Prezes NBP miał rację. Cena złota wciąż rośnie

Krzysztof Borowski

Teoretycznie przed nami są jakieś dwa lata wzrostów notowań złota, choć będą pojawiać się mniejsze korekty spadkowe i wzrostowe – ocenił w rozmowie prof. SGH Krzysztof Borowski. Analityk PKO BP Tomasz Niewiński zwrócił uwagę, że jednym z czynników rosnących cen są napięcia geopolityczne.

Kryptowaluty opóźniły notowania złota – Krzysztof Borowski

.W połowie marca ceny złota przebiły barierę 3 tys. dol. za uncję trojańską (troz). Obecnie cena utrzymuje się w okolicach 3 tys. 30 dol., po ustanowieniu w ubiegłym tygodniu rekordu powyżej 3 tys. 57 dol. Uncja trojańska to ok. 31,1 g. Według profesora Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie dr hab. Krzysztofa Borowskiego „teoretycznie przed nami są jakieś 2-2,5 lat wzrostów notowań złota”. „Możliwe, że to nie będzie taka dynamika jak obecnie, ale dopiero za około dwa lata może nastąpić jakaś silniejsza korekta spadkowa” – mówił. Dodał, że w trakcie tych dwóch lat będą pojawiać się mniejsze korekty zarówno wzrostowe, jak i spadkowe, gdyż „niemożliwe jest aby notowania rosły jednym ciągiem”. Zwrócił uwagę, że niektóre prognozy zakładają, iż w tym okresie cena złota może dojść nawet do 4,1 tys. dol. za uncję.

Krzysztof Borowski zauważył, że należy brać pod uwagę scenariusze, które powinny „studzić inwestorów”. „Jeśli doszłoby do pokoju na Ukrainie, to pewnie będziemy obserwować jakąś korektę, może spadek i trend boczny (brak wyraźnego trendu malejącego lub rosnącego – przyp. red.)” – stwierdził. Jego zdaniem zapewne popyt na złoto nadal się utrzyma, choć cena nie musi rosnąć tak dynamicznie. „Cena surowców nie rośnie najczęściej tak szybko jak to obserwowaliśmy obecnie” – podkreślił Krzysztof Borowski. Według niego wzrost notowań złota został opóźniony przez rynek kryptowalut, które odciągały spekulantów i inwestorów z rynku surowców.

Profesor SGH zwrócił uwagę, że podaż surowców jest powiązana z ich ceną. Wyjaśnił, że jeśli cena rośnie, to kopalnie które wcześniej były nierentowane, mogą zacząć na nowo działać. „Wydaje mi się jednak, że tej podaży na razie nie będzie dużo, bo uruchomienie kopalni to często jest kilka lat” – zaznaczył. Krzysztof Borowski wskazał także na wpływ ceł na ceny metali szlachetnych. „Jeśli cła wprowadzane są na rynku metali – to tak – ma to przełożenie, jeśli są na innych rynkach – raczej nie do końca” – zauważył. Przywołał sytuację z rynku miedzi, gdy ludzie obawiający się wprowadzenia ceł na ten surowiec zaczęli ją kupować, co spowodowało chwilowy wzrost popytu, po którym nastąpił spadek po zgromadzeniu zapasów.

Czynnik sezonowy w kontekście wzrostu cen złota

.Przedstawiciel SGH przypomniał, że większość cen surowców jest denominowana w dolarze amerykańskim. Wyjaśnił, że jeśli dolar się osłabia, to powinno się to przyczynić do wzrostu cen na rynkach surowcowych. Dodał, że na osłabienie dolara wpływ ma np. obniżenie stóp procentowych przez amerykański bank centralny. Ekspert zauważył też, że w przypadku notowań złota istnieje też czynnik sezonowy. Jak wskazał, sezon ślubny w Indiach przypada w okolicach listopada i wówczas dużo prezentów ślubnych jest ze złota. „Widać wtedy na rynkach wzrost popytu na złoto” – wytłumaczył.

Krzysztof Borowski odniósł się również do srebra, którego cena utrzymuje się w okolicy 34 dol. za uncję. Zauważył, że o ile złoto osiąga rekordowe poziomy, to srebro – mimo trendu wzrostowego – dalej nie osiąga swoich historycznych poziomów. Wyjaśnił, że złoto i srebro są uznawane za aktywa „bezpiecznej przystani”, choć srebro ma większe znaczenie przemysłowe. „Srebro jest wykorzystywane przede wszystkim w przemyśle związanym z energią odnawialną, w tym fotowoltaiką” – wyjaśnił. Zauważył, że ma ono tendencję do „nadganiania” zmian w notowaniach złota. „Często cena złota ucieka w górę, a srebra jeszcze nie, później widać taką fazę wzrostową, kiedy srebro zaczyna gonić złoto” – wyjaśnił Krzysztof Borowski. Zaznaczył, że nie spodziewa się dynamicznej fazy wzrostowej srebra, tak jak to się działo w przypadku złota.

Jakie są przyczyny wzrostu cen złota?

.Analityk PKO Banku Polskiego Tomasz Niewiński wskazał w rozmowie, że powodów tegorocznego wzrostu cen złota jest kilka, m.in. obawy przed skokiem inflacji i spowolnieniem gospodarczym w USA z powodu wywołanych przez amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa wojen handlowych poprzez ogłoszone i zapowiadane cła. Dodał, że coraz częściej mówi się o wystąpieniu ewentualnej stagflacji w USA, czyli wysokiej inflacji połączonej ze stagnacją gospodarczą. Tak samo jak Krzysztof Borowski, Niewiński zauważył, że złoto jest postrzegane jako „bezpieczna przystań” na czas niekontrolowanego skoku inflacji. Jak zaznaczył, trudno przewidzieć ostateczny wpływ ceł na inflację. Wskazał, że zdaniem prezesa Fed (amerykańskiego banku centralnego) Jerome’a Powella, będzie on przejściowy.

