Polska i kraje Europy Wschodniej słusznie ostrzegały przed Rosją – wskazuje James Nixey
Polska i inne kraje Europy Wschodniej od początku miały rację ostrzegając przed Rosją; gdyby Zachód słuchał tych ostrzeżeń zapewne nie bylibyśmy w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy – powiedział James Nixey, ekspert Królewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (Chatham House) w Londynie.
.„Szczerze mówiąc, Polska, państwa Europy Wschodniej, państwa byłego Układu Warszawskiego, państwa bałtyckie, Skandynawia zasadniczo od początku miały rację. Nie ma znaczenia, czy za datę początkową przyjmiemy rok 2014, czy 2004 i pomarańczową rewolucję, ale prawda jest taka, że ostrzegaliście nas, a my – my, w sensie zachodnie rządy – nie słuchaliśmy. Myśleliśmy, że jesteście rusofobami” – przyznaje James Nixey, który w Chatham House jest dyrektorem działu Rosji i Eurazji.
Jak wyjaśnia, rządy zachodnie nie chciały mieć problemów, a ponieważ Rosję uważały za problem tak trudny do opanowania, wybrały pójście łatwą, oportunistyczną drogą, choć z Europy Wschodniej płynęły ostrzeżenia.
„Obawiam się, że Zachód dopuścił się zaniedbania. Zachód w głębi serca wiedział, że ma do czynienia z wywodzącym się z Petersburga z lat 90. przestępczym, mafijnym reżimem, bo zasadniczo tak było. Ale był zbyt dyplomatyczny, aby to powiedzieć lub cokolwiek z tym zrobić. Oczywiście, gdyby to zrobił, podejrzewam, że nie znaleźlibyśmy się w sytuacji, w której jesteśmy dzisiaj” – podkreślił James Nixey.
„Jednak rzeczywistość jest taka, że istniały wszelkiego rodzaju dowody bezprawnych działań Rosji i mimo kolejnych zabójstw na przestrzeni lat czy mini-inwazji – choć może nie jest to właściwe słowo – dopiero w lutym ubiegłego roku świat zdał sobie sprawę, że nie może już dłużej wybierać doraźnego, łatwego wyjścia i musi stawić czoła problemowi” – powiedział Nixey. Zaznaczył jednak, że to nadal odbywa się w sposób połowiczny, bo z jednej strony wsparcie dla Ukrainy jest większe niż kiedykolwiek wcześniej, a działania przeciwko Rosji są bezprecedensowe, a z drugiej strony, to wciąż nie wystarczy.
Nixey przyznał, że w podejściu poszczególnych krajów Europy Zachodniej do Rosji przed inwazją na Ukrainę były różnice, ale uważa, że były one bardziej na poziomie retoryki politycznej niż realnych działań. Jak wskazuje, na poziomie słów Wielka Brytania była bardzo bezpośrednia, i to mimo często zmieniających się premierów, czego nie można nawet powiedzieć o Niemczech i Francji. Jednak zwrócił uwagę, że na poziomie czynów Wielka Brytania też nie chciała się konfrontować z faktem napływania do Londynu rosyjskich brudnych pieniędzy i kupowania za nie wpływów – i do pewnego stopnia nadal tak się dzieje, czego dowodem jest to, że znaczna część tych pieniędzy nie została zamrożona.
„Myślę więc, że Wielka Brytania mówiła całkiem nieźle w porównaniu z Francją i Niemcami, ale jeśli spojrzeć na jej realne działania, to niczym się nie różniły, po prostu nie chciała w rzeczywistych warunkach fizycznych i finansowych stawić czoła rosyjskiemu zagrożeniu” – powiedział James Nixey.
Polska wzorem dla innych państw
.Z twierdzeniam, że Polska miała rację w określeniu Rosji, jako wroga zgadza się również prof. Jeffrey SONNENFELD. Jak wskazał, „[Polacy] Nie ulegli grupowemu myśleniu, umieli w porę dostosować się do zachodzących zmian i zauważyć sygnały ostrzegawcze. Na tym polega prawdziwe przywództwo. Dlatego Polska i jej odważni przywódcy są godnym naśladowania wzorem dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej”.
„Trzeba to bowiem jasno powiedzieć: wielu przywódców państw oraz wielu ekspertów z różnych dziedzin i branż gospodarki dało się zwieść propagandzie Rosji. Sprawdzając, jakie informacje przekazuje Rosja do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, zorientowaliśmy się, że nie raportowała danych regularnie. Sięgając głębiej, dotarliśmy do danych pokazujących, że gospodarka tego kraju jest na skraju zapaści – handel detaliczny spadł prawdopodobnie o ponad 60 proc., a większość produkcji, takiej jak przemysł motoryzacyjny, spadła o ponad 90–95 proc. To oczywiście mocno osłabiło wojenne zdolności Rosji, choć i tak powszechnie było wiadomo, że to surowce energetyczne są siłą napędową rosyjskiej gospodarki. W każdym razie – tak nas zawsze przekonywali eksperci. Ale właśnie w tym miejscu bardzo wyraźnie widać, jak wielu z nich się pomyliło, błędnie oceniając rosyjskie możliwości wpływu na sytuację polityczną za pomocą surowców energetycznych”.
PAP/Bartłomiej Niedziński/WszystkocoNajważniejsze/ŻB