Nieznane fakty z życia Aleksandra Fredry
„Dobre to były czasy w tym Lublinie” – pisał w swoich wspomnieniach Aleksander Fredro. Jako 17-latek trafił tu w 1810 roku w charakterze „raportera sądu wtórego” – powiedziała Anna Nowak, aktorka Teatru im. Juliusza Osterwy. W Lubelskie akcenty widoczne są również w jego twórczości.
Aleksander Fredro i życie w Lublinie
.Aktorka podkreśliła, że Lublin był bardzo ważnym etapem w życiu Aleksandra Fredry. O pobycie w mieście pisał w „Trzy po, trzy”, czyli w swoich wspomnieniach opublikowanych pod koniec życia. „Napisał, że każdy w skarbnicy swojej pamięci ma obrazy, które zostają mu na całe życie. Dla Fredry to były właśnie lata wojaczki i – jak określił – dobre czasy lubelskie” – zaznaczyła.
W maju 1809 roku 16-letni Fredro wstąpił do pułku ułanów uformowanego przez Adama Potockiego i oddelegowany został do pilnowania opuszczonego przez Austriaków Lwowa. „Dwóch jego starszych braci stwierdziło, że birbanta Rudasia – tak nazywali Aleksandra z racji jego płomiennej czupryny – należałoby ustrzec od działań stricte wojennych. Po spotkaniu z księciem Józefem Poniatowskim, które zaaranżował brat Maksymilian, młody Fredro dostał awans na podporucznika” – wyjaśniła Anna Nowak.
Przyszły pisarz został przydzielony do 13. Pułku Srebrnych Huzarów, elitarnej formacji powstałej w Lublinie – mieście, które było wówczas stolicą Departamentu Lubelskiego z siedzibą sądów, sztabu wojskowego i garnizonu wojska, na czele którego stał generał Ludwik Kamieniecki.
Podkreśliła, że w twórczości Fredry jest więcej akcentów lubelskich. Jako przykład podała słynny spór z „Zemsty”. Inspirację dla pisarza stanowiła historia wojewody lubelskiego Mikołaja Firleja, który był pierwowzorem Cześnika, a pochowany jest w kościele oo. Dominikanów przy ul. Złotej w Lublinie.
Aleksander Fredro raporterem sądu wtórnego
.„W grudniu 1810 roku 17-letni Fredro trafił do Lublina w charakterze «raportera sądu wtórego». Zatrzymał się w zajeździe «Pod Białym Koniem», mieszczącym się w miejscu dzisiejszej kamienicy przy Krakowskim Przedmieściu 39. Do sądu miał stąd już niedaleko, bo znajdował się on w Pałacu Potockich przy ul. Zielonej. Do zadań Fredry należało powtórne przesłuchiwanie oskarżonych, a potem informowanie skazanych o zapadających wyrokach” – przekazała aktorka.
Już pierwsza lubelska sprawa – jak podkreśliła Anna Nowak – była dla młodzieńca ogromnym wstrząsem. Chodziło o karę śmierci dla kaprala oraz 8 lat więzienia dla kilku innych żołnierzy, którzy pewnej nocy wygłodniali wyszli na „łówkę kartofli”, a wracając do koszar weszli do zamkniętej karczmy przez okno, jedli i pili, a na końcu zażądali pieniędzy.
„Poszkodowany gospodarz oskarżył ich właśnie o rabunek. Aleksander Fredro odczytał najpierw wyrok w więzieniu znajdującym się w części opustoszałego klasztoru pojezuickiego przy Archikatedrze Lubelskiej. Jeszcze na placu przed kościołem oo. Kapucynów, gdzie wykonywano publicznie wyroki, Fredro był przekonany, że w ostatniej chwili kapral zostanie uniewinniony. Niestety – ku przestrodze innych żołnierzy – karę śmierci wykonano” – opisała Anna Nowak.
W swoich wspomnieniach Aleksander Fredro pisał, że po tym wydarzeniu trzy dni przeleżał w łóżku, czwartego dnia się otrząsł i poszedł na wieczór towarzyski do Pałacu Tarłów przy ul. Dolnej Panny Marii 3, gdzie mieszkał generał Kamieniecki, jego urocza żona i dwie piękne pasierbice. Tak też, „aby warszawiankom znośnymi uczynić zimowe lubelskie wieczory” nominowano do sądów wojskowych oficerów, którzy „dobrze tańcowali”.
„Bawił się również na balach i rautach w Pałacu Parysów, który był ówczesnym centrum życia towarzyskiego, a także na maskaradach w «Karczmie pod złotą papugą», do której wymykał się przecież Gucio ze Ślubów panieńskich” – dodała aktorka.
Spór o zamek
.„Po zawarciu małżeństwa w 1828 roku Aleksander Fredro stał się współwłaścicielem zamku w Odrzykoniu. Przeglądając stare dokumenty znalazł akta sporu właśnie między Firlejem a Skotnickim, dawnymi właścicielami zamku. Skotnicki postanowił, że na swojej części wybuduje nowy zamek i tak przebudował dach, że cała woda spływała na stronę Firleja – i to było zarzewiem tego trwającego lata konfliktu” – wyjaśniła Anna Nowak.
