Rosja podsyca narrację o przegranej Ukrainy - Janis Sarts

Kreml podsyca narrację o tym, że Ukraina przegra, Zachód ją opuści, a zwycięska Rosja zaatakuje NATO – mówi Janis Sarts, dyrektor Centrum Eksperckiego NATO ds. Komunikacji Strategicznej w Rydze.
Wzrost rosyjskiej propagandy w sieci
.Rosja już zaczęła przygotowywać się do wykorzystania przestrzeni cyfrowej, by wpływać na tegoroczne kampanie wyborcze w USA i w Europie – ostrzega ekspert. Obserwowane są wczesne sygnały tej operacji, a jej punktem startowym była zgoda Kremla na niedawny wywiad amerykańskiego dziennikarza, byłego prezentera Fox News, Tuckera Carlsona z Władimirem Putinem – uważa Sarts. Zwraca też uwagę, że podmioty służące do rozpowszechniania manipulacji w mediach społecznościowych zwiększyły w ostatnim czasie swoje zasięgi.
„Widzimy więc pierwsze przygotowania (do tej operacji). Zobaczymy, których wyborów będzie to dotyczyć i w jakiej skali się odbędzie, ale myślę, że powinniśmy być przygotowani do takiej możliwości” – dodaje. Jak podkreśla, rosyjska propaganda w ostatnim czasie skoncentrowana jest w większej mierze na prezentowaniu Putina w związku z nadchodzącym „rytuałem” wyborów prezydenckich – mówi ekspert. Próbuje się też pokazywać Rosjanom wojnę na Ukrainie jako sukces rosyjskiej armii. Natomiast na Zachodzie Rosja wykorzystuje narrację, że możemy mierzyć się z większym zagrożeniem dla bezpieczeństwa europejskiego – zaznacza rozmówca. Jak dodaje, Rosja wzmacnia przekaz, zgodnie z którym Ukraina przegra, Rosja wygra, Moskwa zaatakuje i zniszczy NATO – wylicza.
Kreml podsyca narrację o klęsce Ukrainy
.Wśród narracji kierowanych przez Kreml do Ukraińców dyrektor ośrodka wymienia hasła dotyczące wygrywania przez Rosję na froncie i ryzyka opuszczenia Ukrainy przez Zachód. Ekspert nie wyklucza, że Rosjanie w swoich celach wykorzystują też to, że na Ukrainie odrodziło się życie polityczne i związane z tym napięcia w społeczeństwie. „Nie można tego wiązać tylko z rosyjską dezinformacją, ale oczywiście (Rosjanie) wykorzystują te okoliczności” – ocenia.
Sarts zwraca też uwagę na działania rosyjskich fałszywych kont w internecie. „Niestety, jeśli polityka danej platformy się zmienia, dając większe możliwości rosyjskim fałszywym kontom, to one to wykorzystują” – mówi. Wiele z nich zasubskrybowało na platformie X opcję weryfikacji, co znacząco zwiększyło ich zasięgi i umożliwiło im otrzymywanie zysków z reklam.
AI jako narzędzie do wpływania na wynik wyborów
.Ekspert wskazuje też na zagrożenie związane z wykorzystaniem narzędzi sztucznej inteligencji podczas kampanii wyborczych. „Oczywiście wiąże się z tym pewne ryzyko. Wystarczy wspomnieć fałszywe wideo, na którym (gen. Wałerij) Załużny oskarża (Wołodymyra) Zełenskiego” – zaznacza. Sarts podkreśla, że publikacja tego deepfake’u była poprzedzona skoordynowanymi działaniami na Telegramie, by zaczęły krążyć słuchy na ten temat. Zaś po publikacji nagranie było szeroko udostępniane. „Więc jest to bardziej złożone wykorzystanie systemów dezinformacji. Jest to niebezpieczne, zwłaszcza gdy jest trafnie ukierunkowane” – mówi Sarts.
„Niestety, obecne systemy pozwalające wykrywać (deepfake), łagodnie mówiąc, nie są idealne. Więc nie jesteśmy w zbyt dobrej sytuacji” – przyznaje. Janis Sarts przypomina, że niedawno na Łotwie ruszyła inicjatywa ustawodawcza, mająca określić ramy prawne dotyczące wykorzystania AI w kontekście wyborczym. „Pozostaje wiele do zrobienia zarówno po stronie rządu, ale też firm technologicznych” – podkreśla.
„Nie jestem pewien, w jakim stopniu jesteśmy przygotowani do tegorocznych wyborów (w USA i do PE) pod kątem takich zagrożeń” – podsumowuje ekspert. W lutym prezydent Łotwy Edgars Rinkeviczs zaproponował wprowadzenie zmian do przepisów regulujących kampanie wyborcze pod kątem wykorzystania narzędzi AI. W przedstawionych parlamentowi poprawkach prezydent zaproponował wprowadzenie obowiązku wyraźnego oznaczania, że w materiałach wykorzystano AI.
Narodziny nowej Europy
.Na temat uśpienia czujności Zachodu względem Rosji po zakończeniu zimnej wojny, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” piszą prof. Konstantyn SIGOW i Laure MANDEVILLE w tekście „Narodziny nowej Europy. Ukraina nas obudziła„.
„Spaliśmy. My, Zachód, mieliśmy głowy zaprzątnięte czymś innym. Nie licząc przyjaciół z Europy Środkowej, Bałtów i paru ekspertów, byliśmy naiwni, zaślepieni, cyniczni lub po prostu byliśmy ignorantami. Uwierzyliśmy, że sowiecki neototalitarny smok został pokonany, a on tymczasem odrodził się z ruin ZSRR. Nasi stratedzy, schowani pod amerykańskim parasolem – marząc wszakże, żeby się spod niego uwolnić – wmówili sobie, że na zawsze pozbyliśmy się wojny i że złe wiatry Historii już nigdy nie zawieją. Cóż za naiwność!”.
.„Niektórzy tak mocno skupili się na procesie rozpadu i niezgody toczącym nasze społeczeństwa, że nie dopuszczali do siebie myśli o innych zagrożeniach. Byli też tacy – w tym spora część naszych dyplomatów i polityków naznaczonych romantyczną wizją „rosyjskiego świata”, a czasem wręcz opłacanych przez tamten reżim – którzy uważali Putina za godnego szacunku i żywili nadzieję na wielkie strategiczne zbliżenie z Rosją jako przeciwwagę dla Stanów Zjednoczonych. Przekonywali, że nie należy stosować do Rosji kodów zachodnich społeczeństw, i wynajdywali tysiące usprawiedliwień dla pana na Kremlu. Niektórzy stawiali go sobie niemal za wzór – w kontrze do „dekadenckiego” Zachodu. Cóż za zaślepienie! Wszystkie te kalkulacje i złudzenia prysły wraz z agresją Rosji Putina na Ukrainę – wraz ze zmasowanymi bombardowaniami, dziesiątkami tysięcy zabitych, gwałtami, torturami, dołami śmierci, miastami obracanymi w morze ruin, otwarcie faszystowskimi deklaracjami, nieprzyzwoitymi propozycjami zawarcia pokoju, codziennymi kłamstwami, potiomkinowskimi konwentyklami na okupowanych terenach, a nawet szantażem użycia broni jądrowej. Przeżywamy katastrofę strategiczną i w końcu dostrzegamy, że mamy poważny problem rosyjski”.
PAP/Natalia Dziurdzińska/WszystkocoNajważniejsze/MJ