Niemcy pesymistyczni wobec planu powiększenia Bundeswehry do ponad 200 tys. żołnierzy

Bundeswehra

Bundeswehra licząca ponad 200 tys. żołnierzy do 2031 r. to plan niemieckiego MON-u, Bundestagu uważa, jednak pełnomocnik Bundestagu ds. sił zbrojnych Eva Hoegl uważa, że „jest bardzo wątpliwe”, czy uda się to osiągnąć. Potrzebny jest „znaczny wysiłek”, aby uczynić Bundeswehrę bardziej atrakcyjną dla młodych ludzi.

Bundeswehra z 200 tys. żołnierzy nierealna?

.”Jest bardzo wątpliwe, czy zadeklarowany cel rozszerzenia Bundeswehry do 203 000 żołnierzy do 2031 r. można osiągnąć za pomocą dotychczas podjętych środków (…)” – powiedziała Eva Hoegl w czwartek portalowi RND. Jej zdaniem potrzebny jest „znaczny wysiłek”, aby uczynić Bundeswehrę bardziej atrakcyjną dla młodych ludzi i przyciągnąć nowe kadry.

Według Hoegl kluczowe znaczenie ma poprawa warunków służby, co oznacza m.in. „wystarczającą ilość materiałów – od sprzętu osobistego po duże urządzenia – oraz nowoczesną infrastrukturę”. Ważne jest również, aby dać młodym ludziom realistyczny obraz służby w Bundeswehrze. Obecnie Bundeswehra liczy ponad 180 000 osób, nie licząc pracowników cywilnych. W ciągu ośmiu lat powinno być około 20 000 żołnierzy więcej.

Zwiększanie siły europejskich armii NATO

.Na temat tego ile czasu zajmie europejskim członkom Sojuszu Północnoatlantyckiego odbudowanie realnych zdolności militarnych, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze Andrew A. MICHTA w tekście „Czas przezbrojenia Europy„.

„Europa rozbroiła się do tego stopnia, że według moich szacunków przywrócenie niezbędnych Sojuszowi zdolności zajmie około dekady. Aby do tego czasu NATO było w stanie pełnić swoje funkcje, Stany Zjednoczone będą musiały wesprzeć Europę własnymi siłami. Co więcej, wprowadzenie niezbędnych zmian wymaga od rządów państw sojuszniczych podjęcia trudnych decyzji politycznych związanych z koniecznością zaangażowania znacznych środków finansowych w obronność. Dlatego też to, co wydarzy się po szczycie w Wilnie, prawdopodobnie będzie miało większe znaczenie dla przyszłości NATO niż deklaracje i komunikaty wydane podczas samego spotkania”.

„Jeśli weźmiemy pod lupę to, co stało się w zakresie wydatków na obronę w ciągu ostatnich trzydziestu lat, a nawet od czasu inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku, ukaże się nam niejednolity obraz. Pomimo poczucia pilności, jakie inwazja Rosji powinna wzbudzić w całym Sojuszu, wiele krajów członkowskich nadal nie spełnia uzgodnionego celu wydawania 2 proc. PKB na obronę. Podczas gdy państwa położone wzdłuż wschodniej flanki – w tym Finlandia, kraje bałtyckie, Rumunia, a zwłaszcza Polska – znacząco zwiększyły swoje wydatki na obronność, kupując broń i amunicję w bezprecedensowym tempie, Niemcy nadal pozostają w tyle, a francuskie programy zakupów tylko nieznacznie zwiększą wydolność wojskową kraju potrzebną do prowadzenia dużej wojny lądowej w Europie. Przewidywany wzrost realnego potencjału, który europejscy sojusznicy będą musieli osiągnąć w ramach nowych planów regionalnych, będzie wymagał znacznie większych nakładów finansowych na obronność, niż obecnie przewidują rządy niektórych z największych gospodarek kontynentu. Teraz, gdy przywódcy NATO przygotowują się do poruszenia w Wilnie kwestii rozszerzenia swoich zdolności w zakresie produkcji obronnej, warto pamiętać, że żadna ilość planowania nie zastąpi wyraźnego zobowiązania do przeznaczenia środków na obronę i zawierania kontraktów – producenci sprzętu obronnego zwiększą produkcję tylko wtedy, gdy będą mieli pewność, że dodatkowa broń i amunicja zostaną zakupione” – pisze Andrew A. MICHTA.

Szczyt NATO w Wilnie

.Na temat tego, czy szczyt NATO w Wilnie w dniach 11-12 lipca 2023 r. okazał się sukcesem, na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” pisze Edward LUCAS w tekście “Szczyt NATO w Wilnie. Czas na kawę czy szampan?“.

“Podczas spotkania przywódców NATO w stolicy Litwy nastrój optymistyczny nie dziwi. Sojusz nie jest już „w stanie śmierci klinicznej” (prezydent Francji Emmanuel Macron, 2019) lub „przestarzały” (prezydent Donald Trump, 2016), a jego ćwiczenia wojskowe nie są „wymachiwaniem szabelką” (ówczesny minister spraw zagranicznych, a obecnie prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier, 2016). Na szczycie w Wilnie zostaną powzięte nowe plany obronne. Budżety wojskowe rosną. Krótko mówiąc, NATO wraca do gry. Kelner, jeszcze jedną butelkę szampana proszę!”.

“Ten barwny obrazek kryje jednak niewygodne prawdy. Być może NATO radzi sobie znakomicie wedle własnych standardów, lecz już nie wedle standardów świata zewnętrznego, które są nie tylko o wiele surowsze, ale przede wszystkim rzeczywiście istotne”.

“W ciągu ostatnich trzech dekad duże kraje zachodnie zarządzające NATO niezmiennie bagatelizowały zagrożenie ze strony Rosji. Nie udało im się odstraszyć Kremla przed rozpoczęciem wojny w 2014 roku ani przed inwazją na pełną skalę w lutym 2022 roku. W ciągu ostatnich 500 dni nie zapewniły Ukrainie broni w ilości i jakości niezbędnej do zwycięstwa. Kolosalne ludzkie, finansowe i środowiskowe koszty tego faktu są haniebne. To prawda, Ukraina nie jest członkiem Sojuszu. Ale czyja to wina? Kulawa dyplomacja na szczycie w Bukareszcie w 2008 roku, za którą nikt publicznie nie przeprosił, zepchnęła Ukrainę i Gruzję do strefy zagrożenia. Choć przystąpienie do Sojuszu niekoniecznie uczyniłoby ich sytuację bezpieczniejszą”.

.”Dla wschodnich członków Sojusz nadal funkcjonuje w wersji „lite”, ograniczany przez dawne tabu, zachowawczość i rozbieżne postrzeganie zagrożeń. Jest to najbardziej widoczne w Estonii, na Łotwie i Litwie, czyli w krajach, które najbardziej potrzebują obrony. Zwiększona obecność sił NATO na wschodniej granicy – około 1000 żołnierzy w każdym z państw – może co najwyżej pomóc lokalnym siłom zbrojnym spowolnić atak Rosji, ale nie go powstrzymać. Brakuje obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, a także zaopatrzenia niezbędnego do prowadzenia prawdziwych działań wojennych” – pisze Edward LUCAS.

PAP/WszystkoCoNajważniejsze/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 20 lipca 2023