Obudzić pamięć o Powstaniu Styczniowym - Wojciech Kalwat
Mam nadzieję, że w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy udało się obudzić pamięć o Powstaniu Styczniowym. Szczególnie ważne było przebicie się z informacją, że powstanie było ostatnim wspólnym zrywem narodów dawnej Rzeczypospolitej – mówi Wojciech Kalwat, dyrektor Biura „Niepodległa”.
Wojciech Kalwat o Powstaniu Styczniowym
Michał Szukała: Niemal dokładnie 160 lat temu powstańcy styczniowi zwyciężyli pod Iłżą. Był to jeden z największych sukcesów militarnych powstania. W tych samych dniach polska prasa w Wielkopolsce informowała o rosyjskich grabieżach, wywózkach i aresztowaniach w Królestwie Polskim, ale także wiernopoddańczych adresach wysyłanych do Petersburga przez władze wielu miast Kongresówki. Jaka była kondycja wojsk powstańczych i Tajemnego Państwa Polskiego po roku od wybuchu zrywu? Czy wciąż były nadzieje na zwycięstwo?
Wojciech Kalwat: Pomimo wielu porażek w roku 1863, w zwycięstwo wierzyło jeszcze wielu. Wierzył w to na pewno Romuald Traugutt, który dzierżył ster powstania. Powstańczy przywódca zwierał szyki, konsolidował siły. Realizował plan polegający na przekształceniu chaotycznej powstańczej ruchawki w regularną wojnę. Traugutt, który sprawował swoją władzę w ścisłej konspiracji, czynił wszystko by wzmocnić Tajemne Państwo Polskie, a rozproszone siły zostały przekształcone w regularne i centralnie zarządzane oddziały wojskowe. Właśnie prowadzeniu walki poświęcił wszystkie siły i uczynił głównym celem powstania. Luźne i często niewspółdziałające ze sobą partyzanckie oddziały miały zostać przekształcone w regularne korpusy wojskowe. Miały one mieć regularną organizację wojskową, dowództwo, podział na pułki i bataliony. Niestety powstał tylko jeden silny korpus, na którego czele stał gen. Józef Hauke-Bosak. Jego działania obejmowały obszar województwa sandomierskiego i krakowskiego. Wchodzące w jego skład oddziały odniosły wiele sukcesów, takich jak wspomniane już zwycięstwo oddziału Karola Kality de Brenzenheim „Rębajły” pod Iłżą.
Mówiąc o sile tego oddziału warto wspomnieć o obchodach pierwszej rocznicy insurekcji. W Bodzentynie, gdzie rok wcześniej doszło do ataku na rosyjski garnizon pierwszej powstańczej nocy, odbyła się defilada korpusu Hauke-Bosaka. Ulicami miasteczka przedefilowało kilka tysięcy powstańczych żołnierzy, będących widomym znakiem walki z carskim zaborcą. Niestety korpus Hauke-Bosaka uległ rozkładowi po fatalnej w skutkach bitwie pod Opatowem 21 lutego 1864 roku. I w ten sposób przestał istnieć najlepiej zorganizowany i całkiem nieźle uzbrojony oddział powstańczy. Wraz z tą klęską gasły szanse na sukces.
Traugutt i pozostali przywódcy zrywu, z coraz mniejszą nadzieją spoglądali na obiecane wsparcie z Francji. Łudzili się danymi wcześniej obietnicami, by trwać do wiosny. Wiosna interwencji jednak nie przyniosła. A wobec zmiany nastawienia Austrii do powstania, sytuacja stała się beznadziejna. Dogasała wiec beznadziejna i nierówna walka. Władze podziemne działały, trwały do samego końca.
W pierwszych tygodniach i miesiącach po wybuchu powstania w Petersburgu zapanowała panika spowodowana plotkami o rychłej interwencji mocarstw zachodnich po stronie Polaków. Jakie nastroje panowały rok później, gdy Rosjanie przygotowywali się do ogłoszenia dekretu uwłaszczeniowego?
Sytuacja była diametralnie odmienna niż na początku 1863 roku. Siła wybuchu Powstania Styczniowego w styczniu 1863 roku była dla Rosjan wielkim zaskoczeniem. Jednak w ciągu kolejnych dwunastu miesięcy zyskiwali ogromną przewagę. Liczebność oddziałów rosyjskich w Królestwie Polskim, a zwłaszcza na Litwie i Białorusi rosła w tempie nieproporcjonalnym do sił powstańczych, co doprowadziło do stopniowego upadku zrywu na ziemiach zabranych. Dysproporcja w liczebności i uzbrojeniu walczących sił była tam przytłaczająca i dodatkowo wzmocniona brutalnymi represjami. Stopniowo obszar walk ograniczał się do Królestwa Polskiego, którego mieszkańcy również byli coraz bardziej wyczerpani wojną, ofiarami, kontrybucjami i innego rodzaju represjami.
Najpotężniejszym ciosem w powstanie był ukaz carski dotyczący uwłaszczenia chłopów. Ten dokument w zasadzie przypieczętował losy zrywu. Na początku powstania jego władze darowywały chłopom ziemię, zachęcając ich w ten sposób do walki o niepodległość. Początkowo chłopi przyjmowali działania powstańców z pewnym niedowierzaniem, obojętnością i wrogością ale w kolejnych miesiącach przekonywali się do idei walki o niepodległość. Warto pamiętać, że najdłużej walczące oddziały powstańcze na Litwie i Żmudzi, czy Królestwie były złożone głównie z chłopów. Ukaz carski z kwietnia 1864 r. chłopi przyjęli jako spełnienie tego o co walczyli, a raczej czego oczekiwali.
Obecny rok został ogłoszony przez Sejm i Senat Rokiem Romualda Traugutta. W II Rzeczypospolitej, gdy żyli jeszcze powstańcy styczniowi, Traugutt był jednym z najważniejszych bohaterów ówczesnej pamięci historycznej. Dziś wydaje się być nieco zapomniany. W jaki sposób można przywrócić pamięć o dyktatorze powstania?
Traugutt był człowiekiem niezwykle skromnym i skrytym. Jego osobowość była naznaczona wcześniejszymi przeżyciami osobistymi i głęboką wiarą w Boga. Był także przywódcą działającym w ścisłej konspiracji. Pewną trudność sprawiało więc opowiadanie o nim jako o charyzmatycznym liderze wielkiego romantycznego zrywu. Wielu jego uczestnikom przecież konspiracyjny obywatel Czarniecki był nieznany. W przeciwieństwie do jawnych dyktatorów. Wystarczy chociażby porównać krążące wśród ludzi podobizny Mariana Langiewicza i Romualda Traugutta. Dysproporcja na korzyść Langiewicza jest ogromna.
Z czasem wiedza i świadomość o Trauguttcie jako ofiarnym przywódcy, który trwał na posterunku do samego końca, przebiła się i utrwaliła w świadomości Polaków. Jego mit skazańca, który został stracony na stokach Warszawskiej Cytadeli miał niezwykłą, wręcz symboliczną moc. Warszawska Cytadela była przecież symbolem męczeństwa i ogromnej liczby innych patriotów więzionych tam od lat trzydziestych XIX wieku, aż po wycofanie się Rosjan z Warszawy w 1915 roku. Tam był więziony m.in. Józef Piłsudski, który był wielkim admiratorem Powstania Styczniowego, a to ułatwiało budowanie kultu Romualda Traugutta i w ogóle roku 1863.
Rok Traugutta sprzyja organizowaniu poświęconych mu wydarzeń, ale również upamiętnień całego zrywu i wszystkich, którzy w nim walczyli. Najważniejsza część obchodów miała miejsce już w zeszłym roku. Z zorganizowanego przez Biuro „Niepodległa” programu grantowego skorzystało 130 organizacji i odbyło się ok. 900 różnego typu imprez. W tym roku na projekt grantowy przeznaczono 2,5 miliona złotych, które przypadły 59 wnioskodawcom – 40 samorządom oraz 19 organizacjom pozarządowym. Ich zadaniem będzie zorganizowanie wystaw, koncertów, rekonstrukcji historycznych. Wiele innych upamiętnień będzie miało charakter całkowicie oddolny. Prócz tego odbyło się szereg wystaw, wydarzeń muzycznych i kulturalnych, czy imprez masowych, marszów, rajdów, itp.
Tegoroczne obchody 160 rocznicy wybuchu powstania zainaugurował 20 stycznia w gmachu Muzeum Historii Polski koncert „Moniuszko, Paderewski, Palester” w wykonaniu Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus im. Jerzego Semkowa. Częścią obchodów rocznicowych jest również mający niedawno premierę film „Powstaniec 1863” poświęcony księdzu Stanisławowi Brzósce.
Warto przy tym dodać, że z okazji rocznicy powstało kilka programów historycznych i filmów dokumentalnych, m.in. „Złota obrączka” opowiadająca o Zygmuncie Sierakowskim, „Dziewczyna smok” o losach Henryki Pustowójtówny i „Legenda Kastusia Kalinowskiego”. Premiery tych dwóch ostatnich wkrótce. Powstał także film animowany „Powstali 1863”, który – koncentrując się na wybranych epizodach powstania – stara się opowiedzieć całościowo o tym zrywie. Film ten, ma być prezentowany w telewizji, ale stanowi integralną część mobilnej i multimedialnej wystawy „Powstali 1863” zrealizowanej przez Muzeum Historii Polski. Tylko w zeszłym roku wystawa została pokazana w 15 miejscach, zyskując uznanie odbiorców. Mam nadzieję, że w tym roku dotrze do co najmniej 10 miejscowości, w tym 3-4 na Litwie. Warto również przypomnieć o inicjatywach Narodowego Banku Polskiego. W tym roku wyemitowane zostaną dwa numizmaty poświęcone Romualdowi Trauguttowi. Ważnym wydarzeniem upamiętniającym Traugutta będzie koncert w rocznicę jego śmierci. Będzie to podsumowanie obchodów 160 rocznicy zrywu.
Mam nadzieję, że w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy udało się obudzić pamięć o Powstaniu Styczniowym. Szczególnie ważne było przebicie się z informacją, że powstanie było ostatnim wspólnym zrywem narodów dawnej Rzeczypospolitej. Swoje znaczenie miało również obchodzenie tej rocznicy w cieniu wojny na Ukrainie.
Udało się także wydobyć rolę kobiet w powstaniu, uświadomić że była to „wojna kobieca”. Mam nadzieję, że przysłuży się temu wydany wkrótce przez Muzeum Historii Polski pełne wydanie pracy Marii Bruchnalskiej „Ciche bohaterki: udział kobiet w Powstaniu Styczniowem”. Przypomnijmy, że autorka miała szczególne zasługi, ponieważ założyła we Lwowie Muzeum Zasłużonych Polek.
Czy na te plany upamiętnienia Powstania Styczniowego może wpłynąć decyzja Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o połączeniu Biura „Niepodległa” z Instytutem Adama Mickiewicza?
Myślę, że dla obchodów Powstania Styczniowego ta decyzja nie będzie niosła żadnych skutków. To dwie zupełnie różne sprawy. Zadaniem Biura „Niepodległa”, prócz działań statutowych, jest wspieranie różnych inicjatyw związanych z rocznicą Powstania 1863-1864.
Rozmawiał: Michał Szukała
Powstanie styczniowe według propagandy rosyjskiej
Obecne działania zmierzające do odbudowy pamięci o Powstaniu styczniowym są ważne zarówno dla Polaków, jak i innych narodów Europy. Ośmieszanie tego zrywu już w czasie jego trwania było tryumfem ówczesnej propagandy rosyjskiej, niezwykle mocno działającej w kręgach zachodniej Europy. Pisał o tym na łamach „Wszystko co Najważniejsze” historyk dr hab Henryk GŁĘBOCKI. Zauważa on, że do zachodniej prasy w czasie powstania styczniowego przedarła się teza lansowana przez Rosję, jakoby zryw ten był w istocie walką zacofanej polskiej szlachty z „postępowymi” siłami nowoczesnej Rosji. „Po raz pierwszy w takiej skali użyto też argumentów etnicznych, dowodząc, iż Polacy, odwołujący się przed Europą do praw narodowych i haseł demokratycznych, sami w Kraju Zachodnim uciskają obcy im etnicznie lud „rosyjski”. Litewskich, białoruskich i ukraińskich chłopów, traktowanych jako część „russkowo mira” (termin ten został w tej właśnie epoce spopularyzowany), rzekomo brał pod opiekę rząd carski, realizujący reformy uwłaszczeniowe od 1861 r. ” – pisze Henryk Głębocki.
PAP/Michał Szukała/WszystkocoNajważniejsze/ad