Od przejęcia przez Elona Muska Twitter przestaje być lewicowy - badania PEW

Platformy społecznościowe zmieniły sposób, w jaki konsumujemy nie tylko media, ale również treści polityczne. W erze bardzo ostrych podziałów światopoglądowych to Twitter i TikTok – dwie platformy sławne z tego, że promowane są na nich treści zwięzłe, emotywne i kontrowersyjne – wiodą prym jako fora politycznej dysputy w internecie.
.Coraz więcej osób korzysta z mediów społecznościowych nie tylko do kontaktu z innymi ludźmi czy rozrywki, ale również pozyskiwania informacji o najświeższych wydarzeniach na świecie i wyrabianiu własnej opinii politycznej. Tym zjawiskiem zajęło się niedawno Pew Research Center, przeprowadzając badanie na ponad dziesięciu tysiącach dorosłych Amerykanów. A moment jest bardzo znaczący, bowiem za pięć miesięcy to właśnie obywatele tego kraju będą ponownie wybierać prezydenta.
LINK DO RAPORTU: https://www.pewresearch.org/internet/2024/06/12/how-americans-navigate-politics-on-tiktok-x-facebook-and-instagram/
Wniosek pierwszy: Twitter najważniejszym forum polityki
.Głównym forum politycznej debaty stał się X/Twitter. Aż 59 proc. respondentów odpowiedziało, że korzysta z tej platformy w celu nadążania za tym, co dzieje się w polityce – dla pozostałych badanych mediów społecznościowych, czyli TikToka, Facebooka i Instagrama, odsetek ten wynosi odpowiednio 36 proc, 26 proc. i 26 proc. Jest to również wiodące źródło czerpania najświeższych wiadomości ze świata, jako że prawie dwie trzecie (65 proc.) pytanych po newsy przychodzi właśnie tam.
Wniosek drugi: Elon Musk sprawił, że Twitter przestał być tak silnie lewicowy
.Z badań wynika, że na Twitterze zaszło bardzo ciekawe zjawisko po turbulencjach pod koniec 2021 r. związanych z przejęciem platformy przez Elona Muska. Lewicujące jak dotąd medium zmieniło nie tylko właściciela, ale również nazwę, branding i dużą część zarządzającego nim personelu – oraz, jak doskonale widać w przywoływanym badaniu, zmienił się także „światopoglądowy przechył”. W 2021 r. 47 proc. Demokratów oraz 17 proc. Republikanów zgadzało się ze stwierdzeniem, że „Twitter jest dobry dla amerykańskiej demokracji”, a 28 proc. Demokratów i 60 proc. Republikanów wyrażało zdanie odwrotne. Zaś w 2024 r. role odwróciły się niemal dokładnie: dziś 26 proc. Demokratów i 53 proc. Republikanów uważa Twittera za zjawisko pozytywne dla demokracji, natomiast 39 proc. Demokratów i tylko 13 proc. Republikanów za negatywne. W tegorocznym raporcie ponad połowa Republikanów i tylko jedna trzecia Demokratów uważa, że ich opinie polityczne są na platformie mile widziane.
Co ciekawe, osoby uważające, że Twitter nie ma na amerykańską demokrację wpływu, mogą podać sobie ręce ponad liniami politycznego podziału: w 2021 r. było to 23 proc. Demokratów i 22 proc. Republikanów, a trzy lata później ten odsetek wzrósł do odpowiednio 34 i 33 proc.
Wniosek trzeci: Twitter goniony przez TikToka
.Twitter i TikTok są również głównymi platformami społecznościowymi, na których użytkownicy decydują się wyrażać opinie polityczne; tylko 8 proc. użytkowników Twittera zadeklarowało, że nie widzi takich treści na platformie. Z kolei aż dwie trzecie (67 proc.) respondentów przyznało, że nie porusza podobnych tematów na Facebooku, ponieważ „nie jest to do tego miejsce”.
Zaskoczeniem był dla mnie fakt, że jedna trzecia uczestników badania uważa wpływ TikToka na demokrację za pozytywny, a niecała połowa w ogóle tego wpływu nie dostrzega. TikTok stał się czymś w rodzaju demona naszych czasów; jest krytykowany za wszystko, od formy publikowanych na nim materiały (krótkie filmiki), przez algorytmizację doboru treści i uzależniający mechanizm „wiecznego przewijania”, do faktu, że właścicielem platformy jest chińska firma. Owszem, 95 proc. respondentów przyznało, że korzysta z TikToka dla rozrywki, i to z pewnością jest główny cel istnienia tej platformy, ale ponad jedna trzecia (36 proc.) zadeklarowała, że odwiedza ją także po to, by śledzić politykę.
A jeśli platformy społecznościowe do reszty zdominują komunikację polityczną?
.Oczywiście powraca w tym miejscu pytanie, czy to właśnie dwie platformy społecznościowe (nie)sławne z tego, że wymuszają na użytkownikach okrajanie publikowanych treści do absolutnego minimum oraz mają bardzo agresywne algorytmy proponowania treści, powinny być głównymi miejscami wymiany myśli politycznej, ale internet rządzi się swoimi prawami.
Joanna Talarczyk