Rakiety V-1 i V-2. Kluczowa rola AK przy ich neutralizacji

W nocy 17 na 18 sierpnia 1943 r. RAF dokonały nalotu na niemiecki ośrodek rakietowy w Peenemünde. „To najbardziej utajnione miejsce w III Rzeszy rozpracowała AK. W odkryciu tajemnicy rakiet V-1 i V-2 miał udział konstruktor, lotnik i konspirator inż. Antoni Kocjan

W nocy 17 na 18 sierpnia 1943 r. RAF dokonały nalotu na niemiecki ośrodek rakietowy w Peenemünde. „To najbardziej utajnione miejsce w III Rzeszy rozpracowała AK. W odkryciu tajemnicy rakiet V-1 i V-2 miał udział konstruktor, lotnik i konspirator inż. Antoni Kocjan” – powiedział historyk z IPN Wiesław Kaczmarczyk.

Niemiecki ośrodek badawczy na wyspie Uznam: rakiety V-1 i V-2

.W 1937 r. w Peenemünde, na bałtyckiej wyspie Uznam (niem. Usedom), Niemcy stworzyli wojskowy instytut badawczy (Heeresversuchsanstalt, HVA). Kierowali nim podpułkownik artylerii Wehrmachtu, Walter R. Dornberger oraz naukowiec uznawany za jednego z „ojców” współczesnej techniki rakietowej – Wernher von Braun. Prowadzili prace nad rakietami balistycznymi pionowego startu A-4 lub Vergeltungswaffe-2 (broń odwetowa 2), znanymi powszechnie jako V-2. Na Uznam miał także swoją siedzibę ośrodek rakietowy Luftwaffe Peenemünde-West. Testowano tam bombę latającą V-1.

„Po wybuchu wojny ośrodek w Peenemünde otrzymał poważne środki na rozwój. Do jego rozbudowy skierowano znaczną grupę robotników przymusowych. Wyspę podzielono na strefy, w każdej obowiązywały specjalne przepustki” – powiedział historyk Wiesław Kaczmarczyk.

Ważącą ponad 12 ton rakietę balistyczną krótkiego zasięgu V-2 napędzał silnik na paliwo ciekłe. Mogła przenosić ok. 900 kg materiału wybuchowego. Podczas testów V-2 w Peenemünde wystrzeliwano z wyrzutni nad brzegiem Bałtyku. Niektóre wybuchały tuż po starcie, inne spadały po kilkunastu kilometrach do morza. Niemcy pracowali nad systemami sterowania i celnością nowej broni.

Wywiad AK wobec tajnego ośrodka badawczego III Rzeszy

.Pierwsze, dość ogólne jeszcze informacje, że na wyspie Uznam istnieją tajne obiekty o nieznanym przeznaczeniu, wywiad AK otrzymał w 1942 r.

„Działaniami wywiadu ofensywnego Armii Krajowej, które rozpracowywały niemiecki przemysł zbrojeniowy na terenie III Rzeszy, w tym ośrodek na Uznam, kierował Cichociemny, por. Stefan Ignaszak Nordyk, zrzucony do kraju w marcu 1943 r. Urodził się w Börnig koło Dortmundu, w rodzinie emigrantów w Zagłębiu Ruhry. Perfekcyjnie znał niemiecki i zwyczaje Niemców. Z pomocą oficera Oddziału II (wywiad) Sztabu Generalnego WP, Augustyna Trägera Sęka udało się zwerbować jego syna, Romana, który jako przymusowo wcielony do Wehrmachtu żołnierz odbywał służbę na Uznam. Dzięki temu AK dotarła do najbardziej utajnionego miejsca w III Rzeszy i rozpracowała je” – wyjaśnił historyk.

Roman Träger używał pseudonimu T-2As lub Junior. Meldował o silnie strzeżonym obiekcie. Udało mu się zdobyć m.in. plan Peenemünde z rozmieszczeniem obiektów wojskowych.

