Podręcznikowe objawy głodu narkotykowego po odebraniu smartfona 15-latkowi

Włoska prasa opisuje ku przestrodze przypadek 15-latka, który trafił do szpitala koło Turynu z objawami typowymi dla głodu narkotykowego. Okazało się, że przyczyną ciężkiego kryzysu było odebranie mu przez rodziców telefonu komórkowego, od którego był uzależniony.
Przypadek uzależnienia od smartfona
.Włoski przypadek uzależnienia od smartfona był podany podczas sympozjum na temat zdrowia psychicznego w Turynie. – Gdybym miał coś radzić, to przemyślałbym raczej wysłanie dziecka na wypoczynek bez smartfona – mówi terapeuta uzależnień Daniel Dziewit.
Mira Suchodolska: Znajomy poszedł na wywiadówkę do szkoły swojego 9-letniego syna i usłyszał, podobnie jak inni rodzice, że jeśli planują wysłać swoje dzieci samodzielnie na jakiś obóz albo kolonie, to mają ostatnią szansę, żeby je uświadomić, porozmawiać o zagrożeniach, o tym, że ktoś może im pokazać filmy pornograficzne albo proponować używki.
Daniel Dziewit: Gdybym miał coś radzić, to przemyślałbym raczej wysłanie dziecka na wypoczynek bez smartfonu. To właśnie te urządzenia są nośnikami treści, z którymi nasze dzieci się nie powinny stykać, nie tylko pornografii i seksu grupowego, ale także kanibalizmu czy gotowania kota.
Są takie wyjazdy, nie jest ich wiele, ale są, w dodatku jest na nie coraz większe zapotrzebowanie. Ze strony świadomych rodziców, ale także opiekunów, którzy starają się pokazać dzieciom piękny, fajny świat, ale trudno im jest konkurować z tym w telefonie.
Natomiast nie jestem przekonany, że jesteśmy w stanie przygotować dzieci w tym wieku na takie doświadczenia i zagrożenia jak te, o których pani mówi. Uważam, że nie, że jest na to dużo za wcześnie. Prościej i skuteczniej będzie się zająć źródłem tych patologii, bo wszystko ma swój czas i miejsce.
Nie zachęcam do edukowania na tematy seksualne dzieci, które są na etapie bajek, kolorowych książek, słuchowisk rozwijających wyobraźnię. Na tym etapie właściwsze jest nauczenie ich rozróżnianie dobra od zła.
PAP: Czy nie demonizuje pan aby smartfonów i internetu? Przecież wszystkie dzieci, nawet najmłodsze, mają teraz komórki.
D.D.: I coraz młodsze dzieci mają dostęp do pornografii, co nie jest zamierzone ani przez rodziców, ani przez dzieci, ale przez algorytmy, które podpowiadają takie treści dzieciom w portalach społecznościowych. Parę dni temu znajoma założyła sobie, jako 13-latka, w celach eksperymentatorskich konto na jednym z portali społecznościowych i pierwszą treścią, jaką zasugerował jej algorytm, był pakiet zdjęć pornograficznych.
A jeśli chodzi o to, że wszystkie dzieci mają smartfony. Uczestniczyłem niedawno w wykładzie na temat zagrożeń płynących z nowoczesnych technologii, w którym, oprócz nauczycieli i rodziców, uczestniczyły także dzieciaki w różnym wieku. Zapytałem, najpierw tych z klas 1-3, czy mają już smartfony i nie podniosła się żadna ręka. Owszem, czwartoklasiści, jakieś 80 proc., deklarowali, że mają, ale te maluchy nie.
Mądrzy rodzice sobie z tym radzą. Rozmawiałem z producentem programu Dzień dobry TVN, w którym opowiadałem o hatepage’ach, czyli stronach internetowych, na których celowo niszczy się wybraną osobę. Ten mężczyzna ma chłopaków w wieku 8, 10 i 13 lat. Dwaj najmłodsi nie mają smartfonów, najstarszy ma, ale nie zna do niego PIN-u, więc o tym czy i kiedy coś ogląda w sieci decydują rodzice. Z kolei 13-letnia córka znajomego psychiatry nie ma smartfona, gdyż jej ojciec uważa, że jest na to za młoda.
Więc, drodzy państwo, nie wszystkie dzieci mają, jesteście dorośli, mądrzejsi i nie pozwólcie niczego na sobie wymuszać. Moja córka ma telefon komórkowy, ale taki staromodny, klawiszowy, z którego może się skontaktować z nami czy przyjaciółmi, ale nie ma dostępu do internetu. Wie, dlaczego tak z jej mamą zdecydowaliśmy i nie jest z tego powodu nieszczęśliwa.
Czym konkretnie są te hatepage?
D.D.: Odwrotnością fanpage’ów. To strona poświęcona konkretnej osobie, na której inni ją wyzywają, poniżają, szkalują. To są takie cyfrowe pistolety maszynowe, którymi jedne dzieci rozstrzeliwują inne. Bywa, niestety, że ten hejt wychodzi ze świata cyfrowego do realnego. Wątek hatepage pojawił się w sprawie zabójstwa 16-latki przez 17-latka w Mławie, który – co go absolutnie nie usprawiedliwia – mógł być też ofiarą takiego hejtu. Przemoc czasami rodzi przemoc niestety, a konsekwencje mogą być straszne, nieadekwatne.
