Pomagamy Ukrainie na tyle, że nie przegrywa, za mało, by wygrała – James Nixey
My, Zachód, pomagamy Ukrainie na tyle, że nie przegrywa, ale wciąż niewystarczająco, by wygrała, więc obawiam się, że wojna będzie ciągnąć się jeszcze długo – powiedział James Nixey, ekspert Królewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (Chatham House) w Londynie. W poniedziałek mija 600 dni od rosyjskiej napaści na Ukrainę.
Pasywność Zachodu osłabia Ukrainę
.Zachód pomaga Ukrainie na tyle, że nie przegrywa, ale wciąż niewystarczająco, by wygrała, więc obawiam się, że wojna będzie ciągnąć się jeszcze długo – powiedział James Nixey, ekspert Królewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (Chatham House) w Londynie. W poniedziałek mija 600 dni od rosyjskiej napaści na Ukrainę.
„Myślę, że już wcześniej widzieliśmy objawy zmęczenia Ukrainą – zajmuje mniej miejsca w gazetach, pieniądze są mniejsze, obietnic broni jest mniej – a teraz wojna Hamasu z Izraelem tym bardziej odwraca uwagę ludzi od niej. Patrząc na sytuację w kontekście 600 dni wojny, muszę powiedzieć, że ludzie w Wielkiej Brytanii, w Europie zapominają, że Ukraińcy wciąż giną na linii frontu, próbując odzyskać swoje terytorium. Nie twierdzę, że Ukraina została już całkowicie porzucona, ale trzeba uczciwie powiedzieć, że nie pomagamy Ukrainie wystarczająco. Pomagamy Ukrainie tylko by przetrwała, ale niewystarczającą, by wygrała” – uważa Nixey, który w Chatham House jest dyrektorem działu Rosji i Eurazji.
Jako przykład wskazuje niemiecką odmowę przekazania Ukrainie pocisków manewrujących Taurus, prawdopodobnie z obawy, że mogą one zostać użyte do zaatakowania Mostu Kerczeńskiego, co byłoby w oczach kanclerza Olafa Scholza eskalacją wojny.
Nadal za mało pomagamy Ukrainie – ekspert Chatam House
Nixey przyznaje, że Niemcy i tak zrobiły postęp, bo jak przypomina, zaczynały od oferty przekazania hełmów, tym niemniej ten postęp wciąż jest niewystarczający. „Dajemy mniej niż Ukraińcy mogą przyjąć. Oczywiście przeszkodami są też kwestie produkcyjne i logistyczne, ale one nie uzasadniają braku niektórych rzeczy, które mogliśmy i powinniśmy zrobić” – podkreśla.
Ekspert dodaje, że dowody tego zmęczenia widoczne są też w Europie Środkowo-Wschodniej, co najbardziej uwidoczniło się w niedawnych wyborach parlamentarnych na Słowacji, gdzie wygrały partie przeciwne pomocy Ukrainie, ale przejawem tego jest także widoczne ochłodzenie relacji Polski z Ukrainą, będące efektem sporu o eksport ukraińskiego zboża.
Zaznacza jednak, że słabnące poparcie dla Ukrainy w Europie Środkowo-Wschodniej ma bardziej znaczenie polityczne i symboliczne niż militarne, bo dla sytuacji na froncie kluczowe jest przede wszystkim to, czy wspierają ją Stany Zjednoczone i na to, że Amerykanie przestaną wspierać Ukrainę po przyszłorocznych wyborach liczy Władimir Putin.
Nie pomagamy Ukrainie, więc wojny nie wygra nikt
Zaznaczając, że niczego nie chce tak bardzo jak wyraźnego zwycięstwa Ukrainy i porażki Rosji, Nixey wyraził obawę, iż staje się to coraz mniej prawdopodobne. „Nie uważam, by Ukraińcy w jakikolwiek sposób przegrywali tę wojnę. Nieustannie zaskakują nas w ciągu tych 600 dni. Ale Ukraińcom coraz trudniej jest wygrać. Tak samo jak niemożliwe jest zwycięstwo Rosjan. To znaczy, Rosjanie zdali sobie sprawę, że to niemożliwe, już w pierwszym miesiącu wojny, kiedy wycofali się spod Kijowa. Sądzę, że wyraźne zwycięstwo którejkolwiek ze stron jest mało prawdopodobne. Jest to możliwe, ale mało prawdopodobne. Będziemy widzieć raczej jakąś formę przedłużającego się konfliktu, być może nawet zamrożonego konfliktu, ale myślę, że bardziej prawdopodobne są trwające nadal walki” – uważa ekspert.
Nixey wskazał na niedawne przemówienie Putina, w którym zasugerował on, że rosyjskie cele się nie zmieniły i nadal Rosjanie prowadzą tę wojnę, aby wygrać, a także na dającą się zauważyć odporność zarówno rosyjskiej gospodarki, jak i rosyjskiego społeczeństwa. Ekspert uważa, że nawet jeśli większość Rosjan nie chce osobiście walczyć i umierać, to nadal popiera wojnę i gotowa jest znosić pewne niewygody.
„Nie chcę być przesadnym pesymistą, bo nadal uważam, że zwycięstwo Ukrainy jest możliwe, jeśli jako Zachód będziemy dokonywać właściwych wyborów. Ale niekoniecznie mam wiarę – zwłaszcza, gdy teraz doszedł do tego jeszcze Izrael – że Zachód podejmie te właściwe decyzje” – mówi Nixey.
Rosyjska inwazja na Ukrainę zaczęła się 24 lutego 2022 roku z założeniem, że opanowanie całego kraju potrwa kilka dni.
Zatrzymajmy wojnę na Ukrainie!
.Wielu międzynarodowych polityków wskazuje na to, że wojnę należy zakończyć. Chcą tym samym przejść do historii, jako wielcy negocjatorzy, rozjemcy. „Emmanuel Macron, Franciszek, Xi Jinping, Viktor Orbán – każdy widzi się jako rozjemca. Każdy z podobnym pomysłem: wstrzymujemy wojnę, zatrzymujemy wojska tam, gdzie są, wytyczamy linię na mapie i mrozimy ten konflikt. I już – pokój uzyskany. Bystro!” – wskazał Eryk MISTEWICZ, prezes Instytutu Nowych Mediów.
„Kolejni politycy chcą przejść do historii jako ci, którzy zatrzymają tę wojnę. Bez odszkodowań, bez pociągnięcia do odpowiedzialności sprawców gwałtów, mordów, masowych grobów, porwań, grabieży. Po prostu zatrzymujemy tę wojnę – i już. Świat czeka, aby wrócić w te koleiny, w których był” – pisze Eryk Mistewicz.
„Ani presja krajów Trzeciego Świata, ani presja związana z zalaniem dużych obszarów Ukrainy, ani presja nuklearna – Kijowa nie łamie. A świat chce odetchnąć. Skończyć tę wojnę. Bystro! Oczywiste jest, co byłoby dalej. Z Rosją, która odsapnie, odpocznie i za cztery czy pięć lat zbierze się w sobie i ruszy na nowo. Taka już – w wielkim uproszczeniu – natura imperializmu rosyjskiego, co widzimy od 300 czy 250 lat. Który to imperializm – jeśli Rosji nie podzielić na mniejsze kraje, nie oddzielić od regionów zajętych przemocą – wciąż będzie odnawiać się w coraz silniej wypowiadanych żądaniach wobec innych” – pisze Eryk Mistewicz.
PAP/Bartłomiej Niedziński/WszystkocoNajważniejsze/MB