Prof. Marco PATRICELLI we „Wszystko co Najważniejsze”
11 grudnia 1963 r. urodził się prof. Marco PATRICELLI, włoski historyk specjalizujący się w dziejach II wojny światowej. Redakcja przypomina z tej okazji teksty prof. Marco PATRICELLEGO opublikowane we „Wszystko co Najważniejsze”.
To Grecy i Rzymianie uczynili nas Europejczykami
.„Odrzucenie w projekcie konstytucji europejskiej duchowej koncepcji korzeni judeochrześcijańskich było poważnym błędem politycznym, który opierał się na kruchym gruncie negacji zarówno historii, jak i wspólnej kultury Starego Kontynentu. Przesadne skupianie się na poprawności politycznej czy też nadmiar ostrożności, by nie zranić uczuć innych, nie mogą sprawić, że zapomnimy, iż pojęcie tożsamości składa się z wielu zmiennych, przy czym potrzebuje ono solidnych punktów stałych, takich jak wspólne wartości. To, co istnieje, nie może być ani zanegowane, ani zdewaluowane. Mozaika europejska też nie może i nie powinna nie uznawać dziedzictwa świata grecko-rzymskiego” – pisze prof. Marco PATRICELLI w tekście „To Grecy i Rzymianie uczynili nas Europejczykami”.
Historyk podkreśla, że „wszystko, od Gibraltaru po Ural, przypomina o wielkim historycznym i kulturowym doświadczeniu śródziemnomorskim, bez którego nie mielibyśmy nawet nazwy „Europa”. Wszystko, co czyni nas Europejczykami, niezależnie od odmian językowych (takich jak neolatyńskie, słowiańskie, germańskie, ugrofińskie, bałtyckie) i wydarzeń narodowych na przestrzeni wieków, ma swoje zalążki w cywilizacji greckiej i łacińskiej”.
„Świat tak odległy w czasie był wzorem odniesienia ze względu na swoją wielkość. Łacina, którą uparcie określamy jako język martwy, jest bardzo żywa w historii i w dziełach: akty notarialne zachowane w Cesis świadczą o tym, że jako język kultury i urzędowy dotarła aż na Łotwę; na Węgrzech Madziarów akty parlamentarne szlachta sporządzała po łacinie aż do XIX wieku. Języki germańskie pozostały pod wpływem łaciny i wchłonęły z niej wiele słów, podobnie było w przypadku języków słowiańskich. Znaczna część słownictwa języka angielskiego, który jest łaciną współczesności, jest zapożyczona z łaciny. Bez Wergiliusza nie mielibyśmy Szekspira. Międzynarodowy skrót nazwy Szwajcarii (CH) pochodzi od łacińskiego Confoederatio Helvetica” – pisze prof. Marco PATRICELLI.
Dodaje, że „miał rację polski pisarz Henryk Sienkiewicz, który dostrzegał wspólne korzenie Europejczyków i pisał, że każdy człowiek ma dwie ojczyzny: tę, w której się urodził, i Włochy, będące spadkobiercą cywilizacji łacińskiej. Europejskie drzewo ma wiele gałęzi, nie można jednak pominąć faktu, że wyrasta ono z korzeni starożytności”.
O przyjaźni. 100-lecie polsko-włoskiej opowieści
.„Historia ostatnich 100 lat to opowieść, którą Polacy znają bardzo dobrze. Rozpoczyna się od świata w chaosie, rywalizacji różnych interesów i celów, które służyły budowaniu nowego porządku. W tej skomplikowanej grze Polskę i Włochy dzieliło wiele. Łączyła przyjaźń” – pisze prof. Marco PATRICELLI w tekście „O przyjaźni. 100-lecie polsko-włoskiej opowieści.
Jak dodaje, „relacje polsko-włoskie zawsze charakteryzowała pewna serdeczność. Podczas I wojny światowej żołnierze armii austro-węgierskiej polskiego pochodzenia, którzy znajdowali się we włoskiej niewoli, traktowani byli w sposób zupełnie odmienny niż inne narodowości. Nie trafiali do więzień, ale do Błękitnej Armii Generała Hallera we Francji”.
„Po I wojnie światowej Polski i Włoch nie łączy wiele. Wyjątkowa może być sytuacja dwóch miast, które chwilowo połączyły nasze cele: Gdańska i Fiume (współcześnie Rijeka w Chorwacji). 12 września 1919 r. włoski poeta Gabriele D’Annunzio stanął na czele oddziałów ochotniczych, które przejęły rządy w mieście. Na mocy traktatu z Rapallo Włochom przypadł pas wybrzeża łączący kraj z Fiume. Dla porównania Gdańsk był nawet ważniejszym miastem. Port pozwalał na wymianę handlową przez 12 miesięcy, a także na transport armii najemniczych. Popierając roszczenia jednego z krajów, naturalnie należało poprzeć także dążenia drugiego, co czyniło w tej kwestii Polaków i Włochów sprzymierzeńcami” – pisze prof. Marco PATRICELLI.
