Prof. Leszek Kołakowski we "Wszystko co Najważniejsze"

Prof. Leszek KOŁAKOWSKI

Dnia 23 października 1927 r. urodził się prof. Leszek Kołakowski, jeden z najwybitniejszych polskich intelektualistów żyjących na przełomie XX i XXI w., którego prace z zakresu filozofii kultury i religii, dziejów filozofii oraz historii idei przeszły do klasyki. Redakcja przypomina z tej okazji tekst prof. Leszka Kołakowskiego, który ukazał się na łamach „Wszystko co Najważniejsze„, a także artykuły poświęcone tej postaci napisane ręką innych autorów.

„Europa – czy może się zdarzyć”. Artykuł prof. Leszka Kołakowskiego we „Wszystko co Najważniejsze”

.We „Wszystko co Najważniejsze” ukazał się tekst prof. Leszka Kołakowskiego z początku XXI w. dotąd w Polsce niepublikowany. Jego przesłanie brzmi dziś nad wyraz aktualnie.

„Po upadku reżimów komunistycznych i po tak wielu podjętych wysiłkach, chcemy wierzyć, że jeśli uda się stworzyć Zjednoczoną Europę, widmo wojny na stałe zniknie z naszego horyzontu. Nie wiemy jednak, czy to się powiedzie; nie wiemy jeszcze, jaka będzie Europa ani w jakim sensie będzie zjednoczona” – pisze prof. Leszek Kołakowski. 

Dodaje, że „przez lata obserwowaliśmy, jak wiele trudności towarzyszyło procesowi zjednoczenia, jak mocno hamowały go interesy narodowe. Brytyjska wołowina, francuskie jabłka, hiszpańskie wino – lista jest długa. I nie mogło być inaczej: wszystkie te narodowe interesy są rzeczywiste, nie wyimaginowane”. 

„Nie można wymagać zbyt wielu poświęceń od państw członkowskich, które chcą zadbać o swoje cele i wywalczyć jak najwięcej ustępstw od pozostałych. Kwestie rolników i przemysłowców, bezrobocia i inflacji – to są realne problemy i mamy jeszcze wiele do zrobienia, zanim wszystkie sprzeczne interesy, z którymi się dziś borykamy, zostaną harmonijnie zaspokojone. Interesy ludzkie są nieodzownie sprzeczne i nie możemy wyeliminować wynikających z tego konfliktów. Możemy jedynie próbować wypracować skuteczne mechanizmy ich rozwiązywania na drodze kompromisu, a nie wojny” – podkreśla prof. Leszek Kołakowski.

Zdaniem prof. Leszka Kołakowskiego „nie ma sensu twierdzić, że proces zjednoczenia Europy nie narusza suwerenności państw, bo ewidentnie narusza. Suwerenność jest stopniowo erodowana i będzie erodowana coraz bardziej. Jednak stwierdzenie, że państwo jest suwerenne, nie oznacza, że może ono ignorować istnienie, interesy i aspiracje innych państw. Nawet Stany Zjednoczone nie są suwerenne w tym sensie. Państwo jest suwerenne nie dlatego, że inne państwa nie nakładają na nie żadnych ograniczeń, ani nie dzięki (niemożliwej do zrealizowania w praktyce) samowystarczalności gospodarczej. Państwo jest suwerenne dlatego, że samo podejmuje decyzje, na dobre i na złe, a decyzje te pozostają jego decyzjami, nawet jeśli są podyktowane okolicznościami lub działaniami innych państw. Państwo, które podejmuje decyzję z powodu zagrożenia ze strony sąsiadów, nie traci w ten sposób suwerenności, może bowiem podjąć inną decyzję, nawet jeśli jest ona sprzeczna z jego interesami”.

„Państwo traci jednak suwerenność, jeśli istnieje mechanizm, który daje innym państwom prawo do podejmowania decyzji w jego imieniu lub bez jego zgody. Państwa bloku sowieckiego nie były suwerenne, ponieważ centralne władze w Moskwie miały prawo, w ważnych sprawach, podejmować decyzje, które były wiążące dla formalnie niepodległych państw bloku. Gdy decyzje dotyczące ważnych spraw są przegłosowywane przez większość członków Unii Europejskiej, bez prawa weta, to państwa członkowskie utraciły suwerenność, bo są zmuszone do realizacji tych decyzji – czy im się to podoba, czy nie. W przypadku Unii Europejskiej państwa członkowskie – w przeciwieństwie do państw bloku sowieckiego – podjęły suwerenną decyzję o przystąpieniu, można więc powiedzieć, że dobrowolnie utraciły swoją suwerenność. Ale nie można powiedzieć, że jej nie straciły. Tylko w kwestiach, w których obowiązuje prawo weta, suwerenność państw członkowskich pozostaje nienaruszona” – pisze prof. Leszek Kołakowski.

Pełna treść tekstu prof. Leszka Kołakowskiego dostępna jest na łamach portalu „Wszystko co Najważniejsze”:

Leszek Kołakowski. Jeden z ostatnich swego pokolenia

.Najznamienitszym polskim filozofem był Leszek Kołakowski. Urodził się w 1927 roku w Radomiu, w mieście, przez które przejeżdżałem w latach 70. i które wydało mi się dość posępne, jak wiele polskich miast tamtych ciemnych czasów. Podczas wojny nie został jak wielu innych wywieziony na Syberię, nie uczęszczał do szkoły (bo zostały zlikwidowane), nie licząc zajęć w ramach tajnej edukacji organizowanej przez ruch oporu. Czytał wszelkie możliwe książki – z łatwością, jaką zapewniała mu ponadprzeciętna inteligencja. W 1953 roku obronił doktorat o Spinozie, następnie został mianowany profesorem historii filozofii na Uniwersytecie Warszawskim. Podobnie jak jego przyjaciel Bronisław Baczko, największe zagrożenie dla wolności filozofii upatrywał w tamtym czasie w uleganiu siłom regresywnym religii i skrajnej prawicy. Został członkiem PZPR. Jak wielu innych w 1956 roku – roku raportu Chruszczowa i pierwszego buntu społecznego w komunistycznej Polsce – z r o z u m i a ł” – pisze Alain BESANÇON, historyk, politolog i sowietolog francuski, przyjaciel Leszka Kołakowskiego.

Zaznacza, że „niemal wszystkie największe umysły tamtego pokolenia zerwały z komunizmem, który w pewnym momencie ich uwiódł, a dzięki temu krótkiemu zauroczeniu mieli możliwość retrospektywnie analizować jego perwersyjność”.

„Po 1956 roku Kołakowski walczył o wolność myśli oraz o wolność polityczną – o wszelkie formy wolności. Później, jak wielu wybitnych intelektualistów epoki, zaznał tułaczego życia na emigracji, wykładając na uniwersytetach w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych (McGill, Berkeley, Chicago). Nie wiem, czy kiedykolwiek któraś z uczelni francuskich zaoferowała Kołakowskiemu stanowisko na jego miarę. W poczet swoich fellows przyjęło go natomiast oksfordzkie kolegium All Souls i tak osiedlił się w Anglii. Dostąpił wszelkich możliwych zaszczytów. Zaproponowano mu wykłady w ramach Jefferson Lectures, został pierwszym laureatem Nagrody Klugego, przyznawanej przez Bibliotekę Kongresu USA” – pisze Alain BESANÇON.

Dodaje, że „dzieło Leszka Kołakowskiego jest obfite i różnorodne. To niemal trzydzieści książek i liczne artykuły. Pełnię talentu objawił po 1956 roku, gdy wyrwał się ze swoistego ideologicznego więzienia. Zapłatą za uwolnienie było napisanie monumentalnej trzytomowej pracy Główne nurty marksizmu. Z jednej strony ukazuje w niej miałkość filozoficzną tej myśli, a z drugiej jej logiczność i ciągłość. Niewyobrażalne niedorzeczności Lenina i Trockiego znajdują bowiem swoje źródło w samym Marksie. Wbrew twierdzeniom tych, którzy wstydzą się tego, co stało się z myślą leninowską, nie ma między nimi żadnego pęknięcia. Nawet w stanie rozkładu sowiecki marksizm pozostaje wciąż marksizmem”. 

„W swojej ojczyźnie Kołakowski jest postrzegany jako filozof, ale także jako pisarz. Trzeba wiedzieć, że szlachta stanowiła w Polsce dużą część społeczeństwa i w cenie była tam elegancja. Stąd w swoich niezliczonych artykułach Kołakowski jawi się jako myśliciel niezwykle elegancki. Mógłby przypaść do gustu francuskiej publiczności, gdyby ta zachowała ton Woltera czy Diderota. Ale ponieważ nie zachowała, a do tego przejrzysty styl tego Polaka był tak odległy od paryskiego żargonu filozoficznego, nie mówiąc już o jego antykomunizmie i liberalizmie, że nie przypadł do gustu naszym intelektualistom” – pisze Alain BESANÇON.

Leszek Kołakowski o Europie, marksizmie i chrześcijaństwie

.”Spośród wielu myśli Leszka Kołakowskiego, także i ta jest wciąż aktualna: „marksizm ani nie tłumaczy świata, ani go nie zmienia, jest tylko zasobnikiem haseł służących organizowaniu różnych interesów” – pisze prof. Dariusz KOWALCZYK SJ, wykładowca teologii dogmatycznej na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie.

