Polacy nie wiedzą nic o żadnej polskiej prezydencji - CBOS
59 proc. ankietowanych nie wie, że Polska obejmuje prezydencję w Radzie UE – wynika z sondażu CBOS. 41 proc. osób deklaruje, że wie o tym. To mniej, niż w 2011 r., kiedy w analogicznym okresie przed rozpoczęciem prezydencji wiedziało o niej 64 proc. respondentów.
Polacy nie wiedzą o polskiej prezydencji w Radzie UE – CBOS
.Dnia 1 stycznia 2025 r. po raz drugi w historii Polska na sześć miesięcy obejmie prezydencję w Radzie Unii Europejskiej, co wiąże się z kierowaniem pracami nad unijnym ustawodawstwem oraz dbaniem o ich ciągłość. Z listopadowego sondażu CBOS wynika, że wie o tym jedynie ponad dwie piąte respondentów – 41 proc. „Są to najczęściej osoby, które interesują się polityką i uważnie śledzą wydarzenia na scenie politycznej” – wskazano w omówieniu sondażu. O prezydencji w Polsce w Radzie UE nie słyszało natomiast 59 proc. ankietowanych.
„Wydaje się, że objęcie przez nasz kraj prezydencji w Radzie UE jest obecnie mniej nagłośnione niż poprzednio, gdy Polska przewodniczyła jej po raz pierwszy – wówczas w badaniu realizowanym w analogicznym okresie przed rozpoczęciem prezydencji (a więc w maju 2011 r.) słyszało o tym 64 proc. ankietowanych” – czytamy. Wśród najważniejszych wyzwań stojących obecnie przed UE ankietowani wymieniają przede wszystkim poprawę bezpieczeństwa i zwiększenie współpracy w dziedzinie obronności (52 proc.), ograniczenie migracji do Europy (48 proc.), wyrównywanie poziomu i jakości życia w całej Unii (46 proc.), a także zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego (44 proc.).
Polacy spodziewają się, że sprawowanie przewodnictwa w Radzie UE będzie miało pozytywne następstwa dla Polski. Ponad dwie trzecie badanych (68 proc.) ma nadzieję na poprawę wizerunku Polski w Europie, a niemal trzy piąte (59 proc.) – na zwiększenie wpływu naszego kraju na politykę Unii Europejskiej. Jednocześnie większość badanych (66 proc.) uważa, że niezależnie od tego, które państwo sprawuje prezydencję, najistotniejszy wpływ na politykę Unii mają największe kraje należące do tej organizacji, takie jak Niemcy i Francja. Przekonanie to nie jest już jednak tak bardzo rozpowszechnione jak w latach 2011–2012, kiedy podobnego zdania było 77 proc. ankietowanych.
CBOS zapytał również ankietowanych czy popierają członkostwo Polski w UE. Obecnie poparcie deklaruje 80 proc. respondentów. 13 proc. jest przeciwnych, a 7 proc. – niezdecydowanych. Wyniki różnią się znacząco w zależności od deklarowanych preferencji politycznych. Podczas gdy członkostwo w Unii popiera 99 proc. elektoratu KO, odsetek ten w przypadku elektoratu PiS wynosi już 71 proc. (przeciwnicy – 22 proc.; niezdecydowani – 7 proc.), zaś w przypadku elektoratu Konfederacji – 63 proc. (przeciwnicy – 28 proc., niezdecydowani – 9 proc.). Badanie zrealizowano w dniach 9-21 listopada tego roku na próbie liczącej 981 osób metodą mieszaną uwzgledniającą bezpośredni wywiad z udziałem ankietera (CAPI), wywiad telefoniczny (CATI) oraz wypełnieni ankiety internetowej (CAWI).
Przyszłość europejskiej wspólnoty
.Profesor Michał KLEIBER, redaktor naczelny „Wszystko co Najważniejsze” przedstawia postulaty, dzięki którym możliwa by była zmiana Unii Europejskiej na lepsze. Są to m.in:
- Uregulowanie zasady subsydiarności, czyli maksymalnie precyzyjne oddzielenie zakresu decyzji podejmowanych na szczeblu unijnym od decyzji pozostawionych w gestii poszczególnych państw – dzisiejsze debaty na ten temat, takie spraw sądownictwa czy sposobu dystrybucji unijnych środków przez państwa członkowskie, wręcz żenują niezależnych obserwatorów brakiem precyzji i stronniczością interpretacji.