Historyk zauważa, że „celem polityki zagranicznej była równowaga europejska. Z jednej strony nie chciano, aby doszło do rozprzestrzenienia się rewolucji bolszewickiej, a z drugiej powrotu silnych Niemiec. Chęć odzyskania przez Polskę niepodległości czyniła tę kwestię skomplikowaną. Mniejszości przestały być mniejszościami w swoich państwach. Tworzyły się różne koncepcje tego, w jaki sposób osiągnąć nowy porządek europejski. Polska i Włochy, choć pozostawały dla siebie przyjazne, nie były sojusznikami. Włochy, nie chcąc w pełni osłabiać Niemiec, zbliżają się do Wielkiej Brytanii, która bilansuje politykę francuską i polską. Tworzy to dwa osobne obozy interesów”.
„Kiedy do władzy dochodzi Mussolini i rodzi się faszyzm, stosunki z Polską wchodzą w nową fazę. Zaproponowany w 1933 r. przez Mussoliniego pakt czterech spotyka się ze stanowczym potępieniem przez Polskę. Jednak sam faszyzm Włochom, a i całej Europie, wydawał się atrakcyjny. Dzięki manifestacji siły sprawiał wrażenie oryginalnego i postępowego modelu rządów. Rewolucja faszystowska niszczyła normy w imię interesów narodu. Wprowadzała futuryzm jako apoteozę technologii, pozbywając się świata romantycznego” – pisze prof. Marco PATRICELLI.
Podkreśla jednocześnie, że „mimo tych wszystkich różnic między Polską i Włochami, kiedy Hitler w 1939 r. napada na Polskę, Włosi nie przystępują do wojny. Kiedy Francja i Wielka Brytania wypowiadają wojnę Hitlerowi, Włochy wchodzą w konflikt z nimi, ale nie przeciwko Polsce. W 1943 r. Włochy są już sprzymierzeńcem, nie wrogiem. W 2004 roku Polska dołącza do Unii Europejskiej, wraca do Europy, wcześniej nieobecna nie ze swojej winy. Z winy Europy. Chociaż historia ustawiała nas we wrogich obozach, to nigdy przeciwko sobie”.
Europa nie chciała umierać za Gdańsk. Czarna karta naszej wspólnej historii
.„Dnia 19 maja 1939 r. w Paryżu podpisana została tajna umowa wojskowa. Parafowana przez francuskiego i polskiego ministra obrony przewidywała, że w przypadku agresji niemieckiej na Polskę lub zagrożenia jej «żywotnych interesów w Gdańsku», Francja zobowiązuje się do: przeprowadzenia natychmiastowej akcji lotniczej, ataku w ciągu trzech dni «z ograniczonymi celami» i ofensywy na dużą skalę «od piętnastego dnia»” – pisze prof. Marco PATRICELLI w tekście „Europa nie chciała umierać za Gdańsk. Czarna karta naszej wspólnej historii”.
Podkreśla, że „jednego jednak polscy przywódcy nie przewidzieli: że Francuzi nie mają zamiaru atakować niemieckich fortyfikacji, a jedynie będą czekać na Linii Maginota. Gen. Gamelin, francuski minister wojny, miał nawet przygotowane trzy różne «dyplomatyczne» odpowiedzi na wypadek wojny polsko-niemieckiej, aby wyjaśnić bezczynność Paryża”.
Historyk dodaje, że „nie lepiej było w Wielkiej Brytanii. Kiedy w Europie ogłoszono pakt Ribbentrop-Mołotow, już następnego dnia brytyjska Rada Ministrów zwołała w trybie pilnym parlament. Premier Neville Chamberlain skrytykował gest Stalina, zaś minister spraw zagranicznych Edward Wood otwarcie mówił o potrzebie przygotowania się do wojny. Wieczorem obie izby zatwierdziły Emergency Powers Act 447 głosami za i czterema przeciw. 25 sierpnia Halifax i ambasador RP w Londynie Edward Raczyński podpisali uzgodnione wcześniej przez Becka zobowiązania dyplomatyczno-wojskowe”.
Prof. Marco PATRICELLI przypomina, że kiedy Niemcy zaatakowały Polskę, „Anglia, a potem Francja ogłosiły mobilizację, a Polska zaczęła domagać się wypełnienia sojuszniczych zobowiązań. Opracowany w marcu przez polskie wojsko plan przewidywał starcia z Wehrmachtem i błyskawiczne kontrataki, aby zachować ważne obszary kraju do czasu interwencji francusko-brytyjskiej. Francja i Wielka Brytania wysłały do Hitlera apel o natychmiastowe zawieszenie broni i wycofanie się z Polski. Oczywiście odpowiedź nie nadeszła, a armia niemiecka posuwała się do przodu. 3 września o 11.15 Chamberlain ogłosił w BBC, że Wielka Brytania jest w związku z tym w stanie wojny z Niemcami. Ambasador Coulondre o 17.00 powiedział, że Francja wypełni swoje zobowiązania wobec Polski”.
„Ribbentrop, nic sobie z tego nie robiąc, wysłał o 18.50 telegram do Moskwy, wzywając Stalina do realizacji postanowień tajnego protokołu paktu Ribbentrop-Mołotow i zajęcia części Rzeczypospolitej” – pisze prof. Marco PATRICELLI.
Historyk podkreśla, że „Polska została zdradzona, porozumienia nie zostały wypełnione. To czarna karta naszej wspólnej europejskiej historii. A mimo to pasja Polaków i ich umiłowanie wolności, pasja odbudowy i solidarności godna jest najwyższej pochwały”.
WszystkoCoNajważniejsze/SN