Ile osób zginęło już w powodziach w naszym rejonie Europy?
Powodzie niżu Boris, doprowadziły już do śmierci 24 osób w Europie Środkowej. W Polsce i w Rumunii zginęło po siedem osób, a w Austrii i w Czechach po pięć. Żywioł pozostawił za sobą szlak zniszczeń, który zaczyna się w Rumunii, a kończy na Polsce – zauważyła agencja Reutera.
Rozpoczęto proces szacowania strat wyrządzonych przez wodę
.W Czechach nadal osiem osób uznaje się za zaginione – przekazał rzecznik czeskiej policji Jakub Vincalek. W nocy z środy na czwartek bilans ofiar śmiertelnych wzrósł z czterech do pięciu. Czeskie służby zaznaczyły, że bilans ofiar może jeszcze wzrosnąć.
Czeskie Stowarzyszenie Ubezpieczeniowe wyceniło straty wyrządzone przez powodzie na ok. 753 mln dolarów – pisze Reuters. W związku z przejściem żywiołu rząd przewiduje, że deficyt budżetowy może wzrosnąć o 30 mld koron, czyli około 1,2 mld euro.
W Polsce sytuacja uległa poprawie, mimo że Wrocław i miejscowości na południowym zachodzie tego miasta nadal znajdują się w stanie alarmu powodziowego.
Powódź objęła również część Austrii, gdzie 26 miejscowości zostało odciętych od świata i jak przekazała były minister spraw wewnętrznych Austrii, Johanna Mikl-Leitner, „dopiero zdajemy sobie sprawę ze skali katastrofy” – napisała AFP.
Wiadomo, ile osób zginęło przez powodzie niżu Borys
.Według ostatnich danych w Austrii od piątku doszło do 33 tys. interwencji służb. W Wiedniu cztery linie metra pozostają częściowo zamknięte, tak jak i wszystkie parki w obawie o możliwe nagłe upadki drzew – dodała AFP.
Kanclerz Austrii Karl Nehammer poinformował w środę, że jego rząd zwiększył Fundusz na wypadek Klęsk Żywiołowych i przeznaczył na usuwanie szkód i pomoc powodzianom miliard euro.
Rumunia również została poszkodowana powodziami, w wyniku których śmierć poniosło siedem osób. W ciągu doby według wstępnych informacji w kraju spadło tyle samo deszczu, co normalnie w ciągu trzech miesięcy. Najbardziej ucierpiały okręgi Gałacz, Vaslui i Jassy.
W Słowacji powodzie niżu Boris spowodowały, że nie można było przejechać z Devinskej Novej Vsi do Bratysławy. To odcinek liczący 20 kilometrów. Konieczne były objazdy lub skorzystanie z wojskowej amfibii, która zamiast autobusów przewoziła ludzi. W poniedziałek wieczorem udało się służbom miejskim przywrócić komunikację w Bratysławie, która zmagała się z silnym wiatrem. Powalone drzewa niszczyły trakcje tramwajów i trolejbusów. W obawie przed wysoką wodą w Dunaju, który przepływa przez słowacką stolicę, ustawiono wzdłuż rzeki specjalne zapory przeciwpowodziowe.
Od kilku dni Węgry zmagają się z falą kulminacyjną na Dunaju, która do Budapesztu ma dotrzeć w sobotę. Jak poinformował zarząd Stołecznego Zakładu Kanalizacyjnego (FCSM), do czwartkowego wieczora zostanie zakończona budowa wszystkich umocnień i wałów, których celem będzie utrzymanie Dunaju w korycie. W niektórych miejscach staną wały dziewięciometrowej wysokości.
Powodzi tysiąclecia nic nie zapowiadało
.Narady w sztabie wojewody były raczej konwersatoriami czy też debatami akademickimi, aniżeli analizami konkretnych zagrożeń. Prowadzący je Andrzej Kalisz (wicewojewoda), pod nieobecność wojewody Janusza Zaleskiego, dość łatwo poddawał się atmosferze wiecznej debaty, de facto rezygnując z wymuszenia konkretnych decyzji. Łatwo jednak nie miał. Widać było różnice zdań, ocen, brak doświadczeń, a szczególnie permanentne asekurowanie się niemalże w każdej opinii.
Nieco znużony, ale też zniecierpliwiony ówczesny przewodniczący sejmiku, prof. Leon Kieres, zaproponował rekonesans w już zalanym w tym czasie Opolu. Dość szybko uporałem się z pozyskaniem najlepszego (w tych okolicznościach) środka transportu — następnego dnia rano ruszyliśmy helikopterem wzdłuż Odry. To nie była zwykła podróż. Dobra dokumentacja, a zwłaszcza naoczne sprawdzenie skali fali powodziowej nie pozostawiały złudzeń. Zagrożenie było o wiele większe od przedstawianego.
Od tego momentu wszystko zaczęło toczyć się w nieprawdopodobnym tempie. Poprosiłem o zwołanie Nadzwyczajnej Rady Miejskiej Wrocławia, powiadomiłem redakcje wrocławskiej prasy, wydałem stosowne komunikaty, a także osobiście postanowiłem powiadomić szefów głównych instytucji miejskich. Nie było łatwo. Czas uciekał, a okres letni sprzyjał absencjom. Nie było szefa policji, sądu, prokuratury, Archiwum Państwowego, a także kardynała Henryka Gulbinowicza, gospodarza Ostrowa Tumskiego. Miałem wrażenie, że po wizycie Jana Pawła II większość VIP-ów wyjechała.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB