Ponad 150 Czechów będzie brać udział w wojnie po stronie Ukrainy

Kancelaria Prezydenta Republiki Czeskiej poinformowała media, że obecny prezydent Petr Pavel i jego poprzednik Milosz Zeman wydali zgodę łącznie 152 obywatelom swego kraju na udział po stronie Ukrainy w wojnie przeciwko Rosji. Wśród ponad 150 Czechów, którzy chcą walczyć o Ukrainę, jest jedna kobieta. Chęć wyjazdu na front deklarowały 553 osoby, w tym cztery kobiety.
Prezydent Czech wyraża zgodę dla obywateli, którzy chcą walczyć przeciwko rosyjskiej inwazji
.Zeman zgodził się na wyjazd na wojnę w 132 przypadkach, prezydent Pavel – w 20. Łącznie 401 wniosków nie zostało uwzględnionych, z czego 56 odrzucił Pavel, który objął urząd w marcu br.
Kancelaria prezydenta zwróciła także uwagę, że osoby, które otrzymały zgodę nie mają obowiązku informować prezydenckiego urzędu o wyjeździe lub powrocie z frontu.
Czechom, którzy wstąpią do ukraińskiej armii bez zgody prezydenta, grozi postępowanie karne. Wyjściem z takiej sytuacji może być złożenie wniosku o zastosowanie abolicji, ale jak podkreśliła kancelaria prezydenta nikt jeszcze o to nie prosił.
Ponad 150 Czechów będzie walczyło za Ukrainę – prawo ich kraju tego nie zabrania
.Czesi mogą legalnie służyć w obcych armiach bez zgody prezydenta, ale tylko Ci, którzy mają podwójne obywatelstwo lub sprawa dotyczy armii NATO.
Media zwracają uwagę, że Czesi jeżdżą na Ukrainę i wspierają tamtejszych żołnierzy. Organizacje pozarządowe pomagają medykom, rozwożą żywność i amunicję. Na Ukrainie zginęło trzech obywateli Republiki Czeskiej.
Pod Kijowem walczy się o Pragę
.Obywatele Czech, podobnie jak Polacy, Litwini czy Estończcy należą do grona narodów, które w swojej histroii doświadczyły skutków rosyjskiego imperializmu. Z tego też powodu, podczas gdy w wielu krajach Zachodu kwestia poparcia dla broniącego się narodu ukraińskiego była kwestią sporną, w Czechachoraz innych krajach Europy Środkowej lub Wschodniej to, że Ukrainie trzeba pomóc, było sprawą oczywistą.
„Wojna na Ukrainie to bowiem przede wszystkim wojna wschodnio europejska. Zachód współczuje Ukrainie i jest zszokowany rosyjską brutalnością, nie czuje się jednak zagrożony egzystencjalnie” – pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze Ondřej ŠMIGOL, publicysta dziennika Echo24. W swoim artykule opisuje on to, jak pomoc Ukrainie jest pomocą dla wszystkich krajów, którym kiedyś mogłaby zagrozić Moskwa.
Zaznacza on, że pod Kijowem walczy się o Pragę (i Warszawę, Bratysławę, Tallin, Wilno i Rygę) nie tylko w sensie obrony jakichś wspólnych ideałów. W tej części Europy dominuje przekonanie, że Putin nie zadowoli się jedynie Ukrainą. Za kilka lat może spróbować uszczknąć jakiś inny kawałek dawnego sowieckiego imperium. Oczywiście po tym, gdy rosyjska armia ugrzęzła w bagnach przed Kijowem i jest wycinana w pień przez drony Bayraktar, a Stany Zjednoczone dały jasno do zrozumienia, że będą bronić każdego cala terytorium NATO, to niebezpieczeństwo zmalało. Ale nie zniknęło.
Wojna na Ukrainie to jego zdaniem przede wszystkim szansa dla wschodniego skrzydła UE na większą emancypację. Trzech premierów ze „wschodniej” Europy przyjechało do Kijowa, by okazać wsparcie. Polska jest główną stacją przeładunkową broni dla Ukrainy i głównym krajem docelowym dla uchodźców. Morawiecki wymusił na UE częściowe odcięcie Rosji od systemu SWIFT. Państwa wschodniej części UE na razie także nie domagają się, aby pozostałe kraje przejęły uchodźców. Oczekują co najwyżej pomocy materialnej, aby mogły sobie poradzić z potężną falą migracji.
„Punkt ciężkości UE przesunął się wyraźnie na wschód. Nowa Europa nie jest jakimś regionem głodomorów pasożytujących na bogactwie tej „starej”. W prawdziwym kryzysie można na niej polegać, a nawet potrafi ona przejąć inicjatywę” – pisze Ondřej ŠMIGOL.
Autor zaznacza jednak, że mimo to przekonanie, że nasz zakątek Europy trzeba ucywilizować, nie znika. Nie tak dawno zaprezentował je europarlament, który uchwalił rezolucję wzywającą do nałożenia sankcji na Polskę i Węgry za rzekome nieprzestrzeganie wartości europejskich. Prezentuje to na przykład dziwaczny artykuł, który ukazał się w „The New York Times”. Jest zatytułowany Dwoje uchodźców, każdy na polskiej granicy. Ale mimo to daleko od siebie i opisuje historię dwojga uchodźców w Polsce, dwudziestojednoletniej Katii Maslow i dwudziestodwuletniego Albagira. I dziwi się, że Katię, która uciekła przed wojną z Ukrainy, spotkało zupełnie inne przyjęcie niż Albagira, który nielegalnie przekroczył granicę z Białorusi, dokąd przywędrował z Sudanu. Oczywistym podtekstem artykułu jest sugestia, że Polacy (ale też szersza społeczność europejska) to niereformowalni rasiści.
Dlatego wizyty prezydentów Czech i Polski w Kijowie były tak ważna. Ponownie dowodił, że tym razem to Wschód UE przewodzi Zachodowi. Przyjazd do wojennego Kijowa, gdzie obowiązywał zakaz opuszczania domów, wymagał sporej dozy osobistej odwagi.
„Mimo wątpliwości reszta Zachodu wyraziła wtedy ciche uznanie. NYT opublikował wstępniak zatytułowany Trzej europejscy liderzy jadą do Kijowa pod ostrzałem” – przypomniał autor.