Powstanie Centralna Dolina Wodorowa

Centralna Dolina Wodorowa

Jeżeli jest czas na wodór, to on jest właśnie teraz – podkreśliła w poniedziałek w Kozienicach (Mazowieckie) minister klimatu i środowiska Anna Moskwa podczas uroczystości podpisania listu intencyjnego w sprawie utworzenia Centralnej Doliny Wodorowej.

Czas na wodór

.„Każda Dolina Wodorowa, która powstaje to jest duża odwaga i duża nadzieja. Dziękuję bardzo, że państwo z tą nadzieją i odwagą, chcecie tę inicjatywę podjąć” – powiedziała minister.

Zauważyła, że to dobry moment na realizację takich przedsięwzięć. „Jeżeli jest czas na wodór, to on jest właśnie teraz. Dobrze, że Polska właśnie w tym czasie podejmuje takie działania i dobrze, że nie pojedynczo, tylko w takiej inicjatywie, jaką jest Centralna Dolina Wodorowa” – powiedziała Moskwa.

Podkreśliła, że Centralna Dolina Wodorowa jest wyjątkowa ze względu m.in. na to, że łączy co najmniej trzy województwa. „A ja wierzę, że docelowo i więcej, bo Kozienice mają specyficzną lokalizację, która ułatwia takie inicjatywy” – powiedziała minister klimatu.

Według niej, „specyficzny w Centralnej Dolinie Wodorowej jest wątek gazowy”. „Każda Dolina opiera się o potencjał swojego lokalnego przemysłu; tutaj (w Kozienicach) ten potencjał gazowy jest wyjątkowy” – powiedziała Moskwa.

Centralna Dolina wodorowa

.Wskazała, że przed Centralną Doliną Wodorową stoi dużo wyzwań, związanych m.in. obawą, że wodoru będzie za mało. „Patrząc na listę podmiotów, które są zainteresowane wodorem, widzimy, że z nadzieją czekają na Centralną Dolinę Wodorową” – powiedziała minister klimatu i środowiska.

Centralną Dolinę Wodorową mają tworzyć podmioty z województwa świętokrzyskiego, łódzkiego oraz południowego Mazowsza. W Polsce działa siedem dolin wodorowych (dolnośląska, mazowiecka, podkarpacka, śląsko-małopolska, pomorska, wielkopolska, zachodniopomorska) oraz jeden Centralny Klaster Wodorowy. Celem dolin wodorowych jest integracja sektorów, znalezienie partnerów biznesowych oraz optymalizacja procesów i kosztów.

Źródła OZE

.Były wiceminister energii odpowiedzialny za OZE i działania związane z rozwojem energetyki jądrowej, Andrzej PIOTROWSKI, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” zaznacza, że: „Nie wymyślono lepszego mechanizmu regulującego gospodarkę niż rynek. Jeśli występują interakcje potencjałów siły nabywczej i siły dostawczej, a na możliwość zawierania transakcji nie nałożono sztucznych ograniczeń, to gra rynkowa prowadzi do samoczynnej regulacji. Istnieje jednak wiele sytuacji, gdy ta reguła napotyka szereg dodatkowych uwarunkowań i powodów do ograniczeń. W energetyce dzieje się tak między innymi z dwóch powodów: bariery wejścia na rynek wytwarzania (długi czas budowy źródeł wytwórczych i duże nakłady kapitałowe) oraz rozbieżność między zaspokajaną potrzebą a towarem, który jest przedmiotem obrotu na giełdzie. Dla tej pierwszej bariery czynnikiem niwelującym miała być energetyka rozproszona – przede wszystkim źródła OZE – która niestety w tej roli pojawia się głównie dzięki dotacjom. W kontekście mechanizmów rynkowych należy dziś uznać, że nie tylko nie udało się usprawnić działania mechanizmów rynkowych, ale skomplikowany i niejednorodny dla Unii Europejskiej system wsparcia części ze źródeł OZE wręcz pogłębił obserwowane wcześniej zaburzenie rynku”

„W odróżnieniu od jabłek czy samochodów energia jest towarem abstrakcyjnym, którego wartość utylitarna bardzo silnie zależy od cech urządzeń, które transformują ją na zaspokajanie szeregu różnych potrzeb. Z pozycji konsumenta bardzo trudno tym potrzebom nadać wymiar i przypisać do niego wartości pieniężne. Czy przy ograniczonej ilości pieniędzy lepiej ograniczyć temperaturę w domu, zmniejszyć natężenie światła, czy zrezygnować z prania? Dodatkowo najbardziej energochłonne potrzeby gospodarstw domowych (ciepło, oświetlenie) dosyć trudno odłożyć i na przykład skorzystać z niższej ceny. A więc nie tylko ilość energii, ale i jej dostępność w określonym momencie składają się na wartość utylitarną. Analiza przeprowadzona w 2012 roku pokazała, że grupa odbiorców indywidualnych, która wybrała system dwutaryfowy, w okresach tańszej energii zużyła tylko 40 procent energii, w rezultacie płacąc więcej, niż gdyby stosowała pojedynczą, „płaską” taryfę. Struktura ta niewiele się różniła od zużycia przez osoby korzystające z „płaskiej” taryfy, które w tych godzinach zużyły 36 procent pobranej energii. Gospodarstwa, które wybierając system dwutaryfowy, zdecydowały się na tę najprostszą możliwość uczestnictwa w grze rynkowej, stanowią zaledwie 13 procent wszystkich gospodarstw” – pisze Andrzej PIOTROWSKI w tekście „Nuklearna odsiecz dla cen energii„.

PAP/Ilona Pecka/WszystkocoNajważniejsze/eg

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 17 lipca 2023