedzi zaznaczono, że w MEN trwają analizy dotyczące wynagrodzenia nauczycieli za godziny nadliczbowe, w tym za udział w wycieczkach szkolnych. „Ewentualne zapisy nowej edycji programu Podróże z klasą muszą być zsynchronizowane z ustaleniami grupy roboczej ds. wynagrodzeń nauczycieli” – wyjaśniono w odpowiedzi.

Grupa robocza ds. wynagrodzeń działa w ramach zespołu ds. pragmatyki zawodowej nauczycieli, w skład którego wchodzą członkowie kierownictwa MEN, a także przedstawiciele: ministra pracy, ministra finansów, Instytutu Badań Edukacyjnych, związków zawodowych zrzeszających nauczycieli i przedstawiciele samorządów. Najbliższe posiedzenie grupy ma odbyć się w środę.

Temat, który ma być podjęty na posiedzeniu grupy związany jest z uchwałą Sądu Najwyższego dotyczącą godzin nadliczbowych nauczycieli. Zgodnie z art. 42 Karty Nauczyciela czas pracy nie może przekraczać 40 godzin tygodniowo w przypadku nauczyciela zatrudnionego w pełnym wymiarze. Do czasu pracy wliczają się: realizacja zajęć bezpośrednio z uczniami lub wychowankami albo na ich rzecz, inne zajęcia, jak np. opiekuńcze i wychowawcze, a także związane z przygotowaniem się do zajęć, samokształceniem i doskonaleniem zawodowym. O godzinach nadliczbowych jest mowa, gdy nauczyciel przeznaczy na te zadania więcej czasu niż wskazano w przepisie.

W podjętej pod koniec lutego uchwale Sąd Najwyższy orzekł, że praca wykonywana przez nauczyciela ponad normę czasu pracy z Karty Nauczyciela jest pracą w godzinach nadliczbowych w rozumieniu Kodeksu pracy, a płacenie za przekroczenie norm czasu pracy, czyli za nadgodziny, jest zasadą w polskim systemie prawnym.

Związki zawodowe zrzeszające nauczycieli od lat wskazują na nieprzestrzeganie praw pracowniczych nauczycieli wyjeżdżających na wycieczki szkolne w roli opiekunów. Chcą prawnego uregulowania m.in. kwestii delegacji służbowych, godzin nadliczbowych oraz dobowego i tygodniowego czasu pracy.

Program „Podróże z klasą” zastąpił realizowany wcześniej program „Poznaj Polskę”

.W ramach zrealizowanego w ubiegłym roku programu „Podróży z klasą” dofinansowaniu wysokości 100 proc. podlegały wycieczki trwające od 2 do 5 dni. Aby wycieczka była sfinansowana ze środków ministra w ramach dwudniowej wycieczki uczniowie musieli odwiedzić przynajmniej dwie instytucje kultury, np. muzea, teatry, filharmonie, miejsca pamięci, centra naukowe; w przypadku wycieczki trzydniowej – trzy instytucje, itd.

Wycieczka dwudniowa mogła zostać sfinansowana do 20 tys. zł, trzydniowa – do 30 tys. zł, czterodniowa – do 40 tys. zł, pięciodniowa – do 50 tys. zł. W wycieczce musiało wziąć co najmniej 10 uczniów, a łączny koszt zakwaterowania i wyżywienia uczestnika wycieczki nie mógł przekroczyć kwoty 250 zł na dobę. Z dotacji mogły być finansowane tylko wydatki uwzględnione w kalkulacji kosztów wycieczki, w tym: koszty przejazdu, bilety wstępu, zakwaterowanie, wyżywienie i ubezpieczenie uczestników wyjazdu.

Nabór w programie rozpoczęto 16 czerwca ub.r. W ciągu pierwszych 12 minut zarejestrowano ponad 2,2 tys. wniosków, wyczerpując pulę 60 mln zł przeznaczona na 2024 r. W związku z tak dużym zainteresowaniem ministra edukacji na realizacje programu przeznaczyła dodatkowe 20 mln zł. W lipcu ub.r. przeprowadzono drugi nabór.

Jak poinformowało MEN w 2024 r. z programu sfinansowano łącznie 3036 wycieczek dla 106 981 uczniów. Na wycieczki uczniowie pojechali na początku w roku szkolnego 2024/2025 (od września do grudnia).

