Powstanie zamojskie czeka na swoje miejsce w historiografii – Karol Nawrocki
Powstanie zamojskie do dzisiaj czeka na swoje miejsce w historiografii, w pamięci narodowej i w pamięci prawdy o II wojnie światowej – podkreślił prezes Instytutu Pamięci Narodowej Karol Nawrocki podczas odsłonięcia pomnika Powstania Zamojskiego w Bondyrzu (Lubelskie).
Jeden z największych zrywów przeciwko niemieckiej okupacji
.Prezes IPN nawiązał do „niemieckiej, rasistowskiej, ksenofobicznej teorii lebensraumu, a więc zdobywania przestrzeni życiowej dla narodu niemieckiego kosztem innych narodów”.
„Pierwsza najbardziej krwią spłynęła ziemia zamojska. To tutaj, mieszkańców Zamojszczyzny nie tylko wyganiano z domów, transportując do obozów przesiedleńczych, obozów przejściowych, obozów koncentracyjnych, ale także ich okradano i mordowano. Te represje dotknęły 120 tys. osób, wśród nich 30 tys. dzieci, które znów wprost kradziono, germanizowano, poddawano represjom i mordowano” – przypomniał Karol Nawrocki.
Podkreślił, że na cierpienie ludności Zamojszczyzny nie mogli patrzeć żołnierze podziemia niepodległościowego. „Żołnierze Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich – tak jak te dwa orły wzbijające się do lotu, wprawdzie w innej trajektorii, ale w tym samym celu ochrony ludności cywilnej i walki o tę samą niepodległą i wolną Polskę – podjęli walkę o bezpieczeństwo ludności cywilnej, rozpoczynając powstanie zamojskie” – mówił prezes IPN, odnosząc się do odsłanianego pomnika.
„Powstanie zamojskie do dnia dzisiejszego czeka na swoje miejsce w historiografii, w narodowej pamięci i w pamięci prawdy o II wojnie światowej” – przypomniał Nawrocki.
Wyraził nadzieję, że pomnik powstały z inicjatywy Instytutu Pamięci Narodowej razem ze Światowym Związkiem Żołnierzy Armii Krajowej Okręgu Zamość będzie przypominał o cierpieniu przodków na tej ziemi, ale też „o dzielnym polskim narodzie, który gotowy jest do walki o najważniejsze dla nas wartości, nawet w obliczu przeważającego wroga”. Dodał, że monument w Bondyrzu jest jednym z 800 upamiętnień, które IPN realizuje od wielu lat w Polsce i na całym świecie.
Dyrektor Biura Upamiętnienia Walk i Męczeństwa IPN Adam Siwek podkreślił, że uroczystość jest uhonorowaniem żołnierzy Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich, którzy podjęli walkę w obronie ludności Zamojszczyzny. „Walka ta miała związek ze zbrodniczą polityką niemieckich okupantów, którzy planowali utworzyć na terenie Zamojszczyzny pierwszą z projektowanych enklaw obszarów osadniczych niemieckich. Aby zrealizować założenia Generalplan Ost, administracja okupacyjna musiała przeprowadzić akcję wysiedleńczą, usunąć z wybranych obszarów ludność polską” – wyjaśnił Siwek przypominając o 30 tys. dzieciach Zamojszczyzny, które zostały odebrane rodzicom.
Poseł Sławomir Zawiślak, prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Okręgu Zamość przypomniał, że żołnierze polskiego państwa podziemnego podjęli „w tamtym czasie nierówną walkę z potęgą i zatrzymali wysiedlenia”. „Pamięć o nich niestety nie przetrwała. Powstanie zamojskie – drugie pod kątem siły zbrojnej w Polsce, po powstaniu warszawskim, i pierwsze jeżeli chodzi o czas trwania i obszar oddziaływania – było przez długi okres czasu zapomniane” – podkreślił.
Powstanie zamojskie zostanie upamiętnione przez pomnik w Bondyrzu
.Pomnik Powstania Zamojskiego odsłonięto przed Muzeum Historycznym Inspektoratu Zamojskiego Armii Krajowej w Bondyrzu. Ma formę dwóch pionowo ustawionych płyt zwieńczonych orłami, które mają symbolizować AK i Bataliony Chłopskie. Na monumencie znajduje się również krzyż i kotwica – symbol Polski Walczącej oraz inskrypcja „W hołdzie żołnierzom Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich stających w obronie mieszkańców polskich wsi”.
