Prof. Jeffrey SACHS we „Wszystko co Najważniejsze”
5 listopada 1954 r. urodził się Jeffrey SACHS, jeden z najbardziej znanych i wpływowych ekonomistów, który doradzał rządom Ameryki Łacińskiej, Azji, Afryki, Europy Wschodniej i obszaru post-ZSRR. Redakcja przypomina z tej okazji wybrane teksty autorstwa prof. Jeffrey’a SACHSA opublikowane we „Wszystko co Najważniejsze”.
Chcąc położyć kres islamistycznemu terroryzmowi, trzeba zakończyć wojny o Bliski Wschód
.„Terroryzm islamistyczny jest odbiciem czy wręcz rozwinięciem dzisiejszych wojen na Bliskim Wschodzie. A wskutek wtrącania się w sprawy bliskowschodnie mocarstw spoza regionu przekształcają się one w jeden konflikt regionalny. Wojnę, która nieustannie się rozwija, rozprzestrzenia, nabiera coraz większej brutalności” – pisze prof. Jeffrey SACHS na łamach „Wszystko co Najważniejsze”.
Jak podkreśla, „z punktu widzenia dżihadysty – perspektywy, którą amerykański czy francuski muzułmanin może sobie przyswoić w obozach szkoleniowych w Afganistanie, Syrii, Jemenie – życie codzienne jest skrajnie brutalne. Śmierć napotyka się na każdym kroku – niosą ją bomby, drony, żołnierze amerykańscy, francuscy czy w mundurach jakiegokolwiek innego mocarstwa zachodniego. Skutkiem bywają «nieuniknione straty wśród ludności cywilnej», gdy zachodni atak zahaczy o dom mieszkalny, wesele, pogrzeb, wioskowe zebranie”.
„My, mieszkańcy Zachodu, nie umiemy przyznać, że nasi przywódcy polityczni już od stu lat beztrosko szafują życiem wyznawców islamu. Większość z nas wręcz woli w to nie wierzyć. Tymczasem zachodnie mocarstwa we wzniecanych przez siebie wojnach zupełnie nie liczą się z ofiarami wśród cywilnej ludności islamskiej” – pisze prof. Jeffrey SACHS.
W jego opinii „już samo to, że zamachy dżihadystów na Zachodzie są zjawiskiem stosunkowo nowym – ich występowanie to kwestia ostatniego pokolenia – świadczy o tym, iż są one skutkiem ubocznym, a raczej rozszerzeniem wojen bliskowschodnich”.
„Chcąc położyć kres islamistycznemu terroryzmowi, trzeba zakończyć wojny o panowanie na Bliskim Wschodzie. Na szczęście dobiega powoli końca epoka ropy naftowej. Są powody, by jej koniec jeszcze przyspieszyć: ratowanie klimatu wymaga pozostawienia większości paliw kopalnych tam, gdzie spoczywają, czyli pod ziemią. Straciły na znaczeniu także pozostałe argumenty na rzecz zaangażowania Zachodu w tym regionie. Wielka Brytania nie potrzebuje już bronić szlaków żeglugowych do kolonialnych Indii, Stany Zjednoczone nie muszą otaczać pierścieniem baz wojskowych Związku Radzieckiego. Pora, by Zachód pozwolił arabskiemu światu na samodzielne rządy; na obranie własnego kursu bez zachodniego militarnego nacisku. Są powody, by wierzyć, że samorządny arabski Bliski Wschód postępowałby mądrze i potrafiłby stać się – rzec by można – światowym skrzyżowaniem szlaków, miejscem partnerstwa kultur, nauki i rozwoju. Jakże krzepiąca jest to wizja” – twierdzi prof. Jeffrey SACHS.
