
Polska wzorem dla Wielkiej Brytanii jak należy rozwiązywać kryzys migracyjny - „Daily Express”

Polska mobilizując wojsko na granicy z Białorusią, daje przykład Wielkiej Brytanii, jak należy rozwiązywać kryzys migracyjny – pisze brytyjski dziennik „Daily Express”.
Kryzys migracyjny w Wielkiej Brytanii
.Jak wskazuje publicysta tej gazety Ben Habib, żadne środki podjęte przez brytyjski rząd, by zniechęcić nielegalnych imigrantów do przyjazdu – ustawa o obywatelstwie i granicach, plan deportacji do Rwandy, ustawa o nielegalnej imigracji – nie działają i nie będą działać, bo Wielka Brytania w rzeczywistości zachęca ich do tego swoją nadmierną hojnością.
Wielkie koszty nielegalnej imigracji
.Zwraca uwagę, że Wielka Brytania wydaje na jednego nielegalnego imigranta ponad 50 tys. funtów rocznie, czyli 10 razy więcej niż Francja, a łączny koszt zakwaterowania, wyżywienia i zadbania o wszystkich wyniósł w 2022 r. 3,7 miliarda funtów, co jest kwotą, na którą kraj nie może sobie pozwolić nawet w czasach prosperity, a tym bardziej w czasie obecnego kryzysu kosztów życia. Przekonuje też, że Francji wcale nie opłaca się zatrzymywać nielegalnych imigrantów, bo im więcej ich jest, tym wyższe kwoty przekazuje jej brytyjski rząd.
Dziedzictwo rządów Angeli Merkel
.”Problem został stworzony w Europie. Najpierw przez (kanclerz Niemiec Angelę) Merkel, która otworzyła bramy dla 1 miliona Syryjczyków w 2015 roku, a następnie przez Włochy i Grecję oraz europejską strefę Schengen. Zamiast chronić swoje kraje, Włochy i Grecja pozwoliły łodziom przybijać do swoich brzegów. Powinny one zawracać je na Morzu Śródziemnym, co zgodnie z prawem międzynarodowym jest legalne. Ma to kluczowe znaczenie dla ograniczenia napływu imigrantów do Europy. A gdy już znajdą się w Europie, absurdalna polityka otwartych granic strefy Schengen pozwala imigrantom bez przeszkód przemierzać kontynent” – pisze Habib.
Polska jako wzór dla Wielkiej Brytanii
.”Wielka Brytania ze swoją hojnością jest ostatecznym celem dla wielu z tych osób. Żadna z nich nie pojedzie do Polski, ponieważ Polska zajmuje twarde stanowisko. Nie są mile widziani i nie będą w Polsce zakwaterowani, karmieni i leczeni. Kiedy Białoruś próbowała stworzyć problem migracyjny dla Polski, przerzucając migrantów do swojego kraju, a następnie podprowadzając ich do polskiej granicy, Polska zareagowała mobilizacją armii. To jest właśnie kontrola granic. Musimy wziąć przykład z Polski” – podkreśla.
Jak dodaje, UE, Włochy, Grecja i Francja nie rozwiążą problemu nielegalnej migracji i Wielka Brytania musi to zrobić sama, a jedynym sposobem jest zawracanie łodzi na kanale La Manche, by przemytnicy ludzi i niedoszli migranci wiedzieli, że nie będzie zgody na przybicie łodzi do brzegów.
Szantaż emocjonalny zwolenników nielegalnej migracji
.Na temat szantażu emocjonalnego stosowanego przez zwolenników polityki otwartych drzwi, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze prof. Chantal DELSOL w tekście „Polska w obliczu szantażu„.
„Szantaż emocjonalny wyraża się przez groźby: „Bądź posłuszny mojemu żądaniu, bo jeśli nie, doznasz przykrości natury uczuciowej”. Żeby groźba odniosła skutek, szantażysta musi znać słabości ofiary. Najłatwiej manipuluje się ludźmi wrażliwymi, zlęknionymi, czułymi. Drugim niezbędnym warunkiem powodzenia manipulacji jest asymetria argumentów. W stosunkach międzynarodowych nie ma równowagi, dlatego państwa słabsze szukają sposobów, aby poprawić swoją pozycję wobec państw silniejszych. A co jest piętą achillesową najpotężniejszego adwersarza? Co jest piętą achillesową Zachodu? Moralność”.
„Państwa Zachodu są słabe, ponieważ mają opory moralne. W pojedynku między dżentelmenem i brutalem zawsze wygrywa brutal. Nie oznacza to oczywiście, że należy wyzbyć się moralności, ale musimy przyznać, że w obecnej dobie moralność praw człowieka stała się dogmatyzmem, który przesłania wszystkie inne wartości. W naszych społeczeństwach moralność ta zaczęła stopniowo wypierać osłabiającą się religijność, przyjmując formę integryzmu, który czasem wręcz zastępuje politykę. Spadliśmy w tak głęboką przepaść poczucia winy za nasze przeszłe błędy, że łatwo nam przychodzi zapominać o elementarnych wymogach polityki. Doszliśmy do sytuacji, w której rządzenie państwem nie polega już na pracy na rzecz obecnych i przyszłych pokoleń, lecz sprowadza się wyłącznie do kajania się za błędy przodków”.
”Słabe państwa dobrze o tym wiedzą. Wiedzą, jak bardzo jesteśmy nadwątleni dogmatycznym humanitaryzmem i do jakiego stopnia poczucie winy czyni nas penitentami gotowymi bez ustanku posypywać głowy popiołem. Wiedzą i wykorzystują to na dużą skalę. Wygłodniali i wyziębieni migranci wypychani na granicę z Polską zostali wcześniej sprowadzeni ze swoich krajów do Mińska. Po dowiezieniu do strefy przygranicznej zostali wyposażeni w sprzęt konieczny do niszczenia zasieków z drutu kolczastego. Reżim białoruski mści się w ten sposób za sankcje, które nałożyła na niego Unia Europejska. Mamy więc słuchać serca czy tego, czego wymaga od nas polityka? Jakich słów mamy używać? Czy nazwiemy to inwazją?”.
Brak zastępowalności pokoleń w Europie
.Na temat coraz bardziej osłabiającego Europę problemu niskiego przyrostu naturalnego i braku zastępowalności pokoleń, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze Jan ŚLIWA w tekście „Demografia, głupcy!„. Autor zwraca w nim uwagę na ogrom zagrożeń wiążących się z tzw. „polityką otwartych drzwi”.
„W 1885 r. Afryka miała tylko 100 milionów, m.in. w wyniku wywozu niewolników przez Arabów i Europejczyków przez stulecia. Europa (bez Rosji) miała wtedy 275 milionów – stosunek wynosił prawie 3:1 na korzyść Europy. Obecnie (2020) Afryka ma 1,3 miliarda, a w 2050 r. ma mieć 2,4 miliarda, 1/4 ludności świata”.
„To nie może nie mieć konsekwencji. Społeczeństwa afrykańskie są również bardzo młode, 40 proc. ludności ma poniżej 15 lat. To znaczy, że dominuje młodzież, w naturalny sposób aktywna seksualnie (stąd olbrzymia skala AIDS) i skłonna do ryzyka (dzieci żołnierze). To powoduje również, że połowa ludności nie ma praw wyborczych. Nawet na Zachodzie widzieliśmy rebelie młodzieży – liczebnej, lecz bez znaczenia w polityce: pokolenie dorosłych wysyła nas do Wietnamu, a my nie mamy nic do powiedzenia. W Afryce rządzą dorośli, również starzy dyktatorzy. To budzi niezadowolenie. Narusza też transmisję tradycji i kultury między pokoleniami. Kiedyś dzieci uczyły się, obserwując starszych i naśladując ich zachowanie, teraz żyją we własnym świecie. Taki przyrost uniemożliwia budowę odpowiedniej infrastruktury, państwo nie nadąża, przeżycie ułatwia korupcja. Kto może, wysyła dzieci do szkół za granicę, kilkadziesiąt procent chce emigrować. Emigrują nie tylko do Europy, również do lepiej prosperujących krajów afrykańskich i do lokalnych metropolii. Lagos, stolica Nigerii, w 1965 r. miało 350 tysięcy mieszkańców, a w 2012 r. – 21 milionów. Oczywiście większość to slumsy, ale chęć wyrwania się jest silniejsza. Podobnie wygląda z emigracją do Europy”.
.„Nieliczni mają możliwość wyjazdu w formie cywilizowanej. Posiadają wykształcenie, które pozwala na pracę, a dzięki zasobom mogą kursować między oboma światami. Na dole są ci, którzy tylko w telewizji widzą świat białego człowieka i o nim marzą. Kto przekracza pewien próg zamożności, może myśleć o ucieczce. Finanse są ważne, bo transfer kosztuje 2000–3000 dolarów, czyli roczny dochód. Chęć wyrwania się jest potężna, lecz przeprawa nie jest łatwa. A z drugiej strony otwarte granice nie są rozwiązaniem, trzeba widzieć fakty. Sam kiedyś napisałem (i zostałem zrugany za cynizm), że otwarcie granic przez Angelę Merkel było zachętą do ładowania się na chybotliwe łódki i ryzykowania życia na morzu. Co ciekawe, gdy w 2017 ruch się zmniejszył, a łodzie ratunkowe podpływały aż pod wody terytorialne Libii, proporcjonalna liczba zaginionych wzrosła pięciokrotnie. Popyt rodzi podaż – przemytnicy ładowali na 9-metrowe pontony do 130 osób, wielokrotnie więcej niż dopuszczalnie. Na „nawigatora”, który miał nawiązać kontakt z ratownikami, wyznaczano jednego z pasażerów (za zniżkę w cenie). Do tego, by silnik wartości 8000 euro nie przepadł, przemytnicy podpływali drugą łódką i go zabierali, pozostawiając pasażerów w dryfującym pontonie. Sama droga przez Libię wiąże się z brutalnym wykorzystywaniem przez przemytników, a droga przez Niger i Algierię jest ponoć jeszcze gorsza, lecz tam się żaden dziennikarz nie zapuszcza. Promocja takiej migracji ma z humanitaryzmem niewiele wspólnego” – pisze Jan ŚLIWA.
PAP/Bartłomiej Niedziński/WszystkoCoNajważniejsze/MJ