Niemcy są znów chorym człowiekiem Europy - Le Figaro

Niemcy znów chorym człowiekiem Europy

Sytuacja polityczna w Niemczech, gdzie rozpadła się koalicja rządowa, to „nowy, silny cios” dla Europy – ocenia „Le Figaro”. Jednoczesne osłabienie Niemiec i Francji to „luksus, na który Europejczycy nie mogą sobie pozwolić” w obliczu wyboru Donalda Trumpa w USA – pisze francuski dziennik, używając dodatkowo określenia „Niemcy znów chorym człowiekiem Europy”.

Osłabienie Niemiec zagraża całej Europie

.”Le Figaro” ocenia w artykule redakcyjnym, że nękane recesją Niemcy pod rządami Olafa Scholza „znowu stały się chorym człowiekiem Europy”.

„Głos pierwszej potęgi kontynentu osłabł, sprowadzając się do nie kanclerza (w kwestii Ukrainy, podatków na chińskie samochody elektryczne, energii nuklearnej), który próbuje uratować pozostałości starego modelu gospodarczego zamiast go zreformować” – ocenia komentator gazety.

Podkreśla, że w tym samym czasie Francja, inne mocarstwo europejskie, jest sparaliżowana z powodu „zdeprecjonowanego prezydenta” (osłabionego politycznie Emmanuela Macrona) i braku większości parlamentarnej popierającej rząd. „To luksus, na który nie mogą sobie pozwolić Europejczycy, postawieni przed wyzwaniem w postaci wyboru Donalda Trumpa” – ostrzega „Le Figaro”.

Jak zaznacza, pilnie potrzebne jest wyjaśnienie sytuacji w Niemczech (w lutym 2025 r. odbędą się przedterminowe wybory parlamentarne). Zwraca uwagę na wypowiedzi lidera opozycyjnej partii CDU Friedricha Merza, który zadeklarował wzmocnienie Europy i dostarczenie Ukrainie pocisków Taurus. „To pożądana odmiana – pod warunkiem, że dojdzie do jej realizacji” – konkluduje „Le Figaro”. W ich ocenie należy uznać, że Niemcy są znów chorym człowiekiem Europy.

Co dla Polski oznaczałby nowy rząd Niemiec?

.Jan ROKITA, filozof polityki zaznacza na łamach Wszystko co Najważniejsze, że nagły kryzys rządowy w Niemczech jest z polskiej perspektywy niczym szansa na łyk świeżego powietrza płynącego od strony zachodu. Bez względu na to, jak długo będą trwać w niemieckiej polityce obecne – co tu dużo mówić – groteskowe partyjne przepychanki i personalne oskarżenia, rezultat tego wszystkiego może być tylko jeden. Najpóźniej wczesną wiosną 2025 roku, a być może nawet dużo wcześniej nowym kanclerzem Niemiec zostanie Friedrich Merz. To w porównaniu z wyjątkowo nieudanym Olafem Scholzem zmiana o wielkiej politycznej doniosłości, i to niezależnie od tego, jak ostatecznie wyglądać będzie nowa koalicja, która gabinetowi Merza da w Bundestagu większość parlamentarną.

„Wiele lat temu (pamiętam to doskonale z czasów własnego zaangażowania w bliskie relacje z niemiecką chadecją) Merz był na niemieckiej prawicy traktowany jako oficer wielkich nadziei. W czasach, gdy Merkel dochodziła do władzy, był drugą osobą w chadecji, szefem frakcji parlamentarnej CDU/CSU, politykiem w sposób widoczny wybijającym się inteligencją i talentami ponad ówczesną panią kanclerz. To go właśnie wtedy zgubiło. Merkel i jej najbliżsi zausznicy intrygowali przeciw niemu każdego dnia, usuwając go najpierw z funkcji szefa frakcji, aż w końcu zmuszając do wycofania się z polityki. Przy całej niepozorności i chłodzie Merkel budziła się w niej natura rekina ludojada, kiedy obok siebie widziała kogoś lepszego od niej i bardziej utalentowanego. Merz poszedł do biznesu, gdzie przez lata dorobił się astronomicznego majątku. I wrócił dopiero wtedy, gdy jego śmiertelny wróg odszedł na emeryturę” – opisuje autor.

Merz ma jasną wizję europejskiej architektury politycznej, w której o tym, jak ma wyglądać europejska polityka, decydować musi kompromis między czterema stolicami: Berlinem, Londynem, Paryżem i Warszawą. W Polsce media odnotowywały jego filipiki przeciw polityce Scholza, jakie wygłaszał regularnie w Bundestagu, gdy obecny kanclerz marnował kolejne szanse na bliski sojusz z Warszawą. Domagał się, aby Scholz przedstawił publicznie „kompleksową propozycję nowej agendy strategicznej wobec Polski”, gdy w grudniu 2023 nastąpiła w Warszawie zmiana rządu. Piętnował Scholza za złamanie obietnicy dostarczenia Polsce nowoczesnych czołgów w zamian za sprzęt, który Warszawa wysłała Kijowowi. Żądał poparcia Niemiec dla unijnego finansowania muru na polskiej granicy wschodniej i poparł Tuska, gdy ten zapowiedział zawieszenie prawa azylu. W zasadzie zgadzał się z Scholzem tylko w jednym elemencie jego nieprzyjaznej polityki wobec Polski: tym, że kwestia reparacji nie jest teraz aktualna.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 13 listopada 2024