Pierwsze czołgi Abrams na Ukrainie
Pierwsza partia amerykańskich czołgów Abrams dotarła na Ukrainę – poinformował w poniedziałek prezydent tego kraju Wołodymyr Zełenski w mediach społecznościowych.
Amerykańskie czołgi Abrams na Ukrainie
.”Dobre wieści od ministra (obrony Rustema) Umierowa. Abramsy są już na Ukrainie i są przygotowywane do wzmocnienia naszych brygad” – napisał Zełenski w mediach społecznościowych. Jak dodał, jest wdzięczny sojusznikom za wypełnianie warunków porozumień w zakresie pomocy jego krajowi w odparciu rosyjskiej inwazji, a Kijów poszukuje nowych kontraktów na uzbrojenie, poszerzając geograficzny zasięg poszukiwań.
Przedterminowa dostawa
.Amerykańskie czołgi znalazły się na Ukrainie kilka miesięcy wcześniej, niż się tego spodziewano, i w idealnym czasie, aby mogły zostać wykorzystane w kontrofensywie przeciwko Rosji – skomentowały anonimowe źródła w amerykańskim resorcie obrony w rozmowie z dziennikiem „New York Times”. W nadchodzących miesiącach kolejne z 31 obiecanych Abramsów zostaną wysłane na na pomoc Kijowowi. Źródła „NYT” odmówiły podania liczby maszyn, jakie już dotarły do kraju.
Powiększony ukraiński arsenał pancerny
.Abramsy to jedne z kilku rodzajów czołgów znajdujących się w ukraińskim arsenale, które mogą zostać użyte do odzyskania zajętych przez Rosję terytoriów we wschodnich i południowych obwodach Ukrainy. Szef ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR) Kyryło Budanow podkreślił jednak w rozmowie z amerykańskim portalem militarnym The War Zone, że Abramsy będą musiały zostać zastosowane do przeprowadzenia „bardzo konkretnych, dobrze przygotowanych operacji”. W przeciwnym razie, jak uważa Budanow, istnieje ryzyko, że zostaną zniszczone.
Kurs obsługi czołgów Abrams
.Zarówno prezydent USA Joe Biden, jak i amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin prognozowali w zeszłym tygodniu, że czołgi zostaną wysłane w ciągu kilku dni. „Ich dotarcie stanowi część niezwykłych wysiłków zachodnich sojuszników – w odpowiedzi na nieustanne naciski Ukrainy – mających na celu dostarczenie potężnej broni na kilka miesięcy przed planowanym terminem” – pisze „NYT”. Amerykanie rozpoczęli wiosną skrócony 12-tygodniowy kurs obsługi czołgów Abrams dla ukraińskich żołnierzy w amerykańskich bazach wojskowych w Niemczech.
Rosyjski imperializm
.Na temat historii rosyjskiego imperializmu na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „Imperialne marzenia Kremla„. Autor zwraca w nim uwagę, iż Rosja nie jest pierwszym imperium, które nie może pogodzić się ze zmniejszeniem swojego terytorium i wpływów.
„Ukraina należy do Rosji tylko w tym fantastycznym sensie, w jakim do Rosji należą Prusy Wschodnie, czyli obwód kaliningradzki, wszystkie etnicznie polskie tereny objęte zaborem rosyjskim w XIX wieku, a także zagrabione obszary Azji Mniejszej lub Besarabii. W takim metaforycznym sensie do Rosji należą wszystkie ziemie, które kiedykolwiek były częścią imperium rosyjskiego i które stają się jego częścią w wyobraźni najemnych kondotierów. Deklarację noworoczną popiera jedynie prosty i bezwstydny pogląd, że zagrabienie czyjejś ziemi przez Rosjan jest zawsze słuszne, ponieważ Rosja jest mocarstwem i ma nim być zawsze. Tak uważa władca Kremla i to sprawę zamyka. Natomiast ewentualna utrata posiadanych przez Rosję terenów jest zawsze niesprawiedliwa, gdyż powstaje przez dławienie rosyjskiej państwowości. Jest to objaw samowoli ludów drugorzędnych, niemających historii lub pełniących podrzędną rolę w jej przebiegu. Rosja musi zawsze zwyciężać, ponieważ wymaga tego jej odwiecznie praktykowany tryb istnienia. Nigdy nie była republiką, krajem rządzonym przez parlament lub wolę ludu. I to nie ma prawa się zmienić, ponieważ co raz stało się rosyjskie, musi na zawsze pozostać rosyjskie”.
.”Rosja nie jest pierwszym imperium, które głęboko przeżywa ograniczenie swych wpływów i posiadłości. W czasach nowożytnych to doświadczenie spotkało kolejno wszystkich kolonizatorów: Brytyjczyków, Francuzów, Belgów i Holendrów. Wytrącenie ich z roli metropolii kolonialnej raniło ich poczucie dumy, wydawało się bolesne i niesprawiedliwe. Kolonizatorzy zawsze cierpieli, pozostawiając zamorskie terytoria ich mieszkańcom. Uważali, że oddają je w ręce ludzi niepewnych i niedoświadczonych, czyli skazują je na upadek. Żadne wojsko nie lubi wycofywać się z administrowanych terenów. Gdy opuszcza pole swego działania, nagle widzi, jak jest bezużyteczne i zbędne. Widzi, że nie udało mu się zorganizować życia lokalnych społeczności, czyli dominowało jedynie dlatego, że stosowało przemoc bez żadnej racji” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.
PAP/WszystkoCoNajważniejsze/MJ