Polska została zmarginalizowana w rozmowach w sprawie Ukrainy, kiedyś mieliśmy lepsze karty - Małgorzata Bonikowska
Polska nie jest w głównym nurcie rozmów w sprawie Ukrainy, przebiegu rozmów pokojowych i tego, co w wyniku tych rozmów może się stać, jeśli chodzi o pokój – uważa dr Małgorzata Bonikowska – politolog kierująca Centrum Stosunków Międzynarodowych.
Polska już się tak nie liczy w sprawie Ukrainy
.W sprawie Ukrainy i bezpieczeństwa w tej części Europy i negocjacjach ws. zakończenia konfliktu Polska nie zajmuje już tak ważnego miejsca, jak jeszcze niedawno – uważa dr Małgorzata Bonikowska. Jej zdaniem w ciągu 1000 dni wojny na Ukrainie mieliśmy różne fazy w polsko-ukraińskich relacjach oraz wpływie naszego kraju na to, co się dzieje. Dodała, że „obecna faza na pewno nie jest dla nas najlepsza”.
Jak oceniła, przeszliśmy przez dość trudne relacje z Ukrainą, które zaowocowały tym, że nasi wschodni sąsiedzi „niejako stanęli bokiem” i zaczęli rozmawiać bez nas z sojusznikami, spośród których wielu chętnie podjęło takie rozmowy.
„Polska stoi z boku, nie jest w głównym nurcie rozmów na temat przebiegu kampanii wojennej i tego, co w wyniku rozmów może się zadziać, jeśli chodzi o pokój” – powiedziała politolog.
Dr Bonikowska zaznaczyła, że z punktu widzenia polsko-ukraińskich relacji i zaangażowania, nie tylko w ciągu blisko trzech ostatnich lat, ale od początku wojny w 2014 r. – bilans Polski jest bardzo pozytywny. „Włożyliśmy w tę relację bardzo wiele politycznie, dyplomatycznie, militarnie i finansowo, a teraz okazuje się, że jak przechodzi do finalnej fazy, to obecnie niewiele mamy do powiedzenia” – zauważyła.
Szefowa CSM powiedziała, że Polska w pewnym czasie tego konfliktu miała silny mandat i choć nie była głównym rozgrywającym, to znajdowała się w gronie państw mających największy wpływ na to co dzieje się wokół Ukrainy. Podkreśliła, że nie da się ustalić jednego konkretnego wydarzenia, które wpłynęłoby na naszą pozycję a odpowiada za to cały zestaw czynników i toczącej się politycznej gry.
Sojusznicy z zadawnioną skazą
.Jeżeli Ukraina przegra lub będzie zmuszona do zrezygnowania z namacalnych terytoriów w zamian za iluzję pokoju, inne państwa na całym świecie znajdą się w większym niebezpieczeństwie ze strony nowej rosyjskiej agresji i ośmielonych przywódców Komunistycznej Partii Chin niż kiedykolwiek od czasu upadku Muru Berlińskiego – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” brytyjski dziennikarz Edward LUCAS. Jego zdaniem koszt i ryzyko pomocy niesionej przez Zachód Ukrainie to nic w porównaniu z kosztem i ryzykiem przyzwolenia na to, aby Ukraina przegrała. „Zarówno Ukraińcy, jak i ich przyjaciele rozumieją to dość dobrze. Reszta świata jeszcze nie. Zasadnicze pytanie brzmi: jak tę resztę przekonać? Jednym z pomysłów jest właśnie pełne oburzenia odwoływanie się do poczucia winy. Taktyka ta ma jednak swoje ograniczenia (wystarczy spojrzeć na obie strony konfliktu na Bliskim Wschodzie). Nazwanie doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego najważniejszego państwa sojuszniczego idiotą i zdrajcą może zmobilizować go do działania. Może, ale nie musi. Sojusznicy ze skazą potrafią doprowadzić do furii. Lepsze jednak to niż brak sojuszników” – pisze LUCAS.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/ad