Putin jest słabszy niż Stany Zjednoczone - Zełenski dla Fox News
Putin jest słabszy niż Stany Zjednoczone. Prezydent USA ma siłę, autorytet i broń – powiedział prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w rozmowie wyemitowanej przez amerykańską telewizję Fox News. Ostrzegł, że ograniczenie wsparcia dla Ukrainy może mieć poważne konsekwencje.
Prezydent Ukrainy o rosyjskiej agresji
.Poproszony o podsumowanie trwającej ponad 1000 dni inwazji Rosji na Ukrainę, Zełenski powiedział, że „początek wojny był najtrudniejszym okresem”. „Myślę, że bardzo niebezpieczne byłoby, gdybyśmy stracili jedność w Europie, a przede wszystkim jedność między Ukrainą a USA” – dodał. Zapytany, czy Władimir Putin może zdecydować się na zakończenie wojny, Zełenski odparł, że „dziś wiele zależy od niego”. „(Putin – red.) może to zrobić. Może podjąć decyzję i zakończyć tę wojnę” – dodał.
Prezydent Ukrainy zwrócił uwagę na rolę Stanów Zjednoczonych w konflikcie. „Putin jest słabszy niż Stany Zjednoczone. Prezydent USA ma siłę, autorytet i broń, może też obniżyć ceny surowców energetycznych” – ocenił. Zełenski odniósł się również do medialnych doniesień, według których prezydent elekt Donald Trump rozważa działania mające na celu obniżenie cen ropy naftowej. „To należy zrobić” – zaznaczył.
Zełenski ostrzegł, że ograniczenie amerykańskiego wsparcia dla Ukrainy może mieć poważne konsekwencje. „Jeśli (USA) będą ciąć wydatki (na obronność Ukrainy), to myślę, że przegramy” – powiedział. Jednocześnie zadeklarował, że w przypadku ograniczenia finansowania Ukraińcy będą nadal walczyć. „Produkujemy broń, ale to nie wystarczy, żeby zwyciężyć. Myślę, że to też nie wystarczy, żeby przetrwać” – dodał.
Państwa bałtyckie na celowniku
.„Ukraina jeszcze walczy. Ale Rosja już wygrała najważniejszą bitwę: z Zachodem. Decydenci z Waszyngtonu, Londynu, Berlina i Brukseli (aby wymienić tylko kilka z zaangażowanych stolic) mieli okazję przeciwstawić się imperialistycznym apetytom Rosji, stając ramię w ramię z dużym, silnym i zdeterminowanym narodem. Postanowili jednak poprzestać na powolnym strumyku wsparcia i łagodnych sankcjach. Tysiąc dni poświęcenia Ukrainy kupiło Europie czas, w którym ta mogła odbudować swoje zasoby obronne. Jednak tę szansę również zmarnowano.
Płacimy za to wysoką cenę. Rosyjska machina wojenna nie poprzestanie na Ukrainie. Kolejnym celem jest NATO, a w szczególności kraje bałtyckie. Dzięki znakomitej pracy śledczej wykonanej przez polskich, litewskich i estońskich dziennikarzy znacznie lepiej rozumiemy dziś, co się naprawdę dzieje. Dziennikarze wykorzystali dostępne zdjęcia satelitarne do stworzenia obrazu rosyjskich baz wojskowych w regionie i poprosili obecnych i byłych dowódców wojskowych o interpretację uzyskanych wyników.
Nic nie wydarzy się od razu. Siły Rosji są skrajnie osłabione. Wydolność desantowa Floty Bałtyckiej została wyczerpana. Koszary, poligony i parkingi są puste. Ogromne ilości sprzętu i części zamiennych trafiły na front Ukraiński. Dzięki temu mamy jeszcze czas. Ale nie jest go dużo. Rosja jest jednak w stanie szybko odbudować swoje zasoby wojskowe. Prawdopodobnie też nie będzie już stawiać na taktykę „maszynki do mięsa”, którą zastosowała w Ukrainie. Jej celem nie będzie zajęcie nowych połaci terytorium, ale zniszczenie wiarygodności NATO.
Ważną rolę odgrywa tu Królewiec. Logika wojskowa nakazuje, by w przypadku konfliktu Sojusz natychmiast zaatakował rosyjską eksklawę, neutralizując jej obronę powietrzną, wyrzutnie rakiet, infrastrukturę nuklearną, porty okrętów podwodnych i inne zasoby, zanim zostaną one wykorzystane do blokowania sił wsparcia, odizolowania państw bałtyckich lub zastraszania innych krajów. Ale zachodni decydenci mogą wzbraniać się przed takimi działaniami i głębokim atakiem na terytorium wroga. Ich strach przed eskalacją okaleczył Ukrainę. To samo podejście w przypadku regionu Bałtyku sprowadzi się do działania wedle dewizy: Ograniczony atak wymaga ograniczonej odpowiedzi. Ponadto istnieje obawa, że Stany Zjednoczone będą skupione na konflikcie z Chinami, tam kierując swoje skromne środki ochrony powietrznej i precyzyjnych ataków” – pisze w swoim artykule Edward LUCAS, brytyjski dziennikarz, europejski korespondent tygodnika „The Economist”.
PAP/ WszystkocoNajważniejsze/LW