- Skuteczne działania na rzecz udoskonalenia zasad traktatowych, zapewniające właściwą legitymizację unijnych organów i większą profesjonalność ich działania, prowadzące w konsekwencji do poprawy bardzo dzisiaj dalekiego od doskonałości, a przecież kluczowo ważnego wizerunku funkcjonowania całej Unii oraz do uzyskania dla jej działań szerokiego poparcia społeczeństw państw członkowskich. Już 30 lat temu były przewodniczący Komisji Europejskiej Jacques Delors określił Unię terminem „oświecony despotyzm”, którego standardy – wobec niewielkich uprawnień Parlamentu Europejskiego – wyznaczają mianowani, niepochodzący z wyboru urzędnicy. Rezultatem tego jest nieprzejrzysty gąszcz prawnych i gospodarczych regulacji, tworzący wizerunek Unii nierozumiejącej problemów dzisiejszego świata.
- Nadanie priorytetu polityce unijnej odpowiadającej na dominujące dzisiaj wyzwania, takie jak wewnętrzne i zewnętrzne bezpieczeństwo, wspomniana wyżej nieskuteczna i bardzo kłopotliwa unijna legislacja, często negatywnie wpływająca na wiele aspektów życia obywateli, a także na gospodarczą konkurencyjność państw członkowskich. Konkurencyjność gospodarki, tak ważna dla dobrostanu unijnych społeczeństw, jest dzisiaj rzeczywiście poważnie zagrożona. Liczne globalne rankingi dotyczące innowacyjności gospodarek, poziomu uczelni czy wydatków na B+R dowodzą jednoznacznie unijnej słabości w tym obszarze.
- Konsekwentne tworzenie unijnej przestrzeni publicznej na drodze działań politycznych i medialnych, wspomaganych otwartymi debatami z obywatelami państw członkowskich. Byłoby to automatycznie promocją idei obywatelskiej sprawczości, której brak w Unii jest tak krytykowany. W szczególności w programach telewizyjnych poszczególnych państw, choćby tylko w telewizjach publicznych, powinny zaś powstać stałe audycje o tematyce europejskiej, ukazujące sprawy wykraczające poza pokazywane już dzisiaj prawie wyłącznie spory polityków danego kraju. Służyłoby to z pewnością podtrzymywaniu w społeczeństwach Unii proeuropejskich poglądów, sprawy bardzo ważnej wobec szerzącego się coraz bardziej eurosceptycyzmu.
- Aktywne działania na rzecz tworzącego się na świecie społeczeństwa wiedzy i wdrożeń nowych technologii poprzez wspieranie na poziomie wspólnotowym szeroko rozumianej edukacji, łącznie z kształceniem ustawicznym, badań naukowych oraz innowacyjności gospodarki z naciskiem na innowacje służące całemu społeczeństwu i uwzględniające coraz ważniejsze dzisiaj aspekty etyczne towarzyszące nowym technologiom. Przypomnijmy, że artykuł 179 Traktatu o Funkcjonowaniu UE (TFUE) wprowadza pojęcie Europejskiej Przestrzeni Badawczej, w której jest pełna swoboda wymiany naukowców oraz dostępności wiedzy i informacji o nowych technologiach, stanowiąc piąty element tzw. europejskiej wolności obok swobodnej wymiany towarów, usług, pracowników i kapitału. Niestety, idea ta jest ciągle daleka od pełnej realizacji, zasadniczo pogarszając unijną konkurencyjność.
- Rozwaga w obliczu zbyt szybko postępującej otwartości kulturowej podważającej poszanowanie zakorzenionych w tradycji poglądów i preferencji obywateli i narodów Europy, a w przypadkach szeroko wspieranej potrzeby współistnienia pewnych kulturowych różnic, poszukiwanie kompromisowych, głęboko przemyślanych rozwiązań. Zbyt często zapominamy, że mimo niewątpliwej bliskości kulturowej społeczeństw Europy różne wielowiekowe doświadczenia historyczne zmieniły pewne aspekty ich obecnie dominujących światopoglądów, utrzymując jednak ich siłę i znaczenie.
.„Władze UE muszą koniecznie rozwiać zasadne dzisiaj obawy, że Komisja pozostanie jedynie sekretariatem w służbie tradycyjnie najsilniejszych państw członkowskich, czyli Niemiec i Francji. Szczególnie że akurat te państwa mają aktualnie niezwykle poważne problemy wewnętrzne, niejako nakazujące im myślenie bardziej o swoich wewnętrznych interesach niż o interesie unijnym. W żadnym wypadku nie powinniśmy jednak tracić nadziei na poprawę sytuacji – w zbyt wielu państwach członkowskich społeczeństwa stają się coraz bardziej świadome stojących przed Europą wyzwań i z pewnością będą konsekwentnie domagać się zmian, zapewne w formie zbliżonej do wyżej opisanej – jest w naszym wspólnym interesie aby do tych zmian doszło do nich jak najszybciej” – pisze profesor.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