Rada Bezpieczeństwa Narodowego Andrzeja Dudy po rozmowie z Donaldem Trumpem

Prezydent Andrzej Duda poinformował, że podczas Rady Bezpieczeństwa Narodowego zrelacjonował swoje spotkanie z prezydentem Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem w Waszyngtonie, oraz przedstawił konkluzje z tego spotkania. „Odbyliśmy dzisiaj debatę, dziękuję za wszystkie zabrane głosy. Debata była w swojej absolutnie przeważającej części bardzo konstruktywna, wiele ciekawych wątków w dyskusji” – mówił podczas konferencji prezydent Andrzej Duda. Rada Bezpieczeństwa Narodowego odbywała się w dniu 3. rocznicy rosyjskiej napaści na Ukrainę.
Rada Bezpieczeństwa Narodowego prezydenta Andrzeja Dudy
.W posiedzeniu RBN, zwołanym przez prezydenta Andrzeja Dudę w trzecią rocznicę rozpoczęcia pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę uczestniczyli m.in.: premier Donald Tusk, marszałek Sejmu Szymon Hołownia, marszałek Senatu Małgorzata-Kidawa Błońska, wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, szef MSWiA koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak oraz przedstawiciele ugrupowań parlamentarnych.
„Odbyliśmy dzisiaj debatę, dziękuję za wszystkie zabrane głosy. Debata była w swojej absolutnie przeważającej części bardzo konstruktywna, wiele ciekawych wątków w dyskusji. Mam nadzieję, że uczestnicy wyszli w poczuciu czasu spędzonego z pożytkiem dla Rzeczypospolitej” – powiedział prezydent Andrzej Duda w oświadczeniu dla mediów po spotkaniu. Jak dodał odpowiedział na wiele pytań uczestników dyskusji.
Zdaniem prezydenta Andrzeja Dudy, „była to potrzebna dyskusja naświetlająca obecną sytuację bezpieczeństwa”. „Zostałem wysłuchany, wszyscy uczestnicy reprezentujący kluby parlamentarne, a także przedstawiciele rządu zabrali głos w dyskusji” – powiedział prezydent Andrzej Duda.
Spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy i Donalda Trupa
.”Zarówno premier ją przedstawiał od swojej strony, tych kwestii gdy on dyskutuje choćby na forum Rady Europejskiej z innymi przywódcami państw i rządów, jak również i ja z moich rozmów, które prowadzę, przede wszystkim z ostatniego spotkania z prezydentem Donaldem Trumpem i jego przedstawicielami” – mówił prezydent Andrzej Duda.
Prezydent przypomniał, że niedawno Polskę odwiedzili szef Pentagon Pete Hegseth oraz specjalny wysłannik Stanów Zjednoczonych ds. Rosji i Ukrainy Keith Kellogg. Jak dodał, dopełnieniem obu tych spotkań była jego sobotnia wizyta w Waszyngtonie na zaproszenie prezydenta USA Donalda Trumpa. Prezydenci Polski i USA spotkali się w Gaylord National Convention Center w National Harbor (stan Maryland) pod Waszyngtonem, gdzie odbywała się konferencja Conservative Political Action Conference (CPAC), największa impreza polityczna amerykańskiej prawicy.
Prezydent Andrzej Duda poinformował, że to właśnie jego wizyta w Waszyngtonie była jednym z tematów rozmów podczas RBN. „Zarówno ja zrelacjonowałem uczestnikom RBN moje spotkanie z prezydentem Donaldem Trumpem, konkluzje z tego spotkania, także moje przemyślenia w kontekście również i rozmów, które wcześniej prowadziłem z panem Hegsethem i generałem Kelloggiem” – mówił prezydent Andrzej Duda.
Prezydent Andrzej Duda zrelacjonował także, że podczas poniedziałkowych rozmów wszyscy podzielali jego zdanie, zgodnie z którym sprawy bezpieczeństwa powinny być stawiane „ponad wszelkimi podziałami politycznymi”.
Jak wskazał, w tym kontekście jeszcze raz zwrócił się do premiera Tuska oraz rządu „z apelem, żeby wycofać się z wprowadzania rozwiązania prawnego, które umożliwia eliminowanie przedstawicieli prezydenta z tego typu debat”. „Mam nadzieję, że takie rozwiązanie nie będzie wprowadzone, z tego względu, że zaprzecza ono idei dobrego współdziałania” – powiedział.
Chodzi o przyjęty w ubiegłym tygodniu projekt nowelizacji ustawy o Radzie Ministrów, który m.in. znosi obowiązek udziału przedstawiciela prezydenta w posiedzeniach rządu dotyczących bezpieczeństwa i obronności na rzecz możliwości zaproszenia takiego przedstawiciela przez premiera.
O tym, że martwi go ta propozycja, prezydent mówił też otwierając posiedzenie RBN. Szef Komitetu Stałego Maciej Berek wskazywał niedawno, że zmiana w przepisach to zwykła eliminacja zbędnej regulacji, a udział przedstawicieli prezydenta w posiedzeniach rządu „był i powinien być” kwestią dobrej współpracy.
Wybór Donalda Trumpa powinien i nam dawać nadzieję na zmianę
.Odchodząca administracja USA nie miała już pomysłu na wyjście z dwóch kluczowych kryzysów międzynarodowych: wojny na Ukrainie i konfliktu Izrael-Palestyna. Kontynuacja ich rządów oznaczałaby jedynie równię pochyłą obecnej sytuacji – bez żadnej nadziei na przełom czy zmianę – pisze prof. Jacek CZAPUTOWICZ na łamach „Wszystko co Najważniejsze”.
W dniu ogłoszenia wyników wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych mnożą się pytania o to, co doprowadziło Donalda Trumpa do tak przytłaczającego zwycięstwa nad jego konkurentką z Partii Demokratycznej. Zdecydowały o tym trzy kwestie, które dla wyborców w Stanach okazały się kluczowe i w których zapowiedzi Donalda Trumpa najmocniej ich przekonały.
Po pierwsze, to sytuacja ekonomiczna, wpływająca na jakość życia zwykłych Amerykanów. Wyborcy uwierzyli w gospodarcze wyczucie kandydata Republikanów i w jego obietnice zmniejszenia podatków, ograniczenia administracji i wzmocnienia gospodarki. Widać to już w reakcji rynków: amerykański dolar natychmiast zaczął się umacniać.
Po drugie, wyborcy pokazali, jak ważna dla wzmocnienia ich tożsamości jest kwestia poprawy sytuacji migracyjnej. Postawili na obietnice Donalda Trumpa zapowiadające ograniczenia napływu nielegalnych migrantów, połączone z być może zwiększoną liczbą deportacji.
Po trzecie wreszcie – uwierzyli w politykę zagraniczną Donalda Trumpa. Przecież za jego prezydentury nie było ani wojny na Ukrainie, ani zaostrzenia konfliktu Izrael-Palestyna. Wygląda na to, że Amerykanie uwierzyli, że nie wydarzyłyby się one, gdyby nadal był on prezydentem.
Ponowna prezydentura Donalda Trumpa w Stanach Zjednoczonych powinna i dla nas rodzić nadzieję na zmianę sytuacji międzynarodowej. Odchodząca właśnie administracja USA nie miała już bowiem pomysłu na wyjście z dwóch kluczowych kryzysów międzynarodowych: wojny na Ukrainie i konfliktu Izrael-Palestyna. Kontynuacja ich rządów oznaczałaby jedynie równię pochyłą obecnej sytuacji – bez żadnej nadziei na przełom czy zmianę. Zwłaszcza że Demokraci nie mieli większości w Izbie Reprezentantów, a społeczeństwo amerykańskie było coraz bardziej sceptyczne co do zasadności udzielania dalszej pomocy wojskowej Ukrainie.
Najistotniejsze w wyniku amerykańskich wyborów jest zwycięstwo Republikanów zarówno na stanowisku prezydenta, jak i w Senacie i Izbie Reprezentantów. Oznacza ono bowiem spójne i silne przywództwo na arenie międzynarodowej oraz możliwość realizacji spójnej wizji wyjścia z międzynarodowych kryzysów i wzmocnienia świata demokratycznego. To zaś przełoży się na wzmocnienie bezpieczeństwa w Polsce i Europie.
Sytuacja w Stanach Zjednoczonych, gdzie partia Republikanów przejmuje pełnię władzy, może budzić zaniepokojenie w Moskwie, ponieważ oddala perspektywę sporów i podziałów w USA. A Władimirowi Putinowi najmocniej zależałoby na słabych i podzielonych Stanach.
Republikanie mają teraz bowiem mandat do proponowania rozwiązań sytuacji międzynarodowej.
Aby przewidzieć, co to zwycięstwo Donalda Trumpa będzie oznaczać dla Europy, można założyć, że będzie on chciał kontynuować tę politykę wobec naszego kontynentu, którą stosował podczas swojej pierwszej prezydentury. Można zatem spodziewać się, że prezydent Trump będzie wymagał od państw Starego Kontynentu wzięcia większej odpowiedzialności za swoje bezpieczeństwo i swoją obecność w NATO – czytaj: podniesienia wydatków na obronność, przeznaczania większego procenta PKB na armię. Podatnik amerykański nie chce dłużej być tym, który najwięcej łoży na wspólne bezpieczeństwo.
W tym kontekście Polska jest w bardzo dobrej sytuacji, jako kraj, który na obronność wydaje już znacznie ponad 4 proc. swojego PKB. Jednak w innych krajach UE mogą pojawić się protesty czy napięcia w stosunkach z Amerykanami. Mam tu na myśli zwłaszcza Niemcy, których wydatki na obronność wynoszą zaledwie 2 proc. PKB, a to dziś zdecydowanie za mało. Obawiam się, że amerykańskie wezwania nie spotkają się w Europie z pozytywnymi reakcjami, podobnie jak nie spotkały się z nimi dotychczas apele rządu polskiego. Kilkakrotnie Donald Tusk apelował przecież do przywódców krajów Unii o zwiększenie wydatków na obronność czy pomoc w sfinansowaniu budowanej przez Polskę Tarczy Wschód. Najmocniejszy opór pochodził ze strony Niemiec i ich kanclerza Olafa Scholza. Niemcy zapowiedziały także zmniejszanie zaangażowania w pomoc Ukrainie.
Niepokoić nas dziś może scenariusz, w którym Donald Trump, w reakcji na tę europejską zachowawczość, będzie chciał rewidować zaangażowanie sił USA w NATO. Pamiętajmy przecież, że pod koniec swojej pierwszej prezydentury Donald Trump nałożył sankcje na firmy niemieckie budujące Nord Stream 2, które potem niestety Joe Biden zniósł, co mogło być jedną z przyczyn ośmielenia Rosji do ataku na Ukrainę. Trump również zapowiedział wtedy wycofanie z Niemiec części wojsk amerykańskich, które pozostają tam bezproduktywnie – cały tekst [LINK].
PAP/ WszystkocoNajważniejsze/ LW