Rosja bierze NATO na zmęczenie, coraz więcej aktów sabotażu

Rosja bierze NATO na zmęczenie

Ryzyko ataku Rosji na państwa „pierwszej linii frontu”, należące do NATO z użyciem środków innych niż hybrydowe i sabotażowe nie jest zbyt duże, ale ta sytuacja może się szybko zmienić; Moskwa chce zmęczyć i zdestabilizować Sojusz – ocenił w rozmowie Alpo Rusi, były dyplomata i doradca prezydenta Finlandii.

Rosja bierze NATO na zmęczenie

.”Działania polegające na przecinaniu podmorskich kabli to zaostrzenie wojny hybrydowej. Może to być częścią strategii zmęczenia Zachodu” – uważa Rusi, który podczas swojej wieloletniej kariery dyplomatycznej był m.in. doradcą prezydenta Marttiego Ahtisaariego, laureata Pokojowej Nagrody Nobla. Emerytowany ambasador zajmował także wysokie stanowiska w instytucjach UE, gdzie podejmował inicjatywy na rzecz przywrócenia stabilności po wojnie na Bałkanach (1991-95).

Według eksperta, celem Rosji Putina „jest przede wszystkim zabezpieczenie linii frontu na zachodniej granicy (państwa, czyli na Ukrainie – przyp. red.) oraz zapobieżenie dalszemu rozszerzeniu NATO”. Rosja – zauważył w wypowiedzi dla – „faktycznie osiągnęła postęp w tych dwóch kwestiach, choć straty (Kremla) w wyniku sankcji i następstw wojny z Ukrainą są dotkliwe”. „W krajach wschodniej flanki (Sojuszu) trzeba być przygotowanym i zwiększyć skuteczność działań zaradczych” – zaapelował w rozmowie Rusi, który jest także profesorem na Uniwersytecie w Kownie na Litwie.

Rosyjskie aktu sabotażu w Zatoce Fińskiej

.W ostatnim czasie doszło do trzech uszkodzeń podwodnej infrastruktury na Zatoce Fińskiej. Oprócz awarii kabla energetycznego EstLink 2, uszkodzony został estońsko-fiński gazociąg Balticconnector (październik 2023 r.) oraz kabel telekomunikacyjny C-lion 1 z Finlandii do Niemiec (listopad 2024 r.), który przebiega podobną trasą, co gazociąg Nord Stream. „Jeśli w ciągu roku zdarzają się trzy takie przypadki, to nie mogą być to szkody (powstałe w sposób naturalny) czy zbiegi okoliczności” – zauważył prezydent Finlandii Alexander Stubb.

Tuż po tym, gdy w Boże Narodzenie doszło do awarii podmorskiej linii przesyłu energii między Finlandią a Estonią (EstLink 2), o co podejrzewany jest tankowiec rosyjskiej „floty cieni” Eagle S, fiński dziennik „Iltalehti” – powołując się na „źródła w NATO” – opisał możliwe plany ataku Rosji na Finlandię oraz inne kraje wschodniej flanki, w tym państwa bałtyckie oraz Norwegię. Eagle S został zatrzymany przez fińskie służby, które prowadzą dochodzenie w sprawie zakwalifikowanej jako poważny akt zniszczenia i wandalizmu oraz spowodowanie zakłóceń w komunikacji.

Według anonimowych źródeł gazety, celem Rosji jest odnowienie granic z połowy XVIII w., a zatem z czasów caratu. „Iltalehti” doszedł do wniosku, że zagrożone byłyby tereny północnej Laponii (w tym z norweskiego Finnmarku, graniczącego na północy Europy z obwodem murmańskim) z których Rosja miałaby utworzyć „strefę buforową”. W ocenie dziennika ataki miałyby także przenieść się w kierunku południowej i południowo-wschodniej Finlandii, graniczącej z Rosją. NATO przypuszcza, że „ataki rakietowe Rosji byłyby wymierzone także w Helsinki, ale głównym celem stałaby się Estonia oraz inne kraje bałtyckie” – przekazał „Iltalehti”.

Rosyjski imperializm

.Na temat historii rosyjskiego imperializmu na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „Imperialne marzenia Kremla„. Autor zwraca w nim uwagę, iż Rosja nie jest pierwszym imperium, które nie może pogodzić się ze zmniejszeniem swojego terytorium i wpływów.

„Ukraina należy do Rosji tylko w tym fantastycznym sensie, w jakim do Rosji należą Prusy Wschodnie, czyli obwód kaliningradzki, wszystkie etnicznie polskie tereny objęte zaborem rosyjskim w XIX wieku, a także zagrabione obszary Azji Mniejszej lub Besarabii. W takim metaforycznym sensie do Rosji należą wszystkie ziemie, które kiedykolwiek były częścią imperium rosyjskiego i które stają się jego częścią w wyobraźni najemnych kondotierów. Deklarację noworoczną popiera jedynie prosty i bezwstydny pogląd, że zagrabienie czyjejś ziemi przez Rosjan jest zawsze słuszne, ponieważ Rosja jest mocarstwem i ma nim być zawsze. Tak uważa władca Kremla i to sprawę zamyka. Natomiast ewentualna utrata posiadanych przez Rosję terenów jest zawsze niesprawiedliwa, gdyż powstaje przez dławienie rosyjskiej państwowości. Jest to objaw samowoli ludów drugorzędnych, niemających historii lub pełniących podrzędną rolę w jej przebiegu. Rosja musi zawsze zwyciężać, ponieważ wymaga tego jej odwiecznie praktykowany tryb istnienia. Nigdy nie była republiką, krajem rządzonym przez parlament lub wolę ludu. I to nie ma prawa się zmienić, ponieważ co raz stało się rosyjskie, musi na zawsze pozostać rosyjskie”.

.”Rosja nie jest pierwszym imperium, które głęboko przeżywa ograniczenie swych wpływów i posiadłości. W czasach nowożytnych to doświadczenie spotkało kolejno wszystkich kolonizatorów: Brytyjczyków, Francuzów, Belgów i Holendrów. Wytrącenie ich z roli metropolii kolonialnej raniło ich poczucie dumy, wydawało się bolesne i niesprawiedliwe. Kolonizatorzy zawsze cierpieli, pozostawiając zamorskie terytoria ich mieszkańcom. Uważali, że oddają je w ręce ludzi niepewnych i niedoświadczonych, czyli skazują je na upadek. Żadne wojsko nie lubi wycofywać się z administrowanych terenów. Gdy opuszcza pole swego działania, nagle widzi, jak jest bezużyteczne i zbędne. Widzi, że nie udało mu się zorganizować życia lokalnych społeczności, czyli dominowało jedynie dlatego, że stosowało przemoc bez żadnej racji” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.

PAP/Przemysław Molik/WszystkocoNajważniejsze/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 30 grudnia 2024