I bardzo proszę, żeby nie bagatelizować tego zjawiska, jakim jest zakładanie hatepage’ów. W dawnej Birmie (dziś Mjanma) w 2017 r. na skutek nienawiści, sianej na takich stronach zamieszczanych na Facebooku, życie w czystkach etnicznych straciło 8,5 tys. osób z mniejszości Rohingyów. Przy czym osoby kierujące portalem wiedziały o tych stronach, ale nic nie zrobiły, żeby je zablokować.
Proponuję, żebyśmy wrócili do uświadamiania dzieci. Pamiętam, jak kilka lat temu opowiadał pan w wywiadzie dla PAP o tym, jak pańską córkę „uświadamiała” jej koleżanka klasowa.
D.D.: To było we wrześniu 2023 roku, na początku czwartej klasy Hani, która przy śniadaniu zadała nam pytanie, czym jest pozycja 6/9. A potem się posypały kolejne pytania o inne pozycje seksualne. Zatkało nas, ale po nitce do kłębka doszliśmy do tego, że jej koleżanka ma laptopa, potrafiła obejść na nim kontrolę rodzicielską i z zaangażowaniem oglądała filmy pornograficzne. Oglądała je zresztą także na smartfonie i dzieliła nimi z innymi dziećmi.
Powiadomiliśmy wychowawczynię, która rozmawiała na ten temat z rodzicami tej małej, ale usłyszała, że lepiej by było, gdyby zajęła się swoim przedmiotem, bo to, co robią dzieci w czasie wolnym, to nie jest jej sprawa. Jednak to nauczycielka odniosła sukces, skończył się temat pozycji seksualnych, natomiast zaczął rysunków pornograficznych w zeszytach niektórych chłopaków.
To może jednak rodzice powinni wyprzedzić, w mądry sposób, to „uświadamianie” przez rówieśników? Poza tym istnieje coś takiego, jak zły dotyk i uważam, że o tym powinniśmy z dziećmi rozmawiać.
D.D.: To jest nie do uniknięcia, że kolega lub koleżanka pokażą naszemu dziecku treści nieprzeznaczone dla najmłodszych. Niemniej jednak nie uważam, że powinniśmy rozmawiać z dziewięciolatkami na temat różnych dewiacji. Jeśli dziecko zobaczy coś, co je zszokuje, a ma do nas zaufanie, to samo zapyta – wtedy będziemy mogli wyrazić swoją opinię.
A jeśli chodzi o zły dotyk. Jak najbardziej rozmawiajmy, mówmy, że nie należy się zgadzać na dotyk, który dziecko krępuje, że są granice, nie można pozwolić na pewne zachowania, że nie należy oddalać się z obcymi ani brać od nich słodyczy. Jednak jest więcej ważnych tematów, niż omawianie z maluchem dewiacyjnych zachowań ludzi w sieci, a tam skala jest większa.
Może jednak warto byłoby powiedzieć dziecku: „słuchaj, koledzy mogą ci pokazywać treści, które cię zszokują albo nie będą ci się podobały, wtedy zrób to i to”, np. skontaktuj się z wychowawcą?
D.D.: Nie sądzę, aby był to dobry pomysł, gdyż w grupie rówieśniczej nie toleruje się „kablowania”. Wydaje mi się, że tutaj najistotniejsza jest więź dziecka z rodzicem, świadomość, że jeżeli coś je wystraszy, zszokuje czy zbulwersuje, może zadzwonić i mu o tym powiedzieć. I będzie chciało to zrobić. Z takim samodzielnym wyjazdem to jest trochę tak, jak z wypuszczeniem dziecka pierwszy raz żeby pojechało autobusem z punktu A do punktu B, przesiadło się do metra i dojechało do celu. Zawsze jest element ryzyka.
Nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć i nie jesteśmy w stanie wymyślić wszelkiego rodzaju zagrożeń, które mogą się pojawić w życiu osobnego człowieka, który dorasta, który nie wie do końca jak się zachowa w danej sytuacji. Możemy tylko liczyć na zaufanie, na szczerość, na prawdomówność, tylko to nam pozostaje. Budowanie zaufania, wychowywanie dziecka zaczyna się tuż po urodzeniu i jeśli przebiega prawidłowo, to jeżeli dziecko będzie czymś zaniepokojone, wystraszone, coś mu się wydarzy, przyjdzie do nas, nie będzie się bało przyznać do błędu, do tego, że coś zrobiło po swojemu albo zachowało się nie tak, jak należy.
A co, jeśli jakiś starszy kolega będzie chciał podać naszemu dziecku narkotyk? Nie powinniśmy go przed tym przestrzec?
D.D.: Pracuję z uzależnioną młodzieżą i często pytam tych 15-, 16-latków, czy podaliby swojej młodszej siostrze marihuanę. Odpowiedzią jest zawsze oburzone „nie”. Niepotrzebne więc mi się wydaje budowanie wzmożenia i paniki, że na obozie jakiś ósmoklasista poda naszemu dziewięciolatkowi mefedron, czy inną substancję uzależniającą. OK, ktoś może powiedzieć, że wszystko może się wydarzyć, przecież zdarzały się przypadki, kiedy jakiś zwyrodnialec częstował dzieci cukierkami zawierającymi pinezki albo podawał małym dziewczynkom pigułki gwałtu.
Radzę jednak, żeby nie budować sobie w głowie takiej narracji, która może być niszcząca zarówno dla nas, jak i dla naszych dzieci. Przecież one jadą na wakacje, żeby się bawić, kąpać, opalać, będą pod opieką pedagogów, więc nie wyobrażajmy sobie tych wszystkich strasznych zdarzeń, które najpewniej w ogóle się nie wydarzą.
Jednak zachęcam do tego, żeby wysyłać swoje pociechy na wypoczynek bez smartfona. Dajmy im zwyczajny telefon klawiszowy i wytłumaczmy, że to dlatego, żeby miały więcej czasu na pływanie, na bieganie, jeżdżenie na rowerze. Wakacje to nie czas na scrollowanie, a jeśli dorośli tego nie zrobią, to dziecko samo sobie tego nie odmówi. Co ciekawe, dzieci i młodzież w Islandii na wycieczki szkolone jeżdżą bez smartfonów. To usłyszałem od nastolatek, Polek, które tam mieszkają.
Wszystkim rodzicom serdecznie polecam książkę „Niespokojne pokolenie. Jak wielkie przeprogramowanie dzieciństwa spowodowało epidemię chorób psychicznych” autorstwa Jonathana Haidta, która jest dogłębną analizą wpływu technologii cyfrowych na zdrowie psychiczne młodzieży. Nie będę tutaj spojlerował państwu jej treści, ale zdradzę, jakie wnioski z niej płyną: założenie konta w mediach społecznościowych od 16 r.ż., smartfon najwcześniej od 14 lat, odchodzenie od nadopiekuńczości, powrót do normalności, czyli więcej zaufania do dziecka, dawania mu poczucia sprawczości. Komunikacja werbalna zamiast cyfrowej, zaprzestanie bycia taksówkarzem swojego syna czy córki, bo nie wierzymy, że są oni w stanie przejechać pięć przystanków autobusem. Koniec z osaczaniem, wpychaniem potomka w cyfrowe więzienie poprzez aplikacje śledzące.
Dajmy mu dorosnąć, w swoim tempie, nie bądźmy histerycznym rodzicem, bo to nie sprzyja zrównoważonemu rozwojowi prowadzącemu do samodzielności.
W tym, co pan powiedział, zawiera się ostre oskarżenie współczesnych rodziców.
D.D.: Niestety, mam ku temu podstawy, poznałem wielu takich, którzy chcą nadrobić swoje wieloletnie zaniedbania jednym pstryknięciem palców. Właśnie dzwoniła do mnie pewna mama, która stwierdziła, że jest gotowa natychmiast przywieźć na kilkutygodniową zamkniętą terapię do ośrodka swojego 11-letniego syna, który kopie, rzuca w szkole krzesłami, jest agresywny. Ona wprost wiąże jego zachowania agresywne z grami, w które zatopił się sześć lat temu, w wieku pięciu lat. Teraz chciałaby go komuś podrzucić, niczym zepsuty rower do naprawy. Nie, to nie tędy droga.
Najwyższy czas na cyfrowy detoks
.Uzależnienie od internetu, podobnie jak uzależnienie od używek czy hazardu, jest destrukcyjnym sposobem radzenia sobie z trudnościami w realnym życiu – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” prof. Michał KLEIBER. Jego zdaniem sieć staje się miejscem ucieczki od problemów, a sesje internetowe pozwalają zapomnieć o kłopotach i stymulując określone obszary mózgu, przyczyniają się do doznawania uczucia ukojenia i przyjemności. „Z tego powodu „siecioholizm” dotyka często osoby samotne, bezrobotne i zmuszone do pozostawania w domu. Z obserwacji przypadków wynika też, że uzależnieni nierzadko wychowują się w rodzinach dysfunkcyjnych, w których występują konflikty między ich członkami. Emocjonalne skutki uzależnienia od internetu obejmują takie problemy, jak depresja(badania wskazują, że osoby z umiarkowanym lub poważnym ryzykiem uzależnienia od internetu są 2,5 razy częściej narażone na objawy depresji), trudności w wywiązywaniu się ze stałych obowiązków, poczucie wyobcowania i osamotnienia, nadwrażliwość na krytykę, rozpad relacji interpersonalnych, utrata zainteresowania wszelkimi formami aktywności społecznej. Innymi słowy, uzależnienie od internetu, podobnie jak uzależnienie od używek czy hazardu, jest destrukcyjnym sposobem radzenia sobie z trudnościami w realnym życiu.
Więcej: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-michal-kleiber-najwyzszy-czas-na-cyfrowy-detoks/
PAP/Mira Suchodolska/ad