Pocisk procowy z napisem Juliusz Cezar został odkryty w południowej Hiszpanii

W południowej Hiszpanii, w Andaluzji, na terenach wiejskich gminy Montilla zostało dokonane niezwykłe znalezisko archeologiczne w postaci ołowianego pocisku, na którym było wyryte imię Juliusza Cezara i nazwą iberorzymskiego ośrodka miejskiego Ipsca.
Pocisk procowy z napisem Juliusz Cezar
.W andaluzyjskiej Montilli po raz pierwszy na Półwyspie Iberyjskim został znaleziony pocisk, na którym bezsprzecznie znajduje się inskrypcja CAES, oznaczająca Gajusza Juliusza Cezara. Jest to także pierwszy procowy pocisk z wyrytym napisem przedstawiającym rzymskie miasto Ipsca. Fakt ten jest tym bardziej znaczący, kiedy weźmie się pod uwagę, iż jest to pierwszy znany toponim starożytnego miasta położonego na obszarze dzisiejszej Hiszpanii, który znajdował się na procowej kuli.
Odkrycie to było możliwe dzięki wnikliwej analizie pocisku przeprowadzonej przez Javiera Moralejo i Jesússa Roblesa z Uniwersytetu Autonomicznego w Madrycie, przy pomocy Antonio Moreno z Muzeum Archeologicznego Cabra oraz José Antonio Morena z Muzeum Historyczno-Archeologiczne w Baena. Wyniki ich badania zostały opublikowane w czasopiśmie naukowym „Zephyrus” Uniwersytetu w Salamance, informuje portal „Arkeonews”.
Ołowiany pocisk do procy został odkryty w odległości 19 kilometrów od miasta Baena, na prowincjonalnym obszarze gminy miejsko-wiejskiej Montilla, która znajduje się we wspólnocie autonomicznej Andaluzji. To właśnie na tym terenie w 45 r. p.n.e. miała miejsce decydująca bitwa wojny domowej Juliusza Cezara z Gnejuszem Pompejuszem. Chociaż ten ostatni już nie żył (został zamordowany w 48 r. p.n.e.) to konflikt z Cezarem kontynuowali po nim jego synowie: Gnejusz Pompejusz Młodszy i Sekstus Pompejusz.
Bitwa pod Mundą
.Zgodnie z współczesnymi szacunkami w czasie bitwy pod Mundą po obu stronach brało udział od 120 do 130 tys. żołnierzy. Juliusz Cezar dysponował 40 tys. legionistów, z kolei stronnictwo Pompujesza miało przewagę liczebną z armią wynoszącą 70 tys. żołnierzy. Ta jednak nie wystarczyła do pokonania jednego z najwybitniejszych wodzów w historii, gdyż zwycięstwo w tym kulminacyjnym starciu rzymskiej wojny domowej odniósł Juliusz Cezar. W tym krwawym starciu poległo aż 32 tys. ludzi, przy czym armia Cezara miała stracić jedynie tysiąc legionistów.
Dokładna lokalizacja bitwy pod Mundą od dawna pozostaje przedmiotem dyskusji historyków i archeologów, ale jednym z głównych pretendentów jest Montilla. Odkryty niedawno na terenie tej gminy ołowiany pocisk wspiera tę kandydaturę i potwierdza wcześniejsze przypuszczenia, iż miasto Ipsca sprzyjało frakcji Juliusza Cezara. Przedmiot ten ma kształt żołędzia oraz spiczaste, ostre zakończenia. Liczy 4,5 cm długości, jest szeroki na 2 cm i mierzy 1,7 cm od dołu do góry. Jego waga wynosi 71 gramy. Znajdują się na nim dwa napisy „IPSCA ve CAES”.
Ołowiane pociski procowe (glandes inscriptae) po raz pierwszy były ozdabiane rozmaitymi napisami w starożytnej Grecji w V wieku p.n.e., a później tradycję tę przejęła rzymska armia. Do produkcji pocisków używano specjalnych nacinanych glinianych form Inskrypcje zwykle zawierały imię producenta, dowódcy wojskowego, legionu lub miejsca, w którym miały być rozmieszczone. Na przestrzeni dziejów proca była szczególnie popularna jako broń w starożytnej Grecji i epoce rzymskiej. Armia rzymska zaadaptowała nawet proce do użytku przez specjalne jednostki harcowników.
Zapomniane światy
.Zastępca Redaktora Naczelnego „Wszystko co Najważniejsze”, Michał KŁOSOWSKI, w tekście „Sens zapomnianych światów„, zaznacza, że: „Bo ostatecznie to tego właśnie się zawsze szuka – oznak sensu, okruchów celu, artefaktów myśli, przebłysków dążenia do czegoś więcej, nawet jeśli miałoby być to po prostu antyczne bogactwo w postaci monet czy kolejna piramida. Każda prosta linia kamieni z epoki brązu czy żelaza świadczy przecież o jakimś przebłysku myśli i celu. Biorąc to pod uwagę, nie powinno dziwić, że archeologia swoje triumfy święci w Polsce, kraju skazanym na wieczną tymczasowość, zawieszonym w historii ostatnich dwustu lat ciągle „pomiędzy”, ciągle z potrzebą odbudowy i koniecznością poszukiwania sensu”.
„Poza tym wszystkim zadajemy pytania: dlaczego neandertalczyk, chowając bliskich w irańskiej jaskini Szanidar, pozostawiał im na ostatnią drogę malunki i wonne kwiaty? Albo jak to było z koczowniczymi ludami Wielkiego Stepu? Co ciągnęło je na zachód? Dlaczego Germanie tak nienawidzili Rzymu, a Wandalowie nie mogli zostawić stolicy imperium w spokoju? Co łączy koniec złotego okresu kultury Pueblo z małą epoką lodowcową i jaki jest sens tych malunków naskalnych, odkrywanych pod każdą szerokością geograficzną? Może nie na wszystko znajduje się odpowiedzi, może nie zawsze ma się do dyspozycji najnowszy sprzęt, radary i drony. Ale jest pasja, której nie da się przecenić. I są pytania, które nie dają spokoju. Przecież egipska cywilizacja nie mogła przyjść z ciemności wnętrza kontynentu, musiała przyjść od strony światła. Życie nie bierze w końcu początku z mroku, ale z jasności” – dodaje Michał KŁOSOWSKI.
Oprac. MJ