W lutym 1811 roku Fredro wstąpił do loży wolnomularskiej „Wolność odzyskana” znajdującej się w jednej z kamienic przy ul. Dominikańskiej w Lublinie. Jej wielkim mistrzem został generał Kamieniecki, a należeli do niej oficerowie lubelskiego garnizonu, przedstawiciele miejscowej palestry i ziemianie. „Aleksander Fredro bierze udział w pracach loży jako uczeń w pierwszym stopniu wtajemniczenia. Jeszcze w 1815 roku przyjeżdżał na zebrania w Lublinie, bo widnieje na liście obecności” – dodała aktorka.
Jak pisał w pamiętnikach, „na lubelskiej ziemi obudziła się w nim poetyka wena”. Wspomniał o pierwszym utworze pt. „Żale Jakuba nad utratą gaci”, który zrobił furorę w pułku podczas pobytu w Krasnymstawie. „Fredro dla żartu schował suszącą się bieliznę płk Jakubowi Nowickiemu. Podczas rozpaczliwego szukania, krzyczał on do swojego służącego: «Franciszku, gdzie są gacie moje», stąd wszystkie zwrotki kończyły się w wierszyku tym zawołaniem” – podkreśliła Anna Nowak.
Jednym z punktów otwarcia w 1886 roku Nowego Teatru w Lublinie (dzisiaj tj. Teatr im. Juliusza Osterwy w Lublinie) była jednoaktowa komedia Fredry „Nikt mnie nie zna”. Jak podała aktorka, wybór nie był przypadkowy, bo jej akcja odbywa się w Lublinie. 10 lat później portret Fredry pojawił się na plafonie sali widowiskowej. Fredro jest najczęściej wystawianym po wojnie polskim autorem dramatycznym w Teatrze Osterwy.
W lipcu ub.r. Sejm ustanowił 2023 Rokiem Aleksandra Fredry. Jak wskazano w uchwale, w 2023 roku przypada 230. rocznica urodzin najwybitniejszego polskiego komediopisarza, a także pamiętnikarza, poety oraz żołnierza kampanii napoleońskich.
Co się dzieje z polską literaturą?
.Twórczość Aleksandra Fredry wpłynęła na dorobek naszej literatury. Kwestię tę porusza na łamach „Wszystko co Najważniejsze” prof. Wojciech KUDYBA, kierownik Katedry Polskiej Literatury Współczesnej i Krytyki Literackie UKSW. „Czy literatura polska, która powstaje na naszych oczach, naprawdę jest ważna nie tylko dla nas, ale i dla całego świata? A jeśli tak, to skąd czerpie swoją siłę i co właściwie oferuje czytającej ludzkości? Trudno mierzyć się z tak postawionym problemem inaczej niż w taki sposób, jakby chodziło o literaturę każdego innego kraju. Samo formułowanie wymienionych zagadnień zakłada przecież istnienie realnej przestrzeni dialogu między kulturami rozmaitych społeczności. W tle pytania o to, co literatura Ukrainy, Francji, Meksyku czy Izraela ma do zaoferowania światu, rozpościera się wizja świata jako wielogłosowego, dynamicznego polilogu kultur”.
„O sile i randze głosów, które możemy rozpoznać w tej pasjonującej rozmowie, a więc również o stopniu wpływu, który mogą wywierać, decydują co najmniej dwa elementy. Tak w każdym razie rzecz ujmują teoretycy relacji międzykulturowych. Ich zdaniem we wspomnianej konwersacji ludzkości najbardziej liczą się ci, którzy dysponują nie tylko głęboką świadomością własnej odrębności, ale i otwartością na osobność innych rozmówców. Oznacza to, że najsilniejszymi uczestnikami dialogu międzykulturowego są te wspólnoty, które nie zapominając o właściwościach innych wspólnot, znają wartość i specyfikę kultury macierzystej. To jej cechy decydują przecież o ich oryginalności i niepowtarzalności, a więc: o ich konwersacyjnej randze. To splot takich, a nie innych doświadczeń historycznych, kształtujących kulturę danej społeczności, sprawia, że zbiorowość ta zyskuje unikalną, właściwą tylko sobie perspektywę spojrzenia na świat” – wyjaśnia ekspert.
„Opowiadając o tej perspektywie, odsłaniając ją innym, nie tylko utwierdzamy się w poczuciu własnej wartości i we własnej tożsamości, ale także, a nawet przede wszystkim umożliwiamy rozmaitym uczestnikom dialogu poszerzenie ich platformy poznawczej i wzbogacenie ich punktu widzenia o nowe elementy. Chodzi przecież o rodzaj szczególnej wrażliwości na taki, a nie inny aspekt dookolnej rzeczywistości” – dodaje profesor Wojciech KUDYBA.
PAP/Gabriela Bogaczyk/WszystkocoNajważniejsze/AB