Oskarżenia nauczycielki tańca o seksizm i dyskryminację

Konflikt w Instytucie Science Po po zaleceniu używania słów leader i follower zamiast kobieta i mężczyzna dobrze oddaje stan francuskich środowisk naukowych.
.Z prestiżowego Instytutu Nauk Politycznych w Paryżu odeszła nauczycielka tańca Valerie Plazenet, ponieważ dyrekcja zaleciła używanie słów lider i follower zamiast kobieta i mężczyzna podczas jej zajęć z tańca. Studenci oskarżyli nauczycielkę o seksizm i dyskryminację. Instytut odmawia informacji co dokładnie zarzucano Plazenet i podania konkretnych przykładów, tłumacząc, że chodzi o „seksistowską, dyskryminującą, poniżającą i minimalizującą seksistowską i seksualną przemoc”. Seksizm to we Francji zarzut najwyższego kalibru.
Jeden ze studentów poinformował, że Plazenet odmówiła uczestniczenia w zajęciach parze dwóch mężczyzn, którzy chcieli razem tańczyć. Od kilku dni na Science Po trwa konflikt między studentami i wykładowcami, którzy opowiadają się za „inkluzywnością”, a tymi, którzy martwią się „wzrostem totalitaryzmu” – relacjonują francuskie media.
„Teraz trzeba uważać na uczniów, są bardzo wrażliwi, nie możemy już rozmawiać o pewnych rzeczach”
.„Tancerze zapisali się na zajęcia jako liderzy, wierząc, że chodzi o wyższy poziom kursu, a nie o pozycję w tańcu” – tłumaczyła swój sprzeciw wobec nowej nomenklatury Plazenet w stacji telewizyjnej CNews.
Nauczycielka poinformowała, że zaproponowała studentom „zajęcie (ich) pozycji”, czyli „mężczyźni po jednej stronie, kobiety po drugiej”. Użycie tych słów wywołało jednak irytację studentki i skargi do dyrekcji. „Powiedziano mi, że teraz trzeba bardzo uważać na uczniów, że są bardzo wrażliwi, że nie możemy już rozmawiać o pewnych rzeczach” – tłumaczy Plazenet.
Wokeizm. Woke. Czas rewolucji
Ciekawe tło sprawy naświetla prof. Michel Wieviorka, jeden z najwybitniejszych francuskich socjologów, w książce wydanej przez Wyd. Wszystko Co Najważniejsze [LINK]: „Słowo „woke” wywodzi się z języka Afroamerykanów, którzy używali go w znaczeniu pozytywnym na określenie świadomości i mobilizacji wobec niesprawiedliwości, rasizmu, dyskryminacji oraz jako wezwania do czujności i działania. Ten termin o dziewiętnastowiecznym rodowodzie przeżywa swój renesans w reakcji na zabójstwo George’a Floyda przez białego policjanta 25 maja 2020 roku.
„Woke” zrobiło karierę na amerykańskich i brytyjskich uniwersytetach oraz w niektórych korporacjach, ale od niedawna jest coraz częściej używane w znaczeniu pejoratywnym: jako określenie ideologii i form działania uznawanych za nietolerancyjne, sekciarskie, zrywające z uniwersalnymi wartościami – jednym słowem, za niebezpieczne.
We Francji przed 2020 rokiem termin ten był praktycznie nieznany, później zaś nadawano mu niemal wyłącznie ujemny odcień. Jedynie 14 proc. ankietowanych w sondażu IFOP przygotowanym dla tygodnika „L’Express” (opublikowanym 2 marca 2021 roku) przyznało, że słyszało termin „woke” na początku 2021 roku. Znacznie więcej osób słyszało inne terminy: „pisarstwo inkluzywne”, „kultura gwałtu”, „myśl dekolonialna”, „systemowy rasizm” i „przywileje białych”.
„Woke” jest częścią terminologicznej całości opisującej rzekome poważne zagrożenie dla republiki, a niejako także dla narodu. Do „woke” dochodzą takie pojęcia, jak „urasowienie” – stosowane przez związkowców z UNEF i Sud, powołujących się na antyrasizm – „rasizm instytucjonalny”, „rasizm wobec białych” czy też koncept „intersekcjonalności”, który opisuje zjawisko nakładania się na siebie różnych dyskryminacji czy niesprawiedliwości. Dla krytyków „woke” jest ono częścią „cancel culture” – „kultury unieważniania” – czyli piętnowania, odrzucania i wymazywania z przestrzeni publicznej osób lub zdarzeń.
We Francji „wokeizm” przedstawiany jest jako imitacja wersji amerykańskiej, co zresztą jest sprawdzonym zabiegiem: kiedy chce się zdyskredytować jakąś osobę, ideę, kierunek, mówi się, że to „takie amerykańskie”. Oskarżenie o odtwórczość jest podwójnie niestosowne. Z jednej strony osoby, które określa się jako „woke”, same siebie tak nie definiują. Z drugiej jest ogromna różnica między problemami po obu stronach Atlantyku: w Stanach Zjednoczonych rasizm jest strukturalny, a kwestia murzyńska wpisana jest głęboko w wewnętrzną historię kraju i funkcjonowanie społeczeństwa od jego zarania; we Francji historia jest inna, gdyż kształtowały ją ekspansja kolonialna i wciąż nie do końca przepracowana dekolonizacja. Równocześnie ci, którzy opisują i analizują „wokeizm”, zapożyczają ten termin ze Stanów Zjednoczonych. Nasuwa się pytanie, dlaczego tak przywiązani do obrony i promocji naszego języka nie stworzyli dotąd francuskiego odpowiednika… – pisze prof. Wieviorka.
PAP/Katarzyna Stańko/AJ