Nowa lista czasopism punktowanych z nowymi zasadami - min. Maciej Gdula

Jeszcze w tym roku resort nauki planuje znowelizować tzw. ustawę Gowina. Naprawy wymaga m.in. system ewaluacji uczelni. Ministerstwo chce też ograniczyć rolę tzw. drapieżnych czasopism na liście czasopism punktowanych – zapowiedział wiceminister nauki Maciej Gdula.
Wiceminister Maciej Gdula chce lepszej kontroli tzw. drapieżnych czasopism
.Jednym z najważniejszych zadań Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego jest, zdaniem wiceszefa resortu, opracowanie nowej listy czasopism punktowanych.
Wykaz czasopism naukowych, publikowanych przez ministerstwo od 2004 r., służy ewaluacji jakości działalności naukowej. Z jego wykorzystaniem Komisja Ewaluacji Nauki ocenia działalność instytucji i pracowników naukowych.
„To było mocne zobowiązanie pana ministra Dariusza Wieczorka i musimy się z niego wywiązać. Chcemy ten proces zakończyć na pewno w tym roku” – zapowiedział Maciej Gdula.
Uzasadniając, podkreślił, że obecnie „praca badawcza oraz pisanie i publikacja prac są podporządkowane kryteriom ewaluacyjnym, a nie osobistym kryteriom badacza bądź badaczki. Czasem naukowcy zaczynają określone badania tylko z myślą o tym, ile dostaną punktów”.
Za największą „patologię” systemu punktacji uznał „międzynarodowe pasożytnictwo czasopism, które pobierają opłaty za publikacje”, czyli problem tak zwanych drapieżnych czasopism. „Szeroko otworzył dla nich furtkę Jarosław Gowin. Chcemy ograniczyć rolę drapieżnych czasopism na liście i zmienić ich wartość w systemie tak, żeby nie opłacało się publikowanie w nich. To jest nie tylko wola ministerstwa, ale także Komisji Ewaluacji Nauki” – zaznaczył wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego.
Drapieżne czasopisma nastawione są na zysk; żądają bardzo wysokich opłat za publikację artykułów, nie dbając o rzetelne procedury recenzenckie. Proces recenzji pracy naukowej w takim magazynie trwa zwykle kilka dni, podczas gdy w renomowanych czasopismach naukowych od złożenia artykułu do jego ukazania się mija niekiedy ponad rok. Tak długi czas wynika z ogromnej liczby nadsyłanych do wydawnictw artykułów i niewielkiego grona ekspertów gotowych je recenzować. Rzetelni recenzenci nie dopuszczają do publikowania treści pseudonaukowych, sprzecznych z zasadami prawdziwości i użyteczności nauki. Czasopisma drapieżne o to nie dbają.
Wiceminister powiedział także, że jeszcze w tym roku kierownictwo resortu chciałoby procedować nowelizację ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce.
„Namawiamy różne środowiska naukowe, żeby wyrażały opinie na temat tego, co w ustawie najpilniej trzeba zmienić. Współpracujemy na przykład z Radą Główną Szkolnictwa Wyższego, Konferencją Rektorów Akademickich Szkół Polskich i Krajową Reprezentacją Doktorantów” – poinformował.
Jak mówi, naprawy w „ustawie Gowina” (ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce z 2018 roku) wymaga na przykład kwestia ewaluacji uczelni. „To jest niezwykle złożony system, wymagający i kosztowny. Jarosław Gowin, który tyle mówił o oszczędzaniu i deregulacji, stworzył najgorszą, największą, najbardziej obciążającą państwo i uczelnie biurokrację w nauce. Mam przekonanie, że można ją uprościć” – mówił Maciej Gdula.
Dodał, że poprzednie kierownictwo resortu nauki „ręcznie sterowało kategoriami naukowymi”. „W tej sytuacji cały sens ewaluacji został wypaczony i zaprzepaszczony. W zamierzeniu miało to być narzędzie do różnicowania uczelni, tymczasem większość z nich ma dzisiaj kategorię B+ bądź wyższą. Trzeba poszukiwać nowych rozwiązań” – podkreślił. Przypomniał, że w pracach nad nowymi zasadami ewaluacji ważnym partnerem dla MNiSW jest Komisja Ewaluacji Nauki.
Nowelizacja ustawy o szkolnictwie wyższym
.Wiceminister Maciej Gdula zaznaczył też, że w ministerstwie toczą się dyskusje, czy w ocenie jednostek naukowych „zmuszać wszystkich do publikacji na światowym poziomie”.
„Na ocenę instytucji nie muszą się składać dokonania wszystkich pracowników. Nie każdy naukowiec musi być światowym czempionem, tak jak nie każdy uczeń musi być olimpijczykiem” – zauważył wiceminister.
Równie ważna jest według niego kwestia podziału władzy w szkołach wyższych. „Na wielu uczelniach utrzymuje się tradycja samorządności. Jednak 'ustawa Gowina’ otworzyła też drzwi do nadużyć. Niektórzy rektorzy prowadzą politykę samodzierżawia: wyrzucają masowo pracowników, zastraszają ich, nie przyjmują krytyki. Chcą zabezpieczyć się na kolejne kadencje, więc przygotowują odpowiedni skład kolegiów elektorskich. W ustawę nie wymontowano wystarczająco dużo bezpieczników. Musimy je przywrócić” – powiedział Maciej Gdula.
Kolejnym punktem, który według niego wymaga korekty podczas nowelizacji ustawy, jest deregulacja studiów podyplomowych wprowadzona w 2018 r.
„Nie byłoby Collegium Humanum i wszystkich tych afer, gdyby studia podyplomowe podlegały akredytacji i ocenie. Teraz mamy kompletną wolnoamerykankę. Dużo osób ze środowiska naukowego chce powrotu do regulacji studiów podyplomowych. Historie w stylu Collegium Humanum obciążają wszystkich” – stwierdził wiceszef resortu.
Jak tlenu potrzebujemy silnych twórczych uniwersytetów
.Polskie szkolnictwo wyższe odgrywa ogromną rolę w rozwoju naszego społeczeństwie. W ocenie prof. Michała KLEIBERA, redaktora naczelnego Wszystko co Najważniejsze i prezesa PAN 2007-2015, dbanie o wartości uniwersytetów jest podstawą budowy zdrowego państwa.
„Uniwersytet wciąż pozostaje kluczowym elementem w procesie tworzenia się społeczeństwa wiedzy – będącego realną ideą, a nie tylko medialnie nadużywanym sloganem” – zaznacza profesor.
Co więcej, wykorzystując doświadczenia z przeszłości i tworząc kapitał intelektualny na przyszłość właśnie teraz decydujemy o naszym losie na nadchodzące, trudne ale także fascynujące lata. Świadomość naszej wspólnej za to odpowiedzialności przesądza o znaczeniu edukacji, nauki i kultury – kluczowych elementów dla osiągania mądrej synergii płynącej z rozumienia przeszłości, świadomego działania w teraźniejszości i aktywnego kształtowania przyszłości.
„Niestety, otaczające nas rewolucyjne zmiany w sposobie przekazu i dostępności informacji mają swoje drugie oblicze. Przy wszystkich swych niezaprzeczalnych zaletach technologie teleinformatyczne wywołują wiele problemów, w tym narastającą z każdym dniem sprawę fałszywych informacji, czyli powszechnych już niestety fake newsów” – dodaje autor artykułu.
Wiele osób sądzi, że jeśli problem ten związany jest z rozwojem technologii, także technologia powinna po prostu znaleźć na niego receptę. Ale to niestety naiwna wiara, sprawa jest bowiem daleko bardziej skomplikowana i dotyczy głębokich tajemnic ludzkiej percepcji świata, a w szczególności istoty procesu nabywania przez nas wiedzy.
„Adoptujemy informacje pochodzące z różnych źródeł pod warunkiem jednak, że jesteśmy w stanie przypisać im dostateczną wiarygodność. Nie mamy wyjścia, nie prowadzimy przecież samodzielnie głębokich studiów nad każdym z dostrzeganych przez nas problemów i wiara w wystawiane przez innych świadectwa ich natury staje się naszym rozumieniem rzeczywistości” – pisze prof. Michał KLEIBER.
Wierzymy na przykład bez zastrzeżeń, że GPS w naszym samochodzie prowadzi w pożądane przez nas miejsce, a zapisana nam przez renomowanego lekarza kuracja poprawi nasz stan zdrowia.
„Twórców tych informacji obdarzamy po prostu wysoką wiarygodnością wierząc w dodatku, że zwodzenie nas nie byłoby w ich interesie. A to dopiero początek procesu rozpowszechniania pozyskanej wiedzy, ochoczo bowiem przekazujemy dalej świadectwo jej wiarygodności wielu naszym rozmówcom” – przypomina.
W jego ocenie szacunek dla wiedzy, umiejętności i kreatywnej przedsiębiorczości oraz szeroka społeczna promocja tych wartości jest więc kluczem do naszej przyszłości.