Ignaszak utworzył sieć wywiadowczą „Bałtyk”. Jego współpracownikiem był Bernard Kaczmarek „Wrzos”, który aranżował spotkania z „Juniorem” głównie w Bydgoszczy i otrzymywał od niego informacje z tajnego ośrodka na wyspie. W siatce „Bałtyk” pracowali też Zygmunt Felchnerowski, Kazimierz Kolber, Stanisław Michniewicz oraz Mieczysław Robiński. Inny wywiadowca siatki, inż. Jan Szreder został zatrudniony przez niemiecki urząd pracy jako woźnica (i taki pseudonim przyjął) w Peenemünde. Meldował o „doświadczeniach z nową bronią”.

„Próby wykonywane w Peenemünde udały się. Znajduje się tam próbne pole dla doświadczeń z rakietami” – informował w lutym 1943 r. agent AK o pseudonimie „P-17”. „Ośrodek prób z napędem rakietowym w Peenemünde. W uzupełnieniu informacji podanych w meldunku 2/43 otrzymaliśmy wiadomość z lutego, iż w Peenemünde nad Bałtykiem centralizuje się ośrodek prób budowy i prób samolotów rakietowych” – raportowano w marcu 1943 r.

W kwietniu 1943 r. podczas wielkanocnego urlopu „Junior” meldował o „rakietach bez śmigła” testowanych w Peenemünde. Po weryfikacji wiele podobnych meldunków „Bałtyku” dowództwo AK przesłało drogą radiową do Londynu.

Działania Brytyjczyków: bombardowanie ośrodka w Peenemünde

.W kwietniu, a także 14 maja oraz 21 i 23 czerwca brytyjskie samoloty rozpoznawcze Mosquito wykonały serię zdjęć ośrodka w Peenemünde. Fotografie analizowała czołowa analityczka z Central Interpretation Unit (centralnej jednostki rozpoznania lotniczego)z bazy RAF w Medmenham, Constance Babington Smith, nazwana później „Miss Peenemünde”. Zauważyła nieznane obiekty, które umknęły uwadze innych osób. W opisie oryginalnego zdjęcia lotniczego wykonanego nad Uznam 12 czerwca 1943 r. widnieje adnotacja „Trailer with vertical object” (naczepa samochodowa z pionowym obiektem). Analiza była trafna. „Obiektem” była wyrzutnia, zaś rakiety faktycznie dowożono na miejsce startu na specjalnych naczepach samochodowych. Analiza fotografii całkowicie potwierdziła wiarygodność meldunków wywiadowczych AK. Premier Winston Churchill wydał rozkaz zniszczenia ośrodka na Uznam.

„W odkryciu tajemnic Peenemünde miał istotny udział inż. Antoni Kocjan, kierownik Lotniczo-Pancernego Biura Studiów Przemysłowych Oddziału II (wywiadu) Komendy Głównej AK, przed wojną pilot i konstruktor znanych na całym świecie szybowców. Lotnicze doświadczenie pozwalało mu zweryfikować informacje od wywiadowców i ocenić ich wartość dla aliantów. Na ich podstawie wykonywał dokumentację techniczną dla Londynu” – opowiadał Wiesław Kaczmarczyk.

„W ramach operacji Whitebait, tuż przed nalotem na Peenemünde, osiem samolotów De Havilland Mosquito B.IV ze 139 Dywizjonu RAF upozorowało atak bombowy na Berlin, wiążąc 203 niemieckie nocne myśliwce Luftwaffe nad stolicą III Rzeszy. W trakcie bombardowania niemiecki ośrodek rakietowy nad Bałtykiem był właściwie pozbawiony osłony lotniczej” – wyjaśnił.

W nocy 17 z 18 sierpnia 1943 r. brytyjski RAF przeprowadził operację „Hydra”. 597 bombowców zrzuciło na Peenemündeaż 1874 ton bomb – 1593 ton bomb burzących oraz 281 ton zapalających. Pierwsza fala samolotów dotarła nad cel dziesięć minut po północy. Dowódcą wyprawy był płk John H. Searby. Poważnemu uszkodzeniu uległy hale fabryczne, osiedle mieszkalne oraz obóz dla robotników. Podczas nalotu zginęło 735 osób, w tym 178 Niemców, m.in. bliscy współpracownicy von Brauna, naukowcy Walter Thiel i Helmut Walther. Brytyjczycy stracili 42 samoloty. Straty niemieckie wynosiły co najmniej 12 maszyn.

Produkcja niszczycielskich rakiet V-2 znacznie opóźniona

„Choć fizyczne szkody były mniejsze, niż się spodziewaliśmy, nalot miał wpływ na rozwój wypadków […] start masowej produkcji został znacznie opóźniony” – wspominał premier Churchill w swoich pamiętnikach.

.„Nalot opóźnił o miesiące plan Hitlera zniszczenia Londynu i portów inwazyjnych” – oceniał we wspomnieniach „The Turn of the Tide” (1957) szef Imperialnego Sztabu Generalnego i jeden z wojskowych doradców Churchilla, marszałek polny Alan Brooke.

„Nalot na Peenemünde, do którego przyczynił się wywiad AK, opóźnił na okres kilku miesięcy niemiecki program rakietowy, choć nie zablokował go całkowicie. Niemcy przenieśli produkcję V-2 do podziemnych sztolni w zakładach Mittelwerk koło Nordhausen(obóz Mittelbau-Dora), zatrudniając tam tysiące więźniów. Ok. 20 tys. zatrudnionych nie dożyło końca wojny. Od listopada 1943 r. przeniesiono znad Bałtyku na teren Generalnego Gubernatorstwa, na poligon SS-Truppenübungsplatz Heidelager Blizna koło Dębicy (woj. podkarpackie), poza zasięgiem alianckich bombowców” – zaznaczył Kaczmarczyk.

Wiosną 1944 r. wywiadowcy AK odkryli również i to miejsce prób rakietowych. Udało się zdobyć kompletną, nieuszkodzoną rakietę V-2, która spadła na bagno koło wsi Klimczyce nad Bugiem. W nocy żołnierzom z miejscowej placówki AK udało się ją rozmontować i ukryć w stodole we wsi Hołowczyce-Kolonia. Kocjan przygotował opis broni i sporządził raport dla Londynu.

„Podczas operacji Most III w nocy 25 na 26 lipca 1944 r. zdobyta nad Bugiem V-2 została przetransportowana samolotem przez Brindisi (Włochy) do Londynu. Dla Brytyczyków zdobycz miała ogromną wartość. Miał być tam przerzucony także inż. Kocjan, jednak na początku czerwca został aresztowany przez gestapo. Niemcy zamordowali go 13 sierpnia 1944 r. wraz z grupą ostatnich więźniów Pawiaka w ruinach getta” – podkreślił historyk.

7 września 1944 r. pierwsza rakieta V-2 wybuchła w londyńskim Chiswick. Łącznie Niemcy wystrzelili 3172 rakiety. Na liście celów był przede wszystkim Londyn (1356 szt.), lecz atakowano także zdobytą przez aliantów Antwerpię, Liege, Hasselt (Belgia), Lille, Paryż, Tourcoing, Arras i Cambrai (Francja) oraz holenderskie Maastricht.

Szczególnie tragiczny w skutkach był atak rakietowy 16 grudnia 1944 r. Wystrzelona z wyrzutni koło Hellendoorn (Holandia) rakieta trafiła w pełne widzów kino Rex przy De Keyserlei 15 w Antwerpii. Zginęło 567 osób, 194 odniosły rany. Niemiecka ofensywa rakietowa trwała do 27 marca 1945 r i spowodowała śmierć 7250 osób.

Nieoceniony wkład Armii Krajowej

.„Wielu na świecie słyszało o niemieckich rakietach V1 czy V2. Mało kto jednak wie, że kluczowy udział w rozpracowaniu poligonu na wyspie Uznam oraz przekazaniu na Zachód dokumentacji, a także podzespołów rakiety V2 mieli Polacy, żołnierze Armii Krajowej” – pisze we „Wszystko co Najważniejsze” Marek LASOTA, Dyrektor Muzeum Armii Krajowej w Krakowie.