Podczas uroczystości wręczono również odznaczenia państwowe. Po odczytaniu apelu poległych i oddaniu salwy honorowej, uczestnicy wydarzenia złożyli kwiaty i zapalili znicze pod monumentem. Na zakończenie odbyła się konferencja poświęcona powstaniu zamojskiemu.
Wśród podziemnych armii, które rzuciły wyzwanie nazistowskim Niemcom, polska Armia Krajowa należała do największych.
.Niemiecka okupacja spotkała się w wielu krajach z oporem miejscowej ludności. Nigdzie jednak walka z okupantem nie była tak zażarta jak w Polsce, nigdzie kolaboracji z nim nie była tak surowo karana. Armia Krajowa była bowiem największą i najlepiej zorganizowaną partyzantką w Europie, a jej losy i bohaterska walka z Niemcami są wyjątkowym przykładem poświęcenia polskiego narodu. Warto pamiętać również o tym, że spośród tych największych tylko ona – w odróżnieniu od sowieckiej i jugosłowiańskiej – walczyła o prawdziwą wolność i demokrację. Pisze o tym w artykule opublikowanym we Wszystko co Najważniejsze Karol NAWROCKI, prezes Instytutu Pamięci Narodowej.
Autor pisze, że AK miała być armią ogólnonarodową, podporządkowaną rozkazom władz zwierzchnich na uchodźstwie – legalnemu rządowi Rzeczypospolitej, który po klęsce Francji przeniósł się do Wielkiej Brytanii. Generał Stefan Rowecki, pierwszy Dowódca AK, świadomie ograniczał się do ogólnikowych deklaracji, że odrodzona Polska będzie „krajem demokracji”, w którym „zrealizuje się ideał sprawiedliwości społecznej”. O kształcie państwa mieli zdecydować już po wyzwoleniu sami obywatele.
„Z taką armią – niesłużącą żadnym osobom ani grupom politycznym – identyfikowała się ogromna większość społeczeństwa. W AK znaleźli miejsce przedstawiciele wszystkich warstw społecznych i ludzie o przeróżnych poglądach politycznych: socjaliści, ludowcy, dawni stronnicy marszałka Józefa Piłsudskiego, chadecy, duża część narodowców. W Armii Krajowej służyli także Żydzi – od szeregowych po oficerów, takich jak choćby wielokrotnie odznaczany Stanisław Aronson” – dodaje prezes IPN.
Mimo terroru okupacyjnego szeregi podziemnego wojska szybko rosły. Latem 1944 roku AK liczyła ok. 380 tysięcy zaprzysiężonych żołnierzy. Byli w tym gronie partyzanci, którzy rodzinne domy zamienili na leśne kryjówki. Byli i zawodowi konspiratorzy, ukrywający się w miastach pod przybranymi nazwiskami, ale też ludzie prowadzący podwójne życie – na co dzień chodzący do pracy, lecz w każdej chwili gotowi wypełnić rozkazy swych dowódców. Wielu z nich, w tym odważne kobiety i rzesze patriotycznej młodzieży, stanęło do walki w sierpniu 1944 roku – i przez 63 dni toczyło nierówny bój z Niemcami w Powstaniu Warszawskim.
„Wielu akowców i wspierających ich rodaków zapłaciło za swą służbę Ojczyźnie najwyższą cenę. Kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy AK poległo lub zostało zamordowanych w czasie wojny. Ci, którzy doczekali pokoju w Europie, nie mogli jednak poczuć się bezpiecznie. Miejsce gestapo zajęły bowiem sowieckie NKWD i rodzima komunistyczna bezpieka” – pisze Karol NAWROCKI.
Niestety, co zaznacza autor, akowców, którzy pozostali w Polsce, zamiast zaszczytów czekały represje: wyniszczające śledztwa, tortury, wyroki śmierci lub długoletniego więzienia. Nowa totalitarna władza słusznie obawiała się tych, którzy od kilku lat wytrwale bili się o wolną Ojczyznę. W efekcie ludzie, którzy w suwerennym państwie odbieraliby ordery i obejmowali odpowiedzialne funkcje, w kraju kontrolowanym przez Stalina znaleźli się na marginesie społeczeństwa. Komunistyczna propaganda przedstawiała ich jako „zaplutych karłów reakcji” i niemieckich kolaborantów – zarzut szczególnie bolesny dla ludzi, którzy z narażeniem życia przeciwstawiali się III Rzeszy.