Próba opisania świata
.„Panuje powszechna zgoda, że znajdujemy się w okresie napięć i wahań geopolitycznych. Lata 1815–1914 to w przybliżeniu era brytyjskiej hegemonii, niezbyt spokojnego Pax Britannica. Okres między 1914 a 1945 rokiem to katastrofalny czas dwóch wojen światowych i Wielkiego Kryzysu. Koniec II wojny światowej wyznaczył powstanie Stanów Zjednoczonych jako nowego hegemona oraz początek zimnej wojny między Stanami Zjednoczonymi a Związkiem Radzieckim. Okres ten trwał od 1947 do 1989 roku. Z kolei etap od 1989 do około 2008 roku został opisany (słusznie lub nie) jako ład jednobiegunowy, w którym Stany Zjednoczone były powszechnie uważane za jedyne supermocarstwo. Od ostatnich kilkunastu lat żyjemy w nowej erze geopolitycznej – pytanie brzmi: jakiej?” – pyta prof. Jeffrey SACHS w tekście „Próba opisania świata”.
Jak podkreśla, „istnieje co najmniej pięć głównych teorii na temat obecnej formy geopolityki. Pierwsze trzy to warianty teorii hegemonicznej stabilności, a czwarta to ważna szkoła realizmu międzynarodowego. Piątą jest preferowana przeze mnie teoria multilateralizmu, której podstawowym założeniem jest nadrzędna rola międzynarodowej współpracy w rozwiązywaniu palących problemów globalnych”.
„Kiedy w 1991 roku rozpadł się Związek Radziecki, Stany Zjednoczone nie miały żadnego poważnego konkurenta do globalnego przywództwa. Choć gospodarka zachodnioeuropejska była na ogół porównywalna z amerykańską pod względem wielkości, Europa Zachodnia pozostawała zależna od Stanów Zjednoczonych w zakresie bezpieczeństwa militarnego. Pozostawała przy tym rozczłonkowaną grupą narodów, których polityka zagraniczna była zasadniczo podporządkowana Stanom Zjednoczonym. Azja Wschodnia rozwijała się szybko, ale stanowiła jeszcze mniejszą siłę geopolityczną niż Europa. Zgodnie z szacunkami Międzynarodowego Funduszu Walutowego PKB Chin, mierzony według stałego kursu dolara międzynarodowego, wynosił 17,5 proc. PKB Stanów Zjednoczonych pomimo 4,6 razy większej populacji. Krajowy dochód na mieszkańca wynosił więc, według tych szacunków, zaledwie 3,8 proc. dochodu na głowę w USA. Technologie i potencjał wojskowy Chin były o dziesięciolecia opóźnione w stosunku do Stanów Zjednoczonych, a ich arsenał nuklearny był niewielki. Można zatem zrozumieć założenie waszyngtońskich decydentów, że Stany Zjednoczone będą jedynym światowym supermocarstwem przez kolejne dekady” – pisze prof. Jeffrey SACHS.
Dodaje, że „oczywiście nie przewidzieli oni szybkiego wzrostu Chin w nadchodzących dziesięcioleciach. W latach 1991–2021 PKB Chin (mierzony w międzynarodowych dolarach) wzrósł 14,1 razy, podczas gdy amerykański PKB wzrósł 2,1 razy. Według szacunków MFW do 2021 roku PKB Chin w stałych cenach międzynarodowych z 2017 roku był o 18 proc. wyższy niż PKB Stanów Zjednoczonych. PKB Chin na mieszkańca wzrosło z 3,8 proc. PKB amerykańskiego w 1991 roku do 27,8 proc. PKB amerykańskiego w roku 2021”.
Ekonomista stoi na stanowisku, że „nie powinno się też lekceważyć rosnącej potęgi gospodarczej zarówno Indii, jak i Afryki – konkretnie 55 krajów Unii Afrykańskiej. PKB Indii wzrosło 6,3 razy w latach 1991–2021, zwiększając się z 14,6 do 44,3 proc. PKB Stanów Zjednoczonych. W tym samym okresie znacznie wzrosło PKB Afryki, osiągając ostatecznie 13,5 proc. amerykańskiego PKB w 2022 roku. Co najważniejsze w tym kontekście, Afryka integruje się również politycznie i gospodarczo, podejmując ważne kroki w sferach polityki oraz infrastruktury fizycznej w celu stworzenia powiązanego jednolitego rynku afrykańskiego”.