Jak zaznacza, „Dla Hitlera nowa broń była ostatnią nadzieją na odwrócenie losów wojny, zaś pragnienie zrównania Londynu z ziemią i upokorzenie znienawidzonych Brytyjczyków stało się jego obsesją. Uniemożliwienie tych planów rozpoczęte zbombardowaniem Peenemünde, wydatne opóźnienie prac nad V1 i V2 – a na wojnie czas ma znaczenie kluczowe – następnie zdobycie i rozpracowanie techniczne nowej niszczycielskiej broni stało się realne dzięki wielkiemu wysiłkowi i sukcesowi wywiadu Armii Krajowej. Udział Polaków był kluczowy w pościgu za V2, ale niestety nie zostało to docenione przez sojuszników. Jedynie Winston Churchill, który wypowiadał się z podziwem i szacunkiem o polskich lotnikach, podkreślał fakt, że Brytyjczycy zawdzięczają ocalenie Londynu wywiadowi Armii Krajowej, który wykonał całą pracę związaną z uświadomieniem aliantom zachodnim znaczenia i niebezpieczeństwa nowej niemieckiej broni”.

„Mimo takich osiągnieć polskie wojsko nie zostało zaproszone do londyńskiej defilady zwycięzców. Nad przyzwoitością górę wzięły względy polityczne i uległość wobec planów Stalina. Mimo to należy patrzeć na ten problem z dwóch perspektyw: czym innym są słowa wypowiedziane przez Churchilla i innych alianckich dowódców, inne są wspomnienia i konstatacje w literaturze czy w filmie, a czym innym jest cyniczna polityka, dezawuująca sukces polskiego czynu konspiracyjnego i wojskowego. Nie powinniśmy patrzeć na naszych sojuszników zachodnich, a zwłaszcza na Brytyjczyków jako na czarnych niewdzięczników. Wspominane słowa Churchilla pokazują jedynie przekleństwo konieczności rozdzielania szczerych uczuć i uczciwych ocen od realności bieżącej polityki” – pisze Marek LASOTA. 

Zauważa on, że „pomimo uzasadnionego poczucia niedosytu wynikającego z politycznych postaw i decyzji, a także ze skąpej wiedzy o tych wydarzeniach w świecie, powinniśmy mieć w sobie poczucie dumy z tego, że nasi żołnierze i oficerowie, ale i zwykli obywatele, którzy, świadomi zagrożenia, włączali się spontanicznie w takie akcje jak rozpracowanie V2, przyczynili się w tak znacznej mierze do pokonania III Rzeszy. Musimy mieć świadomość, że wykonaliśmy znakomitą robotę, okupioną ofiarami, ale taka jest niestety cena każdego sukcesu”.

Marek LASOTA stoi na stanowisku, że „my, współcześni, często i chętnie mówimy o heroizmie, ale dla ówczesnych Polaków była to po prostu moralna powinność wobec własnego państwa. Państwa na Uchodźstwie, Państwa Podziemnego, ale dla nich było to ich państwo, Państwo Polskie, którego czuli się obywatelami i wobec którego pragnęli wywiązać się jak najlepiej z obywatelskich powinności. Armia Krajowa nie była jednym z ugrupowań partyzanckich, była częścią zbrojnego ramienia państwa polskiego, działającą konspiracyjnie w okupowanym przez Niemców i Sowietów kraju, podporządkowaną Naczelnemu Wodzowi Polskich Sił Zbrojnych walczących u boku aliantów zachodnich. Świadomość tego dla milionów Polaków zmagających się z okupacyjną rzeczywistością dodawała otuchy i niosła nadzieję na wolność. Polska na swym terytorium została rozdarta pomiędzy wrogie potęgi na niemal sześć lat, ale Państwo Polskie, jego konstytucyjne władze i struktury, jego armia i służby cywilne, istniały i nieprzerwanie działały w skrajnie trudnych warunkach. I warto wykorzystać każdą okazję, by mówić o tym światu”.

PAP/WszystkoCoNajważniejsze/SN

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 18 sierpnia 2023