Operacja lądowa w Gazie będzie bardzo krwawa - Philip Wasielewski
Izraelska operacja lądowa w Gazie będzie bardzo krwawa i bardzo paskudna, a wysoka liczba ofiar jest nieunikniona – mówi Philip Wasielewski, były oficer piechoty morskiej i analityk think tanku Foreign Policy Research Institute (FPRI). Jak dodał, choć Izraelowi zapewne uda się zdegradować Hamas, to będzie musiał liczyć się z wielką międzynarodową presją oraz dużymi stratami własnymi.
Operacja lądowa w Gazie
.Izraelska operacja lądowa w Gazie będzie bardzo krwawa i bardzo paskudna, a wysoka liczba ofiar jest nieunikniona – mówi Philip Wasielewski, były oficer piechoty morskiej i analityk think tanku Foreign Policy Research Institute (FPRI). Jak dodał, choć Izraelowi zapewne uda się zdegradować Hamas, to będzie musiał liczyć się z wielką międzynarodową presją oraz dużymi stratami własnymi. „Nie mamy wyboru, musimy wejść do Gazy” – miał powiedzieć izraelski premier Benjamin Netanjahu w jednej z pierwszych rozmów z prezydentem USA Joe Bidenem po zamachach Hamasu. Od tej pory świat z napięciem i niepokojem czeka na lądową inwazję enklawy zamieszkałej przez ponad 2 miliony Palestyńczyków.
Jak mówi Philip Wasielewski, anlityk think-tanku FPRI, a w przeszłości oficer Korpusu Piechoty Morskiej i CIA, Netanjahu prawdopodobnie ma racje, że lądowa operacja jest nieunikniona, biorąc pod uwagę szokujący wymiar ataku Hamasu. Jak jednak dodaje, nieuniknione są też znaczne straty. „Nie ma co się oszukiwać, to będzie bardzo krwawe i bardzo paskudne ze względu na psychologiczny efekt tych ataków terrorystycznych przeciwko cywilom. To nie będzie sterylna operacja” – mówi ekspert. Jak ocenia, Izrael ma przed sobą do wyboru dwie opcje, jeśli zdecyduje się na wkroczenie do Gazy: ekspedycję karną lub misję okupacyjną, przeciwko której publicznie ostrzegał Izrael prezydent Joe Biden.
Ponowna okupacja Gazy przez Izrael?
.”Ta pierwsza opcja polegałaby na wejściu i spowodowaniu maksymalnych zniszczeń dla Hamasu: na próbie zabicia tak wielu bojowników, jak to możliwe, na szukaniu tak wielu rakiet i obiektów infrastruktury, na zniszczeniu tunelów. Następnie spodziewałbym się, że być może zrównają z ziemią wszystko w odległości kilometra-dwóch od granicy i zrobią z tego terenu strefę buforową, strefę no-go” – mówi Wasielewski. Jak dodaje, druga z opcji – ponowna okupacja Gazy, z której Izrael wyszedł w 2005 r. – wydaje się mało prawdopodobna. „Nie bez powodu [ówczesny premier Ariel] Szaron zdecydował o opuszczeniu Gazy – bo pozostanie oznacza stałe ponoszenie strat, stałą wojnę partyzancką, która trwałaby tak długo, jak byłyby tam izraelskie wojska” – mówi analityk. Jednak i pierwsza opcja będzie wiązać sie z wielką liczbą ofiar.
Bezwzględne walki miejskie
.”Walki miejskie to najcięższy rodzaj wojny, zwłaszcza w tak gęsto zabudowanym i zaludnionym terenie. Tam obrońca ma zwykle przewagę, a w tym wypadku mamy do czynienia z bardzo fanatycznym i nieustępliwym obrońcą” – zaznacza. Jego zdaniem, wojska Izraela – które mają doświadczenie w takiej walce, a także potężną przewagę w artylerii, dominację w powietrzu oraz czołgi – będą w stanie z czasem zdegradować Hamas w Gazie. Ocenia przy tym, że czynnikiem ograniczającym będzie nie liczba ofiar cywilnych po stronie palestyńskiej, ale straty własnych żołnierzy, które będą poważne.
Ryzyko wojny na dwa fronty
.Zdaniem Wasielewskiego, Izrael ma przed sobą podwójnie trudną sytuację, bo z jednej strony swoją mocną odpowiedzią chce odebrać Palestyńczykom wolę oporu, jednak z drugiej będzie się to wiązało z jeszcze większą międzynarodową presją i utratą poparcia opinii publicznej. Ryzykiem jest też możliwe otwarcie drugiego frontu na północy przez libański Hezbollah, co oznaczałoby poważną eskalację wojny, bo szyicka bojówka dysponuje znacznymi siłami i uzbrojeniem z Iranu.
„Myślę, że Izrael ma wystarczające siły, by dać sobie radę w walce na dwa fronty. Nie sądzę, by weszli do południowego Libanu, ale z pewnością mogą wyrządzić wiele szkód za pomocą artylerii i lotnictwa. Hezbollah może wystrzelić tysiące rakiet na Izrael, ale pojawiłyby się pytania: »co my z tego mamy?«. Będziemy musieli poczekać i zobaczyć” – mówi ekspert.
Wojna Jom Kipur
.Na temat zsynchronizowanej agresji Egiptu i Syrii na Izrael w 1973 r., która została przeprowadzona w czasie żydowskiego święta Jom Kipur, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze Monika KRAWCZYK w tekście „Wojna Jom Kipur. 50 lat później”.
„Wojna rozpoczęła się po południu. Trwał dzień Jom Kipur 1973 r. Państwo Izrael istniało już ćwierć wieku, było weteranem dwóch wojen i kilku zbrojnych kryzysów wywołanych przez kraje sąsiednie, niepogodzone z istnieniem obcej cywilizacji w świecie zdominowanym przez islam. Izrael stał im ością w gardle. Ważne święto religijne wydało się doskonałym momentem, aby wymierzyć kolejny cios. Wojska Egiptu (od strony Kanału Sueskiego) i Syrii (na południu Wzgórz Golan) przeprowadziły zsynchronizowany atak, zaskakując Siły Obrony Izraela. Główne walki trwały intensywnie przez trzy tygodnie – w dniach 6–25 października. W tym czasie Izrael stracił 2656 żołnierzy. Izraelczykom udało się przeprowadzić błyskawiczną mobilizację. Paradoksalnie żandarmeria miała nieco łatwiej: zamiast chodzić od domu do domu z kartami powołań, przychodziła po prostu do lokalnej synagogi, gdzie zastawała większość rezerwistów uczestniczących w modlitwach świątecznych. Rabini zezwolili powołanym na wcześniejsze zakończenie postu i prowadzenie pojazdów. Kongregacje odmówiły modlitwy za Siły Obrony Izraela i siły bezpieczeństwa. Młodsi rabini również musieli opuścić zgromadzenie, aby zasilić natychmiast korpus kapelanów i … Chewra Kadisza (bractwa pogrzebowego)”.
.”Słowa starożytnego hymnu liturgicznego Unetane tokef, mówiące, że to w tym dniu postanowione zostaje na kolejny rok, „kto będzie żył, a kto zginie”, i to w dodatku jaką śmiercią, nabrały niezwykle realnego znaczenia. W miastach widać było ruch pojazdów wojskowych, w których ludzie ubrani byli nadal w tałesy czy odświętne białe kitle, które przy modlitwach miały upodabniać ich do aniołów, aby wzbudzić miłosierdzie Wszechmogącego. Zatem „armia aniołów” została wysłana do walki… Radio w Jom Kipur było całkowicie głuche. Po prostu nie nadawano żadnych audycji, więc w studiu nie było zupełnie nikogo. O godzinie 14.00 w Jerozolimie zawyły syreny, powodując panikę. Społeczeństwo było całkowicie zaskoczone. Wcześniej nie dyskutowano w mediach o eskalacji napięcia, część meldunków wywiadu, jak okazało się w śledztwie już po zakończeniu wojny, została zignorowana przez klasę polityczną, sztab generalny też wykazał się niefrasobliwością w pewnych aspektach. Błędne okazały się teoretyczne kalkulacje, że do nowej wojny będzie należało się jeszcze szykować. Spodziewano się jej, ale bliżej 1975 r., kiedy to armia egipska miała zostać zaopatrzona w pierwsze zamówione w Moskwie samoloty MIG” – pisze Monika Krawczyk.
PAP/Oskar Górzyński/WszystkoCoNajważniejsze/MJ