Numizmatyka to łącznik z przeszłością - Marcin Markowski

Numizmatyka od zarania stanowiła rodzaj łącznika z przeszłością, źródła wiedzy o niej. Moneta jako atrakcyjny bądź cenny przedmiot miała walor kolekcjonerski, a także kulturotwórczy przybliżając dany kraj poprzez umieszczane na niej elementy jego architektury, sztuki, flory czy fauny – mówi dr Marcin Markowski.

Dlaczego gromadzimy monety?

.W ocenie historyka, historyka sztuki i numizmatyka, monety na pierwszy rzut oka nie kojarzą nam się z czymś o wartości historycznej czy muzealnej. “Zdają się być tylko drobnymi przedmiotami o wartości fizycznej, użytkowej, służącymi do codziennych zakupów, realizowania transakcji. Nie są również zbyt często doceniane pod względem estetycznym, chyba że te wykonane ze złota lub srebra i traktowane jako lokata kapitału” – powiedział PAP dr Markowski.

“Zaskakującym więc może się wydawać, że początki kolekcjonerstwa w ogóle możemy dostrzec już w starożytności patrząc chociażby na skarbce świątyń np. w Delfach, które gromadząc wszelakie wota i monety stawały się rodzajem kolekcji. W epoce nowożytnej jednak takie prawdziwe początki tej dziedziny zbiegają się z początkiem renesansu w Europie i zbiorami Medyceuszy. Gromadząc monety, medaliony czy gemmy z wizerunkami cezarów pragnęli oni, odwołując się do nich niejako, dodatkowo legitymizować swoją władzę, podkreślając długą historię Cesarstwa Rzymskiego w Italii, którego mienili się spadkobiercami” – mówił.

Jak zaznaczył, numizmatyka więc od zarania stanowiła rodzaj łącznika z przeszłością. “Już pierwsi renesansowi kolekcjonerzy gromadząc monety z okresu starożytności czy średniowiecza doceniali także ich walor jako źródła wiedzy o tamtym okresie, chociażby właśnie poprzez wizerunki dawnych władców je zdobiące, odtwarzane też często z dużym pietyzmem, co przydawało im wartości wizualnej, artystycznej, a z uwagi na powszechne dawniej złoto i srebro jako kruszec – również finansowej” – zauważył dr Markowski.

“Gromadząc monety można więc było np. stworzyć sobie własny, niewielkich rozmiarów, rodzaj pocztu władców. Pierwsze duże kolekcje zresztą powstawały przede wszystkim w zbiorach królewskich właśnie, by przytoczyć chociażby Zygmunta III Wazę czy Stanisława Augusta Poniatowskiego. Wśród prywatnych szczególnie imponujący był zbiór Emeryka Hutten-Czapskiego, znajdujący się obecnie w zasobach Muzeum Narodowego w Krakowie” – relacjonował.

W Polsce, jak podkreślił, kolekcjonerstwo ma generalnie wymiar patriotyczny. “Obracamy się głównie w kręgu monet polskich lub z Polską związanych, jak będące środkami płatniczymi w okresie zaborów ruble na wschodnich terenach, austro-węgierskie floreny czy korony w Małopolsce lub marki niemieckie z dawnego zaboru pruskiego. Najmniej popularna jest numizmatyka czasów saskich, bardzo lubiany zaś okres Wazów, z którego zresztą pochodzi wiele wzorów monet, ponieważ funkcjonowały liczne mennice jak gdańska z charakterystycznymi lwami, krakowska czy wileńska” – wskazał.

Pierwszymi kruszcami, w jakich bito monety były metale szlachetne – złoto, srebro oraz miedź. “Złoto utożsamiane dodatkowo ze słońcem było oczywiście tym najcenniejszym, później zaś zestawiane z księżycem srebro. Obydwa do dziś są metalami, w które możemy inwestować. Wiek XX to wprowadzanie innych metali do produkcji monet, by poprawić ich trwałość i czytelność” – wyjaśnił dr Markowski. Wśród najnowszych polskich monet, wprowadzonych do obiegu już w XXI w., niskie nominały 1, 2 i 5 groszy to stal powlekana mosiądzem, a od 10 groszy do złotówki – stal pokryta miedzioniklem. Skład monet 2- i 5-złotowych pozostaje niezmienny od 1995 r. i tworzy go miedzionikiel (rdzeń 2 zł i pierścień 5 zł) oraz brązal (rdzeń 5 zł i pierścień 2 zł).

Numizmatyka i jej sekrety

.Kluczowe w szacie graficznej monet zawsze były nominał oraz nazwa, a także godło państwa. “Pozostałością po tzw. psuciu monet, czyli powlekaniu warstwą szlachetnego metalu nieszlachetnego środka jest obecny ząbkowany rant. Dawniej jednolitość płatniczego krążka sprawdzano nacinając brzeg, z czasem stwierdzono, że całość ząbkowanego rantu także utrudni podrobienie monety” – zaakcentował.

„Złoty jako jednostka monetarna został wprowadzony pod koniec XV w. Początkowo była to jednostka obrachunkowa równa 30 groszom. Niektórzy uważają, że za pierwszą monetę o nominale 1 złoty należy uznać półkopka Zygmunta Augusta z 1564 r. Inni za pierwszą złotówkę uważają tzw. tymfa bitego w latach 1663-66 za panowania Jana Kazimierza. Była to srebrna moneta o nominale 30 groszy. Dzielony na 100 groszy złoty został wprowadzony do obiegu w ramach reformy walutowej Władysława Grabskiego w kwietniu 1924 r. Wygląd tych monet zmieniał się przez lata, zwłaszcza w okresie PRL-u. Obecnie od 1995 r. jest niemal taki sam, produkuje je Mennica Polska z siedzibą w Warszawie, której historia sięga 1766 r.” – mówił.

“Kolekcjonowanie monet cieszyło się i cieszy popularnością w zasadzie niezależnie od wieku zbieracza. Dotyczy też zarówno monet stanowiących środek płatniczy, jak i tych kolekcjonerskich, często upamiętniających ważne wydarzenia czy postacie, wyróżniających się dodatkowo walorami estetycznymi, nawet artystycznymi, atrakcyjnych także jako po prostu ładny przedmiot. Bardziej wartościowe są z reguły te bite w niskich nakładach, a więc rzadkie, choć są również entuzjaści zbierania np. wszystkich nominałów z danego rocznika. Te złote lub srebrne mogą być też lokatą kapitału” – opowiadał dr Markowski.

Jego zdaniem atrakcyjność monet wiąże się także z ich trwałością i niewielkimi rozmiarami. “Co sprawia, że można je bez problemu przechowywać lub przewieźć, mogą też stanowić rodzaj pamiątki historycznej z danej epoki, drobiazgu przywiezionego z podróży, również o walorze kulturotwórczym, przybliżającym dany kraj, ponieważ można na nich znaleźć także elementy architektury, sztuki, flory czy fauny jakiegoś państwa. Są też często świadectwem jego historii, jak nadal funkcjonujące w części dawnych kolonii francuskich – franki czy brytyjskich – funty lub posiadają taką zakorzenioną w historii i trwałości magię jak dolar, który można spieniężyć praktycznie na całym świecie. Wszystko to składa się na popularność, jaką numizmatyka cieszy się niezmiennie od wieków” – dodał.

Historia Konstantego Łubieńskiego

.Kraj po wojnie był zniszczony, komuniści realizowali reformy społeczne, które Łubieński już w ruchu mocarstwowym uważał za niezbędne. Wielu jego kolegów pracowało zresztą w Ministerstwie Skarbu, mogli stanowić dla niego dowód na sens pozytywnego zaangażowania. Gdy kilka lat później udał się do niego Andrzej Wielowieyski, usłyszał od Konstantego pytanie: „czy będzie Pan romantykiem pieniądza? Bo my tu jesteśmy romantykami pieniądza w odbudowie kraju”. Łubieńskiemu przyświecała zatem w pracy początkowo motywacja przede wszystkim pozytywistyczna. Już wówczas jednak zdradzał predylekcję do wiary w centralne planowanie gospodarcze, a gdy w resorcie.

U schyłku życia wspominał, że ku socjalizmowi ewoluował z pozycji organicznikowskich. Stykając się w administracji rządowej z socjalistami i komunistami, nabrał przekonania o ich dobrej woli. W rządzie spotykał się z Józefem Cyrankiewiczem, Oskarem Langem i Janem Stańczykiem, których znał sprzed wojny. Jego relacje z tymi politykami nabierały charakteru przyjaźni. Brał udział w przygotowaniu planu trzyletniego, fascynowała go odbudowa kraju, był świadkiem klęski polityki Mikołajczyka, zdawał też sobie sprawę z geopolitycznego znaczenia zwycięstwa komunistów w Czechosłowacji. Ciągle jednak był pełen wahania. Jak się okaże – ostatecznego wyboru ideowego dokona dopiero w 1948 r.

W 1968 r. Łubieński mówił: „Dla nas akowców nie było łatwo pojechać do Lublina w sytuacji, kiedy wiązała nas przysięga żołnierska, kiedy traciliśmy omal połowę dawnych terytoriów, kiedy powrót na ziemię piastowską nie był pewny”. Przy tej okazji zauważał jednak, że już na przełomie 1945 i 1946 r. sytuacja stawała się jaśniejsza, chociaż wielu „najlepszych synów Polski” stało się ofiarą swej wiary w mocarstwa zachodnie. Tym większy akcent kładł na pozytywną ocenę tych, którzy potrafili przełamać historyczne uprzedzenia i ze względów realistycznych zaangażować się w nową rzeczywistość. O sprawach tych pisał wcześniej Horodyński, przypominając okres, w którym przedstawiciele dawnych „sfer posiadających” byli przekonani, że klęska koncepcji politycznych rządu na wychodźstwie i podległego mu podziemia jest klęską narodową. Wielu pchnęło to do dalszej konspiracji lub emigracji, byli też jednak tacy, którzy poszukiwali form działania na gruncie akceptacji rzeczywistości, jednakże – jak zaznaczał ze smutkiem – stanowili oni mniejszość. Uderzające są także refleksje Kętrzyńskiego o Polsce przedwojennej, w tym o Piłsudskim. Uważał go za smutny symbol anachronizmu, człowieka niemogącego – jak i całe pokolenie wychowane już w niepodległości – uchronić Polski przed katastrofą. Krytyczny ogląd rzeczywistości sprzed 1944 r. był udziałem wielu niedawnych żołnierzy Armii Krajowej.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 25 października 2024