Przywództwo to nie tylko ambicja – badania Uniwersytetu Stanforda

Ambicja w dążeniu do bycia liderem nie daje gwarancji, że dana osoba nadaje się na przywódcę – wskazuje badanie naukowców z Uniwersytetu Stanforda.

Ambicja w dążeniu do bycia liderem nie daje gwarancji, że dana osoba nadaje się na przywódcę – wskazuje badanie naukowców z Uniwersytetu Stanforda.

Ambicja nie czyni dobrym liderem

.Ambicja może skłaniać ludzi, aby dążyli do ról przywódczych. Jednak czy cechy, które motywują, aby dążyć do przywództwa czynią dobrym przywódcą? Sam Napoleon Bonaparte, człowiek raczej ambitny i mający osiągnięcia jako lider, uważał, że inne cechy potrzebne są do zdobycia władzy, a inne do jej właściwego sprawowania.

Shilaan Alzahawi i jej współpracownicy z Uniwersytetu Stanforda (USA) przeprowadzili badania z udziałem 472 dyrektorów uczestniczących w programie rozwoju przywództwa oferowanym przez szkołę biznesu West Coast, prosząc ich, aby ocenili swoje ambicje.

Następnie autorzy porównali uzyskane dane z ocenami przywództwa uzyskanymi od samych dyrektorów, a także ich obecnych menedżerów, współpracowników i podwładnych.

Uniwersytet Stanforda jest jedną z najlepiej ocenianych uczelni wyższych na świecie. W aktualnym zestawieniu najlepszych uniwersytetów świata (lista szanghajska 2024) Stanford znalazł się na drugiej pozycji tuż za Uniwersytetem Harvarda. O zasadach oceniania uczelni wyższych przez autorów rankingu szanghajskiego oraz instytucjach, które zajęły miejsca w pierwszej setce zestawienia, informujemy na łamach portalu „Wszystko co Najważniejsze”:

Wyniki badania

.Zgodnie z oczekiwaniami autorzy odkryli, że ambicja przywódcza zwiększa samoocenę skuteczności w roli lidera. Oznacza to, że liderzy z wysoką samooceną ambicji oceniali siebie również jako wysoce skutecznych liderów.

Jednak nie udało się znaleźć związku między ambicją przywódczą a ocenami skuteczności przywództwa dokonanymi przez osoby trzecie; wysoce ambitni dyrektorzy, w porównaniu z mniej ambitnymi dyrektorami, nie zostali ocenieni jako bardziej skuteczni w swoich rolach przywódczych przez własnych menedżerów, współpracowników lub bezpośrednich podwładnych.

Wyniki te sugerują, że w puli osób dążących do ról przywódczych mogą przeważać ludzie ambitni, którzy szukają zewnętrznych nagród, takich jak wysokie pensje i status społeczny i postrzegają siebie bardziej pozytywnie niż inni. Zdaniem autorów społeczeństwo może chcieć opracować alternatywne podejścia do wyboru i szkolenia liderów. (https://academic.oup.com/pnasnexus/article/3/8/pgae295/7736721)

Przywództwo w czasach kryzysu

.„Zmiany technologiczne i pandemia zmieniły model współczesnego przywództwa na bardziej amorficzne, rozmyte. Nie widać tego, co można by nazwać „wspólną sprawą” – pisze we „Wszystko co Najważniejsze” prof. Andrzej KOŹMIŃSKI, ekonomista specjalizujący się w zakresie zarządzania, długoletni rektor Akademii Leona Koźmińskiego.

Jak podkreśla, „w przeprowadzonym przeze mnie badaniu empirycznym grupy czołowych polskich przywódców politycznych, biznesowych, społecznych, religijnych, sportowych i naukowych okazało się, że ich rola jest znacznie bardziej defensywna, niż mogłoby się wydawać. Przywódcy »rozpychają« coraz liczniejsze i coraz silniejsze ograniczenia, którym są poddani. Siła ich przywództwa zależy od tego, jak silnie potrafią się rozepchnąć. Odnosząc do przywództwa kluczową ideę »ograniczonej racjonalności« jednego z moich mistrzów, noblisty Herberta Simona, sformułowałem koncepcję »ograniczonego przywództwa«. Takie określenie nie jest dla badanych dostojników ani pochlebne, ani przyjemne. Woleliby widzieć siebie na przysłowiowym »białym koniu«, który przeskakuje wszystkie przeszkody”.

Prof. Andrzej KOŹMIŃSKI dodaje również, że „jeżeli gospodarka nie jest dynamiczna i innowacyjna, dobrze notowana na rynkach finansowych, środki wyczerpują się i pojawia się »diabelska alternatywa«: narazić się na społeczne niezadowolenie lub finansować pozorny dobrobyt realną inflacją, prowadząc do gospodarczej katastrofy, choć niekoniecznie do utraty władzy, jak widać na przerażających przykładach Wenezueli, Nikaragui czy Turcji. Pojawia się więc pokusa do pozbycia się ograniczeń, przezwyciężenia »imposybilizmu« i sięgnięcia po władzę absolutną, czyli odejścia od cywilizowanych form demokracji liberalnej i przyjęcia modelu autorytarnego. Ta pokusa jest silniejsza w warunkach pandemii, kiedy słabi przywódcy muszą zabiegać o poparcie antyszczepionkowców, płaskoziemców, kreacjonistów, odynistów, zwolenników spiskowych teorii wszystkiego i innych »ciemniaków«, żeby odwołać się do słynnego określenia Stefana Kisielewskiego”.

PAP/Paweł Wernicki/WszystkoCoNajważniejsze/SN

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 23 sierpnia 2024
Fot. Pixabay