Prof. Jeffrey SACHS pisze – nawiązując do jednej z pięciu wspomnianych teorii na temat obecnych form geopolityki – że „omówienie planu działania w celu osiągnięcia multilateralizmu w XXI wieku wymagałoby osobnego eseju. W skrócie rzecz ujmując, dwudziestopierwszowieczny multilateralizm powinien opierać się na dwóch dokumentach, Karcie Narodów Zjednoczonych i Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, oraz na instytucjach ONZ. Globalne dobra publiczne powinny być finansowane dzięki znacznej rozbudowę wielostronnych banków rozwoju (w tym Banku Światowego i regionalnych banków rozwoju) oraz Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Nowy multilateralizm powinien opierać się na globalnie uzgodnionych celach, zwłaszcza na paryskim porozumieniu klimatycznym, porozumieniu w sprawie ochrony różnorodności biologicznej i celach zrównoważonego rozwoju. Powinien objąć prawem międzynarodowym i zarządzaniem globalnym nowe przełomowe technologie, w tym łączność cyfrową i sztuczną inteligencję. Powinien opierać się na kontroli zbrojeń i denuklearyzacji oraz wzmacniać i wdrażać kluczowe porozumienia w ich sprawie. Wreszcie powinien czerpać siłę ze starożytnej mądrości wielkich tradycji religijnych i filozoficznych. Przed nami wiele pracy, aby zbudować nowy multilateralizm – stawką jest nasza przyszłość”.
Cele zrównoważonego rozwoju ONZ nie stoją w sprzeczności z katolicką nauką społeczną
.„Cele zrównoważonego rozwoju, uzgodnione przez Organizację Narodów Zjednoczonych, nie stoją w opozycji do chrześcijańskiego rozumienia ekonomii – czy szerzej świata – ani nawet do ogólnej koncepcji integralnego rozwoju człowieka, głoszonej przez papieża Franciszka. W końcu celem koncepcji zrównoważonego rozwoju Narodów Zjednoczonych jest zapewnienie godnego życia wszystkim, każdej istocie ludzkiej żyjącej na Ziemi. A to łączy je nie tylko z chrześcijaństwem, ale także z pragnieniami wszystkich ludzi dobrej woli, którzy chcą zapewnić godne życie swoim braciom i siostrom” – twierdzi prof. Jeffrey SACHS.
Jak dodaje, „godność to też esencja celów klimatycznych ONZ. Dzięki temu pozostają one w zgodzie z Powszechną Deklaracją Praw Człowieka i Obywatela, fundamentem, na którym opiera się nasza cywilizacja. Przecież sama Deklaracja zaczyna się od stwierdzenia, że ludzie rodzą się wolni i z przyrodzoną godnością. Z tego też powodu przysługują im – nam wszystkim – określone i niezbywalne prawa. I to także jest zgodne ze społecznym nauczaniem Kościoła. Celem Kościoła jest przecież zapewnienie godności każdemu człowiekowi i bezpieczeństwa środowisku, które nas otacza”.
„Powinniśmy więc dziś dążyć do ograniczenia cierpienia ludzkiego, wynikającego z biedy, niedostatku, kwestii gospodarczych i ekonomicznych, ale też – środowiskowych. Powinniśmy dążyć do zapewnienia dostępu do potrzebnych i niezbywalnych dóbr: żywności, edukacji, ochrony społecznej i socjalnej. To są dla nas cele na dzisiaj, których zalążki dostrzegamy już w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela. Znajdują się one także w Agendzie ONZ i w Celach Zrównoważonego Rozwoju przyjętych przez Narody Zjednoczone” – pisze prof. Jeffrey SACHS.
„Nie jesteśmy idealni, często nie potrafimy się porozumieć. Ale dla wspólnego dobra, zgodnie z doktryną Schumana, warto powtórzyć: «Chcemy więcej Europy». Bo Europa, choć ma swoją różnorodność i jest wspólnym domem dla wielu ludzi i kultur, jest przede wszystkim domem ludzkiej przyzwoitości. I to dla osiągnięcia celów zrównoważonego rozwoju jest bardzo ważne. Wspólnym celem jest bowiem to, co Kościół nazywa integralnym rozwojem człowieka, a ONZ zrównoważonym rozwojem. Globalna współzależność zobowiązuje nas do myślenia o wspólnym planie na przyszłość” – twierdzi prof. Jeffrey SACHS.
WszystkoCoNajważniejsze/SN