Niezapowiedziana wizyta prezydenta Ukrainy na Litwie

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przybył w środę z niezapowiedzianą wizytą na Litwę. Kolejnym celem mojej podróży będą dwa pozostałe kraje bałtyckie, Łotwa i Estonia - poinformował ukraiński przywódca w komunikacie w mediach społecznościowych.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przybył w środę z niezapowiedzianą wizytą na Litwę. Kolejnym celem mojej podróży będą dwa pozostałe kraje bałtyckie, Łotwa i Estonia – poinformował ukraiński przywódca w komunikacie w mediach społecznościowych.

Wizyta prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego na Litwie

.„Estonia, Łotwa i Litwa to nasi niezawodni przyjaciele i pierwszoplanowi partnerzy. Dzisiaj przybyłem do Wilna, a następnie udam się do Tallina i Rygi. Przeprowadzę rozmowy z prezydentem, premierem i przewodniczącym Sejmu (Litwy), a także spotkam się z politykami, (przedstawicielami) mediów i społecznością ukraińską” – zapowiedział Zełenski na platformie X (d. Twitterze).

Jak dodał, wśród tematów rozmów ze stroną litewską znajdą się zagadnienia dotyczące bezpieczeństwa, integracji Ukrainy z UE i NATO oraz współpracy w zakresie produkcji dronów i rozwijania środków walki w sferze elektronicznej.

„Przede wszystkim jednak (chodzi o) naszą wdzięczność (wobec Litwy). Za bezkompromisowe wsparcie Ukrainy od 2014 roku (początku rosyjsko-ukraińskiej wojny w Donbasie), a zwłaszcza teraz, podczas agresji (Kremla) na pełną skalę” – podkreślił polityk.

Przyjazd Zełenskiego do Wilna potwierdziła również kancelaria litewskiego prezydenta Gitanasa Nausedy, której komunikat przytoczyła agencja Reutera. 

Najważniejszy z konfliktów – jak wygrać z Rosją?

.„W praktyce tylko dwa państwa mogłyby wymusić trwałą zmianę układu sił w naszej części Europy. Jednym są Stany Zjednoczone, a drugim jest Francja. Taki zmieniony układ sił musiałby zakładać obronę prozachodniej ewolucji Ukrainy w granicach ukształtowanych w wyniku wojny, strategiczną rolę Polski w regionie oraz odrzucenie rosyjskich roszczeń traktowania tej części Europy jako swojej strefy wpływów. Nic nie wskazuje jednak, by tak mogło się stać. Grozi nam raczej powrót do sytuacji z 2015 roku” – przestrzega prof. Marek A. CICHOCKI, filozof, germanista, politolog.

„Coraz bardziej wydaje się, że decyzja Joe Bidena o wsparciu dla Ukrainy nie miała na celu przebudowy układu sił w Europie Wschodniej, jak to już raz próbowali zrobić Amerykanie w 1918 roku. Cel był bardziej doraźny: po pierwsze, zaangażować i osłabić wojskowy potencjał Rosji, po drugie, zdyscyplinować europejskich sojuszników Ameryki, przede wszystkim Niemcy. Wobec zbliżających się w 2024 roku wyborów prezydenckich, które Joe Biden może przegrać, Waszyngton najwyraźniej dochodzi do przekonania, że wobec rosyjskiej inwazji na Ukrainę osiągnął w krótkiej perspektywie oba strategiczne cele, dlatego należy raczej dążyć do wygaszania działań wojennych. Nie bez znaczenia dla tych kalkulacji są oczywiście wybuch konfliktu na Bliskim Wschodzie, atak Hamasu na Izrael i perspektywa nowej poważnej wojny oraz związany z tym cały kontekst wewnętrznej polityki amerykańskiej. Chodzi o to, że wojna na Bliskim Wschodzie może być uznana nie tylko za strategicznie ważniejszy problem dla Ameryki, ale też ideologicznie bardziej poruszający emocje” – pisze prof. Marek Cichocki.

Imperializm wciąż będzie odnawiać się w coraz silniej wypowiadanych żądaniach wobec innych

.Ciche starania Zachodu, by wojnę na Ukrainie zakończyć rozejmem a nie zwycięstwem wolnego świata, jest niestety obecnie coraz bardziej widoczne. Rośnie jednocześnie presja, w tym presja tzw. autorytetów, aby Ukraina odstąpiła od obrony swojego terytorium. „Z oczekiwaniem, że wycofa wojska, po prostu się podda i zatrzyma wojnę, w której przecież nie ma wielkich szans, choćby z uwagi na zaminowane tamy czy elektrownie atomowe w strefie wojny, nie mówiąc już o broni atomowej w rękach Putina – jako wciąż stosowany argument bezpośredni, który ma przekonać Ukrainę do poddania się” – pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze Eryk MISTEWICZ, dziennikarz, prezes Instytutu Nowych Mediów. 

Autor artykułu zaznacza, że (prawie) każdy (głównie Zachód) chce końca tej wojny. Rynki finansowe i świat finansów, które ledwo zaczęły odzyskiwać wyporność po pandemii. Linie lotnicze, które muszą omijać wielkie zamknięte obszary (koszty paliwa, czas przelotu plus jakże modna ekologia). Trzeci Świat pozbawiony zbóż z wielkich pól Ukrainy. Aż po francuskich producentów musztardy, zmuszonych ogłosić radykalny wzrost cen za sprawą braku gorczycy z Ukrainy. I oczywistości: galopujące ceny produktów spożywczych, paliwa, energii w całej Europie. Idące w ślad za tym protesty społeczne, coraz silniej uderzające w rządy, osłabiające je do granic, zmuszające do użycia wojska i policji do rozpraszania demonstracji.

„Równocześnie kolejni politycy chcą przejść do historii jako ci, którzy zatrzymają tę wojnę. Emmanuel Macron, Franciszek, Xi Jinping, Viktor Orbán – każdy widzi się jako rozjemca. Każdy z podobnym pomysłem: wstrzymujemy wojnę, zatrzymujemy wojska tam, gdzie są, wytyczamy linię na mapie i mrozimy ten konflikt. I już – pokój uzyskany. Bystro! Bez odszkodowań, bez pociągnięcia do odpowiedzialności sprawców gwałtów, mordów, masowych grobów, porwań, grabieży. Po prostu zatrzymujemy tę wojnę – i już. Świat czeka, aby wrócić w te koleiny, w których był” – zaznacza.

Dla autora jest jednak oczywiste, co byłoby dalej. Z Rosją, która odsapnie, odpocznie i za cztery czy pięć lat zbierze się w sobie i ruszy na nowo. Eryk MISTEWICZ dodaje, że taka już – w wielkim uproszczeniu – natura imperializmu rosyjskiego, co widzimy od 300 czy 250 lat. Który to imperializm – jeśli Rosji nie podzielić na mniejsze kraje, nie oddzielić od regionów zajętych przemocą – wciąż będzie odnawiać się w coraz silniej wypowiadanych żądaniach wobec innych.

Prezes Instytut Nowych Mediów, że nawet zmiana władzy w Rosji nie zakończyłaby dziejowej niesprawiedliwości, jaką jest i będzie inwazja na Ukrainę. 

„Załóżmy – w całej Rosji powstawać zaczynają obywatelskie grupy oporu. Dla uproszczenia nazwijmy je: Obywatele Rosji. Nielegalne, antyputinowskie, antywojenne struktury. Chcące pokoju, zakończenia wojny na Ukrainie, demokratycznych zmian w Federacji Rosyjskiej. Milicja namierza, wyłapuje, pałuje, ale ruch rośnie w siłę. Wykorzystuje internet, niezadowolenie w średniej wielkości miejscowościach. Nawalny zostaje uwolniony z kolonii karnej a lego wystąpienie już z Moskwy, gdzie przybywa w niezrozumiały sposób (historycy wrócą do tej kwestii po 20–30 latach, deliberując, czy udział mieli w tym omonowcy, wagnerowcy czy też oligarchowie), transmitują wszystkie światowe stacje telewizyjne. Nawalny ogłasza siedmiopunktowy plan dla Rosji” -opisuje autor.

Ten plan mógłby zawierać zakończenie wojny tam, gdzie ona w tej chwili się zatrzymała i rozliczenie bezpośrednich winnych zbrodni dokonanych na UkrainieZapowiedź powołania specjalnego trybunału do osądzenia sprawców, działającego na podstawie specjalnych przepisów. 

„Szybko okaże się, że przepisy wymagają nowelizacji, co znacząco spowolni prace trybunału. Ostatecznie zostanie skazanych dwóch szeregowców, szybko popełnią samobójstwa” – pisze Eryk MISTEWICZ.

Jak zaznacza autor: „Zachowanie prawa weta Rosji względem członkostwa Ukrainy w NATO” byłoby kluczowe dla międzynarodowej pozycji Rosji.

Wróciłaby także zgoda na wolne media, na zgromadzenia obywatelskie, wolne związki zawodowe. Plan przyspieszonych wolnych wyborów z gwarancją 35 proc. miejsc w przyszłym parlamencie dla Obywateli Rosji. Redaktor naczelny opozycyjnego portalu rzuca hasło: „Wasz premier, nasz prezydent”, w wyniku czego Aleksiej Nawalny zostaje prezydentem.

Planiści reżimu byliby degradowani, rozpoczęłoby się rozliczenie ludzi, którzy zdefraudowali środki przy okazji operacji specjalnej. Tu Nawalny wskaże, czy ostrze krytyki zostanie wycelowane bardziej w „siłowików” czy „wagnerowców”, tak aby mógł oprzeć swoje nowe rządy na jednej z tych konkurujących dotąd grup. Rosja to zbyt duży i poważny kraj, aby nie postawił wszystkiego na odbudowę swego potencjału militarnego, roztrwonionego w wyniku operacji specjalnej Putina.

.W tym scenariuszu obywatele Rosji zostają uhonorowani Pokojową Nagrodą Nobla. Zachód odetchnął z ulgą. Tylko znów ci Polacy, Litwini, Ukraińcy…

PAP/ Wszystko co Najważniejsze/ LW

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 10 stycznia 2024