Resort sprawiedliwości USA pozwał Apple za zmonopolizowanie rynku smartfonów
Federalny resort sprawiedliwości (DOJ) oraz 16 prokuratur stanowych złożyły w czwartek 21 marca pozew przeciwko koncernowi Apple, zarzucając mu zmonopolizowanie rynku smartfonów i dławienie konkurencji. Prokuratura twierdzi, że praktyki Apple podnoszą ceny dla konsumentów, utrudniają zmianę telefonów na aparaty innych firm i uderzają w gospodarkę USA.
USA pozywa Apple
.Złożony w czwartek w sądzie w New Jersey pozew zarzuca Apple, że ma pozycję monopolisty na rynku smartfonów i od lat stara się ją utrzymać, używając do tego „szerokich, trwałych i nielegalnych działań”.
„Zamiast odpowiadać na zagrożenia ze strony konkurentów poprzez oferowanie niższych cen smartfonów dla konsumentów czy lepszej monetyzacji dla twórcow aplikacji, Apple stawiał im czoła, nakładając serię zmieniających się zasad i restrykcji w swoim App Store i porozumieniach z twórcami aplikacji, które pozwalały Apple wymuszać wyższe opłaty, ograniczać innowacje, oferować mniej bezpieczne lub gorsze doświadczenia użytkownikom i dławić konkurencyjne alternatywy” – napisano w pozwie.
Prokurator generalny Merrick Garland podkreślił na konferencji prasowej, że jego resort nie wnosiłby pozwu, gdyby nie był pewny wygranej. Zaznaczył przy tym, że jest on oparty na wieloletnich i utrwalonych wzorach zachowań firmy, a także jej wewnętrznych dokumentach i korespondencji. Prokuratorzy przytaczają m.in. SMS wysłany w 2010 r. przez jednego z dyrektorów Apple do ówczesnego szefa koncernu Steve’a Jobsa, zwracający uwagę na reklamę czytnika i aplikacji do e-booków Kindle, pozwalającego na czytanie książek zarówno na iPhone’ach, jak i urządzeniach opartych na systemie Android. Jobs miał odpowiedzieć, że Apple zmusi twórców aplikacji do używania systemu płatniczego Apple, by zatrzymać ich oraz użytkowników w ekosystemie firmy.
Garland i inni prokuratorzy podkreślali, że smartfon stał się niezbędnym urządzeniem w życiu, a iPhone’y stanowią niemal 70 proc. takich urządzeń posiadanych przez Amerykanów.
„Działania Apple skutkowały mniejszą konkurencją, by zmniejszyć ceny smartfonów dla amerykańskich konsumentów. W rezultacie konsumenci płacą więcej za dobra cyfrowe, usługi czy subskrypcje. Użytkownicy smartfonów tracą nowe innowacyjne i bezpieczniejsze opcje, które redukują potrzebę pozyskiwania drogiego sprzętu” – powiedział wiceszef resortu sprawiedliwości Jonathan Kanter, stojący na czele antymonopolowego oddziału prokuratury federalnej.
Koncern nie zgadza się z zarzutami
.Rzecznik koncernu Fred Sainz powiedział w oświadczeniu, że pozew „myli się co do faktów i co do prawa”. Zapowiedział, że firma będzie mocno się przed nim bronić.
„Ten pozew zagraża temu, kim jesteśmy, i zasadom, które odróżniają produkty Apple na ostro konkurencyjnych rynkach” – oświadczył. Dodał, że sukces pozwu może ograniczyć zdolności firmy, by „tworzyć taki rodzaj technologii, jakiego ludzie oczekują od Apple – gdzie sprzęt, oprogramowanie i usługi się ze sobą łączą”.
Czwartkowa skarga nie jest pierwszą wymierzoną przeciwko koncernowi z Cupertino w Kalifornii, lecz jest największą i najszerszą. Wcześniej spółka była w stanie wygrać z pozwem producenta gier komputerowych Epic Games, który zarzucał jej zmonopolizowanie kategorii sklepów z aplikacjami, choć sąd uznał ją za winną praktyk antykonkurencyjnych związanych z systemem płatności Apple. W marcu Komisja Europejska nałożyła na koncern karę w wysokości 1,8 mld euro za uniemożliwianie muzycznym serwisom streamingowym informowania użytkowników o opcjach tańszych płatności poza aplikacją App Store.
Apple jest już kolejnym technologicznym gigantem pozwanym przez obecną administrację USA w związku z zarzucanymi im praktykami antykonkurencyjnymi. W ub.r. prokuratura federalna pozwała Google’a w związku z jego pozycją monopolisty na rynku reklam cyfrowych, a Federalna Komisja Handlu (FTC) złożyła skargi przeciwko Amazonowi oraz Meta, oskarżając je o nielegalne utrzymywanie pozycji monopolistów w obszarach e-commerce i mediów społecznościowych.
Smartfony, technologia i edukacja
.Na temat wszechobecności telefonów komórkowych, które towarzyszą znacznej części populacji każdego dnia i o każdej porze, pisze we „Wszystko co Najważniejsze” Jarosław KORDZIŃSKI, specjalista w zakresie zarządzania oświatą, organizacji procesu edukacyjnego i psychologii pozytywnej. Zwraca uwagę zarówno na korzyści, jak i zagrożenia płynące z obecności na dużą skalę telefonów i innych urządzeń cyfrowych w procesie edukacji.
„Telefony, smartfony i wszelkiego rodzaju urządzenia cyfrowe dla współczesnych uczniów stanowią naturalne środowisko ich życia, w tym nauki. Nie zmienia to faktu, że ich niewłaściwe zastosowanie może być dla nich jednocześnie sporym zagrożeniem” – twierdzi Jarosław KORDZIŃSKI.
Jak podkreśla, „w efekcie, zwracając uwagę na problemy z koncentracją na lekcjach, uzależnienie od internetu czy negatywny wpływ używania telefonów przez uczniów na relacje społeczne, korzystanie z telefonów komórkowych jest zakazane między innymi w szkołach francuskich, włoskich, greckich, portugalskich czy chińskich. W Polsce decyzję o możliwościach korzystania z telefonów podejmują rady pedagogiczne. Bywa że wprowadzają absolutny zakaz ich używania na terenie szkoły. Bywa, że zakaz dotyczy tylko lekcji. Dość powszechnym obrazkiem w wielu klasach są skrzyneczki, do których uczniowie składają telefony na początku zajęć, albo wyznaczone miejsca, gdzie można korzystać ze swoich urządzeń podczas przerwy. Prawda jest taka, że obok możliwości korzystania z samego telefonu ważniejszy jest dostęp do sieci, z czym w szkołach nie zawsze jest najlepiej, co niekiedy utrudnia możliwość zastosowania aplikacji wybranych do użycia w ramach danego tematu, ale też ogranicza to, co dla znacznej części uczniów jest kluczowe, a mianowicie gry, oglądanie filmików czy przebywanie na portalach społecznościowych”.
„Spoglądając na omawiany problem z nieco innej perspektywy, zgodzimy się zapewne, że liczbę wypadków drogowych ograniczają zapewne przepisy oraz konsekwentna egzekucja restrykcyjnych kar. Z drugiej strony bezpieczeństwo na drogach kształtuje też kultura jazdy. Mniej wypadków obserwujemy tam, gdzie ludzie są wobec siebie uważni, nie starają się za wszelką cenę zdominować innych uczestników ruchu drogowego, a kiedy nawet pojawi się jakiś nieogarnięty „wojownik”, to wolą mu raczej ustąpić, niż się z nim bez potrzeby ścigać. To samo dzieje się w świecie użytkowników rozwiązań cyfrowych” – przekonuje Jarosław KORDZIŃSKI.Dodaje on, że „zakazy, zwłaszcza w przypadku dzieci i młodzieży, bardzo często budzą chęć ich łamania. Nakazy działają, kiedy rozumiemy powód i korzyści z ich stosowania. Kultura użytkowania czegokolwiek bierze się z powszechności i powtarzalności przydatnych dla każdego norm i efektów postępowania. Trochę za to, jak wykorzystują smartfony nasze dzieci, odpowiadają też ich dorośli opiekunowie. Bywa, że chętniej zastępujemy swoje zainteresowanie własnym dzieckiem zgodą na to, by ono zajmowało się swoim smartfonem. W szkołach telefony bywają też nadużywane przez nauczycieli, którzy nierzadko używają ich do wysyłania SMS-ów czy przerzucania w „wolnych chwilach” stron z zakupami czy zdjęciami umieszczanymi przez znajomych na portalach społecznościowych. O tym, że rozwiązania cyfrowe służą do zabawy czy wręcz marnotrawienia czasu, decydują ci, którzy w ten sposób je wykorzystują”.
„Świat, również przestrzeń zastosowania rozwiązań cyfrowych jest konsekwencją celów, jakie przed nimi stawiamy. Nauczmy się wykorzystywać nasze telefony rzeczywiście po coś – praktyka ich używania stanie się równie użyteczna jak stosowanie sztućców czy codzienna toaleta. Po prostu” – postuluje Jarosław KORDZIŃSKI.
PAP/Oskar Górzyński/Wszystko co Najważniejsze/JT