Jak przekonuje, „Leszek Kołakowski (1927–2009) nie wpasował się w trendy, które zaczęły opanowywać Zachód od lat 60. Bo kiedy zaczęto systematycznie eliminować odniesienie do Stwórcy i Zbawiciela, on coraz więcej pisał o wierze w Boga. (…) Rozprawiał często w taki sposób, że czytelnikowi przychodzi na myśl pytanie, czy Kołakowski stał się już człowiekiem wierzącym i uważa się za chrześcijanina. To pytanie nie raz mu zadawano”

Autor dodaje, że „Leszek Kołakowski napisał wiele stron, na których zdaje się bardziej bronić potrzeby obecności Jezusa w życiu indywidualnym i społecznym niż niejeden otumaniony polityczną poprawnością duchowny. Czy można go nazwać anonimowym chrześcijaninem? Czy sam z takiego określenia byłby zadowolony? Być może. Na pewno można by Kołakowskiego nazwać chrześcijaninem kulturowym. Był przekonany o fundamentalnym znaczeniu chrześcijaństwa dla cywilizacji zachodniej. I z tego cywilizacyjno-kulturowego punktu widzenia zapewne mógł zgodzić się z wezwaniem Jana Pawła II, by otworzyć drzwi Chrystusowi, bo bez Chrystusa nie da się zrozumieć człowieka, nie da się zrozumieć Europy”.

Jak Leszek Kołakowski rozumiał nasz świat

.”Dla Kołakowskiego fakt, że komunizm się rozpadł, nie oznaczał „końca historii”, czyli bezterminowego trwania liberalnej demokracji. Zdaniem Kołakowskiego kultura liberalna z jeszcze większą niż komunizm konsekwencją doprowadza do zaniku wszystkich tych podpór, na których opiera się nasza cywilizacja. Przede wszystkim kryteriów dobra i zła, prawdy i fałszu” – pisze Zbigniew MENTZEL, filolog polski, prozaik, eseista i felietonista, w książce „Kołakowski. Czytanie świata. Biografia”, której fragment ukazał się we „Wszystko co Najważniejsze”.

Jak przekonuje, „w roli intelektualnego rzecznika epoki Kołakowski występował na Zachodzie już od początku lat osiemdziesiątych (wystarczy wspomnieć jego prelekcję Szukanie barbarzyńcy. Złudzenia uniwersalizmu kulturalnego [1980] wygłoszoną – przypadek sprawił – w mateczniku Bergsona, Collège de France). Ale obowiązki rzecznika począł na dobre pełnić dekadę później, sprawując tę nieformalną funkcję także na przełomie stuleci, a zarazem – na początku nowego tysiąclecia. (…) W swoich wykładach Kołakowski lubił przypominać, że świat naszych wartości i duchowych potrzeb nie jest pudełkiem czekoladek, w którym do woli możemy sobie przebierać, wyciągając takie, jakie tylko chcemy”.

„Dwie fundamentalne potrzeby ludzkie – potrzeba bezpieczeństwa i potrzeba wolności – >>nie mogą być zaspokojone z osobna w sposób doskonały, tym mniej zaś obie łącznie<<”. 

„Nieuchronne skłócenie tych potrzeb i wartości, prowokujące sprzeczne nasze postawy i uczucia, od zawsze niemal było głównym przedmiotem krytycznej refleksji Kołakowskiego. Najwięcej uwagi poświęcał obietnicy bezpieczeństwa, którą dawał i której zaprzeczał totalitaryzm. Obietnica bezpieczeństwa kosztem wolności wydawała się realna, pod warunkiem, że jednostka nie zechce korzystać z prawa wyboru, że będzie zaspokojona w posłuszeństwie. Ale >>jednostka pozbawiona prawa wyboru musi bez przerwy przyświadczać swoją absolutną gotowość do wspierania i umacniania warunków swojego zniewolenia nieustannie zdana na łaskę władzy, wobec której kaprysów jest bezsilna<<. Z bezpieczeństwa więc nie korzysta. Wolność z kolei, a więc obszar spraw, gdzie nasze życie pozostawione jest naszym wyborom, jest stopniowalna, możemy jej mieć mniej lub – o co zwykle staramy się zabiegać – więcej” – pisze Zbigniew MENTZEL.

„>>Rosnąc nieograniczenie, wolność również w końcu sobie zaprzecza, wolność całkowita bowiem albo to, co tak bywa nazywane, nieobecność jakichkolwiek zakazów i ograniczeń, czyli anarchia doskonała, natychmiast rodzi swoje przeciwieństwo<<. Przeradza się w tyranię”.

Więcej refleksji Zbigniewa MENTZELA na temat myśli prof. Leszka Kołakowskiego przeczytać można we „Wszystko co Najważniejsze”:

WszystkoCoNajważniejsze/sn

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 23 października 2024