Program „Podróże z klasą” zastąpił realizowany wcześniej program „Poznaj Polskę” ogłoszony przez ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka. W ramach czterech edycji tego programu, w latach 2021-2022, na 22 029 wycieczek dofinansowanych przez resort edukacji i nauki pojechało 918 060 uczniów.

W tym programie szkoły podstawowe i ponadpodstawowe mogły otrzymać dofinansowanie w wysokości do 80 proc. planowanych kosztów wycieczki. Wycieczki musiały być realizowane w ramach czterech obszarów edukacyjnych: śladami Polskiego Państwa Podziemnego; śladami kardynała Stefana Wyszyńskiego; kultura i dziedzictwo narodowe; największe osiągnięcia polskiej nauki. Uczniowie w ramach wycieczki musieli odwiedzić wybrane punkty edukacyjne (muzea, skanseny, zabytki, obiekty przyrodnicze oraz miejsca związane z historią i kulturą) wpisane na specjalną listę. 

O edukacji słów kilka

.„Słów kilka”, ponieważ nie są pisane przez pedagoga, lecz przez zwykłego ojca i dziadka, który od około 35 lat obserwuje, jak szkoła podstawowa i ponadpodstawowa kształci młodzież – dzieci oraz wnuczęta jego i znajomych – i który przez mniej więcej tyle samo lat belfrował, jakkolwiek w ograniczonym wymiarze, na uczelniach wyższych – pisze prof. Jacek KORONACKI.

Piszę, co widziałem i widzę gołym okiem i co mogłem głębiej zrozumieć, nie tylko będąc świadkiem, ale przecież też „uczestnikiem kultury”, jej przemian za mego dorosłego życia, a więc przez prawie sześć ostatnich dekad. I co mogłem zrozumieć jeszcze głębiej dzięki kilku książkom mądrych pedagogów. W rezultacie tak naprawdę powtórzę głównie to, co znalazłem w paru książkach i esejach Aleksandra Nalaskowskiego oraz – w pewnej mierze – chyba zbyt mało w Polsce znanego Anthony’ego Esolena. W przypadku tego pierwszego mam na myśli zwłaszcza jego Szkołę Laboratorium. Od działań autorskich do pedagogii źródeł oraz stosowny rozdział w Bankructwie polskiej inteligencji. W przypadku tego drugiego przede wszystkim Life under Compulsion: Ten Ways to Destroy the Humanity of Your Child („Życie pod przymusem. Dziesięć sposobów, by zniszczyć człowieczeństwo twego dziecka”). Mam nadzieję, że ten pierwszy nie oskarży mnie ani o plagiat, ani o przekręcenie jego myśli, a raczej będzie rad, że może tę jego myśl w jakimś miejscu nieznacznie rozwinąłem (tego drugiego oceny się nie boję, ponieważ na pewno mojego tekstu nie przeczyta).

Moją ambicją jest dotknięcie sedna problemu, ale pokrótce odniosę się również do ukazującego się ostatnio materiału publicystycznego, w tym na stronach portalu Wszystko co Najważniejsze, dotyczącego edukacji w świecie wszechobecnego internetu oraz potężnych algorytmów sztucznej inteligencji, które np. są fundamentem asystenta językowego ChatGPT. I jeszcze jedno.

Swoją refleksję ograniczę do tego, jak szkoła widzi najszerzej pojętą humanistykę – nauczanie przedmiotów humanistycznych oraz „zanurzanie” dziecka w kulturze, bez której samo pojęcie godnego bytowania osoby pośród innych osób traci sens. Ani słowem nie odniosę się do podstaw programowych nauczania, będzie to tekst o dziecku w szkole i o tym, jak – albo czy – szkoła pomaga mu we wzrastaniu w świecie, którego ideami naczelnymi powinny być Dobro, Prawda i Piękno. Uwagi wstępne kończę ostrzeżeniem, iż co widzę, to wyłożę kawa na ławę, bez owijania w bawełnę.

Zacznijmy od cytatu z Nalaskowskiego Bankructwa: „Tak jak kiedyś towarem była wiedza, tak teraz znakomicie sprzedaje się niewiedza”. Ujmując rzecz złośliwie, dziś można zostać prezydentem państwa, nie mając studiów wyższych. „Wiedzę” o świecie współczesnym większość rodziców czerpie dziś z krótkich komunikatów przychodzących z internetu na ich telefony komórkowe. O czytaniu analiz dłuższych i poważnych prawie nie ma mowy. A jednak świat się kręci i – mówiąc brutalnie – faktyczna ignorancja rzeczonego rodzica zdaje się nie mieć żadnego wpływu na jej czy jego sytuację finansową. I tylko to ostatnie się liczy! Rodzic tedy poświęca się niemal bez reszty pracy, a dziecko przebywa w tym czasie w przechowalni zwanej szkołą. Szczerze zatroskany rodzic dba o zorganizowanie dziecku różnych zajęć, zapewnienie rozrywki, kupuje mu drogie ciuchy i gadżety, ponieważ inni rodzice czynią to samo. Ale to wszystko dzieje się w kulturalnej pustce, ponieważ sam rodzic już nie ma w sobie tej wiedzy, z której rodzi się mądrość pozwalająca wypełnić życie tym, dla czego naprawdę warto żyć. Już w jego pokoleniu szkoła nie spełniała swego naczelnego zadania – dostarczania uczniowi wiedzy tak mądrze, by tym sposobem transmitować te wartości, które pozwalają człowiekowi żyć godnie we wspólnocie wiążącej pokolenia.

Zresztą dziecko – uczęszczające do podstawówki, a tym bardziej szkoły ponadpodstawowej – doskonale zapełnia sobie czas samo, włączając się do „wirtualu”. Ten zaś jest – w przeciwieństwie do szkoły! – atrakcyjny, więcej, bardzo atrakcyjny i bardzo wciągający. Z niego dziecko czerpie swoją „wiedzę”, która nie ma prawie nic wspólnego z przekazem szkolnym. Pisze Nalaskowski: „Wiedza młodzieży jest zupełnie inna niż wiedza szkolna i obejmuje zupełnie inne obszary życia”. Dzisiejszy świat, ten realny – dodaje pedagog – jest „zwyczajnie ciekawszy niż szkoła”, a przynajmniej tak jest przez młodzież w dużej mierze odbierany. I już na pewno nieporównanie ciekawszy jest od tej szkoły świat wirtualny. Tylko że ów świat – z samej swojej istoty – nie jest w stanie dać młodemu człowiekowi tego, co powinno być wymienionym już naczelnym zadaniem szkoły. Kolejne pokolenie rośnie zatem w kulturalnej pustce. Wcześniej wzrastali w niej nie tylko jego rodzice, ale również jego nie najstarsi nauczyciele. Ponadto wirtual niebezpiecznie zmienia gęstość i charakter stosunków międzyludzkich, co stanowi groźne dla rozwoju dziecka novum.

Szkoła nie istnieje poza społeczeństwem. Jakaś korporacja może się zamknąć w bańce własnej „kultury”, ale szkoła nie, przeciwnie, ona kształci tak, jak tego chce – zresztą o tym nie myśląc – ogół. Ona jest taka, jak ten ogół. A w nim miejsce pisarza i poety, o myślicielu nie mówiąc, zajął homo ignoramus. To on zapełnia strony wszelkich środków społecznego przekazu oraz ławki sejmowe. Autorytetem dla starszych jest jeszcze celebryta. Dla młodszych i starszych dzieci jest nim młodociany nieuk, zgoła trafnie nazwany influencerem.

I oto zbyt wiele nauczycielek i nauczycieli bierze udział w antykulturalnych demonstracjach, przypina sobie wulgarne hasła (nie tak dawno temu sprawy się miały o tyle lepiej, że panie przypinały sobie błyskawice, które same w sobie nic wulgarnego nie miały). A przecież to jedna z najważniejszych grup inteligenckich. Powiedzmy zatem wprost, że tak właśnie kształci polski uniwersytet, który – widać to boleśnie jasno – porzucił misję reprodukcji prawdziwej inteligencji, czyli takiej, która jest zdolna promieniować dobrymi wzorcami na cały naród, czynić to w imię Polski i dobra wspólnego, przenosząc w przyszłość odwiecznego ducha kultury i polskości. Trwaniu tego ducha żadna „płynna nowoczesność” nie powinna mieć prawa zagrozić.

Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-jacek-koronacki-o-edukacji-slow-kilka-refleksja-bardzo-osobista/

PAP/MB


Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 18 czerwca 2025