Pierwsza rozmowa Donald Trump - Xi Jinping

Prezydent elekt USA oznajmił, że odbył rozmowę telefoniczną z przywódcą ChRL Xi Jinpingiem. Ocenił, że rozmowa Donald Trump – Xi Jinping była „bardzo dobra” dla obu stron i dotyczyła m.in. handlu, fentanylu i TikToka.
Co oznacza narada Donald Trump – Xi Jinping?
.”Właśnie rozmawiałem z przewodniczącym Chin Xi Jinpingiem. Rozmowa była bardzo dobra zarówno dla Chin, jak i USA. Oczekuję, że wspólnie rozwiążemy wiele problemów, i to od razu” – napisał Trump na należącym do niego portalu społecznościowym Truth Social. Jak dodał, wśród omawianych tematów były „kwestie zrównoważenia handlu, fentanylu, TikToka i wiele innych”.
„Przewodniczący Xi i ja zrobimy wszystko, co możliwe, aby świat stał się bardziej pokojowy i bezpieczny!” – zadeklarował Trump.
Do rozmowy Donald Trump – Xi Jinping, pierwszej od czasu wyborów w USA, doszło na trzy dni przed zaprzysiężeniem Trumpa na prezydenta, a także na dwa dni przed wejściem w życie prawa nakazującego zamknięcie działalności TikToka na amerykańskim rynku, o ile chińska firma ByteDance. Jak podała jednak agencja AP, ustępujący prezydent Joe Biden zamierza powstrzymać się od egzekwowania prawa w ostatnim dniu swojej prezydentury, oddając decyzję w tej sprawie swojemu następcy. Trump deklarował, że „uratuje” TikToka.
Trump groził wcześniej, że nałoży pierwszego dnia swojej prezydentury dodatkowe 10-procentowe cła na towary z Państwa Środka, jeśli Chiny nie ukrócą eksportu składników do produkcji fentanylu, czyli narkotyku, który przyczynił się do śmierci niemal 100 tys. Amerykanów w 2024 roku.
Chiny nigdy nie zamierzały iść na wojnę ze Stanami Zjednoczonymi
.Z perspektywy Chin amerykańskie żądania gospodarcze oznaczały zagrożenie militarne. Pekin nie mógł dostosować się do oczekiwań Stanów Zjednoczonych, obawiając się ich odpowiedzi militarnej. Chiny są potęgą eksportową, a ich dobrobyt zależy od możliwości transportowania swoich towarów z portów na wschodnim wybrzeżu, przez Morze Południowochińskie, na Pacyfik, a następnie na świat. Teoretycznie Stany Zjednoczone mogłyby zablokować lub zamknąć te porty za pomocą niemilitarnych środków. Odpowiedzią Chin na tę możliwość było zachowanie na tyle agresywne, by przekonać USA, że ich żądania ekonomiczne mogą oznaczać wojnę, a przegrana amerykańskiej marynarki jest realną opcją.
Celem Stanów Zjednoczonych nigdy nie było złamanie chińskiej gospodarki; groźba ta służyła jedynie jako narzędzie pozwalające regulować zachowanie Pekinu. Podobnie Chiny nigdy nie zamierzały iść na wojnę ze Stanami Zjednoczonymi; chciały jedynie przekonać USA, że jest to realna możliwość, aby skłonić rywala do zmiany polityki. Oba państwa przyjmowały groźną postawę, uważając przy tym jednak, by nie nacisnąć tego drugiego zbyt mocno.
Dwie rzeczy sprawiły, że to się zmieniło. Pierwszą był atak Rosji na Ukrainę. Gotowość Waszyngtonu do prowadzenia mądrej wojny poprzez połączenie sił amerykańskich z ukraińskimi pokazała możliwości Stanów Zjednoczonych, których Chiny się nie spodziewały. Z kolei sojusz Chin z Rosją, który miał doprowadzić do konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi na dwóch płaszczyznach, rozpadł się, zanim został wprowadzony w życie. Chiny dokonały ponownej oceny siły militarnej rywala, jego woli oraz struktury sojuszy i uznały konflikt zbrojny za bardziej niebezpieczny dla siebie niż dla przeciwnika.
Drugim powodem zwrotu był ciągle pogarszający się stan chińskiej gospodarki. Długotrwała i cyklicznie nawracająca siła doprowadziła do olbrzymiego spowolnienia gospodarczego zagrażającego stabilności społecznej. Chińskie regulacje dotyczące importu i inwestycji mogłyby tę sytuację dodatkowo pogorszyć. Innymi słowy, z perspektywy Chin dobre relacje z USA mają ogromne znaczenie. Z perspektywy Waszyngtonu wygląda to nieco inaczej. Przy braku zagrożenia militarnego USA korzystały z tanich chińskich produktów. Ponadto Stany Zjednoczone niewiele mogą zyskać na konfrontacji militarnej, a wiele na współpracy gospodarczej.
Artykuł dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/george-friedman-wojna-usa-chiny/
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB