
W wieku 97 lat zmarł w swoim domu w Izraelu Salomon Perel, niemiecki Żyd, który podczas II wojny światowej uniknął prześladowań nazistowskich, udając Aryjczyka – podała agencja dpa, powołując się na Jad Waszem.
Salomon Perl – sylwetka
.Salomon Perel urodził się 21 kwietnia 1925 roku w Peine w Dolnej Saksonii. W 1935 r. jego rodzice przeprowadzili się do Łodzi po tym, jak naziści zniszczyli ich rodzinny sklep obuwniczy.
Po wybuchu II wojny światowej Salomion wraz bratem uciekł na tereny okupowane przez Rosjan i dostał się do sierocińca. Po napaści III Rzeszy na ZSRR, uciekł z sierocińca i został schwytany przez wojska niemieckie. Ponieważ pochodził z Niemiec i rozmawiał płynnie po niemiecku, zdołał skutecznie przekonać żołnierzy, że jest volksdeutschem i został rosyjsko-niemieckim tłumaczem.
Wkrótce, z racji odpowiedniego wieku, został wysłany do szkoły Hitlerjugend w Brunszwiku. Tam także ukrywał swą tożsamość i zmienił nazwisko na Josef Perjell.
Pod koniec wojny Perel został wzięty do niewoli przez oddział armii amerykańskiej, ale wkrótce został zwolniony. W 1948 roku przeniósł się do Izraela.
W 1989 r. wydał autobiograficzną książkę wspomnieniową „Ich war Hitlerjunge Salomon”, na podstawie której Agnieszka Holland nakręciła obsypany wieloma prestiżowymi nagrodami film „Europa, Europa”.
Pamięć o tragedii Holokaustu we „Wszystko Co Najważniejsze”
.Przez ostatnich kilka lat we „Wszystko Co Najważniejsze” ukazały się liczne teksty poświęcone problematyce Holokaustu, historii polskich Żydów oraz relacjom między Polakami i Żydami. Część z nich stanowiła element projektu „Opowiadamy Polskę Światu”, dzięki czemu zostały przetłumaczone na kilka języków, m.in.: angielski, francuski, hiszpański czy włoski. Autorami tekstów są np. Jan ŚLIWA i Mordecai PALDIEL.
Pierwszy z nich, publicysta oraz pasjonat języków i kultury, pisze o „miłosiernych Samarytanach w czasie zagłady”. Jak twierdzi, „Holokaust to ciągle powracający temat. Moim zdaniem główną przeszkodą na drodze do obiektywnej dyskusji jest trudność wyobrażenia sobie gehenny tamtych czasów, nie tylko rozumem, ale uczuciami i zmysłami. Analizowanie strachu nie jest tym samym co strach. Szczególnie na bogatym i zadbanym Zachodzie jest to dziś już prawie niemożliwe”.
„Niektórzy porównują okupację Polski do okupacji Francji lub innych krajów zachodnich. Te przypadki nie mają ze sobą nic wspólnego. Niemcy wprowadzili precyzyjną hierarchię ludzkich ras. Sami określili się oczywiście jako Herrenvolk, rasa panów. Nieco niżej byli Skandynawowie, również nordycy. Francuzi byli całkiem nieźli, do tego lepiej było korzystać z Paryża, niż go niszczyć. Na samym dole byli Żydzi, prawdziwe nieszczęście, jak mówił popularny niemiecki slogan propagandowy. Minimalnie wyżej stali Słowianie: Polacy, Ukraińcy, Rosjanie. Slawen, Sklaven, Słowianie – niewolnicy, brzmi podobnie. Ich pech polegał na tym, że żyli na terenie, który Niemcy chcieli zdobyć dla siebie. Lebensraum im Osten, przestrzeń życiowa na wschodzie. By to osiągnąć, stworzyli wspaniały Generalplan Ost, przedstawiający przyszłą krainę mlekiem i miodem płynącą – dla wyższych rasowo. Dla innych nie zostało wiele miejsca. Na razie Polacy byli wciąż potrzebni, by produkować żywność dla Niemców i pracować w ich fabrykach. Ale życie Polaka było tylko wtedy coś warte, gdy było użyteczne dla rasy panów; nie miało żadnej wartości samo w sobie. Racje żywnościowe były dla „ras niższych” bardzo małe, głód miał wyeliminować słabsze osobniki. Śmierć zarządzana przez Niemców była typową karą, tak typową, że aż zwyczajną“.
„Polaków karano śmiercią oczywiście za pomoc Żydom (nawet za podanie im kromki chleba, wiele takich przypadków znajdziemy w archiwach dokumentujących tę wojnę), ale też za niedostateczne wywiązywanie się z dostaw wieprzowiny dla niemieckich panów lub posiadanie radia, które pozwalało słuchać audycji Londynu i polskiego rządu na uchodźstwie” – pisze Jan ŚLIWA.
Mordecai PALDIEL, były dyrektor w Instytucie Yad Vashem w Jerozolimie, w tekście pt. „Bohaterscy Polacy czasu wojny” zwraca zaś uwagę na fakt, że „polscy dyplomaci podjęli brawurową próbę uratowania tysięcy Żydów. W jej wyniku uratowano przed śmiercią co najmniej kilkaset osób”.
.„Po upadku Polski na początku II wojny światowej kilka polskich placówek dyplomatycznych w innych państwach nadal prowadziło działalność. W szwajcarskim Bernie ambasador Aleksander Ładoś oraz jego dwaj główni współpracownicy Stefan Ryniewicz i Konstanty Rokicki rozpoczęli szeroko zakrojoną operację ratowania polskich Żydów. Punktem wyjścia było pozyskanie kilkudziesięciu paragwajskich dokumentów od Rudolfa Hügli, berneńskiego konsula Paragwaju. Na dokumenty te naniesiono nazwiska polskich Żydów jako rzekomych obywateli Paragwaju i odpowiednio je opieczętowano, dzięki czemu niektórym Żydom zamieszkującym część Polski znajdującą się pod okupacją sowiecką udało się uciec do Japonii. Tam z kolei polskie przedstawicielstwo wystawiło im prawdziwe paszporty, z którymi udali się do innych krajów” – pisze Mordecai PALDIEL.