Analityk zwrócił też uwagę na zwiększony popyt inwestycyjny na złoto na giełdach, w tym np. amerykańskim Comex’ie. Tomasz Niewiński, wskazując na rosnące ceny złota, podkreślił też podwyższone zainteresowanie tym kruszcem ze strony banków centralnych, w tym również Narodowego Banku Polskiego. „Dywersyfikacja rezerw banków centralnych nasiliła się po ataku Rosji na Ukrainę” – zauważył. Jako kolejny powód rosnących cen złota analityk wskazał globalne napięcia geopolityczne, w tym konflikty na Bliskim Wschodzie i wojnę w Ukrainie. Zauważył jednak, że nie jest to główny motor napędowy wzrostu.

Przedstawiciel banku poinformował też, że na rynku pojawiają się prognozy „poważnych graczy rynkowych”, którzy przewidują, że ceny złota mogą wzrosnąć w 2026 r. do 3,5 tys. dolarów za uncję. „Bywały też ostatnio prognozy 3,2-3,3 tys. dolarów w krótszym horyzoncie” – dodał. Zwrócił on jednak uwagę, że istnieją ryzyka dla dalszych wzrostów ceny złota. Pierwsze dotyczy sytuacji w USA i tamtejszego banku centralnego. Jeżeli Fed obniży stopy procentowe w mniejszym stopniu niż rynek aktualnie zakłada (lub wcale), może to mieć negatywny wpływ na notowania złota. Kolejnym ryzykiem jest kurs dolara. „Wiadomo, że silniejszy dolar uderza w surowce, metale. Mniej cięć stóp może umocnić amerykańską walutę” – wyjaśnił.

Si vis pacem, para bellum

.”Pomoc Ukrainie to przede wszystkim obowiązek moralny, ale także zobowiązanie, któremu nie bylibyśmy w stanie sprostać, gdyby nie solidne podstawy polskiej gospodarki i silna pozycja finansowa banku centralnego, na którą pracowaliśmy sumiennie przez ostatnie lata” – pisze prof. Adam GLAPIŃSKI w opublikowanym na łamach „Wszystko co Najważniejsze” tekście „Si vis pacem, para bellum. NBP na straży stabilności makroekonomicznej„.

„Starożytni Rzymianie mawiali si vis pacem, para bellum – jeśli chcesz pokoju, szykuj się do wojny. To łacińskie przysłowie opisuje jednak nie tylko podstawową doktrynę sztuki wojennej, ale także zasadę, która przyświeca działaniom antykryzysowym Narodowego Banku Polskiego. Nigdy bowiem nie wiemy dokładnie, kiedy i w jakiej postaci zmaterializuje się kolejny kryzys – dlatego nieustannie szykujemy się do kolejnej ekonomicznej batalii, dbając o solidne fundamenty gospodarki i silną pozycję finansową banku centralnego”.

„W ostatnich 15 latach przeżyliśmy dwa bardzo poważne globalne kryzysy: kryzys finansowy z lat 2007–2012 i kryzys pandemiczny, a od niedawna mierzymy się także z dramatycznymi konsekwencjami społeczno-gospodarczymi kryzysu geopolitycznego wywołanego agresją Rosji na Ukrainę. Choć natura każdego z tych kryzysów była zupełnie inna, w każdym wypadku na straży stabilności makroekonomicznej stał bank centralny”.

„Wielki kryzys finansowy rozpoczął się w USA w 2007 roku wskutek zbytniego poluzowania polityki kredytowej, przesunięcia finansowania sektora nieruchomości do nieregulowanych – lub zbyt luźno regulowanych – podmiotów, w wyniku czego jakość kredytów istotnie spadła, a skala finansowania i „lewarowanie” wymknęły się spod kontroli. Gdy nierównowagi te doprowadziły ostatecznie do kryzysu, jego wybuch zagroził wypłacalności systemu bankowego – i to nie tylko w USA, lecz w zasadzie na całym, coraz bardziej zintegrowanym finansowo świecie”.

.”Polska przeszła przez światowy kryzys finansowy niemal suchą stopą. W Polsce nie było potrzebne ratowanie banków z pieniędzy podatników, co miało miejsce w Irlandii i Hiszpanii. Nie mieliśmy też problemów z kredytami walutowymi na skalę Węgier. W Polsce nie było zatrzymania wypłaty depozytów z funduszu gwarancyjnego, jak to miało miejsce w Islandii, ani też problemów z wypłatą gotówki z kont bankowych, jak na Cyprze. Nie było wreszcie ucieczki kapitału zagranicznego, jak w Słowenii. Można więc powiedzieć, że nam się udało, w czym niemałą rolę odegrał wprowadzony wówczas tzw. Pakiet Zaufania, w ramach którego NBP zapewniał bankom komercyjnym płynność w złotych i – poprzez swapy walutowe – także w walutach obcych, potrzebnych wówczas do zabezpieczenia otwartych pozycji w bilansie związanych z kredytami walutowymi. Celem Pakietu Zaufania było przywrócenie efektywnego działania rynku międzybankowego, co z kolei wspierało stabilność systemu finansowego i podtrzymywało krwiobieg pieniężno-kredytowy polskiej gospodarki”.

LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-adam-glapinski-si-vis-pacem-para-bellum/

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 29 marca 2025