Rekiny wracają do Europy

Flamandzki Instytut Morski wyposażył w minionym roku 140 rekinów w nadajniki, by lepiej poznać ich zwyczaje i chronić rekiny zamieszkujące belgijską część Morza Północnego. Naukowcy podkreślają, że obecność rekinów świadczy o dobrej kondycji ekosystemu morskiego.
Pozytywny sygnał dla środowiska morskiego
.Jak poinformował Flamandzki Instytut Morski (VLIZ), w ramach badań przeprowadzonych wspólnie z Instytutem Badań Rolnictwa i Rybołówstwa (ILVO) w belgijskiej części Morza Północnego oznakowano 96 rekinów lamparcich i 44 rekinków psich. Celem projektu jest ustalenie, gdzie i kiedy występują poszczególne gatunki oraz jakie warunki środowiskowe sprzyjają ich obecności.
„Rekin znajduje się na szczycie łańcucha pokarmowego. Jeśli w morzu występują rekiny, oznacza to, że ekosystem funkcjonuje prawidłowo” – powiedział badacz Jan Reubens z VLIZ. Jak dodał, pierwsze wyniki badań pokazały, że liczba rekinów w belgijskich wodach wzrosła, co jest pozytywnym sygnałem dla stanu środowiska morskiego.
Rekiny oznaczają stabilność ekosystemu
.Podczas oznakowywania naukowcy stosują technikę, która nie wymaga znieczulania zwierząt – po odwróceniu rekin staje się chwilowo nieruchomy. Wówczas wprowadza się nadajnik pod skórę i wypuszcza zwierzę z powrotem do morza, gdy zaczyna normalnie pływać.
VLIZ zaapelował także do mieszkańców i turystów o zwracanie nadajników, które czasem wyrzuca morze. Osoby, które je odnajdą i oddadzą instytutowi, otrzymają 30 euro lub koszulkę. Urządzenia zawierają cenne dane naukowe o wędrówkach i zachowaniu rekinów.
Według badaczy obecność coraz większej liczby rekinów w Morzu Północnym potwierdza, że w ostatnich latach poprawiła się jakość wód i stabilność ekosystemu u belgijskich wybrzeży.
Zamieszanie na Bałtyku
.Ataki na kable przesyłu danych i połączenia energetyczne odbywają się na dnie morza. Ale ich prawdziwym celem jest ląd i nasz proces decyzyjny. Wojna w „szarej strefie” to bowiem nie tylko sabotaż, ale także zastraszanie, subwersja, przekupstwo i inne formy wyrządzania szkód i siania chaosu. Żadna z nich nie jest pełnowymiarowym konfliktem zbrojnym. Ale wszystkie mają wspólny mianownik: wprowadzają zamieszanie – pisze Edward LUCAS.
Przypisanie wrogim państwom winy za te działania nie jest łatwe. Urzędnicy muszą wykluczyć chuligaństwo, działalność przestępczą, a nawet zrządzenie losu. Niebezpieczeństwo eskalacji jest oczywiste, do czego zachodni decydenci podchodzą z niepokojem. Każda reakcja wiąże się z wyzwaniami, ryzykiem lub kosztami. Jednak bezczynność stwarza fatalny precedens bezkarności napastników.
Trwający kilka tygodni impas w sprawie należącego do Chin statku towarowego Yi Peng 3 jest tego smutnym przykładem. Statek ten – jak uważają śledczy – celowo przeciągnął kotwicę po dnie Bałtyku, aby zniszczyć dwa kable danych na żądanie Rosji. Jednak polityczna nieśmiałość, chowająca się pod płaszczykiem prawa międzynarodowego, ograniczyła reakcję na to działanie. Konwencja Narodów Zjednoczonych o prawie morza (UNCLOS) zapewnia silną ochronę każdemu statkowi na wodach międzynarodowych. Prawo „nieszkodliwego przepływu” oznacza, że można płynąć tam, gdzie się chce i kiedy się chce, bez rejestrowania się na pokładzie, przeszukiwania czy zawracania. Stany Zjednoczone podkreśliły stanowczo, że jeśli kraje NATO złamią w Europie tę zasadę dla swojej wygody, Komunistyczna Partia Chin zacznie ingerować w żeglugę handlową wokół Tajwanu. Stany Zjednoczone ujawniły również informacje wywiadowcze, które pomniejszały (w sposób niebudzący przekonania) prawdopodobieństwo sabotażu.
Ponadto nikt nie chciał wdawać się w bójkę z mściwą Komunistyczną Partią Chin, której łatwo zajść za skórę. Kiedy w 2021 r. Litwa symbolicznie zacieśniła oficjalne więzi z Tajwanem, władze w Pekinie odpowiedziały bezlitosną mieszanką różnorakich sankcji, w tym również handlowych. Europejscy sojusznicy Litwy się pochowali, zapamiętując tę lekcję na przyszłość.
Podczas trwającego miesiąc impasu w cieśninie Kattegat Niemcy próbowały łagodnych negocjacji z Chińczykami. Skończyło się na tym, że fińscy, duńscy, niemieccy i szwedzcy urzędnicy złożyli symboliczną wizytę na Yi Peng 3. Nie pozwolono im jednak na przeprowadzenie właściwego dochodzenia. Mimo tego po wizycie pozwolono statkowi po prostu odpłynąć. Było to katastrofalne rozstrzygnięcie. Powstała w ten sposób „nowa norma”, zgodnie z którą Rosja może wykorzystywać chińskie okręty do niszczenia infrastruktury państw NATO bez żadnych poważnych konsekwencji dla żadnej z zaangażowanych stron. Uwydatniło to również braki w zakresie odstraszania: większość krajów zachodnich nie wie, jak reagować na tego rodzaju ataki.
Ale nie wszyscy. Odpowiedź na atak na połączenie energetyczne Estlink 2 między Finlandią a Estonią przeprowadzony przez Rosję w Boże Narodzenie – w którym uszkodzone zostały również cztery kable danych – była zupełnie inna. Zareagowano szybko i zdecydowanie. Fiński personel bezpieczeństwa wszedł na pokład i w oczekiwaniu na policyjne dochodzenie przejął podejrzanego sprawcę, statek Eagle S.
Należy jednak podkreślić, że tych dwóch epizodów nie można porównywać jeden do jednego. Eagle S nie jest własnością Chin, lecz częścią rosyjskiej „floty cieni” łamiącej sankcje, co czyni go znacznie łatwiejszym celem. Finlandia otrzymała silne wsparcie ze strony UE i NATO, nie zaś hamujące interwencje z Waszyngtonu. Galaretowaty rząd Niemiec również nie był zaangażowany w tę sytuację. Jedynym innym bezpośrednio zainteresowanym krajem jest Estonia, przez dziesięciolecia pozostająca synonimem zdecydowanej reakcji na rosyjską agresję w szarej strefie.
Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/edward-lucas-ataki-na-kable-przesylu-danych/



