Rosja i Turcja zakazują popularnej platformy Discord
Tureckie władze poinformowały o zablokowaniu dostępu do komunikatora Discord, powołując się na względy bezpieczeństwa dotyczące dzieci i kobiet. Dzień wcześniej serwis zablokowano w Rosji.
Dlaczego Discord popadł w niełaskę Kremla?
.Minister sprawiedliwości Turcji Yilmaz Tunc przekazał, że sąd w Ankarze zdecydował o zablokowaniu dostępu do komunikatora w związku z „wystarczającymi podejrzeniami” dotyczącymi przestępstw związanych z „przemocą seksualną wobec dzieci i obscenicznością”.
Co więcej, dostęp do Discordu zablokował w Rosji tamtejszy regulator mediów, powołując się na złamanie przez tę platformę obowiązujących przepisów. Wcześniej nałożono na Discord karę za to, że nie usunęła treści uznanych za zakazane.
Discord to platforma i aplikacja służąca do prowadzenia rozmów głosowych, tekstowych i wideo. Serwis przeznaczony był początkowo dla graczy i cybersportowców. W czasie pandemii Covid-19 platforma zaczęła pozycjonować się jako bardziej uniwersalna – przypomniała rosyjska redakcja BBC. Na wojnie w Ukrainie komunikator wykorzystywany jest przez wojskowych po obu stronach frontu – podkreśliła BBC.
Discord to platforma społecznościowa do przesyłania wiadomości błyskawicznych i VoIP, która umożliwia komunikację za pomocą połączeń głosowych, połączeń wideo, wiadomości tekstowych i multimediów. Komunikacja może być prywatna lub odbywać się w wirtualnych społecznościach zwanych „serwerami”.[ Od 2024 r. usługa ma około 150 milionów aktywnych użytkowników miesięcznie i 19 milionów aktywnych serwerów tygodniowo. Jest używana głównie przez graczy, chociaż rośnie odsetek użytkowników zainteresowanych innymi tematami.Od marca 2024 r. Discord jest 30. najczęściej odwiedzaną witryną na świecie, a 22,98% jej ruchu pochodzi ze Stanów Zjednoczonych.
Jak powstały nowoczesne media społecznościowe?
.Zmiana rozpoczęła się około 20 lat temu, kiedy komputery podłączone do sieci stały się na tyle powszechne, że ludzie zaczęli używać ich do budowania relacji i zarządzania nimi. Tworzenie społeczności w sieci miało swoje minusy – na przykład gromadzenie przyjaciół zamiast przyjaźni z nimi – ale były one skromne w porównaniu z tym, co nastąpiło później. Powoli i bez fanfar pod koniec pierwszej dekady XXI wieku media społecznościowe wyparły inne formy networkingu. Zmiana była ledwie zauważalna, ale przyniosła olbrzymie konsekwencje. Zamiast ułatwiać skromne wykorzystanie istniejących kontaktów – służących głównie życiu „w realu” (np. zorganizowania przyjęcia urodzinowego) – oprogramowanie społecznościowe zmieniło tę formę komunikacji w kanał transmisji. W jednej chwili miliardy ludzi zaczęły postrzegać siebie jako celebrytów, ekspertów i kreatorów stylu.
Globalna sieć nadawcza, w której każdy może powiedzieć cokolwiek każdemu i kiedy tylko ma na to ochotę, sieć, której użytkownicy są przekonani, że zasługują na taką możliwość, a nawet, że powstrzymywanie ich jest równoznaczne z cenzurą lub tłumieniem, to po prostu fatalny pomysł. Jest on nierozerwalnie związany z koncepcją mediów społecznościowych, tj. systemów zbudowanych i używanych wyłącznie do dostarczania niekończącego się strumienia treści.
awno temu na świecie działało wiele sieci społecznościowych. W 1997 roku rozpoczął działalność Six Degrees, przyjmując nazwę opartej na eksperymencie psychologicznym sztuki nominowanej do Pulitzera. Serwis zamknięto w 2000 roku wkrótce po upadku dotcomów – świat nie był jeszcze gotowy. W 2002 roku z popiołów powstał Friendster, w następnym roku MySpace i LinkedIn, a w 2004 stworzono Hi5 i Facebook – ten ostatni dla studentów wybranych szkół i uniwersytetów. W tym samym roku pojawił się również Orkut, założony i prowadzony przez Google. W 2005 roku pojawił się Bebo, który ostatecznie został przejęty przez AOL i Amazon. Narodziły się też Google Buzz i Google+, lecz szybko zginęły. O niektórych z tych usług prawdopodobnie nigdy nie słyszeliście, ale zanim Facebook opanował świat, wiele z nich cieszyło się ogromną popularnością.
Serwisy do dzielenia się treściami działały również jako de facto sieci społecznościowe, pozwalając ludziom na oglądanie materiałów zamieszczanych głównie przez osoby, które znali, a nie przez ludzi z całego świata. Jednym z takich serwisów był Flickr, który służył do dzielenia się zdjęciami; innym był YouTube – niegdyś postrzegany jako Flickr z materiałami wideo. Równocześnie rozwijały się blogi (i serwisy podobne do blogów, takie jak Tumblr), tworząc przestrzeń dla „przemyśleń” czytanych przez małą grupę osób i angażujących niewielu z nich. W 2008 roku holenderski teoretyk mediów Geert Lovink opublikował książkę o blogach i sieciach społecznościowych, której tytuł podsumowywał ich średni zasięg: Zero comments („Zero komentarzy” – przyp. tłum.).
Dzisiaj ludzie opisują wszystkie te usługi, dodatkowo poszerzone, terminem „media społecznościowe” (ang. social media). Nazwa ta stała się tak znana, że przestała mieć konkretne znaczenie. Ale dwie dekady temu termin ten jeszcze nie istniał. Wiele serwisów przedstawiało się jako część rewolucji „sieć 2.0” w „treściach tworzonych przez użytkowników”, oferując łatwe w użyciu i łatwo przyswajalne narzędzia na stronach internetowych, a następnie w aplikacjach mobilnych. Powstały w celu tworzenia „treści” i dzielenia się nią (ang. content); słowo to [w języku angielskim – przyp. red.] wymawiane inaczej oznacza „zadowolony”. Jednak w tamtym czasie – i przez wiele kolejnych lat – platformy te określano jako sieci społecznościowe lub częściej serwisy społecznościowe. Serwisów tych, nazywanych w skrócie „SN”, tworzono tak wiele, że powstał żartobliwy skrót: YASN (od ang. Yet Another Social Network – kolejny serwis społecznościowy). Były one wszędzie, jak dmuchawce na wiosnę.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB