Ameryka nie ma już środków na zachowanie swojego imperium – Pierre Manent

Pierre Manent jest francuskim politologiem i filozofem, historykiem idei, autorem książek m.in. “Pascal et la proposition chrétienne”.
.W tekście opinii w “Le Figaro” Pierre Manent analizuje konsekwencje, jakie ma dla Europy dystansowanie się Stanów Zjednoczonych od Starego Kontynentu.
“Przesada i wyolbrzymienia, które tak naturalnie pojawiają się na ustach prezydenta Donalda Trumpa, są zaraźliwe. Tym, którzy go słuchają, grozi, że sami zaczną wyolbrzymiać radykalność zmian, które wprowadza. Zanim będziemy komentować przewrót sojuszy, który miałby wynikać z rozmów dyplomatycznych między Rosjanami a Amerykanami, warto przypomnieć, że dystansowanie się Ameryki od Europy jest ruchem, który trwa od dawna” – podkreśla.”Przesunięcie w stronę Azji, żądanie ogromnego zwiększenia budżetów wojskowych europejskich krajów, a nawet dążenie do resetu relacji z Rosją – wszystko to jest na stole od wielu lat. Jeśli chodzi o styl, to niewątpliwie zapomnieliśmy, jak niektóre kraje europejskie, szczególnie Francja, były traktowane dwadzieścia lat temu przez amerykańskich neokonserwatystów” – dodaje.
Jak stwierdza, udział amerykańskich wojsk w obu wojnach światowych jednocześnie umocnił poczucie dominacji Ameryki nad Europą i sprawił, że Amerykanie od wieku postrzegani są jako sojusznicy Europejczyków.
“Ruch trumpistowski można określić jako bunt narodu amerykańskiego przeciwko amerykańskiemu imperium. Ogromna część tego narodu została wydziedziczona przez dezindustrializację, zniszczona przez plagę opoidów i ogólnie przez pogorszenie stanu zdrowia publicznego; został on głęboko podzielony przez agresywny progresywizm, który odrzuca całość amerykańskiej historii, i w takim stanie, zmniejszony, musi on stawić czoła swoim obowiązkom jako imperium, tym bardziej kosztownym, że ideologia imperialna dzisiaj wiąże się z misją humanitarną. Z tej rozbieżności między narodem a imperium Donald Trump wyciąga następujący wniosek: świat, przyjaciele jak i wrogowie, żyje kosztem Stanów Zjednoczonych. Liczby, które podaje, to raczej fantazyjne sygnały, mające zilustrować następującą diagnozę: Ameryka nie ma już środków na ciągłą wojnę, ani nawet na utrzymanie, a więc zachowanie, swojego imperium” – ocenia Pierre Manent.
“Jak się wycofać, jak przeprowadzić swoje wycofanie, kraju który przez ostatnie sto lat dominował historię świata? Każda decyzja, nawet najdrobniejsza, musi wydawać się swoistym zwycięstwem, a w każdym razie dowodem siły – przynajmniej jako korzystna umowa. Kluczowe pytanie polityczne – kto jest moim przyjacielem, a kto wrogiem? – traci na przejrzystości, ponieważ oczywiście łatwiej jest przenieść ciężar wycofania się na przyjaciela niż na wroga. To w Europie amerykańskie zaangażowanie jest najstarsze i najbardziej rozległe, ale od trzydziestu lat, jak zauważyłem, nie jest już traktowane jako zaangażowanie mające sens, lecz raczej jako ciężar. Wojna w Ukrainie, po tym jak zmusiła Stany Zjednoczone do ponownego zaangażowania – zresztą nieśmiałego, choć kosztownego – staje się pilnym powodem, okazją do wycofania się, którą należy chwycić. Ponieważ chce się zrzucić ten ciężar, trzeba w ten czy inny sposób ogłosić zwycięstwo, albo przynajmniej sprawić, by zwycięstwo i porażka, przyjaciel i wróg, stały się niemożliwe do rozróżnienia w splocie nieprzeniknionych umów” – stwierdza.
“Nie wiemy, co amerykański prezydent powie lub zrobi jutro czy pojutrze, ale nie widzimy, jak amerykańskie imperium, nawet w ograniczonej formie, mogłoby przetrwać prawdziwy przewrót sojuszy” – zaznacza. “W każdym razie, jasne jest, że nie możemy już liczyć na amerykańską ochronę, nawet gdy agresja rosyjska sprawiła, że jest ona bardziej potrzebna” – dodaje.
“Trzy lata wojny potwierdziły z jednej strony odwagę, stałość i umiejętności Ukraińców, a z drugiej, słabości armii rosyjskiej, z jej skłonnością do okrucieństw, armii, która, pomimo swojej przewagi liczebnej i sprzętowej, osiąga jedynie niewielkie postępy za cenę ogromnych strat. Ta względna słabość Rosji wydaje mi się kluczowym czynnikiem strategicznym, który pozwala nam bez paniki rozważać zbliżające się oddzielenie Stanów Zjednoczonych od krajów europejskich. Jakie mogą być dziś cele wojenne Ukrainy i jej sojuszników? Nie chodzi o przełamanie obrony rosyjskiej i odzyskanie siłą okupowanych terytoriów, ale o zadanie poważnej klęski rosyjskiej agresji. Umożliwienie Ukraińcom, dzięki naszej pomocy, utrzymania linii frontu tak długo, jak będzie to konieczne, dałoby równowartość zwycięstwa, ponieważ, biorąc pod uwagę zmobilizowane środki i poniesione straty, niemożność postępu oznaczałaby dla Rosji wielką porażkę. W rzeczywistości trudno byłoby rosyjskiemu reżimowi przeżyć porażkę przedsięwzięcia, które jest dla niego egzystencjalne, kontynuowanego od tylu lat i mobilizującego wszystkie jego siły. A przynajmniej całkowicie musiałby zmienić swoje cele i środki. Jeśli natomiast wkrótce uznanoby rozejm, głęboko podzieliłoby to ukraińskie społeczeństwo, bez wątpienia rodząc partię pokoju, która zaoferowałby Władimirowi Putinowi tę neutralizację Ukrainy, której nie udało mu się jeszcze osiągnąć za pomocą broni” – tłumaczy Pierre Manent. “Najważniejszym punktem, powtarzam, dla obywateli i rządów europejskich, wydaje mi się być to, że wydarzenia ostatnich trzech lat dowodzą raczej słabości Rosji niż jej siły. Dziś jest ona słabsza niż przed 24 lutego 2022 roku, ponieważ, choć okupuje 20 proc. terytorium Ukrainy, Finlandia i Szwecja dołączyły do NATO, Polska, kraje bałtyckie i Skandynawia są w stanie gotowości bojowej, Francja i Wielka Brytania wznawiają swój historyczny sojusz, a nawet Niemcy wydają się uwzględnić potrzeby obrony europejskiej” – dodaje.
.“Środki, niezbędne do pomocy Ukraińcom w prowadzeniu zwycięskiego oporu, są w naszym zasięgu, jeśli nie damy się zniechęcić przez zmianę stanowiska naszych amerykańskich sojuszników” – podkreśla.
oprac. JD