Płk Kazimierz Klimczak – najstarszy powstaniec warszawski
Dzisiaj żegnamy Kazimierza Klimczaka. Jest to symboliczne, że na kilka dni przed rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego, żegnamy najstarszego powstańca warszawskiego – powiedział w piątek szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk. Płk Kazimierz Klimczak zmarł 14 lipca.
.Uroczystości pogrzebowe płk. Klimczaka odbędą się w piątek 28 lipca. Msza św. żałobna zostanie odprawiona o godz. 12.30 w Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie, po czym nastąpi odprowadzenie do grobu rodzinnego na Cmentarz Stare Powązki.
Płk Kazimierz Klimczak ps. „Szron”
.Pułkownik Kazimierz Klimczak ps. Szron – żołnierz Września, Powstaniec Warszawski, świadek XX wieku – urodził się 15 lutego 1914 r. w Ciepłowie, w dzisiejszym powiecie konińskim, wówczas należącym do ziem Królestwa Polskiego. Pochodził z wielodzietnej rodziny – miał sześciu braci i pięć sióstr. Z powodu trudnych warunków materialnych wstąpił do Szkoły Podoficerskiej Piechoty dla Małoletnich w Koninie. W sierpniu 1939 r. został zmobilizowany i trafił w szeregi Armii Pomorze. 67. Pułk Piechoty zajął pozycję na Kujawach.
W pierwszych dniach wojny Klimczak walczył pod Mełnem. 3 września dowodzony przez niego oddział, wspierany przez kompanię czołgów rozpoznawczych, powstrzymał niemiecki atak pancerny i odepchnął Niemców o kilkaset metrów. Po kilkudziesięciu latach w rozmowie dla Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego wyznał, że chwila, w której w walce zabił jednego z nacierających Niemców, była dla niego jednym z najbardziej dramatycznych momentów wojny. Żołnierz okazał się dezerterem niemieckiego pochodzenia, który kilka dni wcześniej przeszedł na drugą stronę frontu. „Jak przyszła żandarmeria wojskowa, to poklepała mnie po ramieniu: Dobrze, że takiego zbira uśmierciłeś. To było trudne dla mnie, bo potem dostałem jakiegoś trochę niepokoju, trzęsły mi się ręce, i dopiero potem trochę się opanowałem. Bardzo mnie to [poruszyło]” – mówił.
Następnego dnia jego oddział został wycofany, a Armia Pomorze rozpoczęła marsz na południe zakończony największym bojem kampanii – bitwą nad Bzurą. Powierzono mu dowodzenie jedną z placówek linii obrony pod Kutnem. Za pomocą zdobycznego niemieckiego działka przeciwpancernego powstrzymywał atak niemieckich pojazdów pancernych, którymi były zdobyte przez wroga polskie tankietki. W tym czasie jego oddział został okrążony. Klimczak został ciężko ranny. „Wiem tylko, że szum krwi był straszny, i przyszedł taki Niemiec jeden młody i coś mi się przypomina, nie wiem, czy to urojenie, że [mówi, że] ja bandyta czy coś, a potem już oprzytomniałem troszkę i przyszedł starszy Niemiec i: No, no, to Polnische Soldaten. Odpiął menażkę i dał mi kawę, a ja tę kawę chciałem wszystką wypić, bo miałem gorączkę, a on mówi: Nie wychlaj wszystkich. Odebrał mi [ją], wziął mnie tu za nogi, zrobił mi opatrunek i zawiózł mnie do stodoły” – mówił po latach. Tam znalazł się pod opieką właścicielki majątku, do którego należała stodoła mieszcząca stworzony przez Niemców szpital polowy.
Po zakończeniu kampanii został przewieziony do Szpitala Ujazdowskiego, w którym spędził półtora roku. W tym samym miejscu znalazł się ciężko ranny dowódca 67. Pułku Piechoty Karol Kumuniecki, późniejszy więzień Auschwitz i członek tworzonej tam przez rtm. Witolda Pileckiego konspiracji. Po opuszczeniu Kazimierz Klimczak szpitala pozostał w Warszawie. Z okien swojego mieszkania obserwował powstanie w getcie. „[…] mieszkałem jako kawaler przy ulicy Złotej 80, na siódmym piętrze, i oknem widziałem, co się w tym getcie robiło. W tym getcie wszystkie spaliny leciały na mój dom, zapach był brzydki. Jak okno otworzyłem, to widziałem, co oni robili, pakowali, strzelali tych Żydów, pakowali na wozy, wywozili wozami gdzieś. Widziałem, jak policja żydowska pomagała Niemcom. Wszystko widziałem” – opisywał. Jako inwalida znalazł pracę w fabryce Polskiego Monopolu Tytoniowego. Tam nawiązał kontakt ze Związkiem Walki Zbrojnej.
Pomimo ran odniesionych we wrześniu 1939 r. wziął udział w Powstaniu Warszawskim. „Powstanie miało być trzy dni. Niemcy się pakowali. Boże, jaki entuzjazm był. Jak szliśmy ulicą, to ludzie z okien krzyczeli, chorągiewkami kiwali, krzyczeli, śpiewali Boże, coś Polskę” – wspominał pierwsze dni walki. Walczył na Woli w szeregach Obwodu Ochota Armii Krajowej, m.in. przeciwko zbrodniczej formacji Rosyjskiej Wyzwoleńczej Armii Ludowej (RONA): „To była banda bez serca, bez uczuć i zawsze powtarzam wszystkim, jak idę do szkoły, że nie wolno dać broni takim, którzy nie mają serca, a są zabójcami i pragną tylko zabijać gwałcić i mordować”.
Warszawę opuścił wraz z wysiedlaną ludnością cywilną. Zbiegł z transportu i ukrywał się na wsi w okolicach Pruszkowa pod Warszawą. Próbował zaciągnąć się do jednego z działających w okolicy oddziałów partyzanckich, ale odmówiono mu ze względu na brak broni oraz żywności. W lutym 1945 powrócił do stolicy. Do 1946 r. służył w pułku samochodowym ludowego Wojska Polskiego jako dowódca plutonu transportowego.
Po wojnie działał w Związku Inwalidów Wojennych Rzeczypospolitej Polskiej. W 2013 r. udzielił obszernego wywiadu, który trafił do zbiorów Archiwum Historii Mówionej MPW. W 2017 r. został awansowany do stopnia pułkownika. Otrzymał wiele odznaczeń, m.in.: Krzyż Kawalerski i Oficerski Orderu Odrodzenia Polski oraz Warszawski Krzyż Powstańczy.
5 kwietnia 2022 r., po śmierci Stanisława Kowalskiego, był najstarszym żyjącym mężczyzną w Polsce. W tym samym roku po raz ostatni wziął udział w uroczystościach Święta Niepodległości na placu Piłsudskiego. Podczas swoich urodzin w lutym 2023 r. zaapelował, aby najmłodsze pokolenia szanowały „przodków, którzy byli prawdziwymi Polakami i oddali duszę Bogu, serce ojczyźnie; dziś jesteśmy spadkobiercami tych ludzi”.
PW 1944. Czy potrafimy wyznaczyć granice historii alternatywnej?
.„Zbliża się kolejny pierwszy sierpnia, kolejna rocznica powstania, kolejne pytanie, czy było trzeba, czy było można, czy było wolno” – pisze Jan ŚLIWA, publicysta i informatyk.
Jak podkreśla, „niektórzy, zwłaszcza krytycy powstania, zakładają milcząco (lub głośno), że można wyjąć powstanie z historii II wojny światowej i wszystko zostanie mniej więcej takie samo – jałtański podział świata, peerelowska niby-niepodległość, represje w pewnych granicach, lecz bez zniszczonej Warszawy i bez 200 tysięcy zabitych. Można dyskutować, co by było, gdyby…, lecz powyższa wersja jest niewątpliwie błędna. Usunięcie tak ważnego elementu zmienia całą konstrukcję. Jak by wyglądał most Golden Gate bez jednego filaru? Zawaliłby się”.
„W dążeniu do niepodległości możliwa jest również – a takich sugestii widziałem wiele – taktyka czesko-francuska, mianowicie spokojne czekanie, aż ktoś załatwi sprawy za nas. To się może udać, jeżeli akurat się jest na kierunku natarcia i wystarczy udział choćby symboliczny, by się znaleźć po właściwej stronie, a nawet dostać strefę okupacyjną, jak wielkie, zwycięskie mocarstwo. Można potem (podobnie jak i przedtem) przy kawie w Café de Flore śmiać się z prostactwa wyzwolicieli, którzy piją coca-colę i jedzą hamburgery. Na ulicy przedtem Wehrmacht, teraz US Army, a my filozofujemy i pielęgnujemy kulturę. Reszta zrobiła się sama. Taka gra może się jednak nie udać, jeżeli wielkie mocarstwa nawet nie potrafią naszego kraju znaleźć na mapie. Wtedy pozostaje całonocne czekanie w monachijskiej kanciapie obok sali obrad na wyrok, który ogłoszą wielcy. Przytną nam granice, podzielą nas albo zredukują do zera. My się zgodzimy” – pisze Jan ŚLIWA.
„Róbmy wszystko, by w oczach geograficznych ignorantów tworzących „opinię świata” Warszawa stała na równi z Paryżem, a Kraków z Florencją i Kioto. By zniszczenie naszych miast było odebrane jako zbrodnia na kulturze ludzkości, a wymazanie Polski z mapy było szokiem. By nie było to tylko nasze prywatne, prawie wstydliwe cierpienie. I by nam nie zostawały jedynie znicze, ściśnięte gardła i zapiekły żal” – apeluje Jan ŚLIWA.
Pożegnanie płk. Kazimierza Klimczaka
.„Dzisiaj żegnamy Kazimierza Klimczaka. Jest to symboliczne, że na kilka dni przed rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego, żegnamy najstarszego powstańca warszawskiego” – powiedział szef UdSKiOR Jan Józef Kasprzyk. „Pan pułkownik dożył 109 lat, zachowując niezwykłą bystrość umysłu i niezwykłą jak na te lata sprawność fizyczną” – dodał.
Przypomniał, że płk Kazimierz Klimczak był uczestnikiem wojny obronnej 1939 roku, uczestnikiem bitwy nad Bzurą, został ciężko ranny, stracił prawą dłoń, a potem walczył w Powstaniu Warszawskim” „Następnie był niezwykle zaangażowany w działania Związku Inwalidów Wojennych”. „Do końca swoich dni jego najważniejszą misją, którą czuł i którą chciał pokazywać, to właśnie obcowanie z młodych pokoleniem” – podkreślił Jan Józef Kasprzyk.
„Dzisiaj na uroczystszych pogrzebowych, nad trumną najstarszego powstańca warszawskiego, spotkają się przedstawiciele czterech pokoleń Polaków pragnący nieść ten etos, który był udziałem życia również Kazimierzą Klimczaka” – powiedział.
PAP/Anna Kruszyńska/WszystkoCoNajważniejsze/PP