Rośnie fronda Demokratów przeciw kandydaturze Joe Bidena

Demokraci coraz częściej wzywają prezydenta USA Joe Bidena do wycofania się z wyścigu o urząd w Białym Domu. 10 lipca zadeklarował to pierwszy senator Peter Welch oraz dziewiąty członek Izby Reprezentantów Earl Blumenauer. Słabnie też poparcie dla Bidena ze strony ważnych polityków z jego partii Chucka Schumera oraz Nancy Pelosi.

Pierwszy senator wezwał prezydenta do wycofania się z kampanii wyborczej

.W artykule dla „Washington Post” Welch z Vermontu pisał m.in., że „stawka nie może być wyższa”.

„Nie możemy nie widzieć katastrofalnego występu prezydenta Bidena w debacie (z Donaldem Trumpem). Vermont kocha Joe Bidena. Jednak zwykli mieszkańcy martwią się, że tym razem nie uda mu się wygrać, i boją się kolejnej prezydentury Trumpa”.

Kongresmen Blumenauer z Oregonu zwrócił uwagę, że Biden nie powinien być kandydatem Demokratów na prezydenta.

„Pytanie, jakie stoi przed krajem, brzmi, czy prezydent powinien kontynuować swoją kampanię do reelekcji. Chodzi o ochronę demokracji. (…) To bolesny i trudny wniosek, ale nie mam wątpliwości, że wszystkim nam lepiej będzie, jeśli prezydent ustąpi ze stanowiska kandydata Demokratów i przeprowadzi transformację na swoich warunkach” – ocenił.

Wcześniej podobna obawy demonstrowali publicznie także inni członkowie Izby Reprezentantów.

Zdaniem Pata Ryana z Nowego Jorku Biden to patriota, ale nie jest już najlepszym kandydatem do pokonania Trumpa. „Dla dobra naszego kraju proszę Joe Bidena, aby usunął się na bok i dotrzymał obietnicy, że będzie pomostem do nowego pokolenia przywódców” – apelował.

Lloyd Doggett z Teksasu był w ogóle pierwszym Demokratą w Kongresie, który wezwał Bidena do ustąpienia.

„Prezydent Biden w kluczowych stanach zasadniczo pozostawał w tyle za senatorami Demokratów, a w większości sondaży ustępował Donaldowi Trumpowi. Miałem nadzieję, że debata nada impuls do zmiany tego stanu rzeczy. Tak się nie stało” – zauważył ustawodawca.

Jedną z pierwszych członkiń niższej izby Kongresu nawołującej prezydenta do zaniechania kandydatury była też Angie Craig z Minnesoty.

„Biorąc pod uwagę to, co widziałem i słyszałem z ust prezydenta podczas debaty w Atlancie, w połączeniu z brakiem zdecydowanej reakcji jego samego po tej debacie, nie wierzę, że może skutecznie prowadzić kampanię i wygrać z Donaldem Trumpem” – argumentowała.

Mikie Shettill z New Jersey stwierdziła, że Biden musi ustąpić, w przeciwnym razie zaryzykuje „całkowitą katastrofę”.

„Ponieważ wiem, że prezydent Biden bardzo troszczy się o przyszłość naszego kraju, proszę, aby oświadczył, że nie będzie ubiegał się o reelekcję i pomoże poprowadzić nas przez proces w kierunku nowej kandydatury” – dodała.

Według Adama Smita ze stanu Waszyngton „występ prezydenta w czasie debaty był alarmujący, a Amerykanie dali jasno do zrozumienia, że nie postrzegają go już jako wiarygodnego kandydata.

„Od czasu debaty prezydent nie odniósł się poważnie do tych obaw. Stawka jest po prostu zbyt wysoka” – podkreślił kongresmen.

Zdaniem Raula Grijalvy z Arizony nadszedł czas, aby Biden zakończył swoją kampanię prezydencką. „Jeśli to on będzie kandydatem, zamierzam go poprzeć. Myślę jednak, że jest to okazja, aby poszukać kogoś innego” – oznajmił Grijalva.

Seth Moulton z Massachusetts docenił zasługi Bidena dla kraju, ale uznał, że prezydent powinien się wycofać. „Śladem George’a Washingtona powinien ustąpić. Powinien pozwolić nowym przywódcom powstać i wystąpić przeciwko Donaldowi Trumpowi” – apelował kongresmen i inni Demokraci.

Demokraci coraz częściej wątpią w zwycięstwo Joe Bidena

.Poparcie dla Bidena słabnie także wśród najważniejszych polityków jego partii jak Schumer, przywódca większości demokratycznej w Senacie i Pelosi, która pełniła funkcję spikera Izby Reprezentantów do czasu, gdy jej formacja miała większość w niższej Izbie Kongresu. Dotychczas zdecydowanie opowiadali się oni za reelekcją prezydenta.

Tymczasem Schumer prywatnie zasygnalizował darczyńcom, że jest otwarty na innego kandydata Demokratów do Białego Domu niż Biden. Powstrzymała się też od całkowitego poparcia dla niego w wyścigu o fotel prezydenta Pelosi. Oświadczyła, że to samego Bidena zależy, czy będzie kandydował. Jak jednak ostrzegła „zegar tyka”, a Demokraci coraz częściej wyrażają wątpliwości odnośnie możliwości

Biden dotychczas niezmiennie utrzymuje, że nie zamierza się wycofać z potyczki o urząd w Białym Domu w drugiej kadencji.

Czy Donald Trump wróci do Białego Domu?

.To „gorące pytanie” stawiane jest coraz częściej na całym świecie i staje się coraz gorętsze w miarę przybliżania się amerykańskich wyborów. Zanim jednak na nie odpowiem, przede wszystkim – z profesorskiego nawyku – dokonam kilku uściśleń.

Po pierwsze, wbrew pozorom Trump nigdzie nie odszedł. Nadal jest silnie obecny w amerykańskiej, nie tylko republikańskiej polityce. Wiele wskazuje też na to, że będzie (może raczej musi być) republikańskim kandydatem i że to będzie ten sam Donald Trump, bo nic nie wskazuje, że chciałby cokolwiek zmienić, że czegokolwiek żałuje. Można też wyobrazić sobie sytuację, w której Trump powraca w formie „trumpizmu” uprawianego przez innych polityków, mniej lub bardziej „trumpopodobnych”. Na tej zasadzie w Argentynie do dziś dnia żywy jest peronizm, a w Rosji stalinizm.

Po drugie, pojęcie „świata” dziś nieco trąci myszką, bo pochodzi z okresu szybkiego postępu globalizacji i unipolarnego obszaru zdominowanego przez jeden wzorzec cywilizacyjny, ekonomiczny, ustrojowy. Obecny świat jest coraz bardziej zróżnicowany, wielobiegunowy. Zakłócone zostały nie tylko łańcuchy dostaw, ale także przepływy informacji, wiedzy, ludzkiej mobilności. Osłabione zostały zdolności do uzgadniania rozbieżnych interesów i sprzecznych zamierzeń. Z punktu widzenia powrotu (lub nie) Donalda Trumpa najważniejsza jest oczywiście Ameryka, która jest światem samym w sobie. Dzisiejszy „koncert mocarstw” uzupełniają ponadto dwa autorytarne giganty: Chiny i chyba nadal Rosja (ze względu na obszar geograficzny i potencjał broni nuklearnej), z rozproszoną grupą mniejszych autokracji lub krajów skłaniających się ku takiemu modelowi rządzenia jak np. Turcja czy Brazylia.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB
Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 11 lipca 2024