Obecność w NATO uchroniła Polskę przed atakiem Rosji – Atlantic Council

Dwa lata temu Władimir Putin rozpoczął wojnę na pełną skalę, by wepchnąć Ukrainę z powrotem do imperium rosyjskiego. Inne kraje europejskie, będące niegdyś pod kontrolą Kremla, uniknęły tego losu prawdopodobnie dlatego, że były już członkami NATO – piszą na portalu Atlantic Council Jerzy Koźmiński i Daniel Fried.
Atlantic Council o obecności Polski w NATO
.W artykule byłego ambasadora RP w Waszyngtonie i byłego ambasadora USA w Warszawie przypomniano m.in., że Polacy, podobnie jak i wielu innych mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej, na początku lat 90. XX wieku doszli do wniosku, że bez członkostwa w NATO ich nowo odzyskana wolność będzie zagrożona. Ówcześni przywódcy Polski i Czech, Lech Wałęsa i Vaclav Havel, przekazali to przesłanie prezydentowi USA Billowi Clintonowi w pierwszych miesiącach jego prezydentury w 1993 roku. Chociaż jego administracja rozumiała te obawy, to początkowo priorytetowo traktowała stosunki z Rosją i sprzeciwiała się rozszerzeniu NATO.
Amerykański think tank przypomina, że ówczesny doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Anthony Lake poczuł się jednak niekomfortowo w związku z polityką, która utrzymałaby mieszkańców Europy Środkowej poza zachodnimi instytucjami i pozostawiłaby ich w szarej strefie. Traktowanie Europy Środkowej w oderwaniu od reszty Europy – obawiał się Lake i niektórzy inni członkowie ekipy Clintona – skutecznie utrwaliłoby linię żelaznej kurtyny, pozostawiając tę część Starego Kontynentu pod przyszłą dominacją Rosji.
Dlatego konieczne było „otwarcie kluczowych instytucji Zachodu, począwszy od NATO i Wspólnoty Europejskiej (obecnie UE), na kraje Europy Środkowej, jeśli spełnią one zachodnie standardy w kluczowych obszarach, takich jak demokracja, wolne rynki i dobre stosunki z sąsiadami” – podkreślają autorzy tekstu.
Zwracają uwagę, że Ameryka nie porzuciła stosunków z Rosją. Rozszerzenie NATO miało być częścią podejścia dwutorowego, przebiegającego równolegle z rozwojem stosunków NATO-Rosja, które mogłyby stać się „sojuszem z Sojuszem”.
„Administracja Clintona odniosła się także do obaw Rosji dotyczących militarnych implikacji rozszerzenia NATO, włączając w to dwa kluczowe zapewnienia zawarte w Akcie Stanowiącym z 1997 roku, który sformalizował nowe stosunki NATO-Rosja. Po pierwsze, Akt Stanowiący potwierdził, że NATO nie ma zamiaru, planu ani powodu rozmieszczania broni nuklearnej na terytorium nowych członków. Po drugie, Sojusz oświadczył, że w obecnym i przewidywalnym środowisku bezpieczeństwa obrona NATO nie wymaga dodatkowego stałego stacjonowania znacznych sił bojowych.
Koźmiński i Fried wskazują na obawy Polski dotyczące zaoferowania przez NATO jedynie członkostwa drugiej kategorii co osłabiłoby zobowiązanie do obrony zbiorowej wynikające z Artykułu 5. Waszyngton nieformalnie konsultował się jednak z Warszawą w sprawie brzmienia zapewnień Aktu Stanowiącego dotyczących stacjonowania sił konwencjonalnych i uwzględnił polskie obawy przed sfinalizowaniem treści Aktu.
„NATO unowocześniło stosunki NATO-Rosja w 2002 roku, a pod koniec tego samego roku wystosowało zaproszenia do siedmiu kolejnych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Estonii, Łotwy i Litwy, z których wszystkie zostały nielegalnie zaanektowane przez Związek Sowiecki w 1940 roku. Rozszerzenie NATO spełniło swoje cele. Większość krajów Europy Środkowej, liczących łącznie ponad 100 milionów ludzi, cieszyła się pokoleniem rozwoju gospodarczego, demokracji i bezpieczeństwa, jakich niewielu po obu stronach żelaznej kurtyny spodziewało się po upadku muru berlińskiego w 1989 roku” – wyliczają w swym artykule dyplomaci.
Imperialne zapędy Rosji
.Akcentują, że prezydent Rosji Borys Jelcyn de facto zaakceptował rozszerzenie NATO w 1997 roku, a jego następca od 2000 roku Putin nie sprzeciwiał się rozszerzeniu nawet o państwa bałtyckie. Kilka lat po objęciu rządów wykonał jednak zwrot w stronę autorytaryzmu, zwiększył swoje ambicje, próbując odbudować imperium rosyjskie, w tym poprzez wojnę.
„W latach 1993-94 Wałęsa i Havel ostrzegali Clintona, że jeśli NATO nie przyjmie nowych członków, kiedy będzie to możliwe, Rosja powróci, by zająć tyle swojego byłego imperium, ile tylko będzie w stanie zagarnąć jej armia. Wojna, przed którą wówczas ostrzegali, jest wojną, przed którą stoi teraz Ukraina: wojną z imperialnym podbojem” – czytamy na portalu Atlantic Council.
Putin wielokrotnie dawał do zrozumienia, że ma imperialne ambicje, wyrażał pogardę dla Polski i poparcie dla fałszywych narracji o historii Polski, m.in. w ostatnim wywiadzie udzielonym amerykańskiemu politycznemu komentatorowi Tuckerowi Carlsonowi.
Zdaniem Koźmińskiego, obecnie prezesa Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, i Frieda, wybitnego eksperta w Atlantic Council, gdyby nie doszło do rozszerzenia NATO, Europa mogłaby teraz zmagać się z rosyjską dominacją na Ukrainie, ponownym zajęciem krajów bałtyckich i bezpośrednim zagrożeniem inwazją na Polskę.
„Tym, co poszło nie tak w stosunkach z Rosją, nie było rozszerzenie NATO, ale koncepcja rosyjskich przywódców na temat ich kraju i jego potrzeb. Stany Zjednoczone starały się współpracować z posowiecką Rosją. Putin zaczął jednak definiować Rosję jako imperium. Te imperialne roszczenia obejmują Ukrainę i potencjalnie rozciągają się na kraje bałtyckie, Polskę, Finlandię, Mołdawię, Gruzję, Armenię, Azerbejdżan i większość Azji Środkowej” – ostrzegają autorzy artykułu.
Autorzy na łamach Atlantic Council przypominają o gigantycznym billboardzie na granicy rosyjsko-estońskiej: „Granice Rosji nigdzie się nie kończą”. Rozszerzenie NATO, dodają, nie przeszkodziło Rosji w rozpoczęciu wojen imperialnych. Zapewniło tylko, że toczyły się dalej na wschód.
W nawiązaniu do zbliżającej się wizyty prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Donalda Tuska w Waszyngtonie konkludują, że obaj przywódcy będą mogli podkreślić, jak wiele Europa i USA zyskały w ciągu ostatniego pokolenia w miarę postępu wolności i bezpieczeństwa oraz jak istotne jest kontynuowanie tego procesu poprzez wspieranie Ukrainy w jej walce o te same wartości.
Największa siła militarna Unii Europejskiej
.Ekspert strategii ekonomicznych, Alexandre MASSAUX, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” zaznacza, że: „Polska armia jest obecnie jedną z największych armii w Unii Europejskiej, ale może stać się największą, jeśli zostaną spełnione pewne warunki. Przede wszystkim należy zauważyć, że polska armia już w ostatnich latach znacznie się powiększyła. Od 2014 roku budżet obronny Polski systematycznie wzrasta, w 2020 roku osiągnął około 2 proc. PKB. Ten wzrost finansowania pozwolił na modernizację sprzętu i wzmocnienie sił. Do 2022 roku cel ten został ustalony na poziomie 3 proc. Ponadto Polska zainwestowała w szkolenie i rozwój swoich sił zbrojnych. Wprowadzono zaawansowane programy szkoleniowe dla żołnierzy i nawiązano współpracę z innymi państwami europejskimi w celu wzmocnienia zdolności obronnych Polski. Nastąpił również wzrost udziału Polski w misjach UE i NATO. Polska wysłała wojska do Afganistanu, Iraku oraz Bośni i Hercegowiny, a także uczestniczyła w misji NATO w Libii. Ten zwiększony udział w misjach pokazuje, że Polska jest gotowa wziąć większą odpowiedzialność za obronę i bezpieczeństwo w Europie”.
„Za rozbudową polskiej armii stoją również czynniki geopolityczne. Polska graniczy z Ukrainą i Rosją. Jako członek Unii Europejskiej i NATO Warszawa odgrywa ważną rolę w obronie Europy Wschodniej przed potencjalnymi zagrożeniami. W związku z konfliktem ukraińskim jeszcze bardziej wzmacnia swoje siły zbrojne w celu ochrony interesów swoich i sojuszników. Należy również zaznaczyć, że Polska ma duży potencjał rekrutacyjny – liczy ponad 38 mln mieszkańców. Obowiązkowa służba wojskowa została zniesiona w 2010 r.”.
„Warszawa uchwaliła nowe prawo obronne w 2022 roku. Jak podaje polski rząd, polska armia liczy obecnie ok. 111,5 tys. żołnierzy zawodowych i 32 tys. żołnierzy wojsk obrony terytorialnej. Na mocy nowych przepisów polska armia zostanie docelowo zwiększona do ok. 300 tys. żołnierzy – 250 tys. żołnierzy zawodowych i 50 tys. żołnierzy wojsk obrony terytorialnej. Jeśli te liczby zostaną osiągnięte, polska armia przewyższy 200-tysięczną armię francuską, która jest obecnie największą armią w UE”.
„Dzięki stale rosnącemu budżetowi obronnemu, zwiększonemu zaangażowaniu w misje UE i NATO, korzystnym czynnikom geopolitycznym oraz dużemu potencjałowi rekrutacyjnemu Polska ma dobrą pozycję, aby nadal wzmacniać swoje siły zbrojne. Świadczą o tym zresztą ostatnie zakupy. W ostatnich latach Polska dokonała szeregu poważnych zakupów broni w celu modernizacji i wzmocnienia swoich sił zbrojnych. W 2016 roku zamówiła w niemieckiej firmie Krauss-Maffei Wegmann 100 czołgów najnowszej generacji Leopard 2A5. Z kolei od polskiej firmy WZM zakupiła transportery opancerzone Rosomak, które służą do transportu oddziałów i wsparcia logistycznego na polu walki. W 2018 roku Polska zawarła umowę z amerykańską firmą Raytheon na zakup systemu Patriot, najnowocześniejszego systemu obrony przeciwlotniczej. Zakup ten był jednym z największych zakupów obronnych w historii Polski i został wyceniony na 4,75 mld dolarów. Polska kupiła także samoloty myśliwskie F-35 od amerykańskiej firmy Lockheed Martin – zamówiła 32 myśliwce z tej serii, które zastąpią wysłużone myśliwce MiG-29 i Su-22. Zamówiono również wojskowe drony, w tym drony MQ-9 Reaper produkowane przez amerykańską firmę General Atomics. Od 2022 roku zakupy te znacznie przyspieszają. W Korei Południowej Polska kupiła 288 systemów wielokrotnych wyrzutni rakietowych K239 Chunmoo i 1000 czołgów K2 od Hyundai Rotem. W USA Warszawa zamówiła 116 nowych czołgów Abrams. Dla porównania – Francja, Niemcy i Wielka Brytania mają obecnie podobno po 200 czołgów” – pisze Alexandre MASSAUX w tekście „Największa siła militarna Unii Europejskiej„.
PAP/Andrzej Dobrowolski/WszystkocoNajważnejsze/eg