Pies-robot pomoże karabinierom w Rzymie
Ma cztery łapy, nie szczeka, ale umie otwierać drzwi, identyfikować substancje chemiczne i usuwać ładunki wybuchowe – to pierwszy pies- robot, który rozpoczął służbę w jednostce karabinierów-pirotechników w Rzymie. Nazywa się Saetta i będzie brał udział w niebezpiecznych operacjach.
Pies-robot – co potrafi?
.Nie ma sierści, ale za to na tułowiu wyraźny biały napis „Carabinieri”, znany z radiowozów.
Psi robot sterowany jest przy pomocy tabletu z odległości do 150 metrów i może poruszać się także po trudnym terenie; zwinnie wspina się i wchodzi po schodach. Dzięki jego pomocy karabinierzy będą przeprowadzali ryzykowne operacje, w tym usuwanie przeszkód i materiałów wybuchowych. Temu służą jego sprawne kończyny.
Poza tym Saetta ma inne możliwości; potrafi opracować mapę kontrolowanego miejsca dzięki zainstalowanym systemom laserowym i termicznym, wskazać niebezpieczeństwo i wykryć nawet najmniejsze ilości niebezpiecznych substancji chemicznych i promieniotwórczych.
Pies-robot dbający o bezpieczeństwo ludzi
.Nowy pomocnik karabinierów przyda się już niedługo w sylwestra i Nowy Rok, kiedy będzie wraz z nimi patrolował Rzym w poszukiwaniu nieodpalonych petard, zagrażających ludziom.
Jak wyjaśniono, Saetta został powołany do służby nie po to, by zastąpić jednostkę karabinierów z prawdziwymi psami, ale by wyręczać je w najbardziej niebezpiecznych sytuacjach i nie narażać ich na ryzyko.
Czy superkomputer może mieć zmysł metafizyczny?
.Człowiek czyni sztuczną inteligencję coraz bardziej inteligentną. Ciekawą rzecz zauważa prof. Jacek HOŁÓWKA, filozof i etyk. Na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze: „Alan Turing zaproponował w 1950 roku, by ktoś przeprowadził test, w którym żywy człowiek będzie prowadzić rozmowę, mającą strukturę pytań i odpowiedzi, z jakimś anonimowym partnerem, którym będzie albo inny człowiek, albo komputer. Zadaniem postawionym w teście jest odgadnięcie, z kim się rozmawia – z innym człowiekiem czy z maszyną. W teście może brać udział jednocześnie wiele osób. W 1988 roku program CleverBot oszukał ponad 58 proc. uczestników, udając ludzkiego rozmówcę.
To samo zadanie można też postawić dwóm autonomicznym programom komputerowym. Można zażądać, by to komputer rozpoznawał, czy rozmawia z człowiekiem, czy z innym komputerem. Można nawet postawić przeciwko sobie dwa komputery starające się udawać, że są ludźmi” – zauważa prof. Jacek Hołówka.
„Maszyna, która nic nie wie o świecie, bo w żaden sposób nigdy nie była w stanie niczego swobodnie poznać wokół siebie, stara się oszukać inną maszynę, równie niekompetentną i szachrajską jak ona sama, że jest człowiekiem rozumiejącym pytania, wybierającym odpowiedzi i kierującym swymi decyzjami. Zatem wracając do pytania o autentycznie autonomiczne stany poznawcze komputera, mamy dwie możliwości – albo zablokujemy mu możliwość rozważania, czy on sam jest mózgiem w maszynie, albo narazimy go na destrukcyjne podejrzenie niemające żadnego naturalnego rozwiązania, że to on sam jest mózgiem w bańce, a nie ludzką, manipulowaną świadomością w maszynie, albo znieczulimy go na horror odkrycia, że może być mózgiem w maszynie. Ten dylemat może każdą świadomość doprowadzić do kryzysu. Zatem większość, która odmawia zamknięcia w „kadzi szczęścia”, słusznie wybiera przyziemny los ludzki. Mózgi „internowane w pojemnikach” mają ostatecznie do wyboru oszołomienie, otępienie lub szaleństwo” – twierdzi prof. Jacek Hołówka.
PAP/ Sylwia Wysocka/ Wszystko co Najważniejsze/ LW