Rosyjska propaganda wzięła na cel Mołdawię
„Nie wszystko jest takie oczywiste” – to myśl przewodnia rosyjskich kampanii (dez)informacyjnych, związanych z wojną na Ukrainie. Propaganda daje się usłyszeć także na ulicach Kiszyniowa, stolicy Mołdawii, która deklaruje się jako zdecydowanie proeuropejska i jednoznacznie potępia rosyjską agresję. Rosyjskim propagandystom chodzi o to, by rozmywać granice, usprawiedliwiać agresję, uciekając od jednoznaczych ocen – mówi mołdawski analityk Valeriu Pasa.
Propaganda zbiera żniwo
.„Najbardziej martwi mnie to, że nie starcza nam pieniędzy, zarabiamy za mało, ledwo starcza na życie. Od Mołdawian nic pani dobrego nie usłyszy na temat swojego kraju” – mówi Irina, 36-latka, która z dwuletnim synkiem spaceruje po parku w centrum Kiszyniowa. Zapytana o to, czy wojna, która toczy się w sąsiadującej z Mołdawią Ukrainie, jakoś wpłynęła na jej życie, zaprzecza.
„Wojna? Nie, to nie jest moje zmartwienie. Rosja przecież nie napadnie na Mołdawię, bo nie ma powodu” – przekonuje. Federacja Rosyjska wydaje się jej atrakcyjna, także jako miejsce do pracy. Przyznaje, że była tam kiedyś tylko przejazdem, ale „jeśli tutaj nic się nie poprawi”, to rozważy wyjazd na stałe, na zarobek. Widziała w telewizji, „jak pięknie odbudowano Mariupol” i że „w sklepach tam jest po prostu wszystko”.
Mariupol, w okupowanym Donbasie, praktycznie zrównany z ziemią przez rosyjską armię w pierwszych miesiącach inwazji, teraz jest bohaterem rosyjskich kampanii propagandowych i reportaży o „aktywnej odbudowie”.
Teoretycznie Irina nie powinna mieć możliwości, by zobaczyć w telewizji reportaż o tym, jak Rosja „odbudowuje wyzwolony Mariupol”. Mołdawskie proeuropejskie władze w ostatnim czasie walczą z rosyjską propagandą, np. w ubiegłym roku zabroniły transmisji rosyjskich wiadomości i programów publicystycznych.
„Ludzie znajdują sposoby, by oglądać rosyjską telewizję, czytać sieci społecznościowe, bo do tego przywykli. Rosyjska propaganda, dominująca wcześniej w naszych mediach wychowywała całe pokolenia mołdawskich obywateli. I niestety, ma ogromny wpływ do dzisiaj” – mówi Valeriu Pasa, analityk mołdawskiego WatchDog.MD.
Irina powtarza za zgraną rosyjską płytą, że to „wszystko przez Amerykę i NATO”. I że Ukraina, chcąc stać się częścią amerykańskiego sojuszu, „sama prosiła się o kłopoty”. Argument, że Ukraina chciała być w NATO właśnie dlatego, że bała się Rosji, nie przekonuje jej. Jej wywód dobrze oddaje sakramentalna fraza: nie wszystko jest takie oczywiste.
„Rosyjskiej propagandzie właśnie o to chodzi: żeby rozmywać granice, usprawiedliwiać agresję, uciekać od jednoznacznych ocen” – zaznacza Valeriu Pasa. Według badań odsetek tych, którzy w Mołdawii otwarcie podpisują się pod oficjalną rosyjską narracją może wynosić ok. 33-36. Mniej więcej tylu badanych, już po rosyjskiej agresji, wciąż pozytywnie oceniało Władimira Putina (przed agresją – 58 proc.). Jednak, jak zaznacza analityk, propaganda używa także innych metod, skutecznych także wśród tych, którzy agresję Rosji jednoznacznie potępiają.
„Ludzie Kremla wykorzystują rozczarowanie działaniami proeuropejskich władz, trudną sytuacją gospodarczą. Finansują „swoich” polityków, którzy nie są otwarcie prorosyjscy, ale udają niezależność, ekspertów, komentatorów, rozkręcają personalne kampanie np. przeciwko prezydent Mai Sandu pod hasłem, że „przez to, że nie pojechała na Kreml i nie chciała rozmawiać z Putinem, mamy teraz drogi gaz”, itd.” – wyjaśnia Pasa.
Druga strona medalu
.Opinie, jak te wygłaszane przez Irinę, są w mniejszości, ale nie należą do rzadkości. Częściej można usłyszeć, że „gdyby Ukraina się nie broniła, Mołdawii już by nie było”. Nie licząc rosyjskiego kontyngentu (w tym tzw. sił pokojowych) w separatystycznym i wspieranym przez Kreml Naddniestrzu, Mołdawię i rosyjską armię rozdziela właśnie broniąca się przed inwazją Ukraina. Dlatego też od miejscowych polityków można usłyszeć, że „sytuacja na froncie w Ukrainie ma większy wpływ na sytuację w Mołdawii niż to, co dzieje się w wewnątrz kraju”.
Według ostatniego badania Public Opinion Barometer (przeprowadzonego w sierpniu) akcesję Mołdawii do UE popiera obecnie 47 proc. badanych, a 32 proc. zwolenników ma wejście do Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej. Notowania UE pogorszyły się w porównaniu z 2021 r., gdy akcesję popierało 56 proc. ankietowanych.
Eksperci wskazują, że decydujący wpływ na te zmiany miał szereg kryzysów, który uderzył w mołdawską gospodarkę – od pandemii, przez sterowany przez Rosję konflikt gazowy po kryzys uchodźczy, wywołany przez wojnę Rosji z Ukrainą.
Jak nie polec w wojnie Rosji z Zachodem w mediach społecznościowych?
.Jak pisze psycholog, prof. Tomasz GRZYB: „Kiedyś przychodząc do znajomych, przyglądaliśmy się ich półce z książkami. Znajdowaliśmy tam tytuły, których często zupełnie się nie spodziewaliśmy. Mogła to być pozycja, która znalazła się na półce przez przypadek, jednak stawała się bardzo ciekawym odkryciem. Dzisiejsze treści w mediach społecznościowych wyglądają tak, jak gdybym przyszedł do znajomych, którzy mają specjalną półkę zatytułowaną: „To są książki, które mogą Ci się spodobać”. Tak właśnie działa współczesny internet. Na skutek pozostawionych w nim śladów, na skutek działania algorytmów, które nas personalizują, otrzymujemy treści odpowiadające naszemu punktowi widzenia; treści, które w ogromnym stopniu są zbieżne z naszym spojrzeniem na świat. Oczywiście zaletą tak skonstruowanego przekazywania informacji jest fakt, że otrzymujemy dane lepiej dostosowane do naszych potrzeb. Jednocześnie zamyka nam to jednak możliwość spotkania się z człowiekiem o innym punkcie widzenia. To wpływa także na coraz częstszy brak umiejętności obrony swoich poglądów”.
Wszystkie te procesy są znakomicie wykorzystywane w czasie wojny informacyjnej na Ukrainie. A czynnikami, które jeszcze bardziej zamykają nas w bańkach informacyjnych, są blokady administracyjne i cenzura w Rosji.
„Także chęć pomocy Ukraińcom sprawia, że Polacy otrzymują nieprawdziwy obraz wojny, który jest sprofilowany pod nasze oczekiwania. W polskich mediach często czytamy o rosyjskich stratach na froncie, o generałach lub wysokiej rangi oficerach, którzy giną. Widzimy też mnóstwo zdjęć spalonego rosyjskiego sprzętu. Nie otrzymujemy natomiast podobnych informacji dotyczących Ukraińców. Czy to oznacza, że Ukraińcy nie ponoszą żadnych strat?” – twierdzi prof. Tomasz GRZYB w tekście „Jak nie polec w wojnie Rosji z Zachodem w mediach społecznościowych?„.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/AB