Odebranie Ukraińcom prawa do obrony byłoby nieludzkie — Kardynał Pietro Parolin

Watykański sekretarz stanu kardynał Pietro Parolin powiedział w wywiadzie dla dziennika „La Repubblica”, że odebranie Ukraińcom prawa do obrony byłoby „nieludzkie”.

„Stolica Apostolska jasno wspiera suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy”

.”Jesteśmy bardzo zaniepokojeni ryzykiem eskalacji konfliktu: rozszerzenie wojny oznaczałoby dalsze cierpienia i nowe ofiary, zwłaszcza wśród cywilów, dzieci, kobiet i starców” – podkreślił kard. Parolin, odnosząc się do wojny Rosji przeciwko Ukrainie.

„Jednocześnie nieludzkie byłoby odebranie Ukraińcom prawa do obrony” – zaznaczył. Dodał, że pokoju nie można „narzucić”.

Stwierdził następnie: „Stolica Apostolska jasno wspiera suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy. To jest nasz punkt wyjścia. Jednakże to do Ukraińców należy decyzja, co chcą negocjować i ewentualnie zgodzić się na coś z tego punktu widzenia”.

Relacje, obrazy i dane, jakie napływają, są po ludzku straszliwe i moralnie niedopuszczalne – Kardynał Parolin o sytuacji w Strefie Gazy

.Nawiązując do nowej polityki władz Stanów Zjednoczonych, które obcięły fundusze rządowej agencji pomocowej USAID, kard. Parolin zaznaczył: „To oczywiste, że podejście nowej administracji USA jest bardzo odmienne od tego, do którego się przyzwyczailiśmy i któremu, zwłaszcza na Zachodzie, zawierzaliśmy przez wiele lat”.

Podkreślił, że ludzie bardzo cierpią z powodu zmniejszenia środków na pomoc humanitarną.

Sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej odniósł się również do sytuacji w Strefie Gazy, gdzie po krótkiej przerwie wznowiony został konflikt zbrojny między Izraelem a palestyńskim Hamasem. „Relacje, obrazy i dane, jakie napływają, są po ludzku straszliwe i moralnie niedopuszczalne” – powiedział.

Zapytany, czy można to określić jako ludobójstwo, kard. Parolin odparł: „To jest termin prawa międzynarodowego. Jak stwierdził Ojciec Święty, ocena izraelskich operacji zbrojnych nie wynika z osobistej opinii, ale z badania faktów i norm przez kompetentne instytucje”.

Dawid demokracji kontra Goliat autorytaryzmu

.Biblijna historia o Dawidzie i Goliacie przedstawia starcie pomiędzy silną i słabą jednostką, które kończy się jednak w nieoczekiwany sposób. Tak samo nieoczekiwany był i wciąż jest ukraiński opór wobec rosyjskiej agresji – twierdzi prof. Serhij PŁOCHIJ

Starotestamentowy Dawid pokonał Goliata za pomocą procy i pięciu kamieni. Tymczasem ukraińskie kamienie występują w różnych formach i pochodzą z różnych miejsc. Niektóre z nich są produkowane na Ukrainie, tak jak drony morskie, a inne pochodzą z zagranicy, jak to jest chociażby w przypadku amerykańskich i brytyjskich pocisków rakietowych. Sama proca została jednak wykonana na Ukrainie i kontynuując tę metaforę, powiedziałbym, że składa się ona głównie z ukraińskich przekonań oraz przywiązania do idei wolności, niepodległości oraz demokracji.

To właśnie demokracja jest kluczową wartością, której Ukraińcy bronią. Wielu z nas było przekonanych, że historia dobiegła końca wraz z upadkiem Muru Berlińskiego – jeśli nie w rozumieniu Francisa Fukuyamy – interpretującego to wydarzenie jako triumf demokracji liberalnej będącej formą nowego dominującego porządku politycznego – to w znaczeniu zakończenia rywalizacji wielkich mocarstw, opierającej się na inwazjach i szeroko zakrojonych działaniach militarnych, po których następowały aneksje terytorialne. Już wcześniej jednak istniały wyraźne oznaki zupełnie odmiennego trendu. Tymi oznakami były wojna w Czeczenii, wojna w dawnej Jugosławii, a następnie Afganistan i Irak. Woleliśmy jednak je ignorować.

Wzrost populizmu i autorytarnych reżimów czy tendencje autorytarne w krajach demokratycznych również sugerowały podobieństwa do lat 30. XX wieku. Ale i te przesłanki były ignorowane. Upadek ZSRR był daleki od powszechnego triumfu demokracji – jak to sobie wyobrażano w 1991 roku. Okazał się on zwycięstwem różnego rodzaju nacjonalistów, demokratów. Charakter i ideologia nowych partii przejmujących władzę w dawnych postsowieckich państwach różniły się znacząco między sobą w zależności od każdej byłej republiki. W niektórych z nich do władzy dochodziły najbardziej konserwatywne elementy elity byłego ZSRR, które konsolidowały władzę.

Demokracja odniosła pełny sukces w przestrzeni terytorialnej dawnego Związku Radzieckiego jedynie w państwach bałtyckich, gdzie okazała się trwalsza i bardziej odporna na naciski autorytarne niż nawet w niektórych krajach byłego bloku wschodniego. Mam tu na myśli Węgry, a w pewnym stopniu także i Polskę. Demokracja w formie konkurencyjnych wyborów przetrwała na Ukrainie, w Mołdawii, w Gruzji, w Armenii i w pewnym stopniu w Kirgistanie, który jest pod tym kątem wyjątkiem wśród państw Azji Środkowej. Demokracja nie rozwinęła się jednak w pozostałej części tego regionu, wliczywszy Kazachstan, Uzbekistan, Turkmenistan i Tadżykistan. Białoruś osunęła się w stronę autorytaryzmu w połowie lat 90., po wyborze Aleksandra Łukaszenki na prezydenta tego kraju. Jego reżim stał się cyfrową dyktaturą w 2020 r., kiedy to Łukaszenka posłużył się nieograniczoną przemocą w celu stłumienia pokojowych demonstracji, które zostały zorganizowane jako forma protestu przeciwko masowym fałszerstwom wyborczym, których dopuścił się białoruski rząd, aby utrzymać Łukaszenkę u władzy.

Wsąsiedniej Rosji, będącej pod koniec lat 80. i na początku lat 90. ostoją demokracji dla bardziej konserwatywnych republik, autorytaryzm zaczął nabierać na sile po politycznym kryzysie, jaki dotknął ten kraj jesienią 1993 r. – to właśnie wówczas na ulicach Moskwy miało miejsce największe starcie zbrojne, jakiego to miasto doświadczyło od czasu obu rewolucji z 1917 r. Rankiem 4 października 1993 r. 6 czołgów T-60 elitarnej 2. Gwardyjskiej Tamańskiej Dywizji Zmechanizowanej im. M. Kalinina zajęło pozycje na moście Nowy Arbat, który przebiega przez rzekę Moskwa oraz prowadzi do budynku rosyjskiego parlamentu znanego jako Biały Dom. Około godziny 9.00 czołgi otworzyły ogień, celując w piętra, gdzie znajdowały się biura kierownictwa parlamentarnego.

Dla ówczesnego prezydenta Borysa Jelcyna była to druga bitwa o Biały Dom – obydwie rozegrały się w ciągu dwóch lat. W sierpniu 1991 roku, podczas nieudanego puczu twardogłowych, Jelcyn przewodził obronie tego budynku, za sprawą czego Biały Dom stał się symbolem rosyjskiej demokracji. Dwa lata później, w 1993 r., sytuacja wyglądała jednak zgoła inaczej. Wówczas to właśnie Jelcyn dowodził wojskami rządowymi szturmującymi dokładnie ten sam budynek parlamentu, który w sierpniu 1991 r. był przez niego wraz z jego najbliższymi współpracownikami broniony. Jelcyn wygrał oba te starcia, ale rosyjska demokracja, ocalona przed sowieckimi czołgami w sierpniu 1991 roku, została niemal całkowicie zniszczona przez rosyjskie czołgi w październiku 1993 roku.

W grudniu 1993 roku rosyjscy obywatele zagłosowali za nową konstytucją opracowaną przez prezydenta Borysa Jelcyna. „Nie będę zaprzeczał, że uprawnienia prezydenta zostały rzeczywiście wzmocnione za sprawą nowej konstytucji” – mówił Borys Jelcyn. Jednocześnie bronił tego rozwiązania, mówiąc: „A czego innego byście chcieli w kraju, który przez wieki przywykł do carów i wodzów; w kraju, w którym nie ukształtowały się jeszcze dobrze zdefiniowane grupy interesów, a ich liderzy nie zostali wyłonieni; w kraju, w którym brak jest normalnych politycznych mechanizmów równowagi, a nihilizm względem prawa panuje powszechnie? W takim kraju można byłoby postawić głównie na parlament, ale trwałby on zaledwie pół roku, jeśli nie krócej, gdyż ludzie szybko zaczęliby się domagać dyktatora. Taki dyktator, zapewniam was, szybko się znajdzie – może właśnie jeszcze w tym parlamencie”.

Jelcyn tym samym wówczas twierdził, że Rosja nie jest gotowa na demokrację, oraz przedstawiał siebie jako zbawcę chroniącego kraj przed jeszcze gorszą dyktaturą. Miał rację, a większość z nas, która pokładała wielkie nadzieje w rosyjskiej demokracji na początku lat 90., myliła się. Jelcyn miał rację, bo kraj, który w ciągu stuleci czy choćby dekad nie miał żadnych doświadczeń z demokracją, nie mógł od 1991 r. stać się z dnia na dzień demokracją. Wszystkie te wygórowane oczekiwania, panujące na Zachodzie czy w samej Rosji oraz innych postsowieckich republikach, opierały się na złudzeniach.

Wprowadzenie nowej, rzeczywiście autorytarnej konstytucji tylko przyspieszyło powrót Rosji do przeszłości, od której to rzekomo uciekła po stłumieniu puczu w Moskwie z sierpnia 1991 roku. Jelcyn wierzył, że ma nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek wybrać swojego następcę. Proces wyboru prezydenta, znany jako operacja „Następca”, wyniósł do władzy byłego dyrektora Federalnej Służby Bezpieczeństwa i sekretarza Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej – Władimira Putina. Dobrze wiemy, co wydarzyło się później.

Ukraina zmagała się z podobnymi wyzwaniami dotyczącymi przetrwania demokracji, a także z kryzysem gospodarczym, który ogarnął cały obszar byłego Związku Radzieckiego. Obrała jednak inną drogę rozwoju niż Rosja. W połowie lat 90. obydwa państwa rozeszły się w dwóch różnych kierunkach rozwoju politycznego. Rosja z każdym rokiem stawała się coraz bardziej autorytarna, a Ukraina pozostała krajem demokratycznym – i to pomimo podejmowanych ze strony głowy państwa prób, by zaprowadzić na Ukrainie model rosyjski, który opiera się na zupełnym podporządkowaniu parlamentu prezydentowi. Na to, że Rosja i Ukraina obrały odmienne ścieżki rozwoju politycznego, co ostatecznie miało ogromny wpływ na relacje.

Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-serhij-plochij-dawid-demokracji-kontra-goliat-autorytaryzmu/

PAP/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 18 